-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Cytaty z tagiem "propaganda" [104]
[ + Dodaj cytat]Kłamstwa i propaganda miały tę niezwykłą tendencję, że stawały się samospełniającymi się przepowiedniami.
Jak kilkanaście lat później miał odkryć spin doktor Thomas Borwick i jemu podobni specjaliści, w epoce, w której skończyły się wszystkie dawne ideologie przewodnie, gdzie nie ma żadnej spójnej rywalizacji o polityczne pomysły na przyszłość, celem staje się zgromadzenie zasadniczo różnych grup wokół nowego pojęcia "ludzi", skonstruowanego na podstawie bezkształtnej, ale potężnej emocji, którą każdy samodzielnie może sobie zinterpretować, a następnie przypieczętowanej jakimś wizerunkiem wrogów grożących zniszczeniem tej emocji.
Trzecia Rzesza i Związek Radziecki zademonstrowały światu, jak szybko polityczni przywódcy potrafią ujarzmić świadomość ludzi i zrobić z nich lojalne sługi reżimu. Żeby pozostać przy władzy i osiągnąć swoje cele, dyktator w praktyce musiał tylko przejąć wolne media i zrobić z nich tubę propagandową – stopniowo lub siłą.
Facebook czerpie korzyści z ekstremistów i trolli, ponieważ sprzedaje im reklamy i widoczność.
Z tego powodu łatwo jest dojść do wniosku, że firmy z branży mediów społecznościowych, łącznie z Google’em, umożliwiają trolling oraz propagandę i są gotowe patrzeć przez palce, skąd pochodzą pieniądze za reklamy.
No bo czym jest prawda? Tym, dzięki czemu dzieją się rzeczy dla nas pożądane.
- Mózg to wrażliwy organ. Przy zzombiaczeniu rozkłada się pierwszy - klarował felczer.
- Nie rozumiem - bąknął technik. - Mózg jest ośrodkiem, w którym mieszka dusza...
- Nie wciskajcie nam tu klerykalnej propagandy! - huknął major. - Sami widzicie, mózg wam zgnił, a gadacie z sensem, to znaczy, że dusza nie istnieje!
Tatarski Grakchus 1920 roku, idący na wyzwolenie ludu polskiego, ten sam co szedł w 1863 roku z programem "Ziemli i Woli" na Polskę i Litwę, ten sam, co w XV wieku szedł jako trybun ludowy do Nowogrodu Wielkiego, aby wziąć w obronę jego lud, uciskany przez możnych. Pozostał trup, dusza zniknęła - oto niezmienna,upragniona meta wypraw wyzwoleńczych, od Iwana III do 1920 roku.
Zbyt często tak się dzieje - powiedział Crook - że gazety na terenach przygranicznych... rozpowszechniają różnego rodzaju przesadne lub błędne wiadomości o Indianach, które następnie są powtarzane w prasie o większym zasięgu w innych częściach kraju, gdy jednocześnie indiańska wersja tych samych wydarzeń rzadko kiedy jest znana. W ten sposób ogół ludności jest wprowadzany w błąd. Następnie, gdy nowe rozruchy stają się przedmiotem powszechnego zainteresowania, potępia się jedynie zbrodnie i okrucieństwa popełniane przez Indian, podczas gdy osoby, których niesprawiedliwe postępowanie jest powodem tych zbrodni, uchodzą odpowiedzialności i stają się najgłośniejszymi oskarżycielami. Nikt nie wie o tym lepiej niż Indianie i dlatego nic dziwnego, że nie widzą oni sprawiedliwości w poczynaniach rządu, który ich karze, a białym pozwala ich dowolnie ograbiać.
Gdyby odtworzyć państwowy ustrój marzeń Kaczyńskiego z wielu jego wypowiedzi, wyglądałby on następująco: na szczycie jest centralny ośrodek dyspozycji politycznej, instytucje działają niezależnie, ale w ramach tych dyspozycji. Urzędnicy, funkcjonariusze, sędziowie wykonują niezawiśle swoje funkcje, ale powinni podejmować decyzje zgodnie z interesem suwerena, a ten interes określa wybrany wolą tego suwerena ośrodek dyspozycji. Wolność decyzji instytucji polega na tym, że mogą one wydawać rozstrzygnięcia słuszne, czyli zgodne z interesem suwerena albo z nim niezgodne. W tej drugiej sytuacji muszą się liczyć z konsekwencjami, na przykład z postępowaniem dyscyplinarnym, zwolnieniami, brakiem awansu. Jeśli chcieć ująć doktrynę Kaczyńskiego w największym skrócie, to daje on zupełną swobodę w powzięciu jedynie słusznej decyzji.
Ośrodek dyspozycji politycznej to po prostu Jarosław Kaczyński, który de facto rządząc państwem, jest w nim formalnie tylko liderem jednej z partii, choć dysponującej w parlamencie efektywną większością. Partia ma dążyć do zwycięstwa wyborczego, przejąć władzę wykonawczą i reszta już sama się robi. Zatem prawdziwym źródłem władzy Kaczyńskiego jest jego partia, tak uregulowana i ułożona, że jedynowładztwo lidera jest niekwestionowane, a ugrupowanie stoi ponad państwem lub – inaczej – dysponuje dowolnie tym państwem. Nastąpiło swoiste upartyjnienie państwa, a tym samym jego zawłaszczenie. Partia wykorzystuje państwo nie tylko wprost politycznie, także ekonomicznie. Państwo ze wszystkimi swoimi zasobami, dochodami i budżetami należy, tylko nieco upraszczając, do Jarosława Kaczyńskiego, któremu słusznie dziękuje się za kolejne prezenty dla narodu (np. słynne wiosenne „Jarkowe”). A jak Kaczyński nie chce dać prezentu, to nie daje. To na Nowogrodzkiej zapadają decyzje, kto do jakiej idzie spółki, na jakie ministerstwo, do jakiej ambasady. To władza osobista.