-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Cytaty z tagiem "krzyk" [102]
[ + Dodaj cytat]
Malcolm zamrugał. Poruszył bezdźwięcznie ustami jak złota rybka wypuszczająca bąbelki powietrza. Sprint przez ogrody sprawił, że policzki nabiegły mu czerwienią i ten powoli blednący już róż kontrastował z resztą białej jak kreda twarzy. Miał rozszerzone źrenice.
– Tuiner... – Nareszcie odzyskał głos. – To jest koniec świata.
Harmider dochodzący z pirsu Scheveningen znowu przybrał na sile.
Anastazja zdała sobie sprawę, że nie były to odgłosy radości, ale krzyki przerażenia.
Istnieją rzeczy, które mogą się przydarzyć, przerażające rzeczy, które są tak straszne, że kiedy się dzieją, sprawiają, że z piersi nieustannie wyrywa się krzyk.
Powinniśmy mieć możność powycia sobie codziennie przez co najmniej kwadrans; trzeba by nawet urządzić w tym celu specjalne w y j n i e.
Codziennie przychodził na świat kolejny przestępca na tle seksualnym. Niewinny kłębuszek, maleńki człowiek, którego płacz zagłusza krzyki rodzącej, przytwierdzony do życia pępowiną, a rodzice ronią łzy szczęścia na widok tego daru, dziecka, które później potnie pochwę związanej kobiety, onanizując się przy tym i wydając z siebie ochrypłe stęknięcia, zagłuszane kobiecym krzykiem.
A jeśli jestem martwa ? [...] Spędzę całą wieczność uwięziona w martwym ciele. Bo poza nim niczego nie będzie. Utknę na zawsze wewnątrz samej siebie. Chcę krzyczeć. Chcę otworzyć oczy, obudzić się i nie być sama ze sobą, ale nie mogę. Nie mogę.
(...)Teraz stali twarzą w twarz. Malwina z przerażeniem dostrzegła jego świecące, czerwone, gadzie ślepia. „Czym ty jesteś?!” – krzyknęła i z całej siły kopnęła potwora w krocze. To było dobre posunięcie – zyskała sekundę przewagi, dzięki której udało się jej wypaść z pokoju i rzucić się biegiem w stronę schodów prowadzących na dół. Jednak im bliżej była celu, tym bardziej opadała z sił. Wydawało się jej, że korytarz staje się coraz dłuższy, przerażenie plątało jej zmysły. Potknęła się o dywan i upadła. Dłonie boleśnie ją zapiekły w miejscach wystających kostek, a włosy opadły na twarz, przesłaniając pole widzenia. Gdy gwałtownie szarpnęła głową, by pozbyć się z twarzy grzywki, ujrzała, że na schodach stoi obnażona od pasa w górę matka...(...)
Nosi na twarzy ciszę. Czas krzyku zostawiła na kartach historii, z którą przyszło jej się zmierzyć (...).
Urodziła wreszcie to cholerne dziecko w szpitalu na Karowej. Poród trwał trzy doby, o co mam do niej pierwszą pretensję. We wczesnym dzieciństwie czułam się winna i pełna skruchy, że omal własnej matki na samym wstępie nie wpędziłam do grobu, później jednakże zrozumiałam, iż winien był całkiem kto inny. Moja matka, pojęcia nie mająca o fizjologii, wstrzymała akcję porodową. Wytrzymała na ból, nie wydała z siebie jęku, a lekarz, nie umiejąc wytłumaczyć sensu sprawy, domagał się krzyku. Cud zwyczajny, że się dziecko w końcu urodziło, żywe, nie uduszone, i z miejsca zastąpiło położnicę, drąc pysk, aż echo poszło po Wiśle.
Co mnie zabija, to nadzieja,
jej wątły krzyk i śpiew, i szept (…).
[Ta nadzieja].
krzyczące guziki przez 70 lat
powiększyły się do
rozmiarów prawdy...