-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Cytaty z tagiem "kolonizacja" [7]
[ + Dodaj cytat]Cały świat miał słuszne powody sądzić, że celem życia europejskich chrześcijan było budowanie statków, żeglowanie do wszelkich możliwych krain, których wybrzeża nie jeżą się jeszcze mrowiem armatnich kul, zejście na ląd nieopodal ujścia jakiejś rzeki, ucałowanie ziemi, wbicie w grunt krzyża albo drzewca z flagą, przepłoszenie ewentualnych tubylców pokazową salwą z muszkietów, a następnie - skoro już tak daleko dotarli, tyle zaryzykowali i wycierpieli - dobycie z bagażu płaskiej misy i zgarnięcie na nią mułu z rzecznego dna. (...) Łatwo, rzecz jasna, zarzucić tym ludziom głupotę (nie zapuszczając się na szerokie wody takich tematów jak chciwość, arogancja, gwałtowne usposobienie et caetera) - trzeba być bowiem swego rodzaju idiotą, żeby z własnej, nieprzymuszonej woli udać się do obcego kraju, zlekceważyć jego mieszkańców wraz z ich językiem i sztuką, zignorować zamieszkujące go zwierzęta, rosnące w nim kwiaty, zioła i drzewa, i zbagatelizować tkwiące w lesie ruiny, a skupić się bez reszty na paru grudach ciężkiej substancji spoczywających pośrodku patelni.
Próżne było pytanie, czy kolonizacja jest dobra czy zła, czy gdyby zostawić ich własnemu losowi, Kongijczykom wiodłoby się lepiej czy gorzej. Gdy nie da się zawrócić biegu historii, szkoda tracić czas na zastanawianie się, czy byłoby lepiej, gdyby potoczyła się inaczej."
(s. 60)
Historia hiszpańskiego podboju Ameryk w każdym z odizolowanych regionów rozpoczyna się nie od oporu tubylców,ale od powitania zgotowanego przybyszom.Witali oni lepsze „rzeczy",które jak przypuszczali,tak samo jak i inne techniki przyczynią się do powiększenia dobrobytu ich społeczności. Dlatego z otwartością przyjmowali przynoszących je ludzi jako istoty wybrane przez bogów do przekazywania takich wyjątkowych zdolności i mocy.Zanim miejscowi kapłani pojęli moralne funkcjonowanie ekwipunku swoich gości było zbyt późno,żeby efektywnie opanować ich zdumiewające i demoralizujące moce.
Bez opamiętania eksploatujemy zasoby naturalne,bierzemy wszystko co się da, już myśląc o następnej planecie, którą będziemy musieli skolonizować żeby przetrwać.
Wielki myśliwy, wielki znawca zwierzyny, znawca rzeczy, leków, uzdrawiających zaśpiewów, czciciel fetyszów i duchów nie pada jak byle kurczątko. Kolonizacja, choroby, głód, nawet Niepodległości obalają tylko tych, którzy sprzeniewierzeniem się własnemu totemowi i tabu spowodowali, że słabe i próżne stały się ich „ni” (dusza) i „dża” (drugie ja).
W pełni przekonująca jest argumentacja głosząca, że nie mamy moralnego prawa kolonizować Marsa, dopóki nie udowodnimy, że potrafimy harmonijnie funkcjonować na Ziemi, nie doprowadzając do katastrofy planetarnej.
Panowało przekonanie, że miarą porządności porządnego narodu jest skolonizowanie kogoś. Wszystko jedno w sumie, kogo. Kogoś. Okazać się na tyle cywilizowanymi, żeby swoją cywilizacją pobłogosławić jakiegoś biedaczynę, który jej nie zaznał. Nauczyć, dać lepsze życie. Dać światło, bo ten, który niesie światło, czuje się jak Bóg. A najlepiej to światło zanieść komuś w tropikach, wtedy do czucia się jak Bóg dochodzi jeszcze egzotyczna, seksowna przygoda.
[Ziemowit Szczerek: Polskie kolonie zamorskie, s.59].