Cytaty z tagiem "kaszuby" [10]
[ + Dodaj cytat]Nie było mi w smak kontynuowanie dyskusji o Kaszubach. Kto wie, może to jakaś sekta? Albo partia?
Kiedy Bóg stworzył Ziemię wszyscy aniołowie zachwycali się tym, co zrobił. Tylko jeden anioł stał markotny i się nie odzywał. "Czemu się smucisz?", zapytał go Pan Bóg. A anioł spojrzał na Niego przez łzy: "Panie, dałeś w opiekę moim braciom i siostrom piękne zakątki ziemi, a mnie zostawiłeś Kaszuby. Nic na nich nie ma, jeno ziemia jałowa". Zamyślił się Pan. A po chwili powiedział: "Zajrzyjmy do mojej starej skrzyni. Może coś jeszcze w niej się znajdzie". Podniósł wieko skrzyni. "Jest tu jeszcze po małej garsteczce tego i owego", powiedział Pan Bóg. Było tego wszystkiego po trochu: gór i dolin, jezior i rzek, lasów i łąk, a i morze się znalazło. I rozsypał wszystkie te cuda na kaszubskie piaski. "Teraz jesteś zadowolony?", zapytał Bóg. A anioł padł na kolana i dziękował.
Kaszubski to bodaj jedyny język, który zdrabnia czasowniki, jeśli Kaszub chce być uprzejmy. s.74.
Nareszcie możemy opowiedzieć perzynkę więcej o naszym Torbusie. Aha: już wiecie, że "perzynkę" to po prostu kaszubskie "troszkę". Żyje w tej naszej, a jeszcze bardziej w starkowej melodii mowy polskiej wiele słów tak starych, że tylko bardzo stare drzewa je pamiętają! Wzgórza, doliny, lasy, łąki, pola i jeziora także. I morze. Ale o tym morzu to niech Stark sam opowie cośtamcoś. Stark umie długo opowiadać, a o morzu to można bardzo długo, długo, długo, tak długo i wiele, jak wiele jest dookoła nas świata!
Pan Bieszk spojrzał najpierw na ojca, potem na szypra. Był to rodzaj niemego pytania - czy można temu knopowi" powiedzieć prawdę? Zaden z nich nie zareagował. I nagle potoczyła się opowieść. Najpierw o Stutthofie, gdzie pan Bieszk trafił jako młody chłopak. W obozie spędził niemal rok, wystarczająco długo, bykiedy Niemcy ogłosili amnestię dla Kaszubów nieobciążonych najcięższymi przestępstwami przeciwko Rzeszy Niemieckiej - zgodzić się na wstąpienie do Wehrmachtu. Ojciec pana Bieszka był już rozstrzelany - w tym samym obozie - jeszcze wtedy nie było gotowego krematorium i zwłoki poddanych egzekucji palono na stosach, w lesie, tuż za drutami pod napięciem. Pan Bieszk był akurat w komandzie, które przez cały dzień zbierało drewno z lasu na ten stos. Pożegnał ojca cichą modlitwą, więcej nie mógł zrobić. A potem były Kartuzy. Zgrupowanie czterystu młodych mężczyzn na front wschodni. Wielu z nich nie umiało więcej niż dwa, trzy zdania po niemiecku. Już w mundurach, choć jeszcze bez broni - tę mieli otrzymać dopiero na froncie - stali na peronie. Pod czujnym okiem gestapowców i SS-manów. Za nimi matki, żony, siostry, narzeczone. Lejące łzy. Nadjechał pociąg. Lokomotywa wypuściła syczący kłąb pary, rozległ się gwizd - znak do wsiadania. Ale nie wsiedli od razu. Nie. Stanęli na baczność i odśpiewali - nie wiadomo przez kogo zaintonowaną pieśń - Boże, coś Polskę. Wszystkie zwrotki. W mundurach Wehrmachtu. Wraz z refrenem -"Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Było to niesamowite. Za taką pieśń trafiało się właśnie na Gestapo i do obozu. A tu nic. No, nic.
BAŁTYK niesie nasze zboże
Od Kaszubskich w dal wybrzeży,
Na dnie jego zagrzebany
Złotożółty bursztyn leży.
Epoka żelaza trwająca na Kaszubach do dziś (noże, widelce, łyżki, pługi, brony, samochody) to kultura pomorska, która przeżywała lekki kryzys w drugiej połowie XX wieku, gdy z NRD zaczęto masowo sprowadzać plastikowe Trabanty. (s.8).
Zatrzymali się pod drewnianą bramą o łuszczącej
się nieco farbie. Znała ją już ze zdjęcia. Za nią dostrzegła sympatyczny domek, który emanował ciepłem –
nie tylko dlatego, że ściany miały jasny odcień, a dach
był kryty czerwoną dachówką. Coś w układzie okien
i drzwi sprawiało, że można było odnieść wrażenie, iż
dom mruga łobuzersko. I trudno się było powstrzymać
przed mrugnięciem w odpowiedzi. Domek otaczało kil-
ka owocowych drzew, głównie jabłoni. Po prawej stronie
widać było także zabezpieczoną pokrywą starą studnię,
na której ktoś postawił kiczowatą, ale śmieszną figur-
kę krasnala ogrodowego. Studnia… Znak, że ten dom
tętnił życiem już od bardzo dawna, w przeciwieństwie
do wyrastających w okolicy licznie niczym grzyby po
deszczu nowych budynków. A za domem… Za domem
niepodzielnie panował sosnowy las.
– Dlaczego tablice drogowe mają dwie nazwy? – spytał Pawełek, który obserwował w skupieniu otoczenie.
– Dlatego, że podano nazwy w dwóch językach, polskim i kaszubskim – odparła mama.
– Kaszubskim? – zdziwiła się Łucja. – Co to za język?
Rodzice tłumaczyli nam to już podczas poprzednich
wakacji nad morzem, ale najwyraźniej zapamiętałem
tylko ja, bo jestem najstarszy. Dlatego nie było dla mnie
zaskoczeniem, gdy tatuś zaczął opowiadać o tym, że ludzie mieszkający na Kaszubach, czyli Kaszubi, mają swój
własny język, różniący się od polskiego.
– Niestety coraz mniej osób mówi w tym języku. Nie
wszyscy Kaszubi są dumni ze swojej tradycji i tylko niektórzy posyłają swoje dzieci na dodatkowe zajęcia z kaszubskiego. A szkoda, bo miejscowa kultura, język i legendy są
naprawdę piękne. Mam nadzieję, że ludzie się zorientują,
że warto o nie dbać i pokazać je światu – opowiadał tata.
Fascynowało ją, że rozmowy - przynajmniej częściowo - były prowadzone w języku kaszubskim. Coraz bardziej podobała jej się ta mowa: twarda jak sami Kaszubi, a jednocześnie melodyjna jak Szum morskich fal lub szept głębokiego lasu.