-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Cytaty z tagiem "iwaszkiewicz" [10]
[ + Dodaj cytat]
Tęsknota byłaby po prostu straszna, gdyby nie filozofia.
Taka prosta filozofia. Siądzie się na oknie. Najpierw szosa. Potem Michaś. Potem przechodziła z targu służąca pani aptekarzowej. Potem szedł rabin Szymsze. To się nazywa świat zewnętrzny.
Potem przychodzi tęsknota. Potem znowu chęć ukochania kogoś aż do dna. Potem żal bezdenny, że wszystko tak mija. To się nazywa świat wewnętrzny.
Filozofia polega na tym, iż się udaje przed samym sobą, że sie tego nie widzi.
Czasem można spostrzec Michasia. Czasem żal bezdenny.
Ale rabin Szymsze?
Szerokie susy szosy nic nie znaczą naprawdę, rabin Szymsze nic nie znaczy. Nic nie ma. Nawet mnie nie ma, bo nie ma mego bólu.
/Wieczór u Abdona/
Całę życie jest chwilą.
Pisarze, jak wszystko, przychodzą i odchodzą. Niektórych zatrzymujemy na chwilę, innych na całe życie.
...bo lubię, kiedy o chorobach piszą zdrowi, o nieszczęściach szczęśliwi, o słabościach silni, a o przemijaniu- nieśmiertelni.
Wiele lat temu, w którymś z wywiadów powiedziałem, że bardziej wzrusza mnie pierwsza zmarszczka na twarzy pięknej kobiety niż wszystkie katastrofy narodowe razem wzięte. Z upływem lat zrewidowałem ten arogancki pogląd...
...należy do kobiet, co za różnica w życiu, czy w literaturze...
Cenię literaturę, która ma odwagę wymierzania światu sprawiedliwości
Literaturę niosą pisarski kunszt i sprawa. Sprawa niesie, moim zdaniem, wyżej i pewniej
- (...) Pan wie, że błądziłem po ulicach Warszawy przez całe noce. Kobieta, która mnie wpuszczała do hotelu Sejmowego późno, bardzo późno - patrzyła na mnie podejrzliwie. Wreszcie nie wytrzymała, mogła być moją matką, mogła mi więc zadać to pytanie: "A w kimże ty się tak kochasz, mój synu?" - spytała mnie, kiedy ostatni raz wróciłem nad ranem. "W Warszawie!" - odpowiedziałem. Popatrzyła na mnie uważnie i powiedziała: "Jeżeli pokochałeś Warszawę, to wrócisz tu znowu, choćbyś miał się czołgać na kolanach. Jak się człowiek upije Warszawą, to musi wracać do tego trunku. I ty będziesz wracał".
Tydzień temu umarł Jarosław Iwaszkiewicz. Nie można się było nawet zastanowić nad tą śmiercią i jej znaczeniem, bo urządzono taką „narodową hecę”, że aż się niedobrze robiło. I chyba wiele osób w końcu uwierzyło, że to naprawdę był jakiś narodowy autorytet. Biedne, swoją drogą, dudki to literackie nasze, pożal się, Boże, środowisko. Zawsze czci jakichś idiotów, przedtem Słonimskiego samorzutnie, teraz Iwaszkiewicza w państwowej gali. Nie wiem, czy kto rozumie w istocie, jaką szkodę przyniósł ten człowiek polskiemu życiu duchowemu i kulturalnemu przez zakłamywanie się na różnych kongresach pokoju, zjazdach, sesjach etc. Zakłamywał się na patetycznie i na szczerze, aż prawie płacząc tym swoim cienkim głosikiem i to właśnie było obrzydliwe. Nie wiadomo, w co naprawdę wierzył, a w co nie, zdaje się, że był dostatecznie głupi, aby sądzić, że odgrywa jakąś rolę koncyliacyjną. W istocie był dla władz wygodny, więc czasem i coś załatwił, głównie sprawy tzw. bytowe, a na przykład problemów cenzury unikał jak ognia, nawet słowa tego nie wymówił, zajęty zresztą swoją karierą, książkami i owym „dworem” w Stawiskach. Jakim był pisarzem? Myślę, że typowo skamandryckim, z niewątpliwym, wrodzonym talentem i z dosyć słabą pracą mózgu. Dużo impresyjności, kolorków, melodyjny styl i w gruncie rzeczy jakże niewiele do powiedzenia. Chyba w niektórych nowelach był „niechcący” najgłębszy […] poezje, retorycznie i impresyjnie piękne, niewiele mają treści poza pseudogłębokimi westchnieniami nad mijaniem wszechrzeczy.
Anna Iwaszkiewicz w 1932 roku napisze bez ogródek: "Francuz ma w ogóle tę wstrętną cechę, że nie interesuje go nic poza własnym krajem, nie jest ciekaw innych narodowości, nic go nie obchodzi".
Wraz z postępującą faszyzacją Polski rósł antysemityzm i przybierał coraz większe rozmiary. Nagonka w pismach prawicowych na artystów pochodzenia żydowskiego przeradzała się w histerię. Odmawiano prawa do pisania po polsku Tuwimowi i Słonimskiemu (stąd się wziął jego piękny wiersz "Dwie ojczyzny"). Nie dochodziło do zbrodni jak w Niemczech, ale ostracyzm towarzyski się wzmagał, bojkot ekonomiczny Żydów kwitł, to samo dotyczyło wolnych zawodów. Emigracja Żydów, zwłaszcza intelektualistów postępowała. Mój skądinąd przyjaciel, Iwaszkiewicz, zapytał mnie kiedyś: "Czy znasz jakiegoś niedrogiego introligatora?" - "Znam" - "Ale to pewno Żyd?" - "Tak" - "Żydowi nie daję zarobku" - odpowiedział dumnie.
Książko, najwierniejszy towarzyszu w podróży życia, milczący w nieszczęściu, gadatliwy w radości – mówiący tylko wtedy, gdy się słuchać pragnie – jesteś jednym z najcenniejszych darów, jaki nam bogowie zasłali na ten padół!
Z tym że pamięć - każda pamięć - tworzy materię niejednolitą. Czasem coś bardzo dawnego pamięta się doskonale, a potem reszta się zaciera i jest dziura. Co gorsza, czasem nie ma się świadomości, że tam właśnie była dziura, bo pamięć ją zamazała.
Z ostatnich nowości pojawi się na Kiermaszu książka małorolnego gospodarza ze wsi Stawisko, powiat Grodzisk, Jarosława Iwaszkiewicza. Jest to poradnik rolniczy w sprawie miarek i odsypów pod tytułem "Jutro żniwa".
Nie każdy zły, co do kościoła nie chodzi. Nie
każdy dobry, co przed ołtarzem klęczy.