-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "bomba atomowa" [9]
[ + Dodaj cytat]Bomba atomowa służy nie do walki, lecz do odstraszania, a użyta staje się nieskuteczna.
Oto nasz hymn - hymn szumowin: pieśń karłów, hermafrodytów, czarnych olbrzymów, pół-gadów, pół-ptaków i jeszcze wielu tych, którzy rodzili się bez mózgów, bez głów, bez nóg lub bez rąk - tylko po to, by zaraz umrzeć. Wieczorna kołysanka trędowatych, ballada przeżartych chorobami, do których czujecie wstręt i nienawiść. Oto oda zdesperowanych i wypędzonych z Raju. Wielki poemat o mutantach. To jest nasz Hymn Wzgardzonych.
Podczas ataku atomowego w przeciągu pierwszych sześćdziesięciu minut zginęłoby trzysta milionów ludzi. Ta informacja jest zastanawiająca, bo można sobie wyobrazić, że chiński komunistyczny mąż stanu czy sowiecki generał, który znalazł się w kłopocie, też zastanowi się nad taką kalkulacją. Liczba ludności świata wynosi obecnie trzy miliardy. Trzysta milionów to „zaledwie” dziesięć procent straty. Per saldo, może się nawet opłaci, pomyślą sobie. Przecież jeszcze zostanie.
Kromka chleba opiekająca się w tosterze jest potencjalną bombą atomową. (s. 185).
Bomba, którą w czasie istnienia getta w Warszawie buduje Józef Rotblat, zabija w Hiroszimie i Nagasaki blisko dwieście tysięcy ludzi. Pół wieku później Rotblat dostanie Pokojową Nagrodę Nobla.
- Chociaż przyznaję, że zrobiłem błąd, pracując początkowo nad konstrukcją bomby atomowej, jednak nie mogę dać gwarancji, że nie popełniłbym znów tego samego błędu w przyszłości. George Santayana powiedział: ci, którzy nie pamiętają przeszłości, są skazani na jej powtórzenie. Ale ja mówię, że jeśli nawet pamiętamy przeszłość, możemy wciąż być skazani na jej powtórzenie.
W 1945 roku Robert Oppenheimer, który kierował projektem budowy bomby atomowej w Los Alamos, napisał: "Jeśli ta broń nie przekona ludzi do położenia kresu wojnom, to nie dokona tego nic, co kiedykolwiek wyjdzie z laboratorium". Na przekór jego nadziejom - i nadziejom Nobla, Gatlinga, Maxima i Wrighta - wciąż mamy wojny, chociaż przynajmniej jeszcze nie mieliśmy wojny jądrowej (w każdym razie, gdy to piszę), więc może Oppenheimer wygrywa na punkty.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wzrost liczby samobójstw, tłok w gabinetach psychiatrycznych, na kozetkach u psychologów, uzależnienia, rozwody - to wszystko są skutki choroby popromiennej, na którą cierpimy po eksplozji bomby atomowej zakłamania.
Ostatnia wojna była bardziej zaciekła od wszystkich wcześniejszych i dlatego zakończyła się w ciągu niewielu dni. Od czasów II wojny światowej minęły trzy pokolenia, jej ostatni weterani zasnęli na zawsze, i w pamięci żyjących nie zachował się autentyczny strach przed konfliktem zbrojnym. Zamiast zbiorowego obłędu pozbawiającego miliony ludzi wszystkiego, co ludzkie, znów stała się standardowym instrumentem politycznym. Stawka rosła zbyt szybko, na podjęcie słusznych decyzji po prostu nie starczało czasu. Tabu użycia głowic atomowych zniknęło, jak się okazało mimochodem, w emocjach: po prostu strzelba, którą powieszono na ścianie w pierwszym akcie dramatu, jednak strzeliła w przedostatnim. I nie ważne już było, kto nacisnął ten sakramentalny guzik jako pierwszy.