Insygnia Żądzy Abigail Rachel Wilmslow 5,7
ocenił(a) na 510 lata temu Czas ulatuje nam z rąk w zastraszającym tempie, dom, praca, zakupy, a gdzie tu znaleźć chwilę na jakąś rozrywkę? Na poszukiwanie czegoś, co w końcu przyniesie nam szczęście?
O czym marzyła Marie Rose? O karierze, ale to już zdobyła, o pieniądzach, ale tego jej nie brakowała, o kochanku, który poruszy wszystkimi jej pięcioma zmysłami. Przypadkiem dowiaduje się o mężczyźnie, który jest w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby partnerki. Przeprowadza mini śledztwo, gdy zauważa na szyjach, dwóch nieznajomych sobie kobiet, identyczne tatuaże, a właściwie inicjały JT, wiążą się one z historią o mężczyźnie z jej marzeń, co z tego wyniknie. Czy Marie znajdzie to czego szuka?
Króciutka książka napisana prostym językiem i w sposób bardzo przystępny. Czytało mi się ją niesamowicie szybko, a momentami nie mogłam się oderwać. Jednak podczas czytania czułam brak czegoś ważnego, oczekiwałam na coś, co niestety się nie wydarzyło. Mogło to być spowodowane tym, że wolę książki, które różnią się od zwykłych obyczajówek czy romansów, w których więcej się dzieje. Książka jest krótka, dlatego nie można od niej wymagać nie wiadomo jakiej akcji, ale coś ciekawego mogło się jeszcze wydarzyć, jak dla mnie za szybko się skończyła. Miałam uczucie jakby urwała się w połowie, albo to był dopiero koniec tomu pierwszego… Ten brak znacznie zaważył na mojej ocenie.
Bohaterowie są przystępni, choć żadnego jakoś szczególnie nie polubiłam, Stanley mnie denerwował w pracy i w dalszych wydarzeniach, ale były momenty, kiedy jego zachowanie mi się podobało, a nawet wywołało uśmiech na twarzy. Świetne poczucie humoru, szkoda, że tak rzadko się nim wykazywał.
Marie, mam do niej mieszane uczucia, nie polubiłam jej, ale też nie wywoływała u mnie złych emocji. Jej zachowanie czasem mnie dziwiło. Za to Jonathan, facet idealny, wygląd ach i charyzmę też miał całkiem niezłą. Tylko to jak traktował kobiety, które mimo to stawały mu się uległe. Naprawdę miał coś w sobie.
Znowu wracam do zakończenia. Rozczarowałam się motywem tatuażu użytym w zakończeniu, niewyjaśniony do końca, może to celowy zabieg, żeby książka zapadła bardziej w pamięć, a może będzie kolejna część. Cóż, na razie nic na ten temat nie wiem. Książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie, ale jednak jest to takie czytadełko, nie wnoszące nic do naszego życia, które istnieje po prostu dla umilenia nam czasu i w sumie w tej roli wykazuje się znakomicie.
Polecam wszystkim, którzy lubią erotykę w literaturze. Jest tu jej dobra garść i jak na mój gust w całkiem niezłym wydaniu. Polecam też fanom „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, na pewno będziecie zadowoleni i na koniec osobom, które szukają czegoś na odprężenie się, „Insygnia Żądzy” i w tej roli myślę, że dadzą radę.
Dziękuję zespołowi Esemelar, dzięki któremu mogłam tą książkę przeczytać.