Błękit Nancy Bilyeau 6,5
ocenił(a) na 646 tyg. temu Ciekawie brzmiała zapowiedź na okładce, że jest to powieść o kobiecie, która w XVIII wieku zgadza się zostać szpiegiem w fabryce porcelany, aby wykraść recepturę pozyskiwania wyjątkowego odcienia błękitu, w zamian dostając szansę na podjęcie nauki malarstwa w Wenecji. I rzeczywiście ta powieść o tym jest, ale jakoś nie mogłam wejść w jej rytm i dlatego lektura zajęła mi aż 5 dni, co jak na mnie jest okresem bardzo długim. Niby akcja biegła wartko, niby byli w niej ciekawi bohaterowie, niby sporo było historycznych ciekawostek, a jednak wciąż utykałam i nie mogłam się w pełni wciągnąć.
Do pewnego momentu jest nawet ciekawie, ale w połowie akcji zaczyna się takie zagmatwanie, że nie mogłam nadążyć za bohaterami i ich motywacjami. W dodatku wciąż towarzyszyła mi wątpliwość: czy dla odcienia błękitu naprawdę ludzie mogliby mordować i ryzykować życiem? Z noty autorki na końcu książki wynika, że rzeczywiście rywalizacja fabryk porcelany na polu pozyskiwania barwników była w czasach Ludwika XIV bardzo zażarta, a spory co do tego, kto jako pierwszy opracował technologię pozyskiwania koloru niebieskiego z kobaltu toczyły się bardzo długo.
Niewątpliwym walorem „Błękitu” jest wnikliwe przedstawienie stylu życia wygnanych z Francji i ukrywających się w Anglii hugenotów, ze szczególnym naciskiem położonym na sytuację kobiet. Genevieve, mimo bezsprzecznego talentu malarskiego, nie może uczyć się malarstwa tylko dlatego, że jest kobietą. Możliwe jest to tylko we Włoszech, kraju najwyraźniej dużo nowocześniejszym niż konserwatywna Anglia czy Francja. Bohaterka ma szansę uprawiać namiastkę malarstwa jako zdobicielka porcelany, ale maluje tylko wzory narzucone przez zarządcę. Jej pragnienie studiowania sztuki jest tak wielkie, że gotowa jest nawet sprzeniewierzyć się swoim zasadom i szpiegować, a nawet poświęcić swoją miłość.
Wydaje mi się, że autorka chciała wrzucić zbyt wiele grzybków do swojego barszczu. W pewnej chwili wydarzenia nakładają się wręcz na siebie i trudno się za nimi podąża. Kiedy bohaterka znalazła się na francuskim dworze królewskim już nie wiedziałam, kto i dlaczego walczy o ten nieszczęsny barwnik. Dlatego dotarłszy do końca odetchnęłam z ulgą. Wolałabym, żeby autorka ograniczyła się po prostu do napisania powieści historycznej, a sensację ograniczyła do minimum. Ale na pewno niektórym podoba się taki rodzaj powieści i właśnie im poleciłabym „Błękit”- jest jak w powieściach Dumasa- pościgi, porwania, szpiedzy, podwójni agenci i szlachetna niewiasta, która wbrew sobie zgadza się szpiegować, ale ma poczucie, że postępuje niemoralnie.