Tożsamość. Współczesna polityka tożsamościowa i walka o uznanie. Francis Fukuyama 7,0
ocenił(a) na 841 tyg. temu ‘Tożsamość’ Francisa Fukuyamy uważam za jedną z najważniejszych książek o współczesnym stanie ducha społeczeństw. Jedną z tych, które pomagają zrozumieć polityczno-społeczne tendencje współczesności. Ruchy tożsamościowe godnościowe są odpowiedzią na globalizm z jego dynamicznym kapitalizmem, handlem , migracją ludności, komunikacją, mediami.
Chociaż na Zachodzie wezbrana fala populistycznych i skrajnie nacjonalistycznych ruchów wydaje się ostatnio nieco opadać, w innych rejonach świata wręcz przybiera na sile. Ta fala wyniosła do władzy takich ludzi jak Trump, Kaczyński, Orban. Jednocześnie, w dużej mierze dzięki rozpowszechnieniu się mediów społecznościowych, dochodzi do krystalizowania się różnorodnych oddolnych ruchów społecznych i politycznych, które często określają się w opozycji czy wprost wrogości wobec jakiejś innej grupy. Pojawia się coraz więcej sztandarów, pod którymi gromadzą się ludzie, świat rozpada sie na coraz drobniejsze grupy domagające się uznania i praw dla siebie. Co łączy ruch MeToo, islamskich radykałów, antyglobalistów, aktywistów LGBT, nacjonalistów i wiele innych? Dlaczego mimo narastającego rozwarstwienia dochodów, zanikania klasy średniej w wielu społeczeństwach zachodnich, patologiach systemów finansowych, polityczny kapitał zbijają na tym nie partie lewicowe, a prawicowo-populistyczne? Skąd bierze się wzajemna sympatia Trumpa, Putina, Orbana, Bolsonaro? Jakie jest znaczenie tożsamości narodowej, jak ją rozumieć, jakie niesie zagrożenia i jakie pozytywne funkcje pełni dla utrzymania ładu społecznego i politycznego? Na te i inne pytania odpowiada książka amerykańskiego badacza
Moim zdaniem to niezwykle ważna praca, jedna z najlepszych analiz procesów politycznych, które dzieją się na naszych oczach. W poszukiwaniu ideowych źródeł polityk i ruchów tożsamościowych Fukuyama sięga do tradycji myśli politycznej, do Platona (zwłaszcza jego koncepcji thymos – którą możemy uznać za źródło naszego systemu wyznawanych wartości),do Lutra, Rousseau, Hegla z jego dialektyką pana i niewolnika i walką o uznanie). To w ich pismach odnajdujemy "rozróżnienia między prawdziwym "ja" człowieka a zewnętrznym światem społecznych zasad i norm, który nie uznaje w należytej mierze wartości i godności tego "ja".
Dzieło autora „Końca historii” zawiera wiele tematów istotnych dla zrozumienia dzisiejszych czasów – gruntowna analiza i i krytyka musiałby pewnie mieć co najmniej objętość samej książki. Równolegle z rozszerzaniem się na całą ludzkość pojęcia godności, do głosu dochodzi potrzeba uznania tej godności przez inne grupy. Świat przepełniony jest krzykiem mieszających się głosów, które jakby mówiły: zobacz, jesteśmy tu, chcemy, żebyś uznał nasze istnienie, chcemy więcej praw, więcej przestrzeni dla siebie! Nie wystarcza podniesienie poziomu życia, dostęp do dóbr materialnych, kiedy słyszymy, że jakieś wrogie siły dążą do pozbawienia nas życia, do jakiego przywykliśmy. Stąd „wstawanie z kolan”, „odzyskiwanie kontroli” i wszelkie złorzeczenia wobec rzekomo zagrażających nam grup (uchodźców, lewaków, LGBT, Żydów, itd.).
Na koniec wspomnę pewnej wątpliwości,która towarzyszyła mi w czasie lektury. Czytając Fukuyamę można odnieść wrażenie, że wszelkie liczące się ruchy społeczne mają swe źródło w thymos i wywodzących się zeń dwóch dążeń czy aspiracji: pragnieniu uznania wyższości grupy, do której należę (megalotymia),bądź, że zasadniczą (i jedyną ) siłą motywującą ludzi do grupowego działania jest poczucie tożsamości z innymi ludźmi, jakieś wewnętrzne pokrewieństwo losu (isotymia).
Tymczasem moim zdaniem nie wszystkie ruchy społeczne motywowane są tego rodzaju autoidentyfikacją, poczuciem resentymentu, czymś wewnętrznym. Weźmy na przykład ruchy ekologiczne. Jaką szczegółową tożsamość można przypisać aktywistom ekologicznym? Wprawdzie często łączy się ich z tzw. "lewactwem" (znany jest paradoks, że konserwatyści wydają się en masse o wiele mniej wrażliwi na zagrożenia ekologiczne, choć i to wydaje się szybko zmieniać). Nie ma jednak logicznego związku między ideami lewicowymi a kwestiami zagrożenia ekologicznego. Jeśli już szukać jakiegoś związku to raczej w sferze psychologicznej i odmiennych wrażliwości. Skupianie się na kwestiach identyfikacji grupowej może zaciemniać kwestie bardziej uniwersalne, jak choćby właśnie ekologia. I tak, problem konieczności przemodelowania trybu życia, związany ze zmianami klimatycznymi, zostaje sprowadzony do „lewackiej ideologii”, „dyktatury Brukseli” do „elit”, które każą nam „jeść robaki”, zabraniają posiadania samochodów i latania samolotami, które są przeciw „Polakom”. Nie pomagają argumenty i o absurdalności tych oskarżeń, o ich manipulacyjnym charakterze. Działaczom ekologicznym i ludziom zaangażowanym w tę problematyką przeciwstawia się emocjonalny „patriotyzm” i nacjonalizm, który z tamtych czynią wrogą nam grupę. Tym samym ekolodzy, choć sami tak się nie identyfikują, stają się 'antypolakami”, itp. W konsekwencji to, co na czym tak zależy nacjonalistom: silne państwo, w ramach którego różne grupy współpracują ze sobą, staje się swoim przeciwieństwem , „kapitał społeczny” topnieje a społeczeństwo dzieli się na wzajemnie zwalczające się i nienawidzące plemiona. To tylko jedna z możliwych refleksji, do jakich prowadzi ta niezwykle ważna i inspirująca praca Fukuyamy. Niestety, obawiam się, że nie dość zauważona i przemyślana.