Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant60
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński29
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Iwo Zaniewski
1
5,4/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Malarz, reżyser, fotografik urodzony w 1956 roku. Od dwudziestu lat związany z branżą reklamową. Współzałożyciel i dyrektor kreatywny wiodącej polskiej agencji reklamowej PZL, która realizowała popularne reklamy FRUGO czy Plusa. "Czego nie słyszał Arne Hilmen" to jego debiut powieściowy.
5,4/10średnia ocena książek autora
115 przeczytało książki autora
55 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Czego nie słyszał Arne Hilmen Iwo Zaniewski
5,4
"Czego nie słyszał Arne Hilmen" to debiut Iwa Zaniewskiego. Jest to polski malarz, fotograf, reżyser i dyrektor artystyczny. Wydał mi się ciekawą osobą, a opis książki mnie zaintrygował. W dodatku ta okładka, na której widnieje sam pan Iwo bardzo mi się spodobała.
Główny bohater Arne Hilmen to komisarz policji w jednym z norweskich miast. Pewnego dnia siedemdziesięcioletnia wdowa zgłasza zaginięcie swojej pokojówki. Dodatkowo w wielu domach coraz częściej włączają się alarmy i nie wiadomo co jest tego przyczyną. W sprawy te angażuje się Arne i zaczyna prywatne śledztwo, działa praktycznie sam.
Książka zapowiadała się fantastycznie i początkowo tak właśnie było. Pierwszą połowę książki czytało mi się bardzo szybko i z wielkim zainteresowaniem. Było kilka strasznych momentów, które nadawałyby się do horrorów. Napięcie ciągle mi towarzyszyło, miałam ciarki na skórze. Później jednak wszystko się zmienia i według mnie jest coraz nudniej. Poczułam się zawiedziona, bo to wymyślił pan Iwo kompletnie mnie zaskoczyło, ale niestety nie na plus.
Bohaterowie są płytcy, nie da się z nimi zżyć, są do siebie bardzo podobni i najzwyczajniej w świecie nudni. Arne mnie wkurzał i irytował, nie polubiłam go. Podobnie jest z klimatem. Niby dzieje się to w Norwegii, ale gdyby nie zostało to napisane to bym się na pewno nie zorientowała. W ogóle tego nie czułam.
Pomysł był niezły, ale wyszło średnio. Początkowo byłam zachwycona, ale druga połowa zawiodła na całej linii. Ciężko uwierzyć, że tak diametralnie może zmienić się opinia. Jakby nie pisał tego ten sam człowiek. Właściwie od połowy książka jest przewidywalna, wiemy co jest grane, tylko czekamy aż książka się skończy.
Źródło: http://kingaczyta.blogspot.com/2013/03/iwo-zaniewski-czego-nie-sysza-arne.html
Czego nie słyszał Arne Hilmen Iwo Zaniewski
5,4
Arne Hilmen, to pięćdziesięcioparoletni szef niewielkiego komisariatu w jednym z norweskich miast. Facet posiada kota, jeździ mercedesem, jest też w związku z pewną modelką, którą niestety nie dane mi było bliżej poznać. Do jego codziennych obowiązków należy papierkowa mozolna praca, która coraz bardziej go przytłacza. W cichym miasteczku nie ma problemów z narkomanami, dilerami. Nie ma włamań, nie ma przestępstw, gwałtów. Spokój mieszkańców od czasu do czasu zakłócają włączające się bez powodu czujniki ruchu i alarmy zainstalowane wewnątrz domów.
W tej leniwej dzielnicy pewna staruszka ( Sigrid Ronstad) zgłasza zaginięcie swojej służącej. Arne następnego dnia dowiaduje się, że siedemdziesięcioletnia wdowa Sigrid zmarła. A zaginiona osoba (Gerta Jenser) przebywa w szpitalu na obserwacji. Służąca doznała zaniku pamięci, zresztą już wcześniej przeżywała jakieś lęki.
Pozornie nic nadzwyczajnego się nie dzieje, Ronstad zmarła na zawał serca, a wnikliwy policjant zastanawia się co tak bardzo przeraziło służącą, że wylądowała w szpitalu z objawami szoku i częściową utratą pamięci. Nie ma też przesłanek, które mogłyby wskazywać na wszczęcie śledztwa.
„Czego nie słyszał Arne Hilmen” – to powieść, która na okładce książki posiada rekomendację Agnieszki Holland brzmiącą:
"To zupełnie nowa konstrukcja thrillera i znakomity scenariusz filmowy".
Cierpiałem czytając tę nową konstrukcję thrillera, w której nuda aż boli. Pierwsze 180 stron przebrnąłem z nadzieją, że w końcu znajdę elementy grozy, o których czytałem na okładce książki. Niestety nic takiego nie ma. Opisy sytuacji w których firanka się poruszała, gdzieś tam podłoga zaskrzypiała nie przyprawiły mnie o gęsią skórę. Mniej więcej od połowy książki straciłem zainteresowanie lekturą, która z każdą przeczytaną stroną zaczęła mnie coraz bardzie męczyć. Domyśliłem się w jakim kierunku zmierza autor, a jego papierowe, płaskie postacie, zupełnie pozbawione twarzy i naprawdę takie nijakie sprawiły, że pojawił się dylemat: czytać dalej, czy dać sobie spokój.
Ta „nowa konstrukcja thrillera” polega zapewne na tym, że brak tu jakiegokolwiek napięcia, brak elementów zaskoczenia, które dobry thriller zawiera szczególnie pod koniec książki. Brakuje dosłownie wszystkiego a już najbardziej wątków pobocznych, które w pierwszej połowie książki tak znakomicie się zapowiadały, a o których w dalszej części Zaniewski najwyraźniej zapomniał zaprzątając sobie myśli kotem i cieknącym kaloryferem.
Wiem, że był to debiut literacki Iwo Zaniewskiego i całe szczęście, że na tym debiucie się skończyło. Detektory infradźwiękowe to zupełnie nie moja bajka, zresztą sam sposób ich przedstawienia zniechęca do dalszego czytania. Podobnie jest z informacjami z dziedziny fizyki i inżynierii akustycznej , ta garść wiedzy zaczerpnięta zapewne z internetu sprawiła, że naprawdę miałem tej lektury serdecznie dość. Jedynym pozytywnym aspektem w całej tej przygodzie z powieścią Iwo Zaniewskiego był fakt, że ja sobie tej książki nie wybrałem, dostałem ją w ramach przeprowadzonej na fb akcji "Książka niespodzianka”. Muszę podkreślić, że była to jedna z dwóch książek jakie dostałem.