Juliane Diller (urodzona jako Juliane Margaret Köpcke w 1954 roku w Peru w mieście Lima) jest jedyną osobą z 92 pasażerów, która przeżyła katastrofę lotniczą 24 grudnia 1971 nieistniejących już linii lotniczych Líneas Aéreas Nacionales S. A. (Peru). Katastrofa spowodowana była uderzeniem pioruna w samolot Lockheed L-188 Electra, który leciał z Limy do Pucallpy.
Juliane Köpcke miała wówczas niecałe 17 lat, gdy samolot, w którym leciała z mamą do ojca, rozpadł się na kawałki w północno-zachodniej części dżungli amazońskiej w okolicach rzeki Ukajali. Duża prędkość samolotu, w który uderzył piorun spowodowała, że samolot rozpadł się na wiele drobnych kawałków, wyrzucając Juliane Köpcke z fotelem, do którego była przypięta pasem bezpieczeństwa. Spadła w środek dżungli, w wyniku czego złamała jedynie obojczyk. Po upadku z wysokości kilku kilometrów, gdy odzyskała przytomność szła wzdłuż rzeki w celu odnalezienia pomocy. Dopiero po 9 dniach wędrówki przez dżunglę odnalazła pomoc.http://
Kiedy spadła z nieba, w jednej chwili wszystko przestało istnieć.
Roztrzaskało się w momencie upadku. Potem, dzień po dniu, minuta po minucie mozolnie zaczęła to odbudowywać.
"Kiedy spadłam z nieba" to historia, którą opisuje niejaka Juliane Margaret Koepcke - jedyna ocalała w katastrofie lotniczej.
Autorka, poprzez napisanie tej książki, chciała opisać prawdę. Dużo bowiem z tego, co napisano w gazecie, stanowczo różniło się od faktów.
Opisała 11 dni walki w lesie deszczowym, aż do uratowania przez miejscowych chłopów.
Przedstawiła swoją pasję botaniczną i wielką miłość do Panguany, którą odziedziczyła po rodzicach.
Co do treści samej książki, denerwowało mnie bardzo przemieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym, co dało uczucie totalnego chaosu.
Śmiem twierdzić, że autorka bardziej skupiła się na swoich pasjach i przyrodzie niż katastrofie.
Z drugiej jednak strony, przeżywając taką tragedię i po latach ponownie wracając do wspomnień, które Koepcke spisała w tej właśnie książce, chyba taki chaos jest w pewnym sensie zrozumiały.
Czy polecam?
Sama nie wiem...
Niezwykle zaciekawił mnie sam tytuł książki ora opis na okładce, że jest to historia cudem ocalałej z katastrofy samolotu dziewczynki, która 11 dni błąkała się po peruwiańskiej dżungli... niestety nie spełniła do końca moich oczekiwań. Czytałam ją z przerwami kilka miesięcy... dużo opisów dzieciństwa oraz co się działo już po odnalezieniu, a sam czas spędzony w dżungli tuż po katastrofie można by zawrzeć na kilkunastu stronach... Jedynie to, że zaciekawiła mnie ta książka to poszukania filmu dokumentalnego nakręconego przez Wernera Herzoga o tej katastrofie i jedynej ocalałej.