W cieniu Białego Drzewa. Powieść fantasy w XX wieku. Tomasz Z. Majkowski 7,1

ocenił(a) na 74 lata temu Czytałam głównie aby liznąć od strony teoretycznej gatunek, który poza moim ukochanym Tolkienem jest mi bardzo mało znany, i książka swój cel spełniła. Stanowi przegląd najbardziej popularnych, przełomowych dla historii gatunku pozycji, wraz z obserwacją ewolucji kluczowych koncepcji czy podłoża ideologicznego.
Analiza jest bardzo "tolkienocentryczna", ale wobec niemożliwej do przecenienia roli tego pisarza w kształtowaniu całego gatunku fantasy trudno taką orientację uznać za wadę. Według mnie nieco za mało miejsca Majkowski poświęcił fantastyce przedtolkienowskiej - tylko dwie strony o Williamie Morrisie i prawie żadnych wzmianek o Lordzie Dunsany, a przecież to jego "Córka króla elfów" jest jedną z prekursorek gatunku. Natomiast w ciekawy sposób przedstawił drogę od epigonów Tolkiena (wykazując, czym ich filozofia różniła się od filozofii mistrza - tu bardzo cenne spostrzeżenia o postrzeganiu wolności i przeznaczenia, a także postaciach "Władców Ciemności") do świadomej kontestacji widocznej np. w utworach Pratchetta.
Godne polecenia także jako przewodnik "Co warto przeczytać", o ile oczywiście komuś nie przeszkadza wyjawienie kluczowych punktów fabuły.
Główną wadą jest praca na przekładach, a nie na oryginałach. Np. w rozdziale traktującym o "Hobbicie" autor wyciąga daleko idące wnioski ze zdania "hobbici są małymi ludźmi, mniejszymi od krasnoludów, choć znacznie większymi od liliputów". Sęk w tym, że przekład Skibniewskiej - błyskotliwy, z pazurem i stanowczo najbardziej godny polecenia - został bardzo nieporządnie skolacjonowany, tj. przy poprawkach po ukazaniu się wydania zmienionego uwzględniono tylko zmiany najbardziej rzucające się w oczy. Porównanie do liliputów, którego próżno szukać w zmienionym, kanonicznym wydaniu angielskim, pozostało - ale Majkowski powołuje się właśnie na wydanie kanoniczne, a nie na to pierwotne, w którym pierścień był raczej zabawką.
Czuję się stosunkowo kompetentna w zakresie przekładów Tolkiena, dlatego przywołuję ten przykład. Fragmenty dotyczące innych pisarzy, których z powodu niewielkiej wiedzy nie mogę oceniać merytorycznie, mogą także zawierać błędy.