Tak i nie...
Książkę czytałam, kiedy moja babcia była już bardzo chora, a jednak delektowałam się, dzięki niej, możliwością zadzwonienia do ukochanej osoby i usłyszenia jej głosu. Powiedzenia wszystkiego, co chcę by usłyszała zanim odejdzie. Właściwie dzwoniłam do babci codziennie czytając lekturę. I za to autorce mogę podziękować. Za ostatnie miesiące bliskości z babcią.
Lektura jest ciężka, choć króciuteńka. Nigdy nie przeczytałam jej do końca, ponieważ moja babcia umarła. Teraz byłoby to dla mnie zbyt bolesne.
Żałobę przeżywa się w samotności. To nie tylko ból i smutek. To także agresja, gniew, wściekłość. Z trudem dopuszczamy je do siebie; uważamy, że zmarli i niemowlęta mogą budzić tylko konwencjonalnie łagodne uczucia ciepła i szacunku. Wszystkie gwałtowniejsze uczucia odrzucamy. Cóż za kłamstwo!
W obliczu śmierci i narodzin kłębi się w nas tyle silnych i chaotycznych uczuć, że tracimy grunt pod nogami. Są to chwile niezwykle intensywnego wewnętrznego przeobrażenia, kiedy musimy szukać zupełnie nieznanych dróg, ponownie wytaczać źle oznakowane szlaki, pokonywać przeciwności, wydawałoby się nie do pokonania. Chwile, które prowadzą nas poza samych siebie. (cytat)