Angielsko-irlandzka powieściopisarka i autorka opowiadań. Jej rodzicami byli Henry Charles Cole Bowen i Florence Colley Bowen. Gdy ojciec zapadł na chorobę psychiczną w 1907r. przeniosły się wraz z matką do Anglii, gdzie ostatecznie osiadły w Hythe. Po śmierci matki w 1912r., Bowen była wychowywana przez ciotki. Uczyła się w Downe House School. Po pewnym czasie spędzonym w szkole artystycznej w Londynie odkryła, że jej talent to pisanie. Dołączyła do Bloomsbury Group, zostając dobrą przyjaciółką Rose Macaulay, która pomogła jej znaleźć wydawcę jej pierwszej książki "Encounters" (1923). W 1923r. poślubiła Alana Camerona, który pracował dla BBC. Małżeństwo było opisywane jako "pozbawiony seksu, ale zadowalający związek". Miała różne pozamałżeńskie związki, takie jak z Charlesem Ritchie, Kanadyjskim dyplomatą młodzym od niej o siedem lat - związek ten trwał ponad 30 lat. Miała również romans z irlandzkim pisarzem Seánem Ó Faoláin oraz związek z amerykańską poetką May Sarton. Bowen i jej mąż początkowo mieszkali blisko Oksfordu, gdzie utrzymywali znajomość z Maurice Bowra, John Buchan i Susan Buchan, i gdzie napisała wczesne powieści, jak "The Last September" (1929). Po opublikowaniu "To the North" (1932) przenieśli się do Londynu, gdzie napisała "The House in Paris" (1935) i "The Death of the Heart" (1938). W 1930r. Bowen jako pierwsza kobieta odziedziczyła Bowen's Court, ale pozostali w Anglii często odwiedzając Irlandię. Podczas II wojny światowej During World War II pracowała dla Brytyjskiego Ministerstwa Informacji. Poglądy polityczne Bowen skłaniały się ku konserwatyzmowi Burkeana. Podczas wojny i po niej napisała "The Demon Lover and Other Stories" (1945) i "The Heat of the Day" (1948). W 1948r. przyznano jej nagrodę CBE. Mąż przeszedł na emeryturę w 1952r. i przenieśli się do Bowen’s Court, gdzie Alan Cameron zmarł kilka miesięcy później. PO przeprowadzce wielu pisarzy odwiedziło ją w Bowen's Court, wśród nich Virginia Woolf, Eudora Welty, Carson McCullers i Iris Murdoch. Latami Bowen walczyła o utrzymanie domu, wykładając w USA by zdobyć pieniądze. W 1957r. jej przyjaciel Patrick Hennessy namalowal w Bowen's Court jej portret. Pojechała do Włoch zbierać materiały i pisać powieść "A Time in Rome" (1960),ale w późniejszych latach była zmuszona sprzedać ukochane Bowen's Court. W 1960 zostało zburzone. PO kilku latach bez stałego domu Bowen wreszcie osiadła w 'Carbery', Church Hill, Hythe w 1965r. Jerj ostatnia poweiść "Eva Trout, or Changing Scenes" (1968) zdobyła nagrodę James Tait Black Memorial Prize w 1969r. i była nominowana do Man Booker Prize w 1970. Później sama była członkiem komisji (ze swoją przyjaciółką Cyril Connolly) która nagrodziła w 1972r. nagrodą Man Booker Prize Johna Bergera z "G". Spędziła Boże Narodzenie w 1972w w Kinsale, County Cork z pzryjaciółmi majorem Stephenem Vernonem i Lady Ursula Vernon (córką księcia Westminsteru) ale była hospitalizowana przed powrotem do domu. W szpitalu odwiedzili ją Isaiah Berlin, Cyril Connolly, Ursula Vernon, Rosamund Lehmann, jej agent literacki Spencer Curtis Brown i Charles Ritchie. Elizabeth Bowen zmarła naraka płuc w szpitalu w Londynie 22 lutego 1973r. w wieku 73 lat. Została pochowana z mężem w Farahy na cmentarzu przy kościele, w pobliżu bramy Bowen’s Court.http://
„Mistrzowie opowieści” za każdym razem kuszą mnie i przyciągają prostą, a jednocześnie piękną okładką. Jest to preludium do jakże magicznego wnętrza.
Dostałam porządną dawkę dobrych opowiadań, chwilę wytchnienia przy kawie. Książka rozpoczyna się od dobrze mi znanego opowiadania „Choinka’ Hansa Christiana Andersena. (Które tak naprawdę bardzo lubię i typowo kojarzy mi się ze Świętami). A dalej było już tylko lepiej: Saki, Jansson, Carter, Dostojewski, Czechow. I jeszcze kilka mniej lub bardziej znanych nazwisk.
Zauroczyło mnie opowiadanie Selmy Lagerlof. „Legenda o różach Bożego Narodzenia” dla mnie mistrzostwo. Otula, daje nadzieję i pokazuje co tak naprawdę jest w życiu ważne..
Jak zawsze do gustu przypadło mi opowiadania autorki „Muminków”. Może to dlatego, że mam sentyment do zimy opisywanej przez Jansson.
Całość dopełniona jest uroczymi szkicami poprzedzającymi każde opowiadanie.
Czego chcieć więcej? Chyba tylko wolnej chwili, aby móc w ciszy i blasku świec z nią usiąść 😉
Polecam gorąco.♥️
W tym roku sięgnęłam tylko po jedną świąteczną książkę i był to najnowszy zbiór opowiadań z serii „Mistrzowie opowieści”. Bardzo się cieszę, że padło akurat na tę pozycję, bo pośród tych 22 opowieści odnalazłam chyba wszystko to, czego od świątecznej lektury oczekuję.
„Święta, święta…” zaskakują, nastrajają, wzruszają i zmuszają do przemyśleń. Teksty wybrane do antologii są różnorodne, za co duży plus. Łączy je klimat świąt Bożego Narodzenia, czasem będący na pierwszym planie, lecz częściej gdzieś bardziej w tle, ukazując czytelnikowi przede wszystkim problemy, z którymi zmagają się bohaterowie opowieści. Rasizm, uprzedzenia, bieda, alkoholizm. Choć zdarzają się momenty radości i wzruszenia, to większość tekstów zmusza do refleksji nad ludzkim życiem, nad tym co ważne, co daje nam szczęście i nad tym jak należy postępować.
W książce znajdziemy dość krótkie historie autorów z różnych stron świata. Jest Skandynawia, są Stany Zjednoczone, Ameryka Południowa. Jak to zwykle w zbiorach bywa niektóre opowiadania bardziej, a inne mniej przypadają do gustu. Moje serce chyba najbardziej zdobył Truman Capote opowiadaniem „Bożonarodzeniowa wspomnienie”. Znajdziemy tu także świetne opowieści m.in. Tove Jansson, Fiodora Dostojewskiego, a także baśń Andersena, która otwiera antologię.
To idealna propozycja, by wraz z początkiem grudnia wprowadzić świąteczny klimat. Bardzo polecam dawkować sobie te opowiadania. Najlepiej po jednym dziennie, prawie do samej Wigilii. Można też zabrać się za opowieści mistrzów po świętach, by jeszcze przez jakiś czas pozostać w świątecznym nastroju. Bez względu na to, kiedy po tę książkę sięgniecie, to gwarantuje, że dostarczy Wam sporą dawkę emocji i wzruszeń, a także chwile refleksji.