"Gdbym nie pomyliła psów" jest bardzo dowcipną książeczką dla kilkuletnich dziewczynek, chociaż pewnie i nastolatki (a nawet rodzice czytający tę historię swoim córkom) bawiłyby się przy niej dobrze. Jest to pierwsza część trzytomowej historii 9-cioletniej Tildy. W pierwszym odcinku Tilda daje się poznać jako osóbka obdarzona dużą wyobraźnią i olbrzymim sercem. Obiektem drgnień serca jest każdy napotkany pies i brązowooki oraz brązowowłosy (jak spaniel) kolega z nowej szkoły - Axel. Tilda marzy o tym, żeby Axel został jej chłopakiem. Niestety, co tylko otworzy usta (a czasami nawet nie musi ich otwierać),pakuje się w jakieś kłamstewko. Tym razem zaczęło się od tego, że pomyliła czarnego labradora z biało-beżową chihuahuą. Wydawałoby się, że trudno czegoś takiego dokonać. Żeby się dowiedzieć, jak to w praktyce wykonać i w ile dalszych tarapatów można się wpakować po takiej pomyłce, trzeba koniecznie przeczytać tę książkę.
Język, jakim jest napisana, jest przystępny dla dzieci - poprawny, klarowny (mimo zawiłości pomysłów Tildy) i jednocześnie dowcipny. Dla mojej córki jest to ulubiona seria - połknęłyśmy ją w trzy dni i tylko dlatego zajęło nam to tyle czasu, że miałam katar i zasychało mi w ustach przy czytaniu. Z czystym sercem polecam ją wszystkim!
Jest to historia, w którą moja czteroipółletnia córka wkręciła się bez reszty – od momentu, jak Kosma wyjawił, że wypadł ze statku kosmicznego. Naprawdę zaczęła go żałować i kibicować mu, by wrócił do swoich. Fascynował ją przybysz z gwiazd. To, że spadł i tak znalazł się wśród ludzi. Że ma antenkę i może porozumiewać się w dowolnym języku. I że jest niewidzialny dla rodziców. Wystarczy, że wypowie zaklęcie, które do złudzenia przypomina słowa “stare kalesony”.
https://poczytajnia.pl/kosmiczne-swieta/