Popularne wyszukiwania
Polecamy
Parke Godwin

3
7,3/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, powieść historyczna
Urodzony: 28.01.1929Zmarły: 19.06.2013
Amerykański pisarz.
Rodowity nowojorczyk. Znany z lirycznego, choć jednocześnie precyzyjnego stylu i sardonicznego humoru. Ma na koncie powieści o legendarnych postaciach, których akcja osadzona jest w scenerii historycznej, oraz utrzymane w żartobliwy tonie krytyczne książki dotyczące amerykańskiej popkultury i wiary. Za opowieść zatytułowaną "The Fire When It Comes" otrzymał w 1982 roku World Fantasy Award w kategorii Najlepsza Nowela. Parke Godwin żył 84 lata. Wybrane dzieła pisarza: "The Masters of Solitude" (z Marvinem Kayem, 1978, polskie wydanie: "Władcy Samotności" (Wydawnictwo Alfa, 1979),"The Fire When It Comes" (1982),"Sherwood" (1991, polskie wydanie: "Sherwood", Wydawnictwo Alfa-Wero, 1997),"The Lovers: The Legend of Trystan and Yseult" (z Kate Hawks, 1999),"Prince of Nowhere" (2011).
Rodowity nowojorczyk. Znany z lirycznego, choć jednocześnie precyzyjnego stylu i sardonicznego humoru. Ma na koncie powieści o legendarnych postaciach, których akcja osadzona jest w scenerii historycznej, oraz utrzymane w żartobliwy tonie krytyczne książki dotyczące amerykańskiej popkultury i wiary. Za opowieść zatytułowaną "The Fire When It Comes" otrzymał w 1982 roku World Fantasy Award w kategorii Najlepsza Nowela. Parke Godwin żył 84 lata. Wybrane dzieła pisarza: "The Masters of Solitude" (z Marvinem Kayem, 1978, polskie wydanie: "Władcy Samotności" (Wydawnictwo Alfa, 1979),"The Fire When It Comes" (1982),"Sherwood" (1991, polskie wydanie: "Sherwood", Wydawnictwo Alfa-Wero, 1997),"The Lovers: The Legend of Trystan and Yseult" (z Kate Hawks, 1999),"Prince of Nowhere" (2011).
7,3/10średnia ocena książek autora
85 przeczytało książki autora
97 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma

1993

1989
Najnowsze opinie o książkach autora
Władcy Samotności Parke Godwin 
7,4

Jest to przykład na to jak powinno się pisać książki w stylistyce science-fiction. Wykreowani bohaterowie są niemalże z krwi i kości, koncepcja książki świetna, morał też jest, oraz zaskakujące zakończenie. Analogia do sytuacji Indian Północnoamerykańskich po przybyciu osadników z Europy bije po oczach. Czuć w tym odrobinę antropologicznego zacięcia w stylu Ursuli K. Le Guin. Wciąga już od pierwszej strony.
Władcy Samotności Parke Godwin 
7,4

Moją opinię można znaleźć również na "Zapiskach":
http://zapiski-z-przypomnianych-krain.blogspot.com/2013/11/wadcy-samotnosci-cleansed-by-fire.html
Pamiętam jak kiedyś, jeszcze w poprzednim tysiącleciu (z każdym rokiem brzmi to w moim odczuciu coraz dziwniej) spekulowaliśmy wśród znajomych jak może wyglądać świat za kilka lat, dziesięcioleci, stuleci... Owe wizje w większości były optymistyczne: ludzkość ma pokonać trawiące nas choroby, technologia się rozwinie i każdy człowiek będzie żył "jak pan". Wśród "ochów i achów" przewijał się jednak jeden głos wieszczący pesymistycznie, że nadejdzie kolejna wojna, w trakcie której ludzkość z powodu wyniszczenia przez broń jądrową cofnie się do etapu "walki o ogień" i będzie naparzać się po czerepach patykami.
Dwaj amerykańscy autorzy - Marvin Nathan Kaye oraz Parke Godwin (znany w Polsce także dzięki książce "Sherwood") przed stworzeniem "Władców samotności" zapewne zadali sobie również to samo, jakże popularne, pytanie: "A jak mógłby wyglądać świat za X latek?". Muszę przyznać, że ich wizja, oparta na jednym z tych "mniej optymistycznych" scenariuszy, wciągnęła mnie bez reszty. (Pewnie dlatego, że nie potrafię wzorem pewnej polskiej autorki głosić pozbawionej znaku diakrytycznego filozofii "La Vita e Bella" - i czemu ta nieszczęsna "Bella" z wielkiej litery? Przecież to jeden z najczęściej używanych włoskich przymiotników.) Cóż takiego odnalazłam w tej książce? Zapraszam do lektury.
Akcja "Władców Samotności" toczy się około cztery tysiące po narodzinach Chrystusa (jak wspomina Uriasz, przywódca jedynego chrześcijańskiego plemienia - Krissów) na terenach obecnego Bostonu.
Wysoko rozwinięte technologicznie Miasto oddziela się od świata za pomocą nieprzepuszczających niczego i nikogo Bram Jaźni. Miejsca te przesyłają skomplikowane, zakodowane raporty o swoim stanie technicznym lub ewentualnych intruzach. Mieszkańcy Miasta mogą żyć nawet setki lat, hodują narządy zastępcze. Poruszają się po ruchomych chodnikach podzielonych na pasy o różnych prędkościach. Jakże różnią się od plemion zasiedlających ziemię wokół niego - w większości pogańskich, z pozoru zacofanych ludów nie znających powszechnie pisma, lekarstw i języków obcych. Ich mózgi jednak uległy specyficznej mutacji, dzięki której mogą przekazywać innym wiadomości za pomocą telemów (telepatii).
Gdzieś na zachodzie poza Miastem znajduje się również opuszczony, zniszczony przez nieznaną katastrofę Liszyn. Miejsce to zawdzięcza swoją nazwę resztce napisu na jednym z budynków (na początku wysnułam hipotezę, że mogła ona pochodzić na przykład od słowa "coalition", wszak "liszyn" może być po prostu uproszczonym zapisem fonetycznym dwóch sylab. W tekście niestety nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie). Tutaj pozostały notatki Judyty, obywatelki Miasta, "pani antropolog" (jak ją byśmy dzisiaj nazwali),która opuściła swój dom w pogoni za legendą o Pasie Samotności, tajemniczym artefakcie mającym się znajdować (jak głosi stara pieśń) "Na zachodzie, w Liszynie" właśnie.
Singer, jedyny syn Judyty Randall Singer (odrzuconej obywatelki Miasta, która odwiedziła Liszyn) i Garika (obecnego wodza i boga plemienia Szandów) po utracie matki, nie przyjęciu przez Bramę Jaźni i latach spędzonych w samotności wraca wreszcie do swojego dawnego domu. Niegdyś dzięki swoim nadprzyrodzonym zdolnościom (potrafił kontrolować innych za pomocą umysłu) uważany był za doskonałego kandydata na nowego boga Szandów. Niestety wskutek ucieczki Judyty z szandyjskiej ziemi oraz intrygi Dżenny, drugiej (a zarazem jedynej akceptowanej przez plemię) żony wodza chłopak stracił tę szansę na rzecz młodszego przyrodniego brata - Arina.
Jednocześnie nad plemionami wisi niebezpieczeństwo zarazy przemieszczającej się na wschód. Garik wysyła swojego młodszego syna z misją dyplomatyczną do przedstawicieli innych plemion, by zjednoczyli się w obliczu zagrożenia i udali się po pomoc do Miasta, co praktycznie nie ma szans powodzenia.
" Singer nie mógł w to uwierzyć. Nic poza zarazą nie skłoniłoby Garika do zwrócenia się do jedynej instancji o pomoc, która nigdy nie miała nadejść, o czym dobrze wiedział. Ta próba nie była szaleńcza czy rozpaczliwa, lecz daremna.
Wielkie Miasto, milczące i wyniosłe, odcięło się od Szandów, Wengenów, Suffeków i wszystkich innych plemion uchiańskiego lasu. Jego mieszkańcy byli równie dalecy i niezrozumiali, jak umarły bóg Krissów. Miasto, tajemnicze Miasto nigdy nie wysyłało ani nie przyjmowało żadnych wiadomości." (fragment ze strony 12)
Szukający akceptacji ojca (Garik nie mógł bowiem zaakceptować ani Dżenny, ani też ich wspólnego syna),Arin zbiera drużynę śmiałków i wyrusza w daleką i niebezpieczną podróż.
Zaintrygował mnie nakreślony przez autorów kontrast między plemieniem Krissów, a pozostałymi wspólnotami. Krissowie jako jedyna grupa wyznają religię monoteistyczną. Mieszkańcy miasteczka Zbawienie (cóż za chwytliwa nazwa) wyrzekają się wszelakich przyjemności cielesnych, a ich kobiety to zalęknione, otulone tkaninami szare myszki przekonane o własnej nikłej wartości. Ich rola ogranicza się do nieograniczonego posłuszeństwa mężowi, rodzenia dzieci i opieki nad domostwem. Przedstawiciele tego plemienia uważają, że przez nieustanną pokutę i modlitwę zbliżą się do Absolutu, lecz w swym ślepym fanatyzmie nie potrafią pokochać drugiego człowieka, ani nawet - o zgrozo - swojego boga. Przekonuje się o tym Jakub, plemienny wyrzutek, który dużo czasu spędził wśród plemion pogańskich. Wśród pogańskich Szandów spotkał młodą dziewczynę o imieniu Elin i zakochał się w niej. Dla Krissów ta relacja stała się jednak solą w oku (ich podejście do innowierców można bowiem porównać między innymi do działalności Inkwizycji, co świetnie oddaje między innymi kawałek "Cleansed by fire" zespołu Rage współpracującego z Lingua Mortis Orchestra),a dla samego Jakuba przyczyną dylematu.
"Usiadł opierając się plecami o wsporniki krzyża. Widział nad sobą głowę swego boga. To dobrze. Chciał się pomodlić. Odmówić jakąkolwiek modlitwę.
Czy opuszczam Cię, mój Boże? Czy można Cię opuścić? Miłość do Ciebie musiała być tu kiedyś, musiała coś znaczyć, gdyż dowiedziałem się o Tobie więcej w ramionach Elin niż przez wszystkie lata spędzone przy ołtarzu. A może właśnie zapomnienie o miłości do Ciebie uczyniło to miejsce istną plagą?" (strona 357)
Krissów otaczają plemiona pogańskie, wyznające boskość swych wodzów i władców - osobników o wybitnych zdolnościach. Ludy te żyją w zgodzie z naturą i samym sobą, potrafią czerpać radość z dnia codziennego. Ich kobiety nie są spychane na dalszy plan jako istoty gorsze - one też mogą władać plemionami, wzbudzać szacunek, mogą walczyć. I choć ludzie ci są "seksualnie wyzwoleni" (nie hamują swoich popędów, a jednak nie kopulują jak słynne pieski na trawniku),potrafią zjednoczyć się z jedną osobą i "być z nią" (w języku Szandów tak właśnie określa się małżeństwo).
Nie sposób również zamknąć się na uderzający w czytelnika, niczym dzwon w "Maidenowskim" kawałku "Hallowed be Thy name", motyw samotności. W tej książce dostarcza jej każdy. Samotny jest po śmierci matki Singer, który nie zdołał przejść przez Bramę Jaźni. Samotna jest Judyta, która nie jest akceptowana przez plemię Szandów jako władczyni. Samotny jest Garik, który przez obowiązki władcy traci swoją ukochaną. Cierpi także Dżenna, druga kobieta wodza, matka jego następcy, gdyż jej małżonek nie potrafi zaakceptować ani jej, ani swojego młodszego syna...
Na odwrocie książki przeczytałam, że ma ona w sobie coś z Tolkiena. Osobiście nie lubię tego typu porównań, jednak sięgnęłam po "Władców Samotności" i ze względu na te kilka słów. Nie byłam nawet zaskoczona, że legendarny artefakt bardzo mocno nawiązywał do słynnego pierścienia, który był
"Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie." (fragment "Wiersza o Pierścieniu" w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej).
Na czym polegało działanie owego pasa? Nie zdradzę (to byłby już bezczelny spojler),choć przyznam się, że czułam się nieco zawiedziona wtórnością motywu. Oczekiwałam, że autorzy pokierują ową historię na inne tory.
W trakcie lektury wielokrotnie zastanawiałam się kogo może uosabiać tajemnicza kobieta z okładki (przypominam, że grafika jest autorstwa Luisa Royo). Biorąc pod uwagę jej strój, z początku strzelałam, że może być to Judyta Randall Singer. Adnotacja o ciemnych włosach bohaterki ucięła moje spekulacje.
Uwielbiam futurystyczne wizje tego hiszpańskiego rysownika, jednak ten obrazek w moim odczuciu nie współgra z treścią książki.
Zastanawiałam się wielokrotnie czemu na stronie 392 ma służyć c!'('. Nie jest to kombinacja z Bramy Jaźni. Czyżby zatem jakaś wpadka nie wyłapana w trakcie korekty?
Intryguje mnie również zmiana pisowni Kowenów na "Cowenów" w trakcie książki.
Poza tymi większych nieścisłości w książce nie wyłapałam.
Zapomniana dziś książka "Władcy samotności" zaskoczyła mnie pozytywnie. Poza dwoma aspektami związanymi z korektą praktycznie nie mam się do czego przyczepić. Ciekawa i nasycona emocjami historia pochłonęła mnie na długie godziny i nie mam na myśli tylko czasu spędzonego z tym tekstem. Oczywiście polecam.