Urodził się i całe życie ( poza kilkuletnim pobytem w Kanadzie) spędził w Belfaście. Pracował jako rzecznik prasowy miejscowej wytwórni sprzętu lotniczego Short Brothers, pisarstwo było jego hobby. Całe życie zmagał się z cukrzyca, to było powodem wcześniejszego przejścia na emeryturę. Miał bardzo słaby wzrok, używał do pisania specjalnej maszyny do pisania.Debiutował na łamach "Astounding Science Fiction". Największą popularność przyniósł mu cykl powieści o medycynie kosmicznej. Autor cyklu opowiadań i powieści o przygodach lekarzy pracujących w Szpitalu Kosmicznym. Cykl ten jest jednym z pierwszych z gatunku space opera. James White był także współwydawcą czasopism "SLANT" i "HYPHEN".
Po pierwszym opowiadaniu miałem odczucie pewnego niedosytu i niepewności (czytać, a może nie, bo będzie nudno). Na szczęście dalszej lekturze towarzyszył tylko wzrost zainteresowania i satysfakcji. Każde opowiadanie to historia z nieoczekiwanym finałem, a zabawa w stawianie diagnozy wraz z głównym bohaterem i sprawdzanie jej celności powodują, że ciężko odłożyć książkę na bok. Dziś rano skończyłem ostatni rozdział - po przewróceniu ostatniej strony - zdziwienie, a następnie lekki żal, że to już koniec...
Polecam.
Drugi tom cyklu o kosmicznym szpitalu. Nowe gatunki obcych, nowe problemy, całkiem nieoczekiwana wojenka. Tylko XIX-wieczny seksizm autora ten sam, co poprzednio. By nie być gołosłownym, pozwolę sobie przytoczyć cytat o kobietach: "mają dość szczególną umysłowość. Ich podstawową cechą jest silna, uwarunkowana seksualnie koncentracja na swoich potrzebach. Cokolwiek będą deklarować, nigdy nie pozwolą, aby obca umysłowość zaczęła się im szarogęsić w główkach". I dlatego lekarzami w Szpitalu mogą być tylko mężczyźni, a kobiety są relegowane do roli pomocy i "upiększaczy" krajobrazu - co White konsekwentnie realizuje. Strasznie mnie drażnią takie wycieczki, tym bardziej, że dla fabuły są kompletnie niepotrzebne. Ot tak między fantastycznymi pomysłami nie z tej ziemi wyłażą osobiste poglądy autora...