dr Agnieszka Żuławska-Umeda - polska japonistka. Córka poety i pisarza, Juliusza Żuławskiego.
Absolwentka UW (orientalistyka).
Tłumaczka literatury japońskiej.
Wybitna znawczyni poezji haiku i renku.
Wykładowczyni japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Członkini Polskiej Fundacji Japonistycznej.
Współpracowała z czasopismem "Japonica" (1993-2003).
W 2000, wraz z Koreańczykiem osiadłym w Polsce, Choi'em Gunn-Youngiem, zredagowała wydaną przez PIW "Antologię poezji koreańskiej".
Siedem lat później nakładem Wydawnictwa Neriton ukazała się jej książka zatytułowana "Poetyka szkoły Matsuo Basho (1684-1694)".
Mąż: Yoshiho "Yoho" Umeda (do 04.05.2012, jego śmierć).
Poza Antologią dziesięciu tysięcy liści i dublującymi go Wersetami samurajów oraz 13 pieśniami o sake, jedyny taki wybór dawnej poezji japońskiej. Nie każdemu przypadnie do gustu, bowiem próżno tu szukać językowego przepychu, kunsztownych metafor, elips i przerzutni - poezja japońska jest prosta, naturalna, uderza swoim surowym pięknem i tym, jak za pomocą kilku słów zestawionych z krajobrazem oddaje cała gamę uczuć, od radości kochanka do smutku opuszczonej kobiety.
Drgają struny koto a ja czerpię esencję z krótkich form wyczarowanych przez ten magiczny instrument. Płyną strofy haiku w rytmie wystukiwanym przez przeganiający pory roku wiatr. Tu wszystko wypowiadane jest szeptem. Subtelnie skrywane tęsknoty pod płaszczem równie elegancko ukazanych emocji. Szlachetne słowa, ręcznie kaligrafowane i będące same w sobie sztuką w której pędzel i tusz współgrają w tańcu znaków. Czasami tę dziwną ciszę rozerwą krzyki bekasów, zaszlochają o nieodwzajemnionej miłości i przyniosą prawdę o przemijaniu. Bo upływ czasu w przyrodzie ma dla poezji starojapońskiej szczególne znaczenie. Jest widoczny w opadających płatkach wiśniowych sadów, wielokrotnie przytaczany w kukaniu kukułki, zwiastującym nadejście udanych zbiorów dla mogił namiętności. Szczególnym tu zawiewa aromatem nietrwałości, rodzącym pytanie: "Na naszym świecie czyż jest cokolwiek wieczne?".
Ta zadurzona w naturze poezja ciągle zadaje pytania i tworzy nastrój, nieznany naszym zachodnim literackim gustom. Zapatrzona w szczyt Fuji, kierująca wzrok w stronę boskości wszechświata, staje się wzniosła i jednocześnie lekka w swojej wędrówce z przyziemnym życiem. Ponieważ potrafi zagrzmieć dźwiękami bojowych surm a za postępującym dalej łopotem wojskowych sztandarów, przywiać igraszki zefiru na ukwieconej łące. Wersy japońskie to nie tylko surowe męskie charaktery, to również łzy rozstania nad którymi słowik wyśpiewuje swoje radości. Przeciwieństwa stanowią siłę w harmonii krótkich miniatur, z pozoru odpychające się wzajemnie elementy tworzą sieć wysublimowanych smaków, dla których warto przepaść na wiele godzin w lekturze tej urzekającej prostotą poezji.
Mam wrażenie, że odnalazłem czyste źródło zwięźle przekazanych emocji. Słowo dla Japończyków oznacza materiał z którego można wykreować uczucia przejawiające wystarczająco na tyle ekspresji, żeby emanowała nią w zgodzie z tradycyjnymi starymi wzorcami. Dobry smak ma się wyrażać w powściągliwości, niczego nie może być za dużo. Nawet kiedy serca krzyczą z rozpaczy, nawet gdy fale przypływów uczuć są potężne, to i tak należy próbować przyrównywać ten tumult emocji do spokoju osadzonej na źdźbłach trawy rosy. Bo życie jest jak mgła na jesiennych polach, rozwiewa się bardzo szybko. Dobrze to oddają poniższe słowa:
"Niekiedy dumam,
że dobrze by tak było
trwać skałowiecznie-
lecz to co ziemskie przecie
nie da się w biegu wstrzymać!"
Przy budowie Pałacu Słońca migają kolorowe kimona, damy cesarskiego tronu łzami roszą wspomnienia i ze smutkiem oglądają się za niezdobytymi uczuciami. Nie wiem, na ile pomoże tu rada wyrażona w wesołej pieśni:
"Zamiast na trzeźwo
pleść niestworzone rzeczy,
po stokroć lepiej
popić ryżowej sake
i pijanemu płakać..."
Skromność medytacji zen zapewne ma wielki wpływ na ukojenie zbyt mocnych namiętności. Znaczenie inspiracji przynoszonych na falach tego nurtu buddyzmu jest ogromne i daje się łatwo wyczuć w wierszach, namawiających do poznania swojej prawdziwej natury. Życie to skarb, który trzeba cenić na równi z honorem. Jest zbyt krótkie na to, aby uległo roztrwonieniu na nic nieznaczące płytkie emocje. Tak więc żyjmy chociaż czasami tym, co wyczytamy na kartach starych i zakurzonych tomików poezji, będącej zabytkiem najsubtelniej namalowanych uczuć.