J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia Thomas Alan Shippey 7,4
ocenił(a) na 92 lata temu "Pisarz stulecia" T.A. Shippeya, wybitnego mediewisty i badacza literatury fantasy, to udana próba zanalizowania największych dzieł J.R.R. Tolkiena, począwszy od niepozornej baśni dla dzieci i dorosłych "Hobbita", poprzez "książkę stulecia" - "Władcę Pierścieni", aż po wydane pośmiertnie "Silmarillion" oraz "Niedokończone opowieści". Shippey rozkłada na czynniki pierwsze każdy z utworów, skupiając się na dziedzinie, w której uchodzi za znawcę, czyli filologii. Co niezwykle ciekawe, otrzymał w 1979 roku katedrę języka angielskiego i literatury średniowiecznej w Leeds, tę samą, którą Tolkien zwolnił w 1925r. Czytając "Pisarza stulecia" można odnieść wrażenie, że Shipey dzięki podobnej ścieżce naukowej potrafi wniknąć w teksty Tolkiena i autentycznie docenić ich język, na co nie potrafiło zdobyć się wielu naukowców, którzy żywili uprzedzenia i trywializowali zarowno za życia, jak i pośmiertnie, twórczość Tolkiena, jak i fantasy w ogóle.
"Opowieść trzeba opowiedzieć, bo inaczej nie będzie opowieścią, a mimo to najbardziej poruszające są opowieści nieopowiedziane." ("Listy", 166)
Wszystko w świecie ma swój początek w SŁOWIE i Tolkien wybitnie to respektował. Szczególnie, że przez cały czas powtarzał, iż jego historie zaczęły żyć w momencie, gdy coś nazwał. Nie miał w głowie zarysu tych wszystkich opowieści, one pojawiały się dopiero, gdy wkraczało określone słowo, które definiowało miejsce, czy istotę. Jak choćby było z "hobbitem", od którego wszystko się zaczęło. Pewnego dnia, gdy sprawdzał prace studentów (a zrozumie go tylko ten, kto sprawdził w życiu setki wypracowań uczniów/studentów na ten sam temat),Tolkien przewrócił kartę, by odkryć, że kandydat: "na szczęście zostawił jedną pustą stronę (co jest najlepszą rzeczą, jaka może się przydarzyć egzaminatorowi),więc napisałem na niej >> W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. << Nazwy są u mnie źródłem opowieści. W końcu pomyślałem, że chyba powinienem się dowiedzieć, jacy są ci hobbici. Ale to był dopiero początek."
Drugą, wartą uwagi kwestią, zawartą w analizie Shippeya jest stosunek historii do współczesności. Nie sposób pominąć różnicy stylów, którymi Tolkien posługiwał się w opisie swoich bohaterów. Stwarzając hobbitów przeniósł niejako współczesność w świat archaiczny, w którym istnieją smoki, rycerze, elfowie czy krasnoludy. Hobbici ze swoimi zegarkami, fajkami, tytoniem, kartoflami, czy podwieczorkami, to istoty zaczerpnięte niemal z XX wieku, które korzystają z dóbr i nazw współczesności. Nawet Gandalf, uchodzący w świecie za potężnego czarodzieja, wśród tego małego ludu uchodzi za kuglarza, staruszka z fajerwerkami. Dopiero opuszczenie strefy komfortu i pójście w świat, uwypukla hobbicką anachroniczność. W tym wielkim świecie istnieją królestwa rodem z legend, zwierzęta mówią ludzkim głosem, a w lasach kryją się elfowie, najczystsze z istot. Tutaj liczy się honor i odwaga, lojalność i godność; króluje cnota, buduje twierdze i mierzy się z czysto średniowiecznymi utrudnieniami; czasu nie odmierzają zegarki, nie przygotowuje się królika z frytkami, ani nie wyprawia się biesiad z fajerwerkami i tortem. Shippey, wykazał, że w każdym utworze Tolkiena te dwa światy - dawny i współczesny - realnie zderzają się ze sobą i istnieje między nimi ciągłość, która jest co najmniej równie silna jak różnice.
"Widać jak >>Władca Pierścieni<< wypełnia swoją funkcję mediatora z jednej strony między wiarą chrześcijańską a przedchrześcijańskim heroicznym światem, do którego Tolkien był tak przywiązany, a z drugiej między wiarą chrześcijańską a postchrześcijańską rzeczywistością, jaką zgodnie z przeświadczeniem Tolkiena coraz bardziej staje się nasza współczesność." (T.A.Shippey)
Bez dwóch zdań, J.R.R. Tolkien podarował literackiemu światu niezwykłe książki (wiem, powtarzam to notoryczne, ale tak jest w istocie),w których - obok niebanalnej tematyki i problematyki, głębi emocjonalnej i bogatej wyobraźni, rozważań natury filozoficznej i psychologicznej - docenić należy ogrom włożonej w nie pracy. Analiza Shippeya zwraca na to szczególną uwagę. Obiera sobie za główny punkt SŁOWO, zabawę językiem, filologię jako źródło, z którego Tolkien czerpał garściami, aby w najdrobniejszym szczególe pokazać zderzenie światów, by mogły odnaleźć się w tym wszystkim miliony czytelników; by każdy czytelnik mógł sobie uświadomić, że i on, podobnie jak ten nie przystający do całości hobbit, ma prawo do "istnienia w Śródziemiu".