Najnowsze artykuły
- ArtykułyCosy crime, czyli kryminał kocykowy: 7 książek o bezkrwawych zbrodniachAnna Sierant58
- ArtykułyCzytamy w weekend. 11 października 2024LubimyCzytać416
- ArtykułyNoc Bibliotek już dzisiaj! Sprawdź, jakie atrakcje czekają na odwiedzających!LubimyCzytać2
- Artykuły„Co porusza martwych” – weź udział w quizie i wygraj pakiet książekLubimyCzytać43
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ireneusz Gwidon Kamiński
15
5,3/10
Urodzony: 01.03.1925Zmarły: 13.09.1996
Ukończył I Liceum Ogólnokształcące w Gnieźnie – maturą w 1947 roku. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W latach 1942–1945 był na robotach przymusowych w III Rzeszy. Debiutował w 1950 roku na łamach tygodnika „Wieś” (Łódź) jako poeta. W latach 1949–1954 był współpracownikiem prasy poznańskiej. Należał do ZMP w latach 1950–1952, od 1953 roku należał do PZPR. Od 1954 roku mieszkał w Szczecinie, gdzie w 1956-1957 był redaktorem działu literackiego tygodnika społeczno-kulturalnego „Ziemia i Morze”. Pod redakcją I. G. Kamińskiego ukazał się „Almanach Szczecin Literacki” 1958 roku. Był prezesem szczecińskiego oddziału Związku Literatów Polskich w latach 1958–1963, 1967–1970, 1980–1983. W latach 1971–1985 był zastępcą redaktora naczelnego kwartalnika „Vinieta”. Pochowany w kwaterze zasłużonych na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Odznaczony m.in.: Krzyżem Komandorskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Odznaczony m.in.: Krzyżem Komandorskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
5,3/10średnia ocena książek autora
100 przeczytało książki autora
125 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Święty Ateusz: opowieści niesamowite
Ireneusz Gwidon Kamiński
3,5 z 2 ocen
3 czytelników 0 opinii
1988
Najnowsze opinie o książkach autora
Czas Słońca Ireneusz Gwidon Kamiński
1,0
To była męka, a nie czytanie. Kamiński to marniutki, płaski reżimowy pisarek komunistyczny w swoich tekstach współczesnych i fantastycznych (mówię o zbiorach opowiadań). Kpiny z księży i religii są dla kompletnych bezmózgów. Do tego dochodzą akcenty antysemickie. Późniejszy zbiór "Święty Ateusz" (1988) jest nawet lepiej pisany (bo Kamiński generalnie pisze znośnie i gładko),ale to co napisałem o "Czasie", odnosi się także do "Ateusza". Tyle że "Czas" zawiera opowiadania pisane w latach 1949-1956, a więc przeważnie czarno-białe i niemądre. "Pięćdziesiąt kilogramów śmierci" to powalająca na obie łopatki i tyłek typowa propagandówa o prostym silnym robotniku chińskim przy tamie, co to ją chcieli wysadzić szpiedzy - japoński, włoski, niemiecki (negatywi amerykańscy w tle) i ksiądz oraz głupi Chińczyk od brudnej roboty - który brawurowo udaremnia sabotaż i rozprawia się bezlitośnie z przestępcami. Amen. A już słów brakuje na dłużący się straszliwie ostatni tekst, wykpiwający durnego, grzmiącego frazesami księżula z 1937 roku, któremu się zdaje, że Asmodeusz wystawia go na pokuszenie wódką i kobiecymi wdziękami, a do tego dostajemy żałosną parodię biblii i "Pieśni nad pieśniami" z kazań tegoż księżula. Już dawno nie czytałem tak potwornego gniota, w dodatku tak wściekle urągającego inteligencji chyba prawie każdego czytelnika...
Stosunkowo niezłe jest tylko pierwsze opowiadanie o niemieckim uczonym z l. 30., który dostaje za swoją nieżyciową bezkompromisowość i uczciwość naukową kopa w jaja i kulkę w łeb, ale i tak okazuje się dość płaskie i schematyczne (narodowy socjalizm ogłupia ludzi i czyni z nich potwory w przeciwieństwie - w domyśle - do światłego socjalizmu rosyjskiego, zafundowanego Polsce)... Hm, jest jeszcze tytułowe opowiadanie niby-sf o zagładzie atomowej jakiegoś miasta (musi zachodniego),kompletnie nienaukowe, w którym autor aluzyjnie obarcza za propagandę i za spuszczenie ludziom na głowy tej chyba atomówki… jakichś śmiesznie groteskowych staruszków z długaśnymi brodami i kolorowymi parasolkami w rękach, czyli… owych Żydów uwidocznionych na okładce (czyżby chodziło o żydowskich uczonych - tych, co pracowali nad bombą atomową, co donosili Stalinowi?).
Absolutnie odradzam sięganie po tę nieprawdopodobnie niedobrą książkę.
Diabelska ballada Ireneusz Gwidon Kamiński
5,6
Solidarnościowe demonstracje w czasach demokracji? Narzekanie, że kiedyś teatr i opieka zdrowotna były za darmo? Chwalenie się wolnością słowa z maczugą na współczesnych komunistów, nazistów i anarchistów za plecami? A w szkole bajki o złych Rosjanach i złych Niemcach.
Nie jestem z pokolenia, które doznało życia za Polski Ludowej, jednak z powyższymi paradoksami mamy obecnie do czynienia. I z naszą słowiańską mentalnością ( a tak bardzo chcemy inni od Rusków być...),która tak jak każda ma swoje wady i zalety. I na to powieść ta otwiera oczy... ostrożnie z wynoszeniem. Ostrożnie ze zniesławieniem.
Książka ta przedstawia bez oceniania zwroty akcji w małej, prowincjonalnej miejscowości. Dzieją się one szybko, tak jak poglądy polityczne mieszkańców. Winny ten, który nie u władzy, a u władzy bohaterowie systemu (którego? oczywiście tego, który w danej chwili panuje).
Rzecz, która podobała mi się w tej powieści, to umiejętność zarówno gloryfikacji, jak i oczerniania kilka rozdziałów dalej tego samego ugrupowania lub postaci.
Jestem osobą nieufną, jeśli chodzi o naukę przedmiotu, jakim jest historia, stąd może taki charakter mojej recenzji. Jednak czytając ją pod tym kątem zapewniłam sobie nieco refleksyjnej pożywki.