cytaty z książek autora "Robert Musil"
Zawsze istnieje pewien punkt, w którym człowiek przestaje wiedzieć, czy jeszcze kłamie, czy też to, co wymyślił, nie jest prawdziwsze od niego samego.
- No to może wygląda na matematyka?
- Tego nie wiem, bo przecież nie wiem, jak ma wyglądać matematyk.
- Powiedziałaś teraz coś bardzo słusznego. Matematyk na nic nie wygląda, to znaczy, że ma wygląd człowieka w ogóle inteligentnego, tak że nie wiąże się to z żadną ściśle określoną treścią. Z wyjątkiem księży rzymskokatolickich nikt już dzisiaj nie ma wyglądu takiego, jaki mieć by powinien, gdyż głową posługujemy się jeszcze bardziej anonimowo niż rękami. A matematyk to szczyt wszystkiego, to ktoś, kto już tak mało wie o sobie, jak ludzie, którzy w przyszłości zamiast mięsem i chlebem żywić się będą pigułkami, będą mało wiedzieć o łąkach, cielętach czy krowach.
Miłość bywa przeceniana. Szaleniec, który w swym obłędzie wyciąga nóż i przebija nim niewinnego, co stanął właśnie w miejscu jego urojenia, jest w miłości czymś całkiem
normalnym.
(...) różnica pomiędzy posiadaniem własnych przeżyć i właściwości a ich brakiem jest w gruncie rzeczy tylko różnicą postawy życiowej, w pewnym sensie dobrowolną decyzją lub wyborem stopnia pomiędzy tym, co ogólne, a tym, co osobiste.
s.207.
Jestem całkiem tego samego zdania co pani - dodał pośpiesznie Ulrich. - Do niczego chyba nie jestem mniej zdolny niż do wykorzystywania własnych możliwości.
Najpiękniejsza była dlań ta chwila, kiedy (...) miał wszystko już za sobą, chodziło mu bowiem tylko o posiadanie wspomnień.
(...) życie ludzie płynie zbyt szybko, żeby można było każdy z jego głosów należycie usłyszeć i znaleźć na nie odpowiedź.
(...) w podświadomości, aby użyć tego szeroko stosowanego dziś słowa, albo raczej zgodnie z ich całą mentalnością, byli to ludzie, w których buzował pociąg do złego niczym ogień pod kotłem.
Naturalnie wygląda to raczej na uwagę czysto paradoksalną i profesor zwyczajny austriackiego uniwersytetu, w którego obecności chciałoby się to twierdzić, odpowiedziałby zapewne, że służy po prostu prawdzie i postępowi, a poza tym nie chce o niczym wiedzieć. Taka jest powiem jego etyka zawodowa. A wszystkie etyki zawodowe są szlachetne, na przykład myśliwi są dalecy od nazywania się rzeźnikami lasu, a wolą uchodzić za biegłych w sztuce myśliwskiej przyjaciół flory i fauny, tak samo jak kupcy hołdują zasadzie godziwego zysku, złodzieje zaś czczą boga kupców, wytwornego i łączącego wszystkie narody międzynarodowego Merkurego, uważając go również za swoje bóstwo. Nie należy przeto przywiązywać zbyt wielkiej wagi do wyobrażenia o jakimś działaniu w świadomości tych, którzy działania te podejmują.
s.430-431.
Człowiek bowiem największą część swojej próżności, której nie pozwolono mu nosić w sercu, nosi pod stopami, kiedy wkracza na potężne obszary ojczyzny, religii lub pewnej kategorii podatku dochodowego, a w braku takiej pozycji wystarcza mu to co każdy mieć może - znalezienie się na chwilowo najwyższym szczycie kolumny czasu, wznoszącej się z dna nicości, czyli fakt, że żyje się właśnie teraz, kiedy przeszłe pokolenia są już prochem, a przyszłych jeszcze nie ma.
s.322.
Nigdy nikt nie uzna siebie za zupełnego tchórza, bo zawsze, gdy się czegoś przestraszy, ucieknie tak daleko, że znów wydaje mu się, że jest bohaterem!
Kiedy Ulrich podziwiał budowlę z pełnym zrozumieniem dla jej architektonicznej subtelności, uświadomił sobie niespodziewanie żywo, że równie łatwo można by oddawać się nadal ludożerstwu, jak zachowywać tego rodzaju wspaniałe zabytki. Domy obok, firmament niebieski w górze i w ogóle niesłychana harmonia we wszystkich liniach i bryłach, które wzrok absorbowały i nim kierowały, wygląd i wyraz ludzi, którzy na dole przechodzili, ich książki oraz ich etyka, drzewa na ulicy...to wszystko bywa nieraz tak sztywne jak parawan i tak twarde jak ostra sztanca prasy, i nie można tego chyba inaczej wyrazić - tak kompletne, wykończone i gotowe, że obok tego czujemy się zbędną mgiełką czy przelotnym tchnieniem, o które Bóg nadal się nie troszczy. Wtedy Ulrich zapragnął być człowiekiem bez właściwości. Ale nie wygląda to wcale inaczej i u innych. W gruncie rzeczy w średnich latach swego życia już niewielu ludzi wie, w jaki sposób doszli do tego, czym są do swych przyjemności, światopoglądów, żon, usposobienia, charakteru, zawodu, sukcesów, ale czują, że niewiele się już da zmienić. Można nawet twierdzić, że zostali oszukani, bo nie da się nigdzie znaleźć dostatecznej przyczyny, że wszystko właśnie tak musiało się stać, jak się stało. Mogło bowiem stać się również zupełnie inaczej. Wydarzenia rzadko kiedy zostały spowodowane przez nich samych, najczęściej były uzależnione od przeróżnych okoliczności, od humoru, życia czy śmierci innych ludzi i niejako zaskoczyły ich w danym momencie.
s.181.
Być we dwoje oznacza tylko podwójną samotność.
W tym, co niestałe, jest więcej pierwiastków przyszłości, niż w tym, co stałe, a teraźniejszość jest tylko hipotezą, poza którą jeszcześmy nie wyszli. s.355.
Każda noc oznaczała dla niego nicość, grób, wygaśnięcie. Nie pojął jeszcze, ze można codziennie kłaść się po to, by umrzeć, nie zastanawiając się nad tym.
Prawdopodobieństwo dowiedzenia się czegoś niezwykłego z gazety jest bowiem o wiele większe niż przeżycie tego osobiście. Czyli innymi słowy, rzeczy bardziej istotne dzieją się dziś w abstrakcji, a tylko bardziej błahe w rzeczywistości.
s.95.
Miłość to było coś całkiem innego - nic dla dorosłych i dojrzałych ludzi, a co dopiero dla jego rodziców... Siedzieć nocą przy otwartym oknie i czuć się innym niż dorośli, nie zrozumianym każdym śmiechem i każdym szyderczym spojrzeniem, nie móc nikomu wyjaśnić, co się już znaczy, i tęsknić do tej jednej, która to pojmie... to jest miłość! Ale na to trzeba być młodym i samotnym.
(...) najwięcej bowiem wspólnej energii marnotrawi się wskutek uroszczenia, iż jesteśmy powołani do kurczowego trzymania się jakiegoś określonego osobistego celu. W społecznym organizmie, przez który przepływają różne energie, każda droga prowadzi do właściwego celu, naturalnie, jeśli zbyt długo nie zwlekać i nie zastanawiać się. Cele są wytyczone na krótką metę, ale i życie jest krótkie, W ten sposób wydobywa się z niego maksimum osiągnięć i niczego ponadto człowiek do szczęścia nie potrzebuje, gdyż to, co osiąga, kształtuje duszę, podczas gdy niespełnione pragnienia ją wypaczają. Dla uzyskania szczęścia nie jest ważne, czego się pragnie, ale czy się to osiąga.
s.40.
W dwa tygodnie później była już od pół miesiąca jego kochanką.
s.39.
Rzecz w tym, że się wcale nie kochali. Dawniej często grywali ze sobą w tenisa albo spotykali się w towarzystwie, wychodzili razem, przejmowali się nawzajem swoimi sprawami i w ten sposób niepostrzeżenie przekroczyli ową granicę, która oddziela kogoś zaufanego, przed kim przyznajemy się do pewnego chaosu w swych uczuciach, od wszystkich innych, którym chcemy imponować. Niepostrzeżenie tak się ze sobą spoufalili jak para, która się od dawna kocha albo już prawie przestaje się kochać, ale przy tym jakby pominęli samo uczucie miłości. Wykłócali się ze sobą, tak, że można było myśleć, że się nie znoszą, ale to ich zarówno od siebie odgradzało, jak i ze sobą łączyło. Wiedzieli, że brak jedynie małej iskierki, aby wybuchł z tego pożar. Gdyby różnica wieku była między nimi mniejsza lub gdyby Gerda była mężatką, łatwo staliby się :złodziejami z okazji", a z tego złodziejstwa po jakimś czasie zrodziłaby się namiętność, gdyż do miłości można dojść, tak samo jak do gniewu, robiąc odpowiednie gesty. Ale właśnie dlatego, że o tym wiedzieli, nie uczynili tego. Gerda pozostała panną i nawet złościła się gwałtownie z tego powodu.
s.444.
(...) zanim intelektualiści odkryli w sobie pasję do faktów, jedynie wojownicy, myśliwi i kupcy, a więc ludzie chytrzy i gwałtowni, tę pasję odczuwali. W walce o życie nie ma miejsca na filozoficzne sentymentalizmy, lecz jedynie na pragnienie zniszczenia przeciwnika w jak najkrótszym czasie i najskuteczniejszym sposobem. Tu każdy jest pozytywistą. tak samo w handlu nie byłoby cnotą dać się nabierać, zamiast trzymać się tego, co pewne, przy czym zysk nie jest ostatecznie niczym innym niż psychologicznym i wynikającym z okoliczności pokonaniem przeciwnika.
s.432-433.
W rzeczywistości jednak życie składa się przeważnie wcale nie z czynów, lecz rozmów, z których przejmujemy nasze zapatrywania i argumentację "za" i "przeciw", oraz nagromadzonej bezosobowości tego, co się usłyszało i co się wie.
s.292.
Wtedy wreszcie doszedł do punktu, do którego podświadomie go ciągnęło. Jego ojciec wyraziłby się o tym mniej więcej tak: […] „Kto może spełnić każdą swoją zachciankę, ten wkrótce nie wie, czego ma sobie życzyć.” Ulrich powtarzał to sobie z wielką rozkoszą i ta odwieczna mądrość wydała mu się koncepcją niesłychanie nową. Człowiek powinien być w swoich możliwościach, zamiarach i uczuciach najpierw krępowany przez przesądy, tradycje, trudności i wszelkiego rodzaju ograniczenia, jak wariat przez kaftan bezpieczeństwa, i dopiero wtedy to, co zdoła stworzyć, będzie może wartościowe, dojrzałe i trwałe. […] I tak człowiek bez właściwości wróciwszy do ojczyzny uczynił również drugi krok w kierunku podporządkowania się zewnętrznym okolicznościom i doszedłszy do tego punktu rozumowania, powierzył urządzenie swego domu po prostu inwencji dostawców w mocnym przeświadczeniu, że oni najlepiej uwzględnią tradycje, przesądy i ograniczenia.
Bo kiedy się kocha, wszystko staje się miłością, nawet jeżeli jest bólem lub obrzydzeniem.
s.217.
Psychiatra nazywa zbyt wielką wesołość euforycznym rozstrojem, jak gdyby była rodzajem wesołej antyrozkoszy, a daje przez to do poznania, ze wszelkie superlatywy - zarówno, jeśli chodzi o niepokalaność jak i zmysłowość, sumienność, jak i lekkomyślność, okrucieństwo, jak i współczucie - dochodzą w końcu do stanu patologicznego. Jakżeż mało warte byłoby zdrowe życie, gdyby jego celem miał być tylko stan pośredni między dwoma krańcowościami! Jakże mizernie przedstawiałby się ideał takiego życia, gdyby polegał jedynie na wystrzeganiu się przesady w ideałach. s. 358.
Klarysa głowiła się nad prasednem miłości. Było ono dwoiste: ukąszenia i pocałunki, zatopione w sobie spojrzenia i udręczone odwracanie oczu w ostatnim momencie. "Czy dobre współżycie zmusza do nienawiści? - pytała sama siebie. - Czy uporządkowane życie żąda brutalności? Czy spokój domaga się okrucieństwa? Czy ład doprowadza do zniszczenia go?" (...)
Z niepodobieństwa rzeczy podobnych, jak z podobieństwa rzeczy niepodobnych unoszą się dwa słupy dymu z baśniowym zapachem pieczonych jabłek i rzucanej w ogień choiny.
s.201.
(...) rzeczywista choroba miłości nie jest żądzą posiadania, lecz łagodnym odsłanianiem się świata, dla którego chętnie z posiadania ukochanej się rezygnuje.
(...) życie poświęcone wielkiej miłości właściwie nie ma nic wspólnego z posiadaniem i pragnieniem posiadania, które należą raczej do dziedziny takich pojęć jak oszczędność, przywłaszczanie, i chciwość.
s.171 i s.174.
Każdy z nas posiada drugą ojczyznę, w której wszystko co się robi, jest niewinne.
s.164.
Umieć zakazać sobie czegoś, co szkodzi, jest dowodem siły żywotnej! Wyczerpanego natomiast nęci to, co szkodliwe! (...) Nietsche twierdzi, że oznaką słabości jest, jeśli twórca za dużo troszczy się o to, czy jego sztuka jest moralna.
s.66.
Ścisłość, rozpatrywana jako postawa człowieka, wymaga również ścisłości w czynach i zachowaniu. Czynom i zachowaniu stawia ona najwyższe wymagania. Wszelako należy tu zastosować pewne rozróżnienie.
W rzeczywistości bowiem istnieje nie tylko urojona ścisłość (której naprawdę w ogóle nie ma), ale również i pedantyczna, a różnią się one tym, że pierwsza trzyma się faktów, druga zaś wytworów wyobraźni. s.351.