Najnowsze artykuły
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać291
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mirella Wąsiewicz
Źródło: materiały od wydawcy - M. Wąsiewicz pierwsza z prawej
1
7,2/10
Pisze książki: reportaż
Gdańszczanka, była dziennikarka i redaktorka „Gazety Wyborczej". Dziś Mirella redaguje stronę internetową słynnego Klubu ŻAK i prowadzi spotkania literackie, Opowieści do niej autorki zbierały od lipca 2019 do listopada 2022 roku i już gromadzą następne. Współautorka , wraz z Aleksandrą Kozłowską książki "Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować"
7,2/10średnia ocena książek autora
80 przeczytało książki autora
215 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować
Aleksandra Kozłowska, Mirella Wąsiewicz
7,2 z 73 ocen
299 czytelników 14 opinii
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować Aleksandra Kozłowska
7,2
Nieźle wykonane zadanie w naszych ciekawych okolicznościach - potakiwała moja głowa im dalej byłam w środku tekstu. Kiwanie było jednak bardzo POWĄTPIEWAJĄCE na samym początku oraz głównie w końcówce.
Przeczytałam z perspektywy islandzkiej i sporo odebrałam swojsko. Autorki zajrzały do pamięci, chwilami planów Polaków na Islandii. Ale muszę wytłumaczyć dlaczego z oceny z wielkim hukiem odłamuję minimum trzy gwiazdki. Przespałam z wątpliwościami kilka nocy, żeby nie poddać się pierwszemu wrażeniu, przegadać, że niefajne sprawy mi się „nie wydają”.
Gdziekolwiek na świecie grzebiesz w historiach niedużej grupy ludzi, musisz wiedzieć, ze wszyscy wokół noszą obserwacje, o których Ci nie powiedzą wprost, a jak sama nie zachowasz ostrożności i kontaktu z realnością to możesz nagle opisać Aborygenów jak Azteków, albo Górali jak Kaszubów. Słaby argument, ze w rozmowie po prostu któryś tak się zaprezentował. Czytane z zewnątrz to oczywiście pozostanie super, nawet na czołówkę największych portali jak widzę, ale z wewnątrz - hm. A ja jestem akurat… wewnątrz, w tym opowiadanym przez autorki i ich bohaterów świecie. No wiec na krawędziach tej książki jest źle, na końcu bardzo źle. Konkret? Gdy spotykamy na początek Łukasza (chodzi o Łukasza, nie właściciela firmy) to z islandzkiej perspektywy moim zdaniem wykorzystać Łukasza, pamięci Łukasza, nie godzi się! Z szacunku dla jego pamięci nie wolno było rozgrywać nim otwarcia takiej akurat książki z takim akurat sygnalizowanym przesłaniem! Przecież każdy kto trochę czyta widzi, ze użyłyście chłopaka narzędziowo jak pionka na pierwszy ruch w grze w szachy, a jeśli Łukasz otwiera drzwi do waszej książki, to chyba, oj Mamo, znacie Jego historię. I tak Go sobie w kontekście tej książki wykorzystałyście? Zagotowałam się. Jeśli wiecie dlaczego to przy następnych książkach błagam was o większe wyczucie! A jeśli nie wiecie dlaczego, to by dla mnie znaczyło, ze rozeznanie było słabsze niż chęć żeby wydać tu, teraz, zaraz, zmonetyzowac. Przecież nie piszecie o fikcyjnych ludziach. Czy Wasze zainteresowanie nimi kończy się po użyciu ? Właśnie jak przedmiotem? My tu naprawdę żyjemy obok siebie! Obserwacja, jeśli ma być na sprzedaż, powinna moim zdaniem uwzględniać w człowieku coś więcej niż sytuacyjny potencjał na literacki towar, bo inaczej dla własnego biznesu można coś wypaczyć lub nawet włożyć palec w ranę. I można później, na przykład dziś, przeczytać ze ktoś to zauważył. Może decydując się na literaturę faktu warto fakty śledzić, ale do końca, chociaż do chwili publikacji. To się czytelnikowi i bohaterowi, bohaterom należy.
Dalej bywało bardzo ok, aż tu ten koniec! Halo, drogie Panie. Skąd pomysł na takiego akurat własnego kolegę, jako reprezentanta polskiej emigracji i cel opowieści? Dobrze, ze nie doszła w epilogu promocja garnków. To jest moja pretensja za pretensjonalność słabo zasłoniętą prześwitującą halką. Wiec proszę Pań, w tym odległym kraju, gdzie jesteśmy wyluzowani i optymistyczni, na przekór nie demonizowanym przez nas trudnościom (bo nikt normalny z nas nie hoduje tu wcale wizji Polaka herosa walczącego z naturą, ani bohatersko kupującego bilet do swojego Westworld w roku 2023, przecież to by było żałosne tutaj),więc w kraju gdzie akceptujemy każdą odmienność - to odmienność jest dopiero punktem wyjścia, a nie żadnym argumentem, ze ktoś jest ważny, bo np. promuje… zło jako super towar. Inni ciężko tu harują, a ja mam płacić by poczytać te autopromocyjne pojękiwania bohatera, który jęczy i biadoli, niespójny jest w rzeczywistości co pokazuje na każdym kroku, a w waszej książce udawanie takie, że jeśli inni bohaterowie tak samo prawdziwi w życiu to szkoda było czytać. Gdzie to skręciło. No co z tą książką? Czy to miało jakoś pomóc Wam albo jemu? Domknąć? W moim przypadku domknęło źródło zadowolenia z czytania, zatkało je. Zaczopowałam się jak Geysir i to co czytacie teraz to tylko Strokkur. Po co czarowanie myślami owiniętymi w rażącą mnie fałszywą skromność, skoro tu w naszym małym światku szybko wiadomo kto jak się naprawdę zachowuje, kto proponuje kawę z ciastkiem, a kto po kawę zawsze rękę ma pierwszy wyciągniętą. Kto choćby zaklinał swoją potulność, atakuje, kasuje, knuje, a z ciastek najbardziej lubi lukier, byle miał go dużo dla siebie.
Każdy ma prawo do swoich ocen, i ja i wy, każdy może tez napisać co sądzi o książce i bohaterze, skoro literaci z zawodu poddają się recenzowaniu tego co wypisują i sami stwarzają przestrzeń na to. Ale skoro publikujecie w tysiącach i promujecie swój tekst dla milionów to prosiłabym o wysiłek także dla nas z Islandii, żebym ja i moi sąsiedzi nie byli skrępowani ze książka sobie a jakiś bohater sobie. Jak się nie wie na co choruje baran to bezpieczniej go nie pokazywać w konkursie, żeby całe stada nie ucierpiały. To rozumieją nawet Ci co na Islandii nie byli, a widzieli tylko Hrútar (film w Polsce pod tytułem Barany.Islandzka opowieść). My tu widzimy nacodzień kto tworzy wizerunek emigracji, a kto tylko swój.
W tym przypadku treścią książki są jej bohaterowie, nie mamy wyjścia, ze w sumie ich recenzujemy. Sami wystąpili z szeregu żeby w Waszej okładce poddać się publicznemu oglądaniu, sami zdecydowali stanąć na arenie weryfikacji czy to książka dobra, poczytna, uczciwa, potrzebna. Dlatego super, ze większość jest świetna. Bo nie recenzujemy czy poprawiałyście komuś styl mówienia lub jaki kolor dało wydawnictwo na okładce. To moim zdaniem mogła być książka roku o polskiej Islandii, było blisko, wyszedł zbiór z wypowiedziami smacznymi, oblany jednak z brzegu niepasującą ramką toffi. Może godzinę więcej na rozmowy po polsku w islandzkim Kronanie lub lepiej Bonusie, byłoby jasne, że tu na Islandii różnicę między lukrem a lukrecją rozpoznajemy lepiej niż Rodacy nad Wisłą. W połączeniu z imponującą promocją książki po prostu mi szkoda za niesprawdzone wątki. Przez nie trochę wstyd polecać znajomym, szczególnie na Islandii. Dla siebie bym wyjęła z tego jednym ruchem dużo środka, który mogłabym już zachwalać jako książkowy Isoland - remake filmowej opowieści sprzed lat. Może to i nie dla każdego - najprędzej dla osób, które po 4 czy 5 przyjazdach czują ze wciąż chcą tu przyjeżdżać. Uważam to za plus, nie minus.
Pozdrawiam bohaterów, wasze historie dodają siły i dla mnie, a tam gdzie są uczciwe i skromne - imponują i budzą szacunek. A autorkom gratulacje, nawet jeśli bez ostatniego „e”. Til hamingju.
Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować Aleksandra Kozłowska
7,2
„Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować” to rewelacyjny reportaż, szkicujący sylwetki polskich emigrantów, bez tzw. owijania w bawełnę. Aleksandra Kozłowska oraz Mirella Wąsiewicz w bardzo przejrzysty sposób przedstawiają swoich bohaterów wraz z całym ich bagażem doświadczeń oraz lepszych i gorszych momentów. Propozycją tą rządzi niewątpliwe uporządkowanie. Każdy z rozdziałów dotyczy innej osoby/osób. Książkę czyta się z ogromną ciekawością. Opowiadane w niej historie mogą inspirować, ale też zdumiewać. Za jej pośrednictwem, możemy spojrzeć na ten dla wielu nieodkryty kraj z perspektywy Polaków, którzy postanowili robić swój życiowy namiot w tym nordyckim, wyspiarskim kraju, tworząc przy tym tamtejszą największą mniejszość narodową. Ich relacje są niezwykle szczere i szczegółowe. Dzięki temu możemy poznać realia życia na emigracji od środka, przez pryzmat słowiańskich obcokrajowców. Propozycja ta jest niezwykle apetycznym, niekonwencjonalnym i wartościowym przewodnikiem, obfitującym w liczne ciekawostki. „Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować” to fascynująca nowość wydawnicza dla chcących poznać islandzką rzeczywistość.
Polecam. Damiano