Popularne wyszukiwania
Polecamy
Christopher Germer
1
7,1/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
86 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
SAMOWSPÓŁCZUCIE Wykorzystaj techniki uważności, aby zaakceptować siebie i zbudować wewnętrzną siłę
Kristin Neff, Christopher Germer
7,1 z 11 ocen
102 czytelników 4 opinie
2022
Najnowsze opinie o książkach autora
SAMOWSPÓŁCZUCIE Wykorzystaj techniki uważności, aby zaakceptować siebie i zbudować wewnętrzną siłę Kristin Neff
7,1
Znacie to powiedzenie, że żeby kogoś szczerze kochać, trzeba kochać samego siebie? W końcu szacunek, zrozumienie i akceptacja samego siebie pozwala ujrzeć świat w innych perspektywach i niepotrzebne zmartwienia oraz trudności nie ograniczają nas ani nie marnują naszej energii. To duży krok do tego, by czuć się lepiej, ale być też w stanie dawać siebie innym. Jak mam być szczera, to przez większość życia nie przekonywało mnie to. Dopiero od niedawna zaczęłam patrzeć na to troszkę z innej strony. Studiowanie psychologii oraz moje własne doświadczenia uświadomiły mi wiele rzeczy. Może w tej chwili pod wcześniejszymi stwierdzeniami nie podpiszę się całym sercem, ale na pewno w dużej mierze się zgadzam. A te wszystkie przemyślenia pojawiły się w konsekwencji przeczytania książki "Samowspółczucie".
Ogólnie ten przydługi wstęp jest po to, by uczciwie Was ostrzec, że całość jest odbierana przez sceptyka, bo właśnie w kontekście samowspółczucia, praktyk uważności czy różnych technik relaksacyjnych, nim właśnie jestem. Co w żaden sposób nie przeszkadza mi próbować zrozumieć ten fenomen, wyciągnąć coś dla siebie i mam nadzieję, że być może dać coś też moim bliskim, moim znajomym i moim pacjentom. Bo mam poczucie, że w tym coś musi być naprawdę. Czy książka "Samowspółczucie" pomogła mi w tym? Oj to była ciężka droga.
Jednak by zejść z tego tonu, chciałabym najpierw nawiązać do stylu pisarskiego autorów. Określiłabym go jednym słowem – przyjemny. Ma w sobie ciepło, zrozumienie, że nie każdy wszystko rozumie, co osobiście mocno cenię. Tak jak w każdej z moich recenzji dotyczących psychologii i tu podkreślę, że to ma być książka dla ludzi, a nie specjalistów. To ci, którzy jeszcze nie wiedzą, jeszcze nie rozumieją lub jeszcze się nie nauczyli, mają się właśnie nauczyć. W przypadku tej lektury ten aspekt jak najbardziej jest poprawnie rozwiązany. Jednakże słowa autorów są też mocno zachęcające i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie były nadmiernie zachęcające, co akurat mnie intensywnie zniechęcało do słuchania ich. Podczas czytania miałam takie poczucie buntu, że jeśli próbujecie mnie zmusić, to ja za żadne skarby nie dam się Wam. A przecież chodziło o to, żeby właśnie mnie przekonać. Lecz gdy przymkniemy na to oko, jest znacznie lepiej.
Gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że cała ta książka to jakieś science fiction. I przytaczane przez pisarzy źródła oraz badania w żaden sposób nie pomagały zniwelować tego efektu. Na szczęście z czasem miałam coraz bardziej otwarty umysł, a przynajmniej takie miałam odczucie, i niektóre sprawy zaczęłam postrzegać troszkę inaczej. Przede wszystkim gdzieś koło połowy wyzbyłam się tego kpienia z przytaczanych treści. Wynikało to między innym z przykładów podawanych przez książkę osób, które miały trwałe przekonania na pewne sprawy i nagle doznawały cudownej przemiany. Wydawała mi się to nierealne i jakkolwiek wiem, że u niektórych osób jest to jak najbardziej prawdziwe, to brakowało mi ukazania tego procesu. Na koniec lektury miałam już dość odmienne spojrzenie, gdyż zdarzało mi się zaznaczać różne fragmenty treści oraz snuć własne refleksje podyktowane przeczytanym tekstem. Ćwiczenia w książce również przywoływały u mnie mieszane odczucia, ale niektóre z nich są naprawdę ciekawe i przede wszystkim przydatne.
Po przeczytaniu "Samowspółczucia" mam refleksję, że to pozycja literacka dla osób, które chcą zostać bardzo przekonane albo już są i chcą utrwalić pewne sprawy. Tymczasem dla takich sceptyków jak ja to trudna sprawa, niemniej coś we mnie pękło i wiele aspektów w ostatecznym rozrachunku przekonało mnie, co odbieram pozytywnie. Ogólnie w żaden sposób nie żałuję, że zapoznałam się z "Samowspółczuciem", ponieważ to dla mnie ciekawe doświadczenie oraz zdobycie nowej wiedzy i nowej perspektywy. Z tego względu mimo mojego narzekania sądzę, że może warto spróbować, nawet jeśli nie należy się do wymienionych przed chwilą grup.
SAMOWSPÓŁCZUCIE Wykorzystaj techniki uważności, aby zaakceptować siebie i zbudować wewnętrzną siłę Kristin Neff
7,1
Wszyscy mamy w sobie autokrytyczną część - bywa ona bardziej lub mniej głośna, bardziej lub mniej utrudniająca sięganie po to, co dla nas ważne, bardziej lub mniej dezorganizująca codzienność. Wszyscy ją mamy, bo służyła przetrwaniu ludzkości jako gatunku - krytykując siebie, nasz układ nerwowy uruchamia system obrony przez zagrożeniem, co pozwala(ło) szybko zareagować na niebezpieczeństwo. Dlatego tak często to pierwsza reakcja w sytuacji, gdy przed nami jest jakaś przeszkoda. Jednak, jak to bywa, coś, co służyło w przeszłości, obecnie niekoniecznie musi się sprawdzać. Czasem możemy potrzebować innych strategii niż gotowość do walki - tu z pomocą przychodzi samowspółczucie. Uruchamiające strategię ukojenia, wzbudzające poczucie bezpieczeństwa. Jak to robić - o tym, krok po kroku, mówi każdy kolejny rozdział niniejszej książki. O yin i yang samowspółczucia - czyli o pocieszaniu, uprawomacnianiu swoich uczuć i kojeniu, ale i ochronie siebie, motywowaniu i dbaniu o zasoby. O byciu współczującym bałaganem 💛, czyli niewykorzystywaniu praktyki self-compassion do pozbycia się bólu i swoich „niedociągnięć”. A więc i o akceptacji. O różnych odcieniach bycia a relacji: złości, wybaczaniu, dawaniu z siebie. Wiele praktyk: medytacyjnych i refleksyjnych, liczne wskazówki. A wszystko we własnym tempie - to oferują autorzy, najpierw opisując to, jak dla nich pomocne okazało się samowspółczucie.
Czy zapraszanie do swojego życia samowspółczucia będzie wiązało się wyłącznie z korzyściami? Nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi, bo, choć z naukowego punktu widzenia odpowiedziałabym entuzjastyczne „tak”, to myśląc o indywidualnych historiach każdego i każdej z nas, nie mam już takiej pewności. Jak każda zmiana - i ta może wiązać się z różnymi kosztami. Autorzy wspominają choćby „ognistym podmuchu”, cierpieniu które wkraść się może ze zdwojoną siłą gdy okazujemy sobie łagodność. To zmiana, która może wymuszać turbulencje w relacjach. Jak się przekonać o tym, czy chcesz w swoim życiu (więcej) samowspółczucia? Eksperymentując (w czym przysłuży się powyższa książka) - niech dwa dni w tygodniu motywuje Was krytyczny głos, a dwa kolejne - głos łagodny. Sprawdzajcie. Wybierajcie.