Najnowsze artykuły
- ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
- ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
- ArtykułyNowe „444” Macieja Siembiedy – przeczytaj zupełnie inny początek książki!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Igor Pomierancew
Znany jako: Igor PomerantsevZnany jako: Igor Pomerantsev
1
7,7/10
Pisze książki: poezja
Urodzony: 1948 (data przybliżona)
Igor Pomierancew (ur. w 1948 roku w Saratowie) – pisarz, dziennikarz, dysydent w czasach ZSRR. Dorósł i ukończył uniwersytet w Czerniowcach. Od 1978 roku mieszka na Zachodzie: w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Czechach. Od czterdziestu lat pracuje w zagranicznych rozgłośniach rosyjskojęzycznych: BBC, Radio Swoboda. Autor kilkunastu książek prozy, esejów, liryki. W literaturze zajmuje się czterema żywiołami: wodą (książka o winie: Późny zbiór),ziemią (Czernowitz, Cziernowcy, Czerniwcy),powietrzem (pamiętnik radiowy Wy mnie słyszycie?) i ogniem (liryka miłosna Homo Eroticus). Jego wiersze i prozę przełożono m.in. na ukraiński, angielski, polski, czeski, niemiecki. Zrealizował kilka filmów dokumentalnych, m.in. o wojnie na wschodzie Ukrainy (Szew. Psycholog na wojnie, Amputacja). Stały uczestnik festiwalu poetyckiego Meridian Czernowitz.
7,7/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
KGB i inne wiersze Igor Pomierancew
7,7
W doskonałej, trzymającej wysoki poziom serii „Wschodni Express” wydawnictwa Warsztaty Kultury w Lublinie wydano już kilka tomów świetnej poezji, nie tylko podejmującej tematykę polityczną, ale też moralną, dotyczącą człowieka, jego wyborów, uczuć, zawirowań emocjonalnych i dylematów etycznych. To bardzo cenna inicjatywa wydawnicza, jako że poezja to niszowy gatunek, ukazuje się więc dość rzadko i w małych nakładach, w bibliotekach jej nie uświadczysz (za wyjątkiem klasyki),a utwory godne uwagi, wartościowe, literackie perły, z reguły ulegają przytłoczeniu przez te średnie i całkiem słabe, gdyż niemal każdemu wydaje się dzisiaj, że jest poetą.
Igor Pomierancew jest pisarzem rosyjskim, ponadto dziennikarzem i poetą, który od ponad czterdziestu lat mieszka i tworzy na emigracji. Jego poezja jest zdystansowana i skondensowana do maksimum. W niewielu wersach białego wiersza nie znajdziemy czytelnego liryzmu, co nie znaczy, że go nie ma. Jednak żeby go dostrzec, trzeba wysiłku i uwagi, bo w tych utworach „najważniejsze są przerwy między słowami”, a za pozornym chłodem i wyraźną ironią, sardonicznym, zgrzytliwym śmiechem, wyczuwa się wrażliwość, która nałożyła zbroję, by nie można było łatwo jej zranić. Stosunkowo najbardziej uczuciowe zdają się być wiersze poruszające temat zapewne nieobcy autorowi, temat emigracyjnej osobności, która nie pozwala zapomnieć, każe pielęgnować wspomnienia. Słowa:
„Dziękuję ci, Anglio, że nie całujesz,
że nie udajesz matki”
są mocne, szczere i niejednego odbiorcę mogą wprawić w pomieszanie.
Ojczyzna pozostaje jednak tą jedyną, niezastąpioną, jest to „zapach, kolor, dźwięk”, które w nas pozostają, a najlepiej doceniamy je wtedy, gdy są już jedynie powidokiem przywoływanym w tęsknych snach. Ojczyzną nie jest ustrój, sprawiedliwość, wolność, które mogą raz być, a innym razem zostać odebrane, to coś ponad tym wszystkim się unoszące i nadające ojczyźnie jedyny, niepowtarzalny rys. Powraca więc temat emigracji, stały motyw wszystkich nomadzich poetów, których tęsknota nigdy nie wygasa.
Wrażenie robi lapidarność większości wierszy, która kryje w sobie ogrom treści. Ile znaczy dla pozbawionego kontaktu z dzieckiem znaleziony pod blatem stołu, przyklejony prze nie kawałek zżutej gumy, albo dla wygnańca dźwięk rodzimego akcentu, zapamiętanego z przeszłości:
„To taki
patriotyzm;
akustyczny,
fonetyczny.”
Pomierancew, z zawodu dziennikarz, wyczulony jest na historie, posłyszane, zaobserwowane, może nawet po części wymyślone wycinki z życia. Takie codzienne, widziane „z okna trzeciego piętra”. Inwalida na wózku, córka nie rozpoznawana przez matkę chorą na demencję, człowiek, któremu samotne oprawki okularów przypominają o zmarłym przyjacielu czy też parkowy ekshibicjonista rozczarowany tym, że przechodzień nie jest kobietą… Można by tutaj jeszcze długo wymieniać, tak duża jest różnorodność tematów, jakie składają się na nasze życie. Część utworów przypomina minimalistyczne, refleksyjne prozy czy formę wyrywka z pamiętnika. Wiele z nich mówi o śmierci jako nieuniknionym, o tęsknocie za tymi, którzy odeszli. Są wyważone, oszczędne w słowach, pozbawione kwiecistości, oczyszczone z czułostkowości. Tym większe jednak robią wrażenie na czytelniku, który wyczuwa tę podskórną siłę emocji, jakie poeta próbuje okiełznać.
Wyraźna jest też bezradność mężczyzny, usiłującego racjonalnie podejść do tematu kobiety i miłości, a zmuszonego w końcu poddać się i przyznać, że już same te określenia oznaczają tajemnicę, sprzeczność i ryzyko, których lepiej nie próbować rozwikłać rozumem, gdyż są po prostu alogiczne. I nic nie poradzisz na to, że po osobie, która była ci bliska, a już jej nie ma „w duszy zostały białe plamy.”
Największy ładunek goryczy i smutku zdają się nieść wiersze z cyklu tytułowego, wiążące się ze wspomnieniami sprzed emigracji, ze zdradą przyjaciół, systemem inwigilacji i przesłuchań, z aresztowaniami i przeszukaniami mieszkań. Oprócz sadyzmu i bezduszności autor punktuje też głupotę i prymitywizm służb.
Bez echa nie mógł przejść temat pandemii, jako że mocno dotknęła ona każdego z nas, ograniczając naszą wolność, zabierając bliskich, rozpościerając nad nami baldachim z poczucia lęku i bezradności, który po części już nas nie opuścił i chyba z nami pozostanie na długo. Czyżby wirus grypy rozjuszyło panoszenie się, rozpychanie łokciami, zawłaszczanie przestrzeni i uwagi przez takie niegroźne „nic” jak wirus komputerowy? Czyżby, zmutowawszy do niebezpiecznej postaci, chciał o sobie przypomnieć, pokazać, kto tak naprawdę rządzi?
Nie zrażają Pomierancewa kwestie trudne, jak choroba, w tym szczególnie często powracający Alzheimer, szpital psychiatryczny, eksperymenty na zwierzętach. Zawsze pisze jako „ja”, w pierwszej osobie, stawiając siebie w sytuacji opisywanej, próbując najpierw samemu poczuć, zrozumieć, by potem jak najlepiej i jak najwięcej móc przekazać nam. I odnosimy wrażenie, że rzeczywiście rozumie więcej i znacznie głębiej niż ktokolwiek inny. Ogromne wrażenie wywarł na mnie wiersz o starości, o upływie czasu, o nieuchronności tych procesów, których się wstydzimy, nie chcemy zaakceptować, oszukując się nadaremnie:
„Starość na mapie jest przedstawiona
jako garść pigułek:
(…)
Na pozór mapa mojego życia
wygląda jak ilustracja na wyklejce
powieści przygodowej.”
Są też wiersze pisane dosłownie na kilka dni przed rosyjską napaścią na Ukrainę, kraj z racji urodzenia bardzo poecie bliski. To uświadamia nam całą złożoność rosyjsko-ukraińskiej historii, skomplikowanie nie do rozplątania, gdy rodziny są często mieszane, w żyłach płynie rosyjsko-ukraińska krew i nie sposób zrozumieć, czemu teraz te dwa współistniejące obiegi są dla siebie nagle tak wrogie, wzajemnie się zatruwają i mogą zabić. Ale tego, co przeżywa się w sercu, co przyjdzie później pamiętać, co w koszmarach będzie zrywać ze snu, nie są w stanie przekazać żadne słowa.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/