Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tadeusz Rybczyński
1
7,3/10
Pisze książki: literatura podróżnicza
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
24 przeczytało książki autora
17 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Jak zszedłem na psy Tadeusz Rybczyński
7,3
W życiu różnie się układa, czasem przeszkody piętrzące się na drodze sprawiają, że popadamy w frustrację, tracimy nadzieję. Jedni starają się mimo wszystko przeć do przodu, inni wpadają w pułapkę używek. Każdy z problemami radzi sobie inaczej. W takich momentach ważne, aby znaleźć coś, co pozwoli oderwać się od codzienności, naładuje pozytywną energią, pozwoli poczuć wsparcie innych ludzi. Tadeusz Rybczyński czerpie siłę od czworonożnych przyjaciół, psów, które wyruszają z nim w trasę, towarzyszą w górskich wędrówkach, pozwalają inaczej spojrzeć na świat. Książka ta stanowi upamiętnienie niezwykłego, wiernego przyjaciela, psa o imieniu Karelczyk, który towarzyszył autorowi w wyprawach i dzięki któremu tak wiele się zmieniło w jego życiu.
Chętnie sięgam po literaturę podróżniczą, chociaż czytając opis tej książki wiedziałam, że znajdę w niej znacznie więcej. W tym przypadku moje przeczucie się sprawdziło, gdyż w tej niewielkich rozmiarów książce znajduje się opowieść, która zapada w pamięci, emanuje pozytywną energią i pokazuje, jak wiele zależy od nas. Do lektury zachęca także piękna okładka w zimowej scenerii przedstawiająca psi zaprzęg.
Na początku autor opowiada o tym, jak zaczęła się jego wędrówka, o przyczynach jego bezsilności oraz o pierwszym psie w domu, dzięki któremu krok po kroku rodziła się jego miłość do tych zwierząt. Trzeba wykazać się odwagą, by tak otwarcie i z taką szczerością opowiadać o swoim życiu, ukazując jakie jest, bez upiększeń, przerysowania. Pisząc o swojej bezsilności i momentach słabości, ale także wydarzeniach, które zmieniły wszystko, radościach i nadziei. Autor porusza też bardzo ważny temat, a mianowicie pokazuje, że życie z osobą z niepełnosprawnością nie musi oznaczać przebywania tylko w czterech ścianach w domu, można to zmienić, pokonać bariery. Dalej, z każdym kolejnym rozdziałem wyruszamy na wyprawy mniejsze i większe, w miejsca turystyczne i zupełnie bezludne. W trakcie tych wypraw poznajemy zarówno psa o imieniu Karelczyk, osoby poznane na szlakach i wydarzenia z nimi związane, ciekawostki, ale także amatorki klub psich zaprzęgów, który autor prowadził.
Książka nie tylko upamiętnia niezwykłego przyjaciela, ale także pokazuje, że w każdym momencie można coś zmienić w swoim życiu i inaczej spojrzeć na świat. Warto odnaleźć coś, co pozwala poczuć komfort psychiczny, odetchnąć, naładować akumulatory, by mieć siłę do mierzenia się z codziennymi problemami. Opowieść roztacza ciepło, wywołuje uśmiech, zaciekawia i zachęca do wędrówek oraz pokonywania słabości, które przecież każdy z nas ma. Rozdziały, w których opisywane są wędrówki zawierają na początku krótki zarys trasy oraz liczbę kilometrów do pokonania. To przydatne informacje dla osób, które chciałyby same na taką wyprawę wyruszyć. Treść uzupełniają także zdjęcia Karelczyka, jak i zdjęcia z podróży.
„Jak zszedłem na psy” to emanująca pozytywną energią opowieść, która ukazuje jak wiele w naszym życiu mogą zmienić czworonożni przyjaciele. Pełna optymizmu, ciekawa, zachęcająca do kontaktu z naturą, wypraw, pokonywania własnych słabości i odnajdywaniu radości w z pozoru małych rzeczach, o których w codziennym zabieganiu zapominamy. Zachęcam do zapoznania się z tą inspirującą książką.
http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2022/07/jak-zszedlem-na-psy-tadeusz-rybczynski.html
Jak zszedłem na psy Tadeusz Rybczyński
7,3
Zwierzęta są z nami od zarania dziejów. Pierwotnie służyły do konsumpcji, a następnie niejednokrotnie były niezastąpioną pomocą na roli. Jednak do dziś istnieją rasy psów, których natura, choć znacznie przygaszona, za a wszelką cenę stara się dążyć do pierwotnych instynktów.
Dziś, w rękach mam wspaniały reportaż, który udowadnia nam, że psy są nie tylko wspaniałymi przyjaciółmi, ale również mogą być zapalnikiem, który zmusi nas do zmiany priorytetów w naszym życiu.
Tadeusz Rybczyński napisał książkę, w której pokazuje nam, że granice narzucamy sobie sami. To, czy jesteśmy w stanie coś osiągnąć, zależy wyłącznie od naszej woli i silnej dyscypliny. Z nieskrywanym wstydem przyznaje, że nim przyjął pod swój dach pierwszego psa, jego życie nie było tak kolorowe, a jego ciężar niejednokrotnie przyćmiewał radość, jaka czaiłą się za rogiem.
Choroba córki zdawała się dominować ich życiem, jednak miłość do życia wygrała, a autor pokazał, że dzięki silnej woli można osiągnąć wszystko. W tym momencie chciałabym zatrzymać się na moment i podkreślić, że wiele osób, będących w pełni zdrowym, wymyśla masę pretekstów, które mają być wytłumaczeniem dla ich lenistwa. Ja również naliczam się do tej grupy i już nie wstydzę się do tego przyznać. Skoro mając dziecko, którego stan nie pozwala na samodzielne chodzenie, był w stanie zdobywać z nim szczyty, to czy ja mam prawo powiedzieć, że mnie coś stoi na przeszkodzie, aby nie zrobić tego samego?
Jak widzicie, ta książka nie jest jedynie opowieścią, o mężczyźnie, który kupił psa i poszedł w góry. Jest to piękna i wzruszająca historia, pokazująca nam, jak mocno się ograniczamy. Niesie za sobą przekaz, który daje olbrzymiego kopa do działania, z którego z pewnością skorzystam.
Autor opowiada o tym, jak bardzo zmieniło się jego życie, kiedy czworonożny przyjaciel zawitał do ich domu. Dalsze wydarzenia mknęły, niczym upuszczona włóczka, obierając co chwilę inny tor, lecz nieustannie dążąc do celu. Szybko przesiąknął ciasnym światem psów zaprzęgowych, nieustannie pogłębiając swoją wiedzę. Spotykał się z osobami, w których świecie zagościły husky.
To nie jest rasa psów, które są dla każdego. Są to bardzo wymagające zwierzęta, które muszą dostać potężną dawkę wysiłku fizycznego, którego większość osób nie istnieje. Widząc właściciela śnieżnego pogromcy, który jest ciągnięty na rowerze przez psa w specjalnych szelkach, które nie obciążają jego stawów, bezpodstawnie osądzamy go, mówiąc, że wykorzystuje zwierzę, bądź co gorsza – krzywdzi go. Jednak nie zadajemy sobie trudu, aby poświęcić chwilę na zapoznanie się z tą rasą. Taki zabieg jest niezbędny, aby utrzymać psa w formie oraz dostarczyć mu wyczekiwanego wysiłku. Te psy mają ogromną moc, o czym autor wspomina w reportażu.
Zagłębiając się w tym temacie dostrzegłam, że wiele z tych pięknych psów ląduje w schroniskach, ponieważ ich właściciele nie wzięli pod uwagę wyżej przytoczonego faktu. Jest to smutne, ale dokładnie obrazuje brak odpowiedzialności ludzkiej i chęć pokazania się przed sąsiadami.
Husky to tylko jedna z ras, którą Tadeusz Rybczyński miał pod swoimi skrzydłami. Czytając książkę, niejednokrotnie wzruszyłam się, kiedy kolejne psy odchodziły z ludzkiego padołu.
Zachwycałam się ich mądrością i oddaniem człowiekowi i czekałam na chwilę, w której autor opisałby podróż po „moich” górach. Niestety, nie doczekałam się. Dlatego zapraszam w Góry Opawskie, które swoją dostępnością sprzyjają wędrówkom rodzinnym i niejednokrotnie są trasą, którą przemierzają osoby, biorące udział w maratonach, z których dochód przeznaczony jest na szczytny cel.