Raszida albo Bieg do źródeł Nilu : powieść Marc Buhl 4,5
ocenił(a) na 65 lata temu Zmęczyłam się psychicznie czytając tę powieść. Trzeba mieć niezłą kondycję, by wytrzymać tempo biegu narzucone przez Ernsta Mensena. Chłopca, a potem mężczyzny biegnącego odkąd pamięta, nieumiejącego utrzymać nieruchomo głowy i nóg niosących go przed siebie. To coś pchające go do przodu było silniejsze od niego. Właściwie nawet nie wiadomo dokąd. W biegu często tracił obrany kierunek, o którym marzył od dzieciństwa: źródło Nilu, przy którym czeka raj, jak mawiał jego zbyt wcześnie zmarły ojciec. W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku, za czasów bohatera jeszcze legendarne, bo nieodkryte, nieoznaczone na mapach świata. Absorbowany biegiem dla pieniędzy niedających szczęścia, biegiem dla idei przynoszącej cierpienie, biegiem za miłością okazującą się zbyt wolną albo próbującą zakotwiczyć go w jednym miejscu, tracił młodość i siły. Biegł jednak dalej, by dotrzeć do celu w chęci dotarcia, dobicia do brzegu, ostatecznego zatrzymania się. Biegł by uciec od rzeczywistości i odnaleźć się w miejscu ukojenia, bo "im więcej Mensen biegał, tym mnie bolał go świat".
Cieszę się, że nie biegnę, podziwiając i zachwycając się tym, co rozmazuje się życiowym sprinterom w ciągłym ruchu. Mając w sobie spokój i świadomość, że każdy bieg życia kończy się na krawędzi, za którą nie ma nic lub jest wielka niewiadoma, lub drugie życie. W zależności od światopoglądu zawodnika. Po co się więc spieszyć, skoro meta bliżej lub dalej czeka nieruchomo na wszystkich?
A może się mylę? Może bezruch, stagnacja to śmierć jak twierdził Mensen? Ale czy przed śmiercią można w ogóle uciec? Czy niepokój i przymus ruchu jaki posiadają w sobie niektórzy ludzie, to fiksacja w pogoni za szczęściem tak pojemnym, a zarazem indywidualnym w swoim rozumieniu?
Powieść-przypowieść, która w biegu stawia wiele pytań, nie troszcząc się o odpowiedzi. Musiałam sama je znaleźć. Nad niektórymi zastanawiam się nadal. Są takie, na które odpowiedzi być może nigdy nie znajdę. Ale wiem na pewno jedno: życie z człowiekiem-biegaczem wymaga od partnera ogromnej kondycji psychicznej i wyboru jednej z trzech dróg: dotrzymania tempa w biegu, pozostania w tyle lub stania się jego przystanią, w której zacumuje.
Każda z nich to ogromny wysiłek, praca, cierpienie i łzy we współistnieniu. Dlatego warto wiedzieć w jakim tempie się biegnie, po co, a przede wszystkim z kim, bo "jeśli nie pasujesz do towarzystwa, nie zmieniaj siebie. To jest zła droga. Zmień towarzystwo."
Ernst Mensen to norweski sportowiec specjalizujący się w maratonach, którego życie posłużyło autorowi do napisania książki na poły biograficznej, na poły filozoficznej.
http://naostrzuksiazki.pl/