ta tępa tłuszcza latająca z flagami i drąca mordę o Polsce dla Polaków to nie żadni patrioci. To raczej organizmy ludzkie opętane jakąś plem...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Przemysław Lis Markiewicz
9
7,5/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
22 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
W każdym społeczeństwie są wszakże ludzie durni, dla których miłość do flagi jest silniejsza niż miłość do sąsiada i muszą oni, z braku inne...
W każdym społeczeństwie są wszakże ludzie durni, dla których miłość do flagi jest silniejsza niż miłość do sąsiada i muszą oni, z braku innego zajęcia, napuszczać okresowo jedno stado baranów na inne i w taki sposób wszczynać wojny.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
ЕНДЕК Przemysław Lis Markiewicz
7,5
Lepiej mieć przyjaciół niż wrogów. Ta prosta myśl leżała u podstawy eksperymentu wołyńskiego, który miał zarazem wzmocnić lojalność wobec państwa polskiego i otworzyć na siebie nieufne społeczności.
POWIEŚĆ „ENDEK” MÓWI O ŻYCIU NIEMCA, OBYWATELA II RP I O CZASIE WOJNY, O TAK ZWANYM EKSPERYMENCIE WOŁYŃSKIM”
Poważny polski prokurator, nieco wbrew swojej woli, zostaje po wybuchu wojny niemieckim szefem policji kryminalnej, później trafia do Auschwitz, a gdy jest stamtąd uwolniony, jedzie do Elbląga, aby zdobyć majątek jako szabrownik. Jest Niemcem z pochodzenia, a Polskę pokochał, gdy już jej zabrakło. Fascynuje się Stepanem Banderą. I ma trójkę dzieci z dwiema Żydówkami, które ukrywa na Śląsku. Jego życie właśnie to ciągłe wybory, ostra jazda bez trzymanki, może dla niektórych okaże się to ciekawe.
Czytelnik po przeczytaniu książki ma stać się człowiekiem bardziej wyrozumiałym i tolerancyjnym dla bliskich. Łatwo oceniamy i potępiamy innych, a często to życie wtłacza nas w sytuacje, w których musimy się odnaleźć. Bohater książki jest szefem Kripo w okupowanym przez Niemców Złoczowie i ukrywa w domu Żyda. Co wieczór prowadzą pełne pasji rozmowy o literaturze. Gdyby jego zwierzchnicy się o tym dowiedzieli, zabiliby go. Prowadzi jednocześnie śledztwo i wie, że jeśli ujawni jego wyniki, stanie mu się coś złego. Knowania i intrygi powodują, że trafia do obozu koncentracyjnego, gdzie sam intryguje, fabrykując skazanie na śmierć morderców braci Stepana Bandery.
➡➡➡ Przez wiele osób Endek” został oceniony jako rewelacyjna powieść. CO na ten temat ma do powiedzenia sam autor: Przemysław Lis-Markiewicz
"Szczerze mówiąc, nie wiem. Czytałem dwie recenzje i ludziom się podoba pokazanie historii, której nie znali. Ja jednak nie chciałem napisać powieści historycznej, a obyczajową. Część osób mówiła, że nie zdawała sobie sprawy, że ich bliscy i sąsiedzi mogą tak żyć, część odnalazła wśród bohaterów swoją rodzinę".
Wybory moralne nigdy nie są proste. Ci mężczyźni i te kobiety znajdują się w pewnych sytuacjach, gdyż sami tego chcą. I jeśli nie wiadomo, które z bliźniaków urodzonych przez Adelę jest Adama, a które – Jewhena, to dlatego, że wszyscy tak chcieli.
„Endek” to książka o konieczności ciągłego decydowania. Autor stawia ciągle swoich bohaterów przed ciężkimi wyborami. I oni muszą ich dokonywać. Książka godna uwagi!
Mariupol Przemysław Lis Markiewicz
9,5
Jest taki wiersz Kory, którego fragment brzmi:
„Znowu liczę, liczę, liczę, liczę, liczę życie.
Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi umarło.
Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi zostało.
Czy to dużo, czy to dużo, czy to jest mało?(…)”
O tym jest „Mariupol”, o pułapce świata. To powieść o ludziach stojących u progu dorosłości, o Ukraińcach, którzy całe życie wstydzili się zarówno swojej mowy, jak i swojego prawdziwego ja. Ukrywali się, jak szczury w czarnych piwnicach. Posługiwali się rosyjskim. Taka była ich codzienność, tak wychowali ich rodzice i okolica. I nagle, podczas studiów, gdy wyjechali z rodzinnych murów, okazało się, że mowa rosyjska to… wstyd. Że nie należy wyzbywać się języka danego twojej narodowości. Że mowa to dowód przynależności. To poczucie bycia w harmonii i w zgodzie samego ze sobą. To akceptacja siebie całego takim, jakim się jest. Zrzucenie dyskomfortu i tego czegoś, co pęta i mierzi jednocześnie. Bo destrukcyjne jest życie z zagubioną tożsamością, świadomość bycia kimś innym niż to podpowiada serce. Przychodzi moment, że zaczynasz brać odpowiedzialność za siebie. Czynić siebie sprawą najwyższej rangi. I choć to proces długotrwały, to z każdym dniem zauważasz postępy. Masz w sobie odwagę.
Autor niezwykle kunsztownie wplata losy bohaterów w autentyczne wydarzenia naszych czasów, naszej rzeczywistości i tego, co się obecnie dzieje. „Mariupol” to hołd złożony tym, których już nie ma, ale i tym, którzy są i walczą i nadal mają nadzieję. Nadzieję na przyszłość i na siebie. Lecz tak wielu zginęło, tak wielu nadal ginie. Tak wielu leży w kałużach krwi… Ale trzeba walczyć, walczyć do końca. Do końca samego siebie…
„Mariupol” to hołd złożony tym, których po latach pamiętać będzie jedynie czarno biała fotografia. „Mariupol” upamiętni ich dając możliwość wskrzeszenia, pochylenia naszych głów i modlitwy za nich. Za waleczność, za trud, za patriotyzm, który już tak mało znaczy. „Mariupol” jest o nich i o nas też.
Autor, Przemysław Lis-Markiewicz szepcze dzieje o rodzinie Kruszelnickich, z rodu ukraińskiego, ze szlachty herbu Sas. Była, ale będzie dalej żyła - w tobie. W twojej pamięci. We wspomnieniach. Dajesz im życie. „Mariupol” jest jak harmonijny zapis nut na pięciolinii, które tworzą melodię, muzykę, wspaniały koncert ku czci. Ku czci wszystkich.
Na wschodzie wojna. Śmierć leży na ulicach, czai się w bombach, szuka zadowolenia przyklejając ludzkie ręce do karabinów i naciskając spusty. Śmierć nie śpi. Karmi się i puchnie. Ofiary głodują, chowają się w schronach, modlą o przeżycie, dzieci płaczą. Śmierć jest bliska. Zabierze kogo będzie chciała i kiedy będzie chciała. Boisz się jej? To poczytaj o niej siedząc w ciepłym domu. Poczuj to, co Juri, Maksym, czy Wiktoria. Zrozum, że „…dość już karmienia Moskwy”. Utwierdź się w słowach, „że… Polak to najlepszy sąsiad Ukrainy”. Że wojna jest tuż tuż. Że Putin żyje, że morduje, że bawi się wojną. Że ten duży chłopczyk na kolorowej planszy do gry porozstawiał plastikowych żołnierzy, czołgi i samoloty i bawi się nimi przesuwając po własnej myśli i chęci. Taktyka wojenna? Przemyślane manewry? Nic z tego – tu liczy się akcja i szybka reakcja. I uśmiech na twarzy gracza.
Ból, ból promieniuje z „Mariupola”. Dochodzą łzy i noce nieprzespane i ciągłe czuwanie. I jest strach, permanentny. Jakaś trwoga, która wżera się do wnętrza. Treść tej książki wykracza poza okładki i przenika w ciebie. Ta powieść puchnie od emocji, smutku, ale i od małej nadziei, którą dusi zło ciężkiego koca. Ale ta nadzieja jest, bo przecież umiera ostatnia. Nie możesz zapomnieć o tych ludziach, którzy w swoim życiu napotkali wojnę. Przyszłość miała należeć do nich… a jednak… Życie prowadzi swoimi drogami.
„Mariupol” scala się z tobą. Przewierca myśli i duszę. To autentyczna bomba literacka, która woła do ciebie. Lis-Markiewicz stworzył coś, co już zaliczasz do klasyki. Do NIEŚMIERTELNEJ, zawsze żywej klasyki literatury.
Jestem dumna z posiadania takiej książki.
Zanurzam się w nią. Dotykam, przytulam. Personifikuję się z tymi, o których ona jest.
Słyszę szum gąsienic jadących czołgów, wystrzały z karabinów, huki bomb… To nie parada wojsk. To śmierć. To płacz. To rozłąka i łzy, słone łzy zmieszane z kurzem, piaskiem i potem.
„Przeklinaj śmierć. Niesprawiedliwie jest nam wyznaczona.
Błagaj bogów, niech dadzą lekkie umieranie.
Kim jesteś, te trochę ambicji, pożądliwości i marzeń
nie zasługuje na karę przydługiej agonii.
Nie wiem tylko, co możesz zrobić, sam, ze śmiercią innych
dzieci oblanych ogniem, kobiet rażonych śrutem, oślepłych żołnierzy,
która trwa wiele dni, teraz, tu, obok Ciebie.
Bezdomna twoja litość, nieme twoje sławo
I boisz się wyroku za to, że nic nie mogłeś”
Czesław Miłość „Twój głos”