Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Nie lubię biografi. Ewentualne ciekawostki z życia ciekawych ludzi toleruję jedynie w pigułce. Kompletując pamiątki z wizyty w Tatrach, postawiłam na Empik. Piękną zakładkę kupiłam w Schronisku PTTK nad Morskim Okiem. Stąd też mój wybór lektury. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy już po pierwszych zdaniach, wszystko dookoła przestało mieć dla mnie znaczenie. Od tamtej chwili stałam się czołówką na głowie Vanessy O'Brein, razem z nią podejmując wyzwanie zdobycia "Korony Świata". Autorka, mimo przekroczenia czterdziestego roku życia, nie ugrzęzła w fotelu, ucząc się szydełkowania. Jej ambicje postawiły poprzeczkę wysoko- Mount Everest. Góra gór i szczyt wszystkich szczytów miał być jej celem na najbliższą przyszłość. Czy wy również oglądając wiadomości i słysząc o kolejnych ofiarach w Himalajach, nie zadawaliście sobie pytania "jaki był powód zgonu"? Trywialne pytanie? Otóż nie... Z każdą kolejną stroną, dowiadywałam się nowych rzeczy. Nie raz posiłkowałam się wyszukiwarką Google, aby dokładniej przyjrzeć się mapie turystycznej, a także wytłumaczyć sobie pojęcia, kurczowo związane z alpinizmem. Mając ponad dekadę mniej niż główna bohaterka/autorka, jestem prawie pewna, że jej odwaga, upór i zaangażowanie, nie jest nawet w kilku procentach równy mojemu. Czy Mount Everest pozwolił jej zdobyć swój szczyt? Jak wiele musiała poświęcić, aby próbować spełnić swoje marzenia? Rok się dopiero zaczął, a na mojej liście już znalazła się książka, do której z pewnością nie raz wrócę. Czytając ją, nauczyłam się wiele nie tylko o wyprawach górskich, ale również o pokorze. Nie raz zadawałam sobie pytanie, skąd ta kobieta bierze tyle siły. Jest dla mnie wzorem do naśladowania, a także nadzieją na to, że my- kobiety, jeszcze nie raz zawładniemy światem, który dotychczas należał do mężczyzn.