Wyspa kata Władysław Terlecki 5,3
![Wyspa kata](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/68000/68036/352x500.jpg)
ocenił(a) na 911 lata temu Zbeletryzowana biografia Waleriana Łukasińskiego urzeka prostotą przekazu. Bo w istocie, nietrudno domyślić się morału opowieści o spiskowcu, którego kara trwała długo, wręcz ponad miarę, przewyższając znacznie wymiar jego win. Los tego więźnia stał się kolejnym symbolem strachu rosyjskiego mocarstwa i jednocześnie demonstracją jego władzy nad każdym, kto odważy się myśleć o naruszeniu "właściwego" porządku. Tę prostotę przełamuje jednak sposób opowiedzenia historii: napotykamy tu na szereg dwoistości, które w ostatecznym rozrachunku czynią z powieści utwór uniwersalny.
Opowieść o niegdysiejszym przywódcy Towarzystwa Patriotycznego wysnuwa się powoli, sunąc dwoma torami: śledzimy jednocześnie los wciąż więzionego starca i oglądamy zdarzenia z przeszłości, które w dość chaotyczny sposób przywołuje on z pamięci. Jedynym jego towarzyszem w ciasnej celi jest alter ego bohatera - projekcja jego samego z czasów warszawskich, określona znamienną nazwą Widma. To z jego podszeptów i pełnych drwin wymówek w starcu rodzi się potrzeba przypomnienia sobie szczegółów z przeszłości. Ubrane w wojskowy mundur, uśmiechające się ironicznie Widmo, ma tę przewagę nad starcem, że zna całą jego historię. Zdaje się być jednocześnie jego sumieniem, gdy wytyka mu popełnione błędy oraz bezlitosnym katem, czerpiącym satysfakcję z udręki więźnia.
Obserwując rozpaczliwe starania starca, który gubi się w przywoływanych wspomnieniach i złośliwych podpowiedziach sfrustrowanego Widma, nie sposób nie zauważyć, że opisany tu Walerian Łukasiński jest nie tyle więźniem carskiej twierdzy, ile więźniem własnej pamięci, która jawi mu się jako labirynt bez wyjścia. Zamknięty w ciemnej celi, gdzie "czas wyłamał się ze swych miar", usiłuje nie słuchać Widma, które na różne sposoby wciąż pyta go o to samo: czy słusznie poświęcił swój los dla idei. Bo to ta wzniosła motywacja posłała go na wygnanie, wespół z jego fałszywymi przyjaciółmi, którzy nie podjęli próby odbicia go, gdy była ku temu okazja.
Jeżeli jednak chcemy skupić się na podstawowej płaszczyźnie, jakiej szukamy czytając biografię, czyli na opisie życia Łukasińskiego-spiskowca, również nie będziemy zawiedzeni. Książka ukazuje Warszawę z lat 20-tych XIX sugestywnie i obrazowo. Jest to miasto szpiegów i szpicli, tysiąca nieprzyjaznych par oczu, gdzie zaufanie jest najwyższym zaszczytem, jakiego można udzielić drugiemu człowiekowi. Nie zabrakło też mniej i bardziej dokładnych portretów innych postaci historycznych z tamtego czasu, by wymienić chociaż Wielkiego Księcia Konstantego, gen. Zajączka, czy literatów - Kazimierza Brodzińskiego, Antoniego Malczewskiego. Major Łukasiński to człowiek szlachetny i uczciwy - być może aż zanadto, bo sprawy Towarzystwa i spisków chwilami nie pozwalają mu mysleć o innych aspektach jego życia. Dopiero po latach nie będzie umiał przeboleć straty ukochanej kobiety. Póki co, ich osobista więź jest przedstawiona w piękny, subtelny sposób.
Co jeszcze budzi się w czytelniku po przeczytaniu tej powieści? Na pewno chęć (o ile nie moralny obowiązek) przeczytania "Pamiętnika", który Łukasiński napisał w więzieniu pod koniec życia. Ze wzruszeniem czyta się zarówno jego monologi wewnętrzne, wyrażające wątpliwości, czy jego "testament" przeczyta ktokolwiek poza pilnującymi go strażnikami, jak i opisy pospiesznego, całonocnego pisania przy dogasającej świecy, kiedy to starca gna obawa, że nowy komendant twierdzy może zakazać mu podobnych czynności.
"Wyspa kata" to piękna, słodko-gorzka opowieść, do której na pewno będę wracać jeszcze wiele razy.