Kot z jadeitu Suzanne Brogger 5,0
ocenił(a) na 35 lata temu Strasznie mnie ta książka wymęczyła. Czytałam ją chyba ze 2,jak nie 3 tygodnie i nie ma tu nic do rzeczy, że była gruba. Bo jak książka jest dobra, to nawet grubą się połyka na raz (o ludu, ja nawet ciężkiego Zolę czytywałam w kilka dni).
Napisana jest jakoś chaotycznie, pojawia się mnóstwo osób, mnóstwo szczegółów o każdej z nich (a często nic to nie wnosi do powieści),ciężko się już połapać kto gdzie, czyje to dzieci, co kto robi. Do tego ciężki temat: rozkład rodziny Lovinów, jej pogrążanie się z pokolenia na pokolenie, nikt nie jest szczęśliwy i wolny od problemów:
- Katze jest pracoholiczką i pijaczką, nie potrafi dać dzieciom miłości, wciąż wspomina swoje sukcesy towarzyskie w Rydze
- Kotka (Li) - podejmuje wciąż próby samobójcze, jest lekomanką, nie potrafi zająć się dziećmi, popada w depresję, wiecznie ląduje w szpitalach, bo waży nawet nie 40 kilo i wcale nie ma odporności, sens życia upatruje w zbieraniu chińskiej porcelany, ale i to na krótko
- Pies (Rejn)- nie umie odkryć dlaczego żona jest nieszczęśliwa, ratunek dla niej upatruje tylko w "pieprzeniu", nie potrafi zapewnić rodzinie godziwego bytu, ostatecznie bez żadnej refleksji opuszcza żonę i dzieci
- Mrówka - wciąż zazdrosna o siostrę, chce mieć idealną własną rodzinę, więc odcina się od swojej patologicznej, ale zżera ją zawiść i zazdrość
- Zeste - siostra Mrówki, która była faworyzowana przez matkę i babkę, podziwiana, ze wyrosła na artystkę, jednak sama wie, że jej sukces nie jest duży, nie znajduje radości w teatrze, który kiedyś był jej marzeniem, nie umie stworzyć trwałego związku, wciąż dokonuje aborcji choć marzy o dziecku
- Orm - zapomniane dziecko, od razu po urodzeniu spisane na straty, potem rodzice się dziwili, że nie umie się odnaleźć w rzeczywistości, ćpun, ląduje na leczeniu psychiatrycznym
I wielu innych... każdemu źle się wiedzie, każdy jest niezadowolony z siebie i rodziny. A przecież to żydowska rodzina, którą ominęły w czasie wojny wielkie dramaty, które były udziałem innych Żydów - nikt nie był w obozie, nikt nie zginął w walce czy getcie. Stracili trochę pieniędzy, ale dałoby się odbudować majątek, gdyby nie nietrafione inwestycje, hazard, czy zwykłe lenistwo, albo inne niezrozumiałe postępowania. Tych zresztą niezrozumiałych działań, które prowadzą do samodestrukcji jest mnóstwo... Na obraz destrukcji rodziny nakłada się upadek Danii (rosnąca przemoc, narkomania).
Ale ostatecznie pojawia się na samym końcu ziarenko nadziei na odrodzenie rodziny - zapomniany, nieuznany oficjalnie członek rodziny wolny od wiedzy o dumnym rodzie Lovinów. Więc może nie wszystko jest stracone?
Dobre były fragmenty o ONZ, jak to się żyje na misjach i jak to ONZ pomaga lokalnej ludności - widać , że autorka nie ma dobrego zdania o tej "instytucji" :D