Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sergio Del Molino
4
8,3/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, reportaż
Urodzony: 16.08.1979
Sergio del Molino (Madrid, 1979) es autor de La hora violeta, novela por la que recibió el Premio Ojo Crítico de Narrativa 2013 y el Premio Tigre Juan 2013, entre otros, y que ha sido traducida a varios idiomas. Desde su debut literario, en 2009, ha publicado la colección de relatos Malas influencias (2009),el ensayo literario Soldados en el jardín de la paz (2009),una antología de sus textos periodísticos más personales, El restaurante favorito de Nina Hagen (2011),la que fue su primera novela No habrá más enemigo (2012) y Lo que a nadie le importa (2014),que anticipa en clave narrativa algunos temas que aparecen en La España vacía, su primer gran ensayo.
8,3/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
5 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
La España vacía. Viaje por un país que nunca fue
Sergio Del Molino
9,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Contra la España vacía Sergio Del Molino
7,0
Temat w Polsce nieznany, w Hiszpanii wałkowany regularnie w prasie: wyludnianie się ogromnych przestrzeni kraju. Najczęściej przywoływany przykład (bo jest ich kilka) to tzw. Serranía Celtiberica, czyli górzysty rejon na pograniczu prowincji Soria, Zaragoza, Guadalajara, Cuenca i Teruel. To jest teren większy od Belgii, jakieś 40 tys. kilometów kwadratowych. W Belgii mieszka 12 milionów ludzi, a tutaj... pół miliona. Ponieważ gęstość zaludnienia jest podobna do tej w okolicach koła podbiegunowego, rejon ma ksywę „Hiszpańska Laponia”.
To jest reportaż (czy kilka reportaży),ale proponuję potraktować rzecz jako przewodnik turystyczny. Dla tych z Państwa, których nie interesuje Costa Blanca, Costa Brava, Costa del Sol, Costa Dorada i cały ten turystyczny barcelońsko-śródziemnomorski turystyczny młyn (będąc kilka lat temu w Barcelonie widziałem w środku miasta, na Ramblas, starszego normalnie wyglądającego pana, który stał z wypisanym transparentem „turyści precz”).
Z tą książką w ręku można odbyć niesamowitą, trochę porażającą a trochę przerażającą, podróż po Hiszpanii. Takiej, gdzie nikogo nie ma, a już na pewno nie ma turystów. Lecimy do Barcelony, wynajmujemy samochód na 10 dni (najlepiej mini-furgonetkę, żeby dało się złożyć tylną kanapę i spać na podłodze) i ruszamy w kierunku na południowy-zachód. Po jakieś półtorej godzinie jazdy skończą się przydrożne restauracje, stacje benzynowe, sklepy z pamiątkami, salony samochodowe, a zacznie... no właśnie, zacznie się España vacía.
Byłem w USA raz w życiu, w parkach na południowym-zachodzie. Raz jechaliśmy autem gdzieś, już nie pamiętam, chyba przez Arizonę a może to była Nevada, już wieczorem, na kolejny nocleg. Było już ciemno... Proszę Państwa, to jest doświadczenie, które stawia włos na głowie. Bo przez godziny jesteśmy w całkowitej pustce i ciemności, tylko światła naszego samochodu. W Polsce co chwila jest jakaś miejscowość, albo przynajmniej światła jakiś domów gdzieś w oddali. W Europie zresztą chyba generalnie też. Ale właśnie w Serranía Celtiberica nie... czułem sie tam jak wtedy w Arizonie, tylko jeszcze gorzej, bo w USA droga jest prosta przez dziesiątki kilometrów, a w takim Maestrazgo (taki odludny rejon między Aragonią, Katalonią a Lewantem) cały czas zakręty, bo to góry.
Ta książka opisuje wiele takich wyludnionych rejonów w całej Hiszpanii, też w Galicji czy Andaluzji. Ja byłem w kilku miejscowościach, opisanych tu w reportażach z południowej Aragonii. To są sceny, których się nie zapomina... górzysty, rudo-bury krajobraz (najczęściej jeżdżę jesienią),i jak okiem sięgnąć – a widać daleko, na kilometry – ani jednego domu, nic, tylko czasem wieża wysokiego napięcia. Spotkani Hiszpanie to zupełnie inni niż ci, których widzimy w Walencji czy Barcelonie, oni są niemal wzruszeni, że ktoś tu w ogóle przyjechał... tylko że w innym języku niż po hiszpańsku się nie dogadamy, tam zostali na ogół tylko starsi ludzie. No i z noclegami może być kiepsko, stąd polecam właśnia auta typu Citroen Berlingo; no i ciepły śpiwór, już we wrześniu w Maestrazgo nocą temperatura może spaść w okolice zera.
Jeszcze co do samej książki. Trzy części, pierwsza historyczna, druga literacko-kulturowa (chyba najlepsza),trzecia najbardziej reportażowa. Niestety całość ciut przegięta ze względu na obsesyjne nawiązania do frankizmu, który obwiniany jest za depopulację: że niby biurokracja ograniczała spontaniczny rozwój gospodarczy i koncentrowała przemysł w większych miastach, co miało doprowadzić do wyludnienia. Tak.... Czytałem, że w niektórych regionach Niemiec niedawno pojawiły się wilki, ostatni raz widziane tam w okresie wojny trzydziestoletniej, a przecież tam nie było 40 lat frankizmu. No fakt, był Hitler. I tak w koło Macieju.