Pierwsza część - "wspomnieniowa" super, aż żal, że taka krótka. Autor z tak bogatą piłkarska przeszłością być może wypuścił "pilot", a więcej anegdot zachował na prawdziwą autobiografię. Druga część - wywiad - niestety do mnie nie trafiła. Z całym szacunkiem do autora, sięgałem po książkę, żeby poczytać o Widzewie z lat 90tych, o polskiej piłce z tamtego okresu, o nim samym jako piłkarzu, niekoniecznie mnie interesowały kwestie quasi filozoficzne wokół których kręcił się wywiad. Mam wrażenie, że wywiad jest doklejony na siłę, aby zwiększyć objętość książki. Dlatego też bez wywiadu byłaby ocena 8/9, tak niestety tylko 7.
Tomasz Łapiński ma niezwykły dar. Snuje opowieści w sposób nienachalnie błyskotliwy. Tka ze słów koronkę, w której niczego nie jest za dużo, niczego nie jest za mało. Może to nadużycie, ale podoba mi się przestrzeń, którą autor zostawia — m.in. to coś urzekło mnie w McCarthym. Poprzednia książka “Szmata” wciągnęła mnie totalnie. Podobnie jest i tym razem. “Z pamięci” to osobiste spojrzenie na wydarzenia i ludzi z boiska. Spojrzenie, które mnie odpowiada najbardziej: przez pryzmat ludzki, z wynikiem jako zbiorem cyfr na dalszym planie. Patrzę na to, jak na opowieść o ludziach. Łapiński niczym archeolog szczoteczką odkrywa kolejne warstwy emocji. Mimo że niektóre zdarzenia pamiętam z trybun lub z piłkarskich gazet (odkładanych niczym skarby przez panią w lokalnym kiosku),nie traktuję tego jako pozycji stricte piłkarskiej. Dla mnie futbol jest tu tłem.
Celowo niewiele wspominam o wywiadzie w drugiej części książki. Poza kilkoma ciekawymi odpowiedziami, znajdującymi się trochę jakby obok, sama forma jest mocno naciągana, a pytania momentami sprowadzają się w mojej opinii do szukania kwadratowych jaj.