Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mirosław Pastwa
3
7,1/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
83 przeczytało książki autora
110 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W szponach białej śmierci Mirosław Pastwa
6,4
Z czym Wam się kojarzy termin 'biała śmierć'? 'Cukier - biała śmierć'? 'Sól - biała śmierć'? Spotkałam się nawet z określeniem 'mleko - biała śmierć'! Ale nie, tutaj nie chodzi o żadną z powyższych trywialnych przecież rzeczy, a o problem znacznie poważniejszy - mianowicie narkotyki.
Czytam wszystko o tej tematyce co mi wpadnie w ręce, więc kiedy odwróciłam w bibliotece tę niepozorną (także białą!) książkę grzbietem do góry i ujrzałam tytuł wskazujący dość jednoznacznie, o czym owa powieść będzie, bardzo się ucieszyłam. Opis na odwrocie potwierdził moje przypuszczenia. Ponadto zauważyłam, że książka podzielona jest na bardzo krótkie rozdziały (uwielbiam!). Czym prędzej zabrałam się za lekturę (no ok, parę tygodni czekała sobie grzecznie na półce, ale mając do wyboru wiele innych utworów sięgnęłam właśnie po nią).
Właściwie nie jest to jedna książka a dwie, toteż można ją czytać na dwa sposoby: tak jak ja, czyli za koleją, lub przeskakując co drugi rozdział; najpierw parzyste, a potem nieparzyste i poznając z osobna losy Przemka i Anety. Łączy je wspólny mianownik, właśnie owa narkomania, jednak ich losy nie przecinają się. Są to więc dwie odrębne opowieści.
Problem uzależnienia od środków prowadzących do odmiennych stanów świadomości (że tak to ładnie ujmę - chyba mój samokrytycyzm wziął sobie dzisiaj urlop) został przedstawiony dosyć kompleksowo. Mamy tu zarys dziejów bohaterów przed ich pierwszym zetknięciem z nielegalnymi substancjami, następnie ową inicjację, opis pogłębiającego się uzależnienia i wreszcie zakończenie. W opowieść wplecione są dialogi, przemyślenia różnych postaci, motywacje kierujące Przemkiem i Anetą. Tło stanowią różne wydarzenia powiązane i nie z ich nałogiem, większość z nich stanowi jednak jego skutki. Czegóż tu nie ma! Pobyt w więzieniu, w klinice odwykowej, w szpitalu, ucieczka z domu, kradzieże... Bohaterowie nie cofną się przed niczym, jeśli pozwoli im to zdobyć upragnioną działkę. Zatracają się, gubiąc w toku wydarzeń samych siebie, swoje poczucie godności i wyznawany niegdyś system wartości, niszczą relacje z bliskimi, zaniedbują obowiązki, okłamują... To wszystko nawarstwia się, a w połączeniu z postępującym nałogiem wyniszczającym ich ciała i umysły prowadzi do wydarzeń brzemiennych w skutkach... Zaiste, prawdziwa w przypadku tej powieści jest sentencja: 'życie jest sumą wszystkich twoich wyborów'...
Mogłoby się wydawać, że jestem tą książką urzeczona, ale niestety tak nie jest. A tym, co najbardziej mnie w niej razi jest sposób pisania pana Pastwy. Właśnie dotarła do mnie ironia tego nazwiska - styl tej powieści niejako pastwił się nade mną podczas czytania! Aż roi się od błędów interpunkcyjnych, nie brak również literówek i powtórzeń, a więc błędów składniowych. Dialogi są strasznie sztuczne - no zupełnie, jakby się oglądało 'Trudne sprawy'! Bohaterowie też wydają się zbyt głupi, zbyt naiwni, a przez to zbyt nierealni (zwłaszcza ci poboczni),co szczególnie w przypadku historii (jak przekonuje nas okładka) autentycznej stanowi duży minus. Pewne szczegóły są zresztą bardzo naciągane. Ot, choćby ta cała Anetka. Kuje dziewczę dniami i nocami, bo 'liceum to nie podstawówka', a koniec końców i tak nie dostaje się na studia (i to nie dlatego, że nie uczy się bo ćpa - ona uczy się wtedy ze zdwojoną siłą!). I proszę mi tu wybaczyć tyciuni spojlerek. Bo ja jakoś też miałam maturę, uczyłam się do niej z 10 razy mniej niż Anetka, a zdałam bardzo dobrze. Nie wspominając o znanych mi osobach, które maturę zdały ledwo bądź wcale, a teraz studiują i to w dużych miastach, na renomowanych uczelniach (co chyba najlepiej o poziomie tychże nie świadczy)! No, ale odchodzę od tematu. Jak to jest w ogóle możliwe? I kto spędza tyle czasu nad książkami?! Wypowiada się prymuska, żeby nie było ;)
Za te wszystkie formalne niedociągnięcia ocena niestety leci w dół. A byłaby jeszcze niższa, gdyby nie zakończenie, pod wpływem którego łzy pociekły mi po policzkach... Nieczęsto książka sprawia, że płaczę, więc kiedy już mi się to przydarzy automatycznie jej notowania w moich oczach rosną. Choć może to paradoks. Wystarczyłoby jednak trochę dopracować tę historię, a byłoby naprawdę dobrze!
W szponach białej śmierci Mirosław Pastwa
6,4
Jest to równolegle kontynuowana opowieść o dwojgu nastolatków, Anecie i Przemku, ich pierwszych, „niewinnych” kontaktach z narkotykami, o postępującym procesie uzależniania się oraz związanej z tym degrengoladzie moralnej, uczuciowej i społecznej: prostytucja, przestępstwa, samobójstwa.
Książka mogłaby być wydarzeniem na miarę… no, „My dzieci z Dworca ZOO” to raczej jednak nie, ale „Pamiętnika narkomanki” na pewno. Mogłaby być, gdyby nie tragiczny język, jakim została napisana. Być może był to zabieg celowy, być może autor znakomicie zna współczesne nastolatki, i potencjalnych czytelników w ogóle, i uznał, że takim językiem szybciej do nich dotrze, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Język powieści… sztuczny, napuszony, często pompatyczny i nieznośnie dydaktyczny z „drewnianymi” dialogami. Starannie skonstruowane zdania, które mogłyby wyjść spod pióra pilnie uczącego się gimnazjalisty, starającego się zadaniem domowym zadowolić starą, wymagającą polonistkę.
„Obawiałam się, że zrezygnujesz z mojego zaproszenia i pojedziesz jednak z rodzicami nad ten zalew. Ale kiedy wczoraj zadzwoniłaś i oznajmiłaś mi, że przyjdziesz, wierz mi, ogromnie się ucieszyłam! Wiesz przecież, jak bardzo cię lubię! Zawsze byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami w podstawówce, więc czemu nie miałybyśmy kontynuować naszej przyjaźni.
[…]
Najpierw mama, a później i ojciec bardzo się zdziwili, a nawet zmartwili moją nagłą zmianą decyzji, kiedy im oznajmiłam, że nie mogę jechać. Ale po wyłuszczeniu im powodu, dla którego zdecydowałam się jednak nie jechać, stwierdzili zgodnie, że i nad wodą latem też można znaleźć ustronne miejsce, żeby się spokojnie pouczyć. Ale jak widzisz, zdołałam im to jednak jakoś wyperswadować i wytrwać przy swojej decyzji”*.
Tak według autora rozmawiają ze sobą koleżanki szkolne, szesnasto-siedemnastolatki.
Do tego wstawki dydaktyczno-umoralniające konstruowane często według wzoru: albowiem narkoman, kiedy mu zabraknie ukochanej amfetaminy, to może…, jest w stanie…, potrafi… przeżywa…
Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat autora. Nie wiem, czy ma dzieci. Nie wiem, jakie jest jego pojęcie o uzależnieniu i tym, co się z nim wiąże, ale pewien jestem, że miał kupę dobrej woli i całkiem niezły pomysł. Szkoda tylko, że tak nienaturalnie… sztucznie po prostu, wyszło to w praktyce.
--
* Mirosław Pastwa, „W szponach białej śmierci”, Wydawnictwo Orion 2008, wydanie II, str. 25.