Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Jeśli chodzi o koncepcję to jest to genialny komiks. Poznajemy tu historię Singapuru obserwowaną oczami, a w zasadzie narysowaną piórem tytułowego twórcy komiksów. Opowiada on dzieje państwa-miasta za pośrednictwem swoich komiksów i ilustracji - zrobionych w różnej stylistyce i formie, raz operujących paskami, w których bohaterami są zwierzęta, innym razem uosobieniem Singapuru jest tajemniczy superbohater, a jeszcze innym - komiks o korporacji. Zmieniają się style, zmieniają formy. Szkopuł w tym, że tytułowy rysownik... nie istnieje. To fikcyjna postać wykreowana przez Sonny'ego Liew, ale wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pojawiają się liczne szkice, przypisy - trochę jak biografia pomieszana z artbookiem. Po prostu genialne w swojej budowie. Forma na 10! A jak treść? No właśnie. Niestety po początkowym zachwycie... lekko wieje nudą. Jest to komiks historyczno-polityczny o politycznych i gospodarczych przemianach w Singapurze. Mnogość faktów i nazwisk może czasem przytłoczyć. Niestety mówić otwarcie to cały czas czytając byłem zaskakiwany zmieniającą się formą, ale treść lekko mnie nużyła, a jestem osobą, która lubi historię. Formę, ilustracje i pomysł oceniam na 10/10, samą historię na 6/10. Niemniej to bardzo udany i unikalny eksperyment, któremu daję 8/10. Niemniej nie jestem pewien czy chciałbym jeszcze kiedyś wrócić do tego komiksu...