Jest copywriterką i szkolną koleżanką Kamigakiego. Interesuje się odkrywaniem zapomnianej Japonii – podróżuje po maleńkich wyspach i najbardziej oddalonych zakątkach swojego kraju.
W zamyśle autora miała być to powieść sensacyjna w obrazkach. Dziecko może poczuć się jakby grało w grę, ma za zadanie odnaleźć różne elementy, ukryte na obrazku. A obrazki są wyjątkowo bogate w szczegóły. Wprost oczopląsu można dostać. Niestety, moja osobista pociecha nie poczuła zewu przygody. Obejrzała kilka obrazków, odnalazła trofea, a następnie odłożyła książkę i nie chciała do niej więcej wracać. Zatem mnie nie pozostaje nic innego niż odnieść labirynty do biblioteki.
Zdecydowanie słabsza w porównaniu z pierwszą częścią. Obrazki są mniejsze (rozdzielczość i wynikająca z niej liczba szczegółów, a nie rozmiar strony). Do pierwszej części zdarza mi się wracać z dziećmi nawet kilkanaście razy w roku, dodając własne pomysły fabularne lub bawiąc się w poszukiwanie jakiegoś szczegółu-zagadki. Przy drugiej części nie ma chemii. Choć w dalszym ciągu jest to bardzo ładnie wydana książka i sprawia dużo frajdy "jej przejście". To jednak wydaje mi się jednorazową przygodą.