Najnowsze artykuły
- Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński20
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński4
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać316
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jan Tokarski
7,6/10średnia ocena książek autora
28 przeczytało książki autora
105 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
W cieniu katastrofy. "Encounter", Kongres Wolności Kultury i pamięć XX wieku
Jan Tokarski
8,0 z 1 ocen
12 czytelników 0 opinii
2023
Moment Tukidydesa. Eseje o rewolucji, demokracji i naturze człowieka
Jan Tokarski
7,0 z 7 ocen
25 czytelników 3 opinie
2019
Obecność zła. O filozofii Leszka Kołakowskiego
Jan Tokarski
8,5 z 6 ocen
33 czytelników 1 opinia
2016
Historie przyszłości. Wizje bolszewizmu w Rosji 1917 - 1921
Jan Tokarski
0,0 z ocen
3 czytelników 0 opinii
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
Czy liberalizm umarł? Jan Tokarski
6,9
Intelektualna uczta i zarazem manifest liberalizmu sceptycznego - tak w skrócie można ocenić ten stosunkowo krótki filozoficzny esej.
Przechodząc do uzasadnienia wyroku, w pierwszym kolejności chciałbym zwrócić uwagę na tytuł, który nie do końca odpowiada treści książki (mam wrażenie, że ciągle się czepiam tych tytułów. I teraz pojawia się pytanie o to, gdzie leży problem: czy w moich interpretacjach, czy po stronie autorów/wydawnictw?). W rzeczywistości "Czy liberalizm umarł?" to coś więcej, niż próba odpowiedzenia na tytułowe pytanie; Jan Tokarski zabiera nas w swojej książce w podróż po koncepcjach Thomasa Hobbesa, Johna Locke'a, Alexisa de Tocqueville'a, Carla Schmitta, Hannah Arendt, Nicolo Machiavelliego, Isaiaha Berlina czy Daniela Bella. Co najważniejsze, autor nie karmi nas tanimi banałami, twierdząc, że "wszystko by się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki" (w miejsce wszystko wstaw liberalizm, a dzieciaki zamień na Trumpa, Orbana, Salviniego czy innego Kaczyńskiego). Mało tego, pomimo że książka ta zajmuje się współczesnymi wyzwaniami stojącymi przed myślą liberalną, to jednak jest ona oszczędna w bezpośrednim odnoszeniu się do bieżących wydarzeń.
A czy w ocenie Tokarskiego sam liberalizm umarł? Chyba nie będzie to wielki spoiler, jeżeli napiszę, że nie (jeszcze nie?). Jednakże brak jego śmierci nie oznacza, że czujność liberałów może pozostać uśpiona. Wręcz przeciwnie - zaniechanie walki o liberalizm, odarcie go z idei i ustawienie się w pozycji beznamiętnego arbitra grozi obudzeniem demonów, które już będą wiedziały, jak skutecznie wypełnić tę bezideową pustkę i uporządkować ten "rozproszony ład". Remedium na te bolączki może stanowić wedle autora tzw. liberalizm sceptyczny.
Komu może nie przypaść do gustu praca Tokarskiego? Z całą pewnością tym, którzy nie pałają gorącymi uczuciami do liberalizmu. Może się ona nie spodobać również niektórym młodszym braciom w wierze - libertarianom, z tego względu, że autor nie odsądza od czci i wiary państwo, a ponadto z uwagi na odrzucenie przez Tokarskiego mesjańskiej roli wolnego rynku. Jak bowiem wskazuje, "Istotą problemu jest raczej ewangeliczny zapał, jaki przenika wiarę w to, że siły rynkowe - jeżeli tylko pozwoli im się funkcjonować w nieskrępowany sposób - rozwiążą wszystkie problemy rodzaju ludzkiego. Neoliberałowie nie dostrzegają, że wolnego rynku na dłuższą metę nie można pogodzić ze stabilnością społeczną" (s.141).
Podsumowując: esej Tokarskiego jest naprawdę wysokiej próby, przy czym chyba do jego odczytania i zrozumienia należy dysponować pewnym zasobem wiedzy ekonomicznej, politycznej, a przede wszystkim filozoficzno-etycznej (bo ta perspektywa wysuwa się na pierwszy plan). Oczywiście nie jest tak, że bez gruntownej znajomości Rawlsa czy Nozicka ani rusz, ale jednak mniej zorientowanych czytelników lektura może znużyć (zwłaszcza jeżeli ktoś spodziewał się po nadmiernie krzykliwym tytule rozprawy o liberalizmie bardziej z perspektywy polityczno-ekonomicznej "bieżączki"). Parafrazując Bolca z "Chłopaki nie płaczą", tym nieco mniej zaawansowanym filozoficznie pozostaje również polecić tę książkę, pisząc: "sapere aude i do przodu!".
Moja ocena to byłoby 8.5, ale jako że LC nie umożliwia wystawienia "połówek", to śmiało mogę podwyższyć do 9, bo praca Jana Tokarskiego jest naprawdę wartościową pozycją.
Swoją drogą te pół gwiazdki w górę mógłbym dać autorowi za niesamowitą sztukę napisania o problemach współczesnego (schyłkowego?) liberalizmu z niemalże zupełnym pominięciem znęcania się nad biednym Francisem Fukuyamą i jego "końcem historii". A to już nie lada wyczyn.
Czy liberalizm umarł? Jan Tokarski
6,9
Bardzo się nam owa książka spodobała. Również dlatego, że wykład pomieszczony na jej kartach zdecydowanie wymyka się dzisiejszemu tępemu dualizmowi światopoglądowemu. Nie jest to w każdym razie łatwa lektura ani dla libków łaknących prostych potwierdzeń, że erozja ich Idealnego Świata wynika wyłącznie z głupoty maluczkich i nieoświeconych, ani dla konserwy, której dostaje się mocno za bezrefleksyjną kontrrewolucję i zasadniczy brak przemyślanej alternatywy. Tym ciekawsza, że Autor sam definiując się zdecydowanie po liberalnej stronie dyskursu, nie szczędzi swoim ideowym pobratymcom goryczy, zdobywając się przy tym na sporą konstruktywność i odwagę w warstwie postulatów. Te zaś mają tu charakter dość uniwersalny, trafiają również do serc (jak nasze) nieprzesadnie rozmiłowanych w postępowości .
Świetny, systemowy wykład o wolności z jej wszelkimi paradoksami. Jeszcze lepszy o kulturze, z jej ubocznym produktem w postaci karykatury niczeńskiego ostatniego człowieka, który wprawdzie zdołał zdekonstruować już wszystkie otaczające go instytucje i wspólnoty, pochował Bogów, sam wyznaczył sobie nowe, ogromne terytorium, domaga się jego suwerenności. Brakuje mu jednak woli i charakteru aby owych granic bronić. Z jakiegoś powodu uważa, że sąsiedztwo (które nie potrafi zwalczyć ziewania na widok kolejnego takiego delikwenta),winno mu jest atencję, delikatność, takt, czułość, zrozumienie, uważność, dyskrecję i Bóg jeden wie co tam jeszcze. Bezczelnie i bez uzasadnienia we własnych zasługach żąda dla siebie piedestału w centrum Świata. Jako tytułem do niego machając bliźnim często przed oczyma zaświadczeniem o jakiejś mniej lub bardziej wydumanej nienormatywnosci. Zapominając jednak przy tym, co czyni go postacią jeszcze bardziej tragiczną, że ścieżka, którą próbuje podążać jest rozpaczliwie samotną. I że bycie outsiderem, tak jak go widział stary Fryderyk to nie jest robota dla każdego zaś wolność, która miałaby u swoich podstaw ochronę tak pojętej indywidualności niechybnie przeistoczy się w jakiś rodzaj zamordyzmu.