Okna Anna Kozak 5,8
ocenił(a) na 89 lata temu "Pierwszy raz widziałem, żeby ordynator wycofał się z podjętej decyzji. Nie wiem, co go tak zbiło z pantałyku: odgryziony penis czy pożeranie owadów. Jeszcze długo po zebraniu nie mógł dojść do siebie, siedział na krześle i gapił się na muchy uparcie starające się sforsować szybę. Ja też patrzyłem i zastanawiałem się, dlaczego chcą uciec; przecież tutaj mają szansę na dłuższe życie, z dala od chłodu i owadożerców, jeśli nie liczyć jednej jedynej pacjentki. W szpitalnym budynku mogą bezpiecznie przezimować i uniknąć grzybicy dziesiątkującej ich populację. Co takiego jest na zewnątrz, co sprawia, że rezygnują z wygód i bezpieczeństwa? Może to zwykła głupota, złudzenie, że gdzie indziej jest lepiej, dostatniej, bardziej kolorowo, że ludzie są przyjaźni i nie zabijają much wczorajszymi gazetami, że potrafią rozmawiać ze sobą, a nie tylko obrzucać się błotem, że nie zdradzają i nie czynią drugiemu, co tobie nie miłe.
Takie fałszywe sądy na temat rzeczywistości, w które wierzymy mimo wielu dowodów na ich nieprawdziwość, fachowo nazywa się urojeniami."
Witaj w prowincjonalnym szpitalu psychiatrycznym. Rozgość się i nie dziw niczemu, zostaniesz tu na dłużej, nawet jeśli plan był zupełnie inny. Każdy z nas jest twoim przyjacielem i wrogiem jednocześnie. I lekarz, który nie sprawdza się nawet w roli muchy, i młody pacjent obnoszący się z własną (w dodatku nagą) odmianą "ptasiej grypy", i wszystkie wcielenia mężów stanu, świętych, polityków, nawet sam Juliusz Cezar oraz kobieta-ropucha. Tylko tu doświadczysz niepokalanego poczęcia i porodu na krześle, które potem stanie się adresatem nabożnych modlitw, tylko tu po takim poczęciu możesz trafić do kapliczki - na zastępstwo "Maryjki". I tylko w okolicy możesz zapisać się na samobójczą śmierć. I stanąć w kolejce do ukwieconego nieba.
"Okna" to powieść Anny Kozak, debiutującej w roli autorki dłuższych form. I trudno nie być pod wrażeniem - pomysłu, warsztatu, wykonania. Książka nie jest, jak zapowiada wydawca, dowodem odwagi, ale umiejętności i przede wszystkim wiedzy. Nie ma bowiem nic lepszego niż autor, w tym przypadku z wykształcenia psycholog, który wie, o czym pisze. W jej powieści tytułowe okna są wszystkim - spojrzeniem na pozakratową rzeczywistość, nadzieją, przekleństwem i obietnicą wolności, wreszcie narzędziem, drogą do jej osiągnięcia.
"Okna" to właściwie oniryczny kalejdoskop wrażeń, plątanina myśli i strumień świadomości przelewający się przez kraty. Tu nic nie jest jednoznaczne - mało tego, nikt nie wie, czy jest tym, kim naprawdę jest czy tym, kim powinien być czy może tym, kim tylko się wydaje. Z każdym rozdziałem mur między tymi wersjami pęka w nieco innym miejscu, a ze skrzydeł anioła wypada pióro. Okna to także powieść pełna symboli i odniesień do świata z innej strony okiennej kraty, w świecie wcale nie bardziej normalnym. Być może doszukuję się trzeciego dna, ale dla mnie wartość symboliczną ma umieszczenie w fabule "obrońców moralności i krzesła" wojujących brzozowym krzyżem. Kozak zaciera różnice pomiędzy pracownikami i pacjentami szpitala, pobudzając czytelnika do zadawania pytań samemu sobie - pytań o normalność, zdrowie psychiczne, percepcję. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że pozostawia je bez odpowiedzi.
Nie bez znaczenia jest także wydanie powieści. Nietuzinkowy pomysł na projekt graficzny okładki i oznaczeń rozdziałów pokazują, że twórca, jako jeden z nielicznych na dzisiejszym rynku wydawniczym faktycznie zapoznał się z lekturą. Całość pobudza w czytelniku uczucia niepewności i ambiwalencji, których wywołanie wydaje się być intencją autorki.
Nieważne, czy wiesz kim i gdzie jesteś inie ważne, czy znasz ludzi (?),którzy są wokół ciebie. Nie jesteś tym, kim jesteś, jesteś tym, co czujesz i widzisz. Ale to nieważne. I tak podążasz w kierunku okna, które zaraz potem zniknie.
"- Jak myślisz, jak wygląda świat z tamtej strony? - zapytała.
- Tak samo, jak z naszej, tyle że odwrotnie."