rozwiń zwiń

Co kryje prawda

Michał Cetnarowski Michał Cetnarowski
20.03.2014

Jak to jest z tym polskim kryzysem czytelnictwa? Zestawienia bestsellerów pokazują, że tytułów z topki potrafi u nas sprzedać się i kilkaset tysięcy. Bliższe przyjrzenie się tym tytułom pokazuje jednak, że miłośnik soczystych, pełnokrwistych powieści rzadko znajdzie tam coś dla siebie – obok nielicznych tomów prozy gatunkowej, które bronią tu honoru literatury pięknej, w podobnych nakładach sprzedają się głównie poradniki i książki kucharskie, a także wszelkiego rodzaju literatura non-fiction: biografie, dzienniki, wspomnienia gwiazd i gwiazdeczek, wreszcie reportaże. Jak choćby ostatnia dwutomowa antologia 100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku, której – mimo to, że łącznie to prawie dwa tysiące stron lektury! – też wróżę komercyjny sukces. A więc wcale nie jest tak, że w ogóle nie czytamy; problemem byłoby to, że coraz rzadziej sięgamy po fikcję. Czy lektura tekstów zebranych przez Mariusza Szczygła (i wspomagającą go Juliannę Jonek) pozwala odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje?

Co kryje prawda

Opasłe „100/XX” powinno zaspokoić oczekiwania większości czytelników – trudno, aby tak nie było, kiedy w dwóch tomach znalazło się aż sto polskich reportaży z minionego stulecia, umownie po jednym na każdy rok. Kogo tu nie ma – oprócz tekstów takich kolosów reportażu jak Kapuściński, Krall, Hugo-Bader, Tochman czy Jagielski, znajdują się tutaj także teksty Korczaka, Konopnickiej, Żeromskiego, Słonimskiego, Dąbrowskiej czy noblisty Reymonta. Widać, że wielkim prozaikom od początku było blisko do tej formy pisania (i zarabiania piórem na życie). Co jest takiego w reportażu, że posiada tak wielką siłę przyciągania? Pytanie to stawia także selekcjoner antologii, a skoro nawet autor „Niedzieli, która zdarzyła się w środę” ma problemy z definicją, widać, że sprawa jest delikatna. Tyle że w trakcie lektury „100/XX” wkrótce staje się jasne, co jest mocną stroną podobnej formy: dzięki podobnym „słownym widokówkom” czytelnik choć na chwilę może zanurzyć się w dawno minioną rzeczywistość. Kluczem do lektury jest tutaj słowo „prawda”.

Dobitnie pokazuje to afera wokół dorobku Kapuścińskiego: kiedy okazało się, że część opisanych faktów mógł on ubarwić, przeinaczyć, a jeśli tak, czemu w ogóle nie zmyślić, szybko przestano zwracać uwagę na wartość literacką tych tekstów, nawet jeśli w „Cesarzu”, „Hebanie” czy „Szachinszachu” padły jedne z najlepszych zdań, jakie zrodziła literatura polska w XX wieku. Okazuje się, że przynajmniej w XXI stuleciu literackie piękno waży mniej niż historyczna prawda. Lektura niektórych z reportaży z „100/XX”, zwłaszcza tych najwcześniejszych, pokazuje to całkiem wyraźnie: wciąż czyta się je z wypiekami, nawet jeśli fraza zazgrzyta, a słownictwo i przesadzona stylistyka pokryły się już dość grubą warstwą patyny. Trudno zresztą, żeby było inaczej, kiedy z Januszem Korczakiem idziemy w nich na wódkę w najnędzniejszych dzielnicach wciąż rosyjskiej Warszawy, z niejakim Wacławem Sieroszewskim, badaczem ludów Wschodu z początków XX w., utknęliśmy w transsyberyjskim pociągu w niekończącej się śnieżycy (pomimo upływu stu lat na kolei w tej części Europy wszystko pozostaje w zasadzie bez zmian?), a z Władysławem Reymontem świadkujemy narodzinom duchowego ruchu oporu wśród chłopów Chełmszczyzny, buntujących się przeciwko wymierzonym w nich represjom religijno-politycznym. Wanda Melcer – która wsławiła się w 1933 r. tym, że na potrzeby materiału reporterskiego najpierw sama spędziła noc w przytułku dla ubogich, a potem sumiennie to zrelacjonowała, a także prawdopodobnie jako pierwsza w Polsce opisała funkcjonowanie ówczesnego domu publicznego – zabiera nas tuż po wojnie w objazd po Ziemiach Odzyskanych. Razem z Ryszardem Kapuścińskim, w tekście, który otworzył mu drogę do reporterskiej hall of fame, wchodzimy w jądro ciemności, jakim jest plac budowy Nowej Huty.

Czy z takimi obrazami w ogóle mogą rywalizować sceny z literackiej fikcji…?

Niedawno przez media przetoczyła się fala dyskusji, czy w Polsce mamy do czynienia z kryzysem powieści. (Garść linków, by wyrobić sobie własne zdanie, znajduje się pod tym adresem). Temat jest zresztą nienowy – półtora roku temu w doborowym towarzystwie zastanawialiśmy się dokładnie nad tym samym w debacie zorganizowanej przez „Znak”. Kluczem do sprawy wydaje mi się właśnie odpowiedź na pytanie: czy fikcja literacka może być prawdziwa? Czy powieści – także te o duchach, kosmitach i wiedźminach – potrafią nas przekonać, żebyśmy w nie uwierzyli; potrafią powiedzieć coś o życiu i świecie, czego nie wyczytamy, nie usłyszymy i nie zobaczymy nigdzie indziej? Nie chodzi oczywiście o to, by pisać jedynie o faktach – powieści McCarthy’ego, Ballarda czy Marqueza (a także naszych autorów wywodzących się ze środowiska prozy gatunkowej, takich jak Dukaj, Orbitowski czy Twardoch) świadkami. A więc o czym? Po latach pisania doraźnej publicystyki, skrytej pod cienką otoczką lichej prozy, uwikłania w cyniczne gry szoł-bizu, pogoni za blichtrem i popularnością, może okazać się, że na podobne pytanie odpowiedzieć najtrudniej. Już łatwiej wynegocjować czterozerową zaliczkę za kolejną powieść biograficzną o chlaniu, ćpaniu i gotowaniu?

Michał Cetnarowski - prowadzi dział literatury polskiej w „Nowej Fantastyce”. Jest pisarzem, krytykiem i publicystą, a także redaktorem antologii „Głos Lema”. Jego książka I dusza moja została wydana pod patronatem lubimyczytać.pl. 


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Skellen 21.03.2014 12:44
Czytelnik

"Sądzę iż reportaż w dzisiejszej dobie nagromadzenia kłamstw którymi częstuje nas Tv jest bardzo cenny. Możemy zobaczyć prawdę."

Warto pamiętać, że reportaż, w zależności od tego kto pisze i w jakim celu, też można przekłamać lub rozłożyć w nim akcenty tak, aby odbiorca wyciągnął zamierzone wnioski. To tak na marginesie.

Cenię zarówno literaturę piękną, jak i...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Łukasz 24.03.2014 08:57
Czytelnik

Ech... oczy bolą od tego "ukarze".

No i nie każdy, kto ma coś do powiedzenia o swoim życiu zleca opisanie go "pisamkowi". Przykład? Dość dobra książka Krzysztofa Stanowskiego o "przygodach" Andrzeja Iwana.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
21.03.2014 10:42
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

TymonT 20.03.2014 19:38
Czytelnik

Ja tam szukam w książkach oderwania od rzeczywistości, więc reportaże mnie nie kręcą. Chociaż to zestawienie Szczygła wypada znać, żeby imponować pannom :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
monik123 20.03.2014 17:00
Czytelniczka

Sądzę iż reportaż w dzisiejszej dobie nagromadzenia kłamstw którymi częstuje nas Tv jest bardzo cenny. Możemy zobaczyć prawdę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Klaudia Cebula 20.03.2014 16:22
Czytelniczka

Cenię reportaż, to bardzo trudny gatunek, wymagający od dziennikarza przede wszystkim człowieczeństwa i pasji. Pojęcie prawdy jest bardzo względne, nie na darmo zajmuje tak ważne miejsce w filozofii począwszy od Arystotelesa. To, co zawarte jest w reportażu jest jedynie dozą prawdy, a dziś gdy reportaż przekracza granice tekstu publicystycznego, jest też tworem literackim,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Michał Cetnarowski 20.03.2014 14:53
Autor/Redaktor

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post