Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Wojciech Jagielski jak mało kto, potrafi w tak doskonały sposób opisywać otaczającą go rzeczywistość. "Wypalenie traw" to opowieść o ludziach, zmianach i życiu.

Głównym bohaterem jest... miasto. Miasto, w którym rządzą biali. Akurat przychodzi czas zniesienia apertheidu. To jedno miasto opiera się jednak zmianom. Jest przez to doskonałym przekrojem społeczeństwa RPA.

Biali nie chcą oddać władzy czarnym, a ci nadal się boją białych. Nie są też gotowi na objęcie władzy. Jagielski pisze o segregacji rasowej, nie tylko z perspektywy czarnych, ale też i może przede wszystkim ze strony białych. Doprowadza do tego, że trudno jest nam jednoznacznie potępić obawy i uprzedzenia białych mieszkańców Południowej Afryki.

Dokument Jagielskiego to przede wszystkim doskonały obraz ludzi. Jego opowieść napisana jest pięknym i bogatym językiem, dzięki czemu łatwo jest nam sobie wyobrazić miejsca opisywane przez autora.

Tytułowe "Wypalenie traw" to symbol zmian, uporządkowania życia i przygotowania do czegoś nowego.

Wojciech Jagielski jak mało kto, potrafi w tak doskonały sposób opisywać otaczającą go rzeczywistość. "Wypalenie traw" to opowieść o ludziach, zmianach i życiu.

Głównym bohaterem jest... miasto. Miasto, w którym rządzą biali. Akurat przychodzi czas zniesienia apertheidu. To jedno miasto opiera się jednak zmianom. Jest przez to doskonałym przekrojem społeczeństwa RPA....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawialiście się, co się stało z Danem Torrance’m, bohaterem „Lśnienia”? Jak potoczył się jego dalszy los? Miliony ludzi na całym świecie myślało nad odpowiedzią. Jeden z nich, Stephen King, postanowił w końcu odpowiedzieć.

Danny nadal musi zmagać się ze swoją przeszłością, wspomnieniami z hotelu Panorama. Swoje problemy topił w alkoholu. Pracował w kilku miejscach, dopóki jego pracodawcy nie mieli dość jego alkoholizmu. Podróżował od miasteczka do miasteczka, wpadając w kolejne tarapaty. W każdym miejscu ostatecznie kończył z kieliszkiem wódki lub piwem.

STOP

Kiedyś trzeba powiedzieć STOP. Dręczony wyrzutami sumienia Danny dociera do małego miasteczka w New Hampshire. Tam zapisuje się do AA i rozpoczyna pracę w miejscowym hospicjum. To właśnie w tym miejscu i w trzeźwości, wrócił jego dar. Danny został kimś więcej niż tylko sanitariuszem. Był Doktorem Snem, osobą, która pomaga umierającym.

To nie wszystko. Pewnego dnia mężczyzna odbiera telepatycznie krótką wiadomość, wezwanie o pomoc, które wysłała nieznajoma, młoda dziewczynka Abra.

Abra też ma dar. Dużo silniejszy niż Danny’ego. Oboje nazywają to „jasnością”. To właśnie przez to, dziewczynka stała się celem Prawdziwego Węzła, grupy pustych demonów, które pożywiają się darami. Dla zwykłych ludzi byli grupką podróżujących bogatych ludzi. Ale naprawdę byli bezwzględnymi mordercami, diabłami, potworami. Kiedy Prawdziwy Węzeł wpada na trop Abry, rozpoczyna się wyścig z czasem.

DNA

Stephen King opowiada nam bardzo mroczną historię i robi to w bardzo ciekawym stylu. Andrzej Tucholski opowiedział mi, że King najpierw tworzy postacie, a potem obserwuje, co się z nimi dzieje. Nic więc dziwnego, że sam nie wiedział, jakie losy spotkały Danny’ego.

Ta metoda tworzenia świata jest wyjątkowa. Postacie są pełnokrwiste. Danny jest osobą, która zrobi wszystko, żeby pomóc Abrze. Jednocześnie zmaga się z „demonami” przeszłości. To nie jest łatwe i widz to czuje. Te zmagania z własnym sobą, własnym decyzjami i błędami. To nie wszystko, bo Danny musi zwalczyć swoje DNA. Mężczyzna nie chce być jak jego ojciec, ale to właśnie jego wspomnienie wraca do niego najczęściej.

Po raz kolejny poznajemy też bohatera, który jest zagubiony. Danny, tak samo jak Devin, bohater „Joyland” musi najpierw uporządkować swoje życie. Oboje szukają celu dla swojego życia. Ostatnie powieści wydają się więc historiami o dojrzewaniu bohaterów. Zmaganiem się z przeszłością i uporządkowaniem teraźniejszości. Dopiero potem można myśleć o tym, co będzie.

Abra Stone nadaje powieści niesamowitego oddechu i lekkości. Jest równowagą dla Danny’ego i całego zła przemieszczającego się amerykańskimi drogami. To właśnie tam kryją się demony. Niepozorne, ale niezwykle groźne. King to podkreśla. Nigdy nie wiemy, czy turyści, których widzimy w dużych kamperach, to znudzeni życiem biznesmeni czy groźni przestępcy. Uśmiech może zakryć prawdziwą twarz. King rzucił naprzeciw swoim bohaterom ludzi o najgroźniejszych pragnieniach – zabijania dzieci i wysysania z nich „jasności”. O porwanych, zamordowanych dzieciach słyszy się naprawdę rzadko, ale zawsze wzbudzają bardzo dużo emocji. Prawdziwy Węzeł po „uczcie” zakopuje z dala od domu, a wcześniej torturuje i powoli zabija.

Jasność autora

King mocno postawił też na klimat grozy. Już w pierwszej scenie czujemy ciarki. Przyznam szczerze, że przez pierwsze 100 stron w ogóle nie miałem ochoty go czytać, bo nie lubię horrorów. Potem to się zmienia. Klimat grozy nie ucieka, ale jest pomieszany z pewną melancholią, tajemnicą i magią. To wciąga. Maksymalnie. Taką magię poczuliśmy w scenach, gdy Doktor Sen pomagał umierającym. Te momenty były jak tajemnicze misterium, pełne uniesienia, melancholii. King totalnie przeniósł mnie do pokoju hospicjum, gdzie można było poczuć wyjątkową atmosferę.

Autor też ma „jasność”. Jego darem jest też tworzenie idealnego obrazu rzeczywistości. „Doktor sen” to także gigantyczna historia o kulturze Stanów Zjednoczonych, jej codziennym życiu i obyczajach. Widzimy je poprzez okna kamperów, oczami głównego bohatera, który szuka swojego miejsca.

„Doktor sen” emanuje niepowtarzalnym klimatem. Magią różnych styli, których idealne połączenie sprawiło, że „Doktor sen” to jedna z najlepszych książek w 2013 roku. A po przeczytaniu ostatniej strony przychodzą myśli… o śnie, o naszym DNA, początku i końcu. Stephen King mówił, że boi się tej książki. Na strach znam dobre lekarstwo… Sen.

Recenzja: http://koziolkuj.pl/jak-przestraszyc-czytelnika-i-dac-mu-sie-dobrze-bawic/

Zastanawialiście się, co się stało z Danem Torrance’m, bohaterem „Lśnienia”? Jak potoczył się jego dalszy los? Miliony ludzi na całym świecie myślało nad odpowiedzią. Jeden z nich, Stephen King, postanowił w końcu odpowiedzieć.

Danny nadal musi zmagać się ze swoją przeszłością, wspomnieniami z hotelu Panorama. Swoje problemy topił w alkoholu. Pracował w kilku miejscach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jak będzie wyglądać nasze życie, zależy tylko od nas. To dość wyświechtane zdanie, ale Cheryl udowadnia, że jest prawdziwe. Ona jak nikt inny to zrozumiała. Dzięki temu dojrzała, stała się silna i pewna siebie. Znalazła i przebyła własną drogę. To jest inspirujące. Cheryl daje świadectwo tym wszystkim motywacyjnym tekstom. Ale nie wystarczy sobie powiedzieć, że będę lepszy. Trzeba ruszyć tyłek i zrobić wszystko, żeby być lepszym. Czy jesteśmy tak naprawdę gotowi, żeby to zrobić? Żeby znaleźć swój własny szlak PCT i go przebyć?
Mogę wszystko!

„Dzika droga” to nie jest najłatwiejsza książka. Często ma formę luźnych zapisków, przemyśleń ze szlaku. Cheryl opisuje wszystko – jak wygląda trasa, jak się czuła psychicznie i fizycznie, a nawet jak wyglądały jej rany na ciele. Chciała pokazać czytelnikowi, jaką trudną drogę podjęła i ile musiała przeżyć bólu, żeby ją skończyć. To jest jednocześnie bardzo trudne do zrozumienia, ale z drugiej strony totalnie inspirujące do działania.

Książka jest ostatecznym efektem oczyszczenie, którego Cheryl zaznała na trasie. Jest końcem starej i początkiem nowej drogi życia. Dla czytających powinna być dowodem na to, że można zrobić i osiągnąć wszystko, jeżeli włoży się w to odpowiednio dużo wysiłku.

Więcej: http://koziolkuj.pl/jak-odnalezc-siebie-recenzja-dzika-droga/

To jak będzie wyglądać nasze życie, zależy tylko od nas. To dość wyświechtane zdanie, ale Cheryl udowadnia, że jest prawdziwe. Ona jak nikt inny to zrozumiała. Dzięki temu dojrzała, stała się silna i pewna siebie. Znalazła i przebyła własną drogę. To jest inspirujące. Cheryl daje świadectwo tym wszystkim motywacyjnym tekstom. Ale nie wystarczy sobie powiedzieć, że będę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam powieści młodzieżowe. Serio. Pasują idealnie do wypełnienia wolnego czasu, można też poznać najnowsze trendy popkultury i po prostu odprężyć się przy fajnej historii. Sięgnąłem więc po... serię "Dary Anioła".

Powiem szczerze, że "Miasto kości" to po prostu dobra powieść dla młodzieży, głównie ze względu na ciekawą historię.

Postacie są... irytujące. Główna bohaterka Clary ciągle wpakowuje się w kłopoty i zachowuje się bezmyślnie. Nocny Łowca Jace jest nieustraszony i arogancki dupek. To postać, którą już przy pierwszym spotkaniu chciałoby się kopnąć w tyłek.

Spośród całej plejady postaci, właściwie tylko czarny charakter - Valentine, zasługuje na chwilę uwagi. Postać niejednoznaczna, ale przerażająca. Jak to zwykle bywa - chce władzy. Żeby ją osiągnąć, jest gotów wymordować miliony ludzi i stworów. To właśnie z postacią Valentine'a jest związana najciekawsza część historii - znany także z historii motyw nadludzi. Valentine chcę zniszczyć nie tylko demony, ale też podziemne stwory, które uważa za gorszy gatunek. Dla niego liczą się tylko Nocni Łowcy.

Cassandra Clare całą historię oplotła jeszcze w ciekawą opowieść o magii - wykorzystywaniu run, pochodzeniu Nocnych Łowców, a także politycznych rozgrywek między różnymi gatunkami stworów. Potrafi budować też klimat tajemniczości, a nawet strachu - np. gdy bohaterowie spotykają Cichych Braci. Niestety, ale cała książka jest pod tym względem bardzo niespójna.

"Miasto kości" rozpoczyna serię o Nocnych Łowcach. Jest ciekawie, ale nie porywająco. Jest to jednak dobry materiał do dalszej pracy i stworzenia naprawdę intrygującego świata (w dalszych opowiadaniach).

Recenzja filmu na blogu: koziolkuj.pl

Uwielbiam powieści młodzieżowe. Serio. Pasują idealnie do wypełnienia wolnego czasu, można też poznać najnowsze trendy popkultury i po prostu odprężyć się przy fajnej historii. Sięgnąłem więc po... serię "Dary Anioła".

Powiem szczerze, że "Miasto kości" to po prostu dobra powieść dla młodzieży, głównie ze względu na ciekawą historię.

Postacie są... irytujące. Główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

King proponuje czytelnikom obraz dawnej Ameryki. Takiej, w której dominowały akademickie bractwa, na plażach organizowano liczne ogniska, a czas wolny spędzało się na czytaniu książek i słuchaniu muzyki, a nie przed komputerem. To świat, który dopiero poznaje, co znaczy komercja. Taki jest „Joyland”.

Zbrodnia jest tylko tłem. King dużo więcej miejsca poświęca na opowiadanie o pracy w parku rozrywki, wyjątkowym żargonie pracowników i o problemach życiowych bohaterów. Więcej jest tam o utraconej miłości, problemach z rodziną niż o krwawej historii. Pisarz koncentruje się na pokazaniu tamtej Ameryki i wyrazistych postaci.

Więcej: http://koziolkuj.pl/nowy-stephen-king-wciaga-joyland-recenzja/

King proponuje czytelnikom obraz dawnej Ameryki. Takiej, w której dominowały akademickie bractwa, na plażach organizowano liczne ogniska, a czas wolny spędzało się na czytaniu książek i słuchaniu muzyki, a nie przed komputerem. To świat, który dopiero poznaje, co znaczy komercja. Taki jest „Joyland”.

Zbrodnia jest tylko tłem. King dużo więcej miejsca poświęca na...

więcej Pokaż mimo to