-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2023-08-18
2022-09-11
Piotr Borlik to zupełnie nowe dla mnie nazwisko, a ponoć to dziesiąta książka jego autorstwa. Czy się skuszę na kolejne? Chyba tak, chociaż niekoniecznie z wielkim entuzjazmem. Okładka książki jest fantastyczna, przyznacie sami. Wyrazista kolorystyka, mocno niepokojący i nieszablonowy tytuł przywodzący na myśl starożytne budowle, a jednak łany kukurydzy i pożar zdecydowanie sugerują coś innego.
W fabule jest labirynt, chociaż faktycznie niemający nic wspólnego z zamierzchłymi czasami, jest kukurydza i jest ogień. W tym wszystkim ludzkie tragedie, które zdeterminowały losy rodziny Jasińskich na kolejnych dziewięć lat, czyniąc je nieznośnie bolesnymi...A miał to być fajny rodzinny wypad do parku rozrywki.
Konstrukcja powieści mnie przerosła. Pisana w trzech płaszczyznach czasowych – 2013, 2018 i 2022 - powodowała, że po kilkunastu odsłonach akcji w niechronologicznym ujęciu, niemal straciłam rozeznanie, w którym roku jestem i usiłowałam ogarnąć wszystkie fakty po raz któryś z rzędu. Od początku dostajemy zatem małe fragmenty tego samego wydarzenia z 2013 roku, by dopiero niemal pod koniec powieści poznać jego końcówkę i skutki, które miały wpływ na późniejsze elementy całej intrygi. Autor niemal utwierdził mnie w przekonaniu, że Jasiński jeździ na grób córki, a jego była żona rozpamiętuje tę stratę wiodąc samotne życie i tkwiąc w nieutulonym smutku. Tymczasem ich córka, jak się okazało, żyje w zamkniętym zakładzie...
Ok, po setkach kryminałów wiem, że tajemnice mają smakować w samym zakończeniu. I smakują. Zakończenie otworzyło w końcu wszystkie klapki na oczach i autor wyprowadził mnie łaskawie z labiryntu niewiedzy. Morderca owładnięty nie do końca uzasadnioną zemstą, młody rozpieszczony psychopata, mógł jednak nieco podsmażyć się w piekle następstw własnego obłędu, a został unicestwiony jednym strzałem. Dwóch młodych kobiet także szkoda.
W “Labiryncie” jest potencjał, ale nie do końca wykorzystany. To thriller, w którym sceny z piekła rodem niekoniecznie do mnie przemówiły, podobnie jak i sama intryga niekoniecznie mnie przekonała. Nie ma happy endu ani wyrównania rachunków. Policja jest, a jakby jej nie było, w dodatku na garnuszku mordercy. Poszkodowany musi sam zmierzyć się z prześladowcą, tylko dlaczego?
Piotr Borlik to zupełnie nowe dla mnie nazwisko, a ponoć to dziesiąta książka jego autorstwa. Czy się skuszę na kolejne? Chyba tak, chociaż niekoniecznie z wielkim entuzjazmem. Okładka książki jest fantastyczna, przyznacie sami. Wyrazista kolorystyka, mocno niepokojący i nieszablonowy tytuł przywodzący na myśl starożytne budowle, a jednak łany kukurydzy i pożar zdecydowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-30
Cyfry i proporcje – matematyczny porządek, konstrukcje idealne, symetria i ciągłość. Na nich opieramy architekturę czy malarstwo, potrafimy nimi nawet opisać stworzenie i budowę wszechświata. Matematyka wszak jest królową nauk. Co jednak, gdy proporcje ulegają zaburzeniu, a cyfry są niewłaściwe? Czy w chorym umyśle taki nieporządek może być przyczynkiem do wyrafinowanych zbrodni?
“Boska proporcja” zaskoczyła mnie nowatorskimi i niespotykanymi dotychczas motywami zbrodni. W tej powieści matematyka i zbrodnia mają wiele wspólnego. Połączenie zaskakujące, ale jednoczesnie w tym wypadku tragiczne w skutkach.
Piotr Borlik, inżynier z wykształcenia, na łamach książki, w kilku niemal naukowych wywodach odwołując się do Witruwiusza, da Vinciego i – o zgrozo- złotych proporcji i ciągu Fibonacciego (o meandry tych ostatnich nawet nie próbujcie mnie pytać!) precyzyjnie pokazał mi, że obsesje i uprzedzenia na punkcie cyfr i proporcji z powodzeniem mogą skłaniać do morderstw. Zwłaszcza, gdy szuka się w człowieku idealnych proporcji, których brakuje mu za życia. Kiedy zatem w fabule powieści odkrywane są kolejne brutalne i bardzo wymyślne zbrodnie - tu brawa dla autora za inwencję - dokonane na młodych, pięknych dziewczętach, nigdy nie przyszłoby nam do głowy, że ktoś doszukiwał się w nich jakichś braków i niezgodności. Ich wymiary i figura są wszakże celem niezliczonej w tym kraju rzeszy młodych kobiet, a jednak ...czegoś im brakowało, skoro psychopatyczny morderca nie dostrzegł w nich idealnych proporcji.
W tej powieści na jednym wynaturzonym mordercy jednak się nie kończy. Drugim zabójcą kierują zgoła inne motywy, chociaż równie interesujące, ale ten nie ma już w sobie takiej maestrii działania, precyzji i wiedzy.
Poruszył mnie mocno i zaabsorbował uwagę ciekawie przedstawiony mechanizm manipulacji ludźmi. Utalentowany psycholog o nieprzeciętnym umyśle, koneser win i dobrej kuchni, pedantyczny i precyzyjny w działaniu jak szwajcarski zegarek – Artur Kamiński - zajmujący się psychopatycznymi jednostkami to najciekawszy bohater powieści. Czy jego sesje przynoszą pacjentom tylko korzyści, to musicie już przeczytać sami...Jego młodsza siostra – komisarz Agata Stec – jest równie nietuzinkowa, chociaż z zupełnie innych powodów...
Po “Labiryncie”, który nie do końca wpasował w moje czytelnicze gusta “Boska proporcja” wciagnęła mnie od pierwszej strony. Wszystko mi teraz zagrało. Jest mrocznie, klimatycznie, przerażająco. Autor zwodził mnie niemal do samego końca. Dostarczył mnóstwa emocji. Skoro to trylogia, to rozglądam się za kolejnymi tomami.
Cyfry i proporcje – matematyczny porządek, konstrukcje idealne, symetria i ciągłość. Na nich opieramy architekturę czy malarstwo, potrafimy nimi nawet opisać stworzenie i budowę wszechświata. Matematyka wszak jest królową nauk. Co jednak, gdy proporcje ulegają zaburzeniu, a cyfry są niewłaściwe? Czy w chorym umyśle taki nieporządek może być przyczynkiem do wyrafinowanych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Początek rejsu wyglądał naprawdę obiecująco. Kipiało luksusem, a perspektywa wielu interesujących rozrywek oferowanych przez MS “Baltica” zapowiadała niezłą zabawę. Na to liczyły główne dramatis personae tej eskapady. Sebastian z Dorotą świętowali rocznicę ślubu, emerytka Celina miała szansę na podróż życia, a Laura na niezapomniane szaleństwa młodości.
Jednak jeszcze przed rejsem, już przy odprawie, zaczynają się kłopoty. A potem jest coraz gorzej. Sceny, jedna po drugiej, przechodzą na kolejne, coraz to wyższe poziomy najpierw zadziwienia, potem oszołomienia, a w końcu przerażenia i makabry. Bohaterowie miotają się ujawniając różne swoje oblicza, od skrajności w skrajność. Z kolei w naszej głowie mnożą się i mnożą pytania. Czy w postrzeganiu rzeczywistości bohaterom płata figle ich umysł, natrętne wspomnienia, projekcje przyszłości, czy tajemnicze moce, których istnienia próżno jednak szukać na pokładzie promu. Może to tylko jakaś podstępna manipulacja, a może dziwny rodzaj amnezji, w której luki w pamięci raz są dokuczliwe, a potem nagle wszystko wydaje się nie być tym, czym być miało....
Przyznaję, że dotychczas żaden autor, absolutnie żaden, nie wprowadził mnie w taki stan umysłowego popłochu. Nie znalazłam choćby śladu jakiegoś klucza do piętrzących się, raz po raz, zagadek. A przecież, wsiadając na prom, pomna informacji na obwolucie książki, czytałam bardzo uważnie, nie pozwalając sobie choćby na chwilę na zboczenie z kursu. I do czego mnie to zaprowadziło? Mój racjonalny umysł odmówił posłuszeństwa! Nic tu nie jest tym, czym powinno być, a kolejne wersje tych samych scen to rollercoaster czytelniczy. Autor zaserwował nam prawdziwie psychodeliczną podróż. Rzecz, jakiej do tej pory z pewnością w książkach nie znalazłam, bo odkurzyłam w tym celu wszystkie zakamarki pamięci. Pozostaje bić mu wielkie, naprawdę wielkie brawa za pomysł i nagrodzić pochwałą za to, że sam nie pogubił się w kolejnych wersjach.
Że wyjaśnienie całej historii wbije was w fotel, albo wyrzuci za burtę, to mało powiedziane. Rozmach najpierw może wstrząsnąć waszą psychiką, ale w samym finale zaskoczy pozytywnie. Więcej zdradzać nie będę, spróbujcie sami tego doświadczyć.
“Baltica” to spektakularne novum w swoim gatunku. Oszałamiający thriller, ze scenami rewelacyjnego horroru. Do tego na plus zaliczam znakomite tło obyczajowe i podzielam troskę o bałtyckie foki szare.
Opowieść niesamowita i niezapomniana. Po setkach kryminałów, thrillerów i dziesiątkach horrorów myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy. A jednak.
Wsiądźcie na prom. To będzie nieziemska przygoda.
10/10.
Współpraca barterowa - za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński.
Początek rejsu wyglądał naprawdę obiecująco. Kipiało luksusem, a perspektywa wielu interesujących rozrywek oferowanych przez MS “Baltica” zapowiadała niezłą zabawę. Na to liczyły główne dramatis personae tej eskapady. Sebastian z Dorotą świętowali rocznicę ślubu, emerytka Celina miała szansę na podróż życia, a Laura na niezapomniane szaleństwa młodości.
więcej Pokaż mimo toJednak jeszcze...