Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Od Gdańska dzieli mnie około 700 km, ale od dziecka uważam, że Gdańsk jest moim ukochanym miastem. Przez zupełny przypadek wpadł mi w dłonie fragment tego ebooka. Następnie zakupiłem pełną wersję i jestem pod wielkim wrażeniem tego tytułu. Pozycja obowiązkowa dla mieszkańców Gdańska, a i szczerze polecam dla "Gdańskofili". Garść, a wręcz spora ta garść informacji, o których dotychczas nie wiedziałem. A przy tym świetnie napisana, choć napisał ją historyk. Często naukowcy zajmujący się historią piszą książki, które nie są dla śmiertelników, a jedynie dla garstki osób. W tym przypadku było odwrotnie. Gorąco polecam.

Od Gdańska dzieli mnie około 700 km, ale od dziecka uważam, że Gdańsk jest moim ukochanym miastem. Przez zupełny przypadek wpadł mi w dłonie fragment tego ebooka. Następnie zakupiłem pełną wersję i jestem pod wielkim wrażeniem tego tytułu. Pozycja obowiązkowa dla mieszkańców Gdańska, a i szczerze polecam dla "Gdańskofili". Garść, a wręcz spora ta garść informacji, o których...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pierony. Górny Śląsk po polsku i niemiecku. Antologia Dariusz Kortko, Lidia Ostałowska
Ocena 7,6
Pierony. Górny... Dariusz Kortko, Lid...

Na półkach:

Zlepek różnych tekstów bez ładu i składu. Ciężko się to czyta. Ogromnym minusem jest brak, wytłumaczenia kim są autorzy tychże tekstów, a także często brak dat, z jakich pochodzą owe teksty. Oczywiście wiem, kim są Korfanty (jeden z największych Polaków w polskiej historii XX wieku), czy Grażyński. Nie wiem za to kim jest Anton Oskar Klaussmann, Alfons Perlick, czy Josef Šnejdárek. Wypadałoby napisać, kim są ci ludzie. Nie chcę elaboratu na ich temat, tylko krótkiej notki biograficznej, żeby nie szukać w smartfonie. Autorzy żyli kilkadziesiąt lat, tym samym często nie wiadomo, z jakiego okresu pochodziły ich teksty, a to ważne w kontekście opisywanych zdarzeń. W książce brakuje również komentarza do każdego tekstu. Nie jestem znawcą historii śląskiego regionu i choć wiem zapewne więcej o tym regionie od przeciętnego Polaka, to jednak trudno bez odpowiedniego kontekstu wyłapać pewne sprawy. Kolejna sprawa dotyczy doboru tekstów. W rozdziale, wspomnieniach z frontu Wielkiej Wojny dobór tekstów wyglądał jak wyciągnięty z maszyny do totolotka. Ogólnie niesamowicie zawiodłem się na tej książce.

Zlepek różnych tekstów bez ładu i składu. Ciężko się to czyta. Ogromnym minusem jest brak, wytłumaczenia kim są autorzy tychże tekstów, a także często brak dat, z jakich pochodzą owe teksty. Oczywiście wiem, kim są Korfanty (jeden z największych Polaków w polskiej historii XX wieku), czy Grażyński. Nie wiem za to kim jest Anton Oskar Klaussmann, Alfons Perlick, czy Josef...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pierwsze kilka błędów m.in. powtarzające się wyrazy. Kolejny błąd - poznajemy policjanta ze stopniem starszego posterunkowego, czyli zwykle kogoś mało doświadczonego (choć znam przypadki z dawnych czasów, jak z takim stopniem robiło się "karierę" w OP przez kilka lat). Bohater ma jednak doświadczenie. I oczywiście kilka/kilkanaście kartek dalej wychodzi, że nagle awansował na bodajże starszego aspiranta. Tak to chyba w żadnej komendzie nikt nie awansował.
I wisienka na torcie. W powieści sensacyjnej/ kryminalnej poczułem zapach Netflixa. Ja wiem, że autor mógł wsadzić do swojej książki nawet kosmitę, ale... po co umieścił dziewczynę, która czuje się i robi z siebie chłopaka? Bo taka moda, bo lepiej się sprzeda w pewnych kręgach? No nic, skończyłem ebooka na 60. stronie i nie polecam.

Po pierwsze kilka błędów m.in. powtarzające się wyrazy. Kolejny błąd - poznajemy policjanta ze stopniem starszego posterunkowego, czyli zwykle kogoś mało doświadczonego (choć znam przypadki z dawnych czasów, jak z takim stopniem robiło się "karierę" w OP przez kilka lat). Bohater ma jednak doświadczenie. I oczywiście kilka/kilkanaście kartek dalej wychodzi, że nagle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mnóstwo postaci, mnóstwo opisów miejsc. To miała być powieść, a nie opis historii tamtego okresu i każdego detalu krakowskich budynków. Niesamowite dłużyzny ciągnących się opisów skutecznie zniechęciły mnie do tej książki. Przeczytałem 180 stron i nadal nie wiem czego dotyczy ta książka. Pewnie gdzieś, w którymś momencie coś się połączy w całość, ale na litość boską ile to ma trwać skoro przeczytałem ponad 20 procent tej opasłej książki. Straszny zawód.

Mnóstwo postaci, mnóstwo opisów miejsc. To miała być powieść, a nie opis historii tamtego okresu i każdego detalu krakowskich budynków. Niesamowite dłużyzny ciągnących się opisów skutecznie zniechęciły mnie do tej książki. Przeczytałem 180 stron i nadal nie wiem czego dotyczy ta książka. Pewnie gdzieś, w którymś momencie coś się połączy w całość, ale na litość boską ile to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie napiszę, że jestem fanem powieści historycznych i tych z historią alternatywną oraz retro kryminałów. Moim ulubionym pisarzem był Marcin Wroński. Był, bo od dzisiaj spadł na drugie miejsce, a na pierwsze wskoczył Maciej Paterczyk. Czarny Bałtyk to prawdziwy majstersztyk. Historia alternatywna – genialna od referendum dotyczącego nowego państwa, komunistów, sytuacji Żydów i Polaków, ale także wplecione wątki np. byłych strażników z obozu koncentracyjnego po… pierwszą pizzerię i burgerownię w Polsce oraz oczywiście coca colę. Powiem szczerze, że ta historia jeszcze bardziej mnie wciągnęła niż samo morderstwo i stara sprawa zaginięcia dziecka. Co nie oznacza, że to ostatnie jest słabe czy przeciętne. Wręcz odwrotnie - śledztwo dotyczące morderstw i zaginięcia jest zbudowane na najwyższym poziomie. Do samego końca nie wiadomo, kto i po co zabijał (niesamowicie się zdziwiłem gdy dowiedziałem się kto stał za zleceniem). Co więcej wspomniane zakończenie jest genialne – żadnego patosu i szeryfa odjeżdżającego w stronę zachodzącego słońca. Cała historia jest mroczna, gęsta, w stylu noir. I mógłbym tak chwalić i chwalić, ale jest pewien zgrzyt. Daję „dychę”, ale na litość boską, na co którejś stronie brakuje liter. Nigdy nie interesuje mnie korekta w książkach. To tak jakbym zastanawiał się nad tym, że np. oddycham czy poruszam kończynami. Pierwszy raz jednak przy tej książce spojrzałem na to czy ktokolwiek czytał tę książkę po autorze (do niego nie mam pretensji). Ponoć jakaś kobieta dokonała korekty. Takiej korekty, że nawet na… okładce brakuje w jednym ze słów literki. Trochę wstyd dla wydawnictwa. A jeśli chodzi o autora – Pana Paterczyka, to niech Pan pisze jak najwięcej ma Pan ogromny talent.

Na wstępie napiszę, że jestem fanem powieści historycznych i tych z historią alternatywną oraz retro kryminałów. Moim ulubionym pisarzem był Marcin Wroński. Był, bo od dzisiaj spadł na drugie miejsce, a na pierwsze wskoczył Maciej Paterczyk. Czarny Bałtyk to prawdziwy majstersztyk. Historia alternatywna – genialna od referendum dotyczącego nowego państwa, komunistów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Straszny gniot. Bełkot feministyczny, a mojego ukochanego Gdańska nie ma tam choćby odrobinę. Czytając książkę akcję można by umiejscowić w jakimkolwiek miejscu, w Polsce. Nie ma żadnych smaczków z Gdańska, nie czuć żadnej atmosfery miasta itd. Co ważne, to książka wyłącznie dla kobiet.

Straszny gniot. Bełkot feministyczny, a mojego ukochanego Gdańska nie ma tam choćby odrobinę. Czytając książkę akcję można by umiejscowić w jakimkolwiek miejscu, w Polsce. Nie ma żadnych smaczków z Gdańska, nie czuć żadnej atmosfery miasta itd. Co ważne, to książka wyłącznie dla kobiet.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta historia nie ma żadnego potencjału. Z doświadczenia zawodowego wiem, że wszelkiej maści sprawy kryminalne mają z reguły rozwiązanie banalne i przewidywalne. To ludzie – niemający o tym zielonego pojęcia tworzą wokół tych spraw jakieś niestworzone historie spiskowe. Moim skromnym zdaniem, to było samobójstwo, kłopot jest tylko w motywie tego samobójstwa. To po pierwsze. Po drugie autor dorobił do wydarzeń historycznych jakieś totalne science fiction. Pierwsze 150 stron było wciągające, później już tylko gorzej. Teoria spiskowa autora nie skleja się w żadnym miejscu. Nie jest realna. A już Reinhard Heydrich, który biega po Monachium i Wiedniu zabijając rzekomych świadków, to totalny absurd. W 1931 roku, czyli wtedy, kiedy toczy się akcja książki zaczynał tworzyć służbę wywiadowczą SS. Mówiąc krótko spodobał się numerowi jeden w SS Himmlerowi. Co więcej autor książki na każdym kroku podkreśla jak to niemieckie społeczeństwo brzydziło się wówczas nazizmem. To oczywista nieprawda – radze poczytać fachowe książki. Niemcom Hitler bardzo się podobał, a dlaczego, to już należy poczytać książki dotyczące tego jak wyglądały Niemcy po 1918 roku. A właściwie jak Francja upokorzyła dumnych Niemców.
Trzecia rzecz – autor pisze jakieś marketingowe bzdury o tym jak to pracował z oryginalnymi dokumentami i to w dużej mierze książka „prawdziwa”. Kłopot w tym, że dokumenty te w głównej mierze zaginęły po dojściu do władzy nazistów. W książce znajduje się wiele wątków, które były rozpowszechniane przez aliantów i przeciwników nazistów, a przez innych historyków i badaczy stwierdzonych, jako wierutne kłamstwa. Wiele innych wątków zostało przez autora pominiętych. Jak choćby ten o rzekomym homoseksualizmie Hitlera. Nie trudno się domyślić, że ten wątek zdecydowanie nie pasował do perwersyjnych „zabaw” Hitlera z Geli, które autor przedstawiał w swojej książce.
Książka mniej więcej od połowy jest tak nieprawdopodobna i nudna jak flaki z oleju, że ciężko ją doczytać do końca. Co więcej – już to ktoś tutaj w opiniach wspomniał – książka jest źle przetłumaczona. Język w niektórych miejscach aż razi, brakuje, żeby Hitler, czy Himmler mówili np. „elo ziomeczki”.
I na koniec prawdziwa wisienka na torcie – może mało istotna, ale mnie tak razi jak światło z jupiterów. Autor, który niby grzebał w dokumentach i tak skrupulatnie przygotowywał się do jej napisania w kilku miejscach napisał o pistolecie Glock. Bodajże ówcześni policjanci mięli według niego Glocki i SS-mani posiadali także ten rodzaj broni (w niektórych fragmentach autor chyba myli SA z SS). Kłopot w tym, że austriacka firma Glock nie istniała w 1931 roku, kiedy toczy się akcja książki. Glock GmbH została założona w 1963 roku. I nie ma mowy o pomyłce. Gaston Glock – założyciel firmy miał w 1931 roku zaledwie 2 latka.

Ta historia nie ma żadnego potencjału. Z doświadczenia zawodowego wiem, że wszelkiej maści sprawy kryminalne mają z reguły rozwiązanie banalne i przewidywalne. To ludzie – niemający o tym zielonego pojęcia tworzą wokół tych spraw jakieś niestworzone historie spiskowe. Moim skromnym zdaniem, to było samobójstwo, kłopot jest tylko w motywie tego samobójstwa. To po pierwsze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed zakupem książki Pawła Goźlińskiego posiłkowałem się opiniami na lubimyczytac.pl, jak widać poniżej są one niezwykle pozytywne. Dodatkowo po przeczytaniu opisu książki od wydawnictwa myślałem, że trafiłem w przysłowiową dziesiątkę. Cóż… w dwa dni ledwo zmęczyłem 105 stron. Nudne to to jak flaki z olejem, chronologia zaburzona, wplecione jakieś historię bez ładu i składu. Ostatnim razem coś tak słabego czytałem autorstwa fińskiej „pisarki” Katji Kettu. Zarówno „Ćma” jak i „Akuszerka” śmiało mogą konkurować z książką „Akan” o miano największego zawodu czytelniczego w moim życiu. Tuż przed książką „Akan” skończyłem czytać dwie pozycje Piotra Adamczyka – „Dom tęsknot” i „Ferma blond”. To są powieści z krwi i kości, rewelacyjnie napisane, które aż chce się czytać zaniedbując inne życiowe sprawy – co rzadko mi się zdarza. „Akan” to kompletna strata czasu i wyrzucone pieniądze w błoto.

Przed zakupem książki Pawła Goźlińskiego posiłkowałem się opiniami na lubimyczytac.pl, jak widać poniżej są one niezwykle pozytywne. Dodatkowo po przeczytaniu opisu książki od wydawnictwa myślałem, że trafiłem w przysłowiową dziesiątkę. Cóż… w dwa dni ledwo zmęczyłem 105 stron. Nudne to to jak flaki z olejem, chronologia zaburzona, wplecione jakieś historię bez ładu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli mam być szczery to powieść nie rzuciła mnie na kolana. Bohaterowie jakoś tak płytko ukazani, akcja mknie jak szalona. Przeskok o tydzień, miesiąc, kilka lat na kilku stronach. Trochę to wygląda jak artykuł w gazecie, w której jest określona ilość miejsca i autor musi się w tym zmieścić kasując finalnie 1/3 tekstu lub połowę.
Sama historia też przeciętna. Tytułowy bohater zadurzony, zauroczony, czy jak to nazwać jest tylko dzięki temu, że w wieku 15 lat zaznał seksu z doświadczona kobietą. Ta z kolei wykorzystuje go do wspomnianego seksu i czytania. Co więcej historia jest trochę z gatunku science fiction, bo nie uwierzę, że podczas procesu nie broni się bojąc odkrycia tego, że jest analfabetką - przecież jej nie groził mandat tylko dożywocie. Jakby tego było mało mam wątpliwości czy 36-latka, która była ładną kobietą na kochanka wybrałaby 15-latka. 15-latka, który co tu dużo mówić jest dzieckiem. Trochę to zalatuje pedofilią, ale u kobiet ona występuję w znikomych przypadkach.
Razi mnie również, że autor próbuje przedstawić strażniczkę obozową jako biedną kobietę, która przez to, że nie potrafiła czytać i pisać (na litość boską akcja nie dzieje się w V wieku po Chrystusie, tylko prawie w połowie XX wiek) trafiła do SS, do obozu i w sumie była taka nieszczęśliwa. A na koniec ukazuje jej samobójstwo (to także takie honorowe) i przekazanie pieniędzy jakiejś Żydówce ocalałej z pożaru kościoła. To tak jakby autor gloryfikował ją - była zła, ale dźwignęła się i w sumie trzeba jej współczuć.
Kończąc napisze tylko, że tej książce brakuje przede wszystkim 300 stron dodatkowych aby przedstawić w ciekawszy sposób główne postacie, dorobić więcej dialogów i troszkę inaczej - tak bardziej życiowo poprowadzić historię zwłaszcza bohaterki.

Jeśli mam być szczery to powieść nie rzuciła mnie na kolana. Bohaterowie jakoś tak płytko ukazani, akcja mknie jak szalona. Przeskok o tydzień, miesiąc, kilka lat na kilku stronach. Trochę to wygląda jak artykuł w gazecie, w której jest określona ilość miejsca i autor musi się w tym zmieścić kasując finalnie 1/3 tekstu lub połowę.
Sama historia też przeciętna. Tytułowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po okładce nie byłem jakoś przekonany do tego tytułu. Coś jednak mnie przyciągało do książki Pani Karoliny i nie żałuję decyzji o kupnie tej pozycji. Książka jest rewelacyjna. Temat, wykonanie i język genialne. Czytam wiele książek, ale już dawno żadna nie zrobiła na mnie takiego wrażenia.

Po okładce nie byłem jakoś przekonany do tego tytułu. Coś jednak mnie przyciągało do książki Pani Karoliny i nie żałuję decyzji o kupnie tej pozycji. Książka jest rewelacyjna. Temat, wykonanie i język genialne. Czytam wiele książek, ale już dawno żadna nie zrobiła na mnie takiego wrażenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dlaczego moja ocena jest tylko dobra, a nie bardzo dobra? Dobra ponieważ w książce znajduje się wiele cennych informacji dotyczących Finlandii. Niestety ta wiedza w wielu przypadkach wygląda jak zaczerpnięta z wikipedii lub innej encyklopedii. Autorka mieszka w Finlandii kilkanaście lat, ma męża Fina, zna doskonale fiński - to prawdziwy zaczyn dla książki opierającej się na różnych historiach z życia wziętych, gdzie występują ludzie z krwi i kości. Tym samym z tych historii i anegdot powstałaby genialna książka dotycząca Finlandii. Podkreślam książka nie jest zła, ale... brakuje jej tego czegoś co czyniłoby ją wybitną.

Dlaczego moja ocena jest tylko dobra, a nie bardzo dobra? Dobra ponieważ w książce znajduje się wiele cennych informacji dotyczących Finlandii. Niestety ta wiedza w wielu przypadkach wygląda jak zaczerpnięta z wikipedii lub innej encyklopedii. Autorka mieszka w Finlandii kilkanaście lat, ma męża Fina, zna doskonale fiński - to prawdziwy zaczyn dla książki opierającej się...

więcej Pokaż mimo to