rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niezwykle inspirująca książka. Autorka opisuje weń niektóre ze zwyczajów panujących wśród indian Yequana. Obserwuje i analizuje ich jako ludzi żyjących w sposób najbliższy naszym ewolucyjnym korzeniom. Ciężko traktować tę książkę jako gotowy podręcznik 'jak żyć', gdyż wiele zawartych tam rad lub inspiracji tworzy raczej utopijną wizję szczęśliwego społeczeństwa, które nie jest w stanie powstać w świecie owładniętym cywilizacją. Niemniej jednak książka rozbudza pragnienie poszukiwania źródeł. Źródeł, które prowadzą do szczęścia człowieka i jego harmonijnego rozwoju. Mimo, że ciężko wyciągnąć zeń konkretne, niekwestionowane wnioski na dalsze życie (no może poza noszeniem dziecka przez pierwsze miesiące życia) to spojrzenie autorki pomaga wyrwać się z ram cywilizacyjnych ograniczeń. Bardzo istotne było dla mnie spostrzeżenie, że w pierwotnym, szczęśliwym życiu nie obowiązuje podział czasu na pracę, rodzinę czy hobby.

Daję wysoką ocenę, gdyż książka niezwykle inspirująca, choć merytorycznie można jej sporo zarzucić. Wiele wniosków autorki (szczególnie dotyczących źródeł aspołecznych i nieadaptacyjnych zachowań u ludzi) zdaje się wyssanych z palca, wiele wątków jest też opisanych zbyt zdawkowo a opisy zachowań indian, stawianych za wzór do naśladowania, są niejednokrotnie wyrwane z kontekstu. Z wieloma wnioskami autorki się nie zgadzam lub wydają mi się być bezpodstawne, jednak lektura tej książki niezwykle ubogaciła moje postrzeganie społeczeństwa i świata.

Niezwykle inspirująca książka. Autorka opisuje weń niektóre ze zwyczajów panujących wśród indian Yequana. Obserwuje i analizuje ich jako ludzi żyjących w sposób najbliższy naszym ewolucyjnym korzeniom. Ciężko traktować tę książkę jako gotowy podręcznik 'jak żyć', gdyż wiele zawartych tam rad lub inspiracji tworzy raczej utopijną wizję szczęśliwego społeczeństwa, które nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najważniejsze, co mogę powiedzieć o tej książce, to to, że zmieniła moje życie na lepsze. Choć może nie dotyczy to samej w sobie książki a przede wszystkim programu żywieniowego, który proponuje autorka. Ciężko będzie mi tu rozdzielić jednoznacznie opinię na temat książki od opinii na temat opisanej weń diety, ale prawdopodobnie oba ujęcia mogą być wartościowe, więc nie będę się ku temu rozróżnieniu szczególnie wysilał.

Książkę przeczytałem 9 miesięcy temu i wtedy też zacząłem stosować Odchudzający Plan Odżywiania. Dodam, że autorka nie stosuje w ogóle słowa 'dieta'. W polskim tłumaczeniu opisany zbiór zasad żywieniowych określany jest mianem Planu Odżywiania. Plan ów ma dwie fazy: odchudzającą i podtrzymującą. Odchudzający plan stosuje się po prostu tak długo, aż osiągnie się docelową wagę. Potem przechodzi się do planu podtrzymującego. Ważną więc cechą programu jest to, że on się nigdy nie kończy. Autorka traktuje opracowany przez siebie program raczej jak trwały sposób na życie niż chwilowy epizod dla wyregulowania wagi. Początkowo podchodziłem do tego sceptycznie. Wydawało mi się to ekstremalnie trudne a może trochę niepotrzebne. Z perspektywy 9 miesięcy mam jednak coraz większą ochotę, żeby nigdy z takiej diety nie zrezygnować. Na razie nie planuję.

Zanim o samej książce, to podzielę się odrobinę swoim własnym doświadczeniem. W ciągu 3,5 miesiąca zrzuciłem 21 kg i przez kolejne 5,5 miesiąca pozostaję wierny nowo osiągniętej wadze. Ponadto już po dwóch tygodniach od rozpoczęcia diety poczułem, że mam po prostu więcej energii do życia. Przestałem robić się senny i ociężały w ciągu dnia a rano jest mi łatwiej wstać nawet o wyjątkowo wczesnej godzinie. Zaznaczę, że efekt ten odczułem jeszcze zanim zrzuciłem jakkolwiek zauważalną część mojej wagi, więc ewidentnie jest to skutek sposobu żywienia a nie ograniczenia tuszy. Przestałem też potrzebować porannej kawy, żeby przeżyć przedpołudnie spędzone w biurze.

Merytorycznie książkę można podzielić na trzy części: 1. Uzasadnienie naukowe (rozdziały 1-7) 2. Zasady żywienia (r. 8) 3. Porady wspomagające utrzymanie diety (r. 9-15).
Autorka wyraźnie przestrzega, że książkę należy potraktować jako całość. Oczywiście dałoby się przeczytać wyłącznie część dotyczącą zasad żywienia, ale zgodnie z opinią autorki uważam, że część pierwsza jest niezbędna, żeby potraktować poważnie drugą. Susan Peirce Thompson zdobyła wieloletnie doświadczenie jako naukowiec-kognitywista i swój plan opracowała w oparciu o podstawy naukowe. Bardzo przystępnie tłumaczy je w pierwszej części. Nie trzeba żadnego przygotowania merytorycznego, żeby na podstawie książki pojąć mechanizmy, którym autorka przypisuje winę za plagę otyłości we współczesnym świecie.

Część pierwsza, naukowa to mieszanina psychologii, neurobiologii i dietetyki. Tutaj warto wspomnieć, że cały program opiera się częściowo na metodzie 12 kroków stosowanej w leczeniu uzależnień. Thompson stworzyła go przede wszystkim z myślą o osobach uzależnionych od jedzenia. Dokładniej, od cukru. Nie warto jednak odrzucać tej propozycji jeśli się uzależnionym nie jest. Tym bardziej, że uzależnienie od cukru jest wyjątkowo trudne do zdiagnozowania. Jest bodaj najpowszechniejszym z wszystkich znanych uzależnień a jednocześnie nie niesie za sobą tak uciążliwych konsekwencji, żeby uniemożliwiało normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Warto więc, być może wbrew pierwszej intuicji, potraktować się jak uzależnionego. U mnie doskonale się to sprawdziło. Zanim dorwałem tę książkę próbowałem przez kilka miesięcy ograniczać spożycie najbardziej tuczących produktów, jednak zawsze kończyło się to po pewnym czasie porażką. Okazało się, że dużo łatwiej jest mi nie jeść w ogóle tych produktów niż jeść je w ograniczonej ilości. Z pomocą przychodzą tu zasady BLE. Bright Lines (jasne linie) to właśnie takie zasady, które stawiają twarde granice dzięki czemu pomagają się pozbyć dylematów czy coś można zjeść czy nie. Bo dylematy w tej materii zwykle kończą się źle. Autorka tłumaczy to dokładnie w części pierwszej.

Druga część to opis wytycznych dotyczących żywienia. W skrócie, opierają się one na czterech podstawowych zasadach:
1. Eliminacja cukru
2. Eliminacja mąki (nie mylić z glutenem)
3. Stała liczba posiłków
4. Stała wielkość posiłków
Z pewnością początek nie jest łatwy. Tym bardziej, że w Polsce chleb, makaron i pizza to już nie tylko pożywienie ale niemal element kultury narodowej. Mimo tych ograniczeń możliwości zostaje bardzo dużo. Każdy z posiłków w ciągu dnia rozpisany jest na konkretną ilość produktów białkowych, tłuszczowych, warzyw, owoców i zbóż. A w ramach każdej z tych grup produktów do wyboru mamy ogromną gamę frykasów. Prócz zasad opisanych w książce autorka odsyła też do anglojęzycznego FAQ, gdzie znaleźć można odpowiedzi na bardziej szczegółowe pytania dotyczące różnych produktów spożywczych. Różnorodność posiłków leży, więc, w gestii stosującego plan odżywiania, który pozostawia tu ogromne pole manewru. Część opisująca plan odżywiana jest konkretna i nie pozostawia wątpliwości co jest dozwolone a co nie. Mam tu jednak pewne zastrzeżenie co do rzetelności przygotowania tabeli żywieniowej. Mężczyźni powinni jeść więcej białka niż kobiety (tabela to uwzględnia), ale niektóre źródła białka są według książki zalecane w takiej samej ilości dla kobiet i mężczyzn. Przykładowo, na obiad mężczyzna może zjeść 170g kurczaka, kobieta 115g, ale już jagnięciny zarówno mężczyznom jak i kobietom zaleca się 115g. Jest tam jeszcze kilka równie niezrozumiałych dla mnie zaleceń, których zasadność nie wynika z treści książki. Nie wiem czy przyczyną jest błąd polskiego wydania, tłumaczenia, brak wyjaśnienia czy po prostu pomyłka autorki. W tej części książki autorka opisuje też pewne produkty dostępne wyłącznie na rynku amerykańskim. Szkoda, że wydawnictwo nie postarało się o konsultację z autorką w celu przygotowania tekstu lepiej dopasowanego do polskich realiów. Bez tego trzeba odrobinę poszukać samemu, jeśli chce się zróżnicować dietę z uwzględnieniem wszystkich powszechnie dostępnych w Polsce produktów.

Trzecia część książki jest wypełniona poradami natury organizacyjno-psychologicznej. Tutaj czuć najmocniej amerykański, rozdmuchany styl autorki. Najbardziej skorzystają z tych porad osoby silnie uzależnione od jedzenia. Pozostałym polecałbym raczej racjonalnie wybrać spośród podpowiedzi autorki tylko te, które będą rzeczywiście potrzebne. Chociażby, nie każdy będzie potrzebował w utrzymaniu diety grupy wsparcia, dzielenia się każdym drobnym sukcesem w mediach społecznościowych itp. Warto przeczytać, żeby świadomie wybrać co zastosować a co nie. Ale nie polecam tu fanatycznego posłuszeństwa autorce. Przynajmniej mi nie było ono potrzebne do utrzymania planu odżywiania.

Można jeszcze powiedzieć, że książka ma czwartą część. Mianowicie cała poprzeplatana jest wstawkami, gdzie różni ludzie opisują jaki sukces odnieśli dzięki zastosowaniu Bright Line Eating. Zapewne ma to znaczenie motywacyjne. Jednak osobiście nie odniosę się do tych fragmentów, gdyż po prostu je pomijałem.

Na pewno polecam książkę każdemu, kto chciałby schudnąć. Dieta, dzięki oparciu o teorię uzależnień, była dla mnie stosunkowo prosta w utrzymaniu pomimo zasad, które w polskim społeczeństwie mogą brzmieć drastycznie (jak tu żyć bez mąki?!). Z pewnością uciążliwe jest ważenie każdego posiłku, ale przyznam, że po 9 miesiącach potrafię już wiele produktów zważyć na oko. Książka jest też doskonałym wstępem do zdrowego trybu odżywiania. Dzięki niej zmieniłem drastycznie moje nawyki żywieniowe a teraz szukam dalej sposobów na jeszcze lepiej zbilansowane i różnorodne posiłki. Myślę, że gdyby wydawca dostosował treść trochę lepiej do polskich realiów książka mogłaby się stać jeszcze bardziej rzetelnym i kompletnym poradnikiem ku zdrowemu życiu w szczupłym ciele. Jednak nawet pomimo paru drobnych wad gorąco zachęcam do wypróbowania Bright Line Eating gdyż efekty tego sposobu odżywiania procentują we mnie energią i dobrym samopoczuciem, a sama książka jest wystarczająca by zaplanować dietę, która pomoże schudnąć i utrzymać wagę w ryzach.

Najważniejsze, co mogę powiedzieć o tej książce, to to, że zmieniła moje życie na lepsze. Choć może nie dotyczy to samej w sobie książki a przede wszystkim programu żywieniowego, który proponuje autorka. Ciężko będzie mi tu rozdzielić jednoznacznie opinię na temat książki od opinii na temat opisanej weń diety, ale prawdopodobnie oba ujęcia mogą być wartościowe, więc nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki A niech się brudzą! Marie-Claire Arrieta, Brett Finlay
Ocena 7,9
A niech się br... Marie-Claire Arriet...

Na półkach:

Bardzo wartościowa pozycja. Autorzy przytaczają masą badań (w tym swoich własnych), które dokumentują wpływ mikrobioty jelitowej na rozwój człowieka. Szczególnie dużo można znaleźć tu inspiracji dla rodziców małych dzieci. Niejednokrotnie z książki można się dowiedzieć, że kluczowe dla ryzyka rozwoju wielu chorób cywilizacyjnych są pierwsze lata a nawet pierwsze miesiące życia dziecka. Każdy rozdział kończy się krótkim podsumowaniem - zestawem praktycznych porad dla rodziców, które wynikają z całej wiedzy przedstawionej w rozdziale. Uważam, że autorzy świetnie połączyli tu formę popularnonaukową z czymś w rodzaju poradnika.
Dwa drobne zastrzeżenia:
1. Nieco mylący tytuł i okładka. Myślę, że ok. 20% książki traktuje o prawdziwym dziecięcym brudzeniu się i jego wpływie na mikrobiotę. Reszta książki opisuje implikacje wielu czysto medycznych procedur takich jak poród, antybiotykoterapia czy szczepienia. Wszystko uważam za wartościowe, ale po tytule możnaby się spodziewać więcej wątków brudowych.
2. Brak odniesień literaturowych w tekście. Na końcu książki jest spis wybranej literatury naukowej przyporządkowanej do konkretnych rozdziałów. Niestety nie raz brakowało mi w tekście przypisów czy odnośników, które wskazywałyby na źródło przedstawianych tez. Czasem miałem przez to wątpliwości czy przytaczane twierdzenia są poparte naukowo, czy wynikają ze zdroworozsądkowej analizy autorów.

Uważam, że każdy rodzic planujący poczęcie, oczekujący dziecka lub wychowujący małe dziecko (do ok. 6 lat) znajdzie w tej książce ogrom praktycznej wiedzy popartej naukowo. Dowie się jak zminimalizować ryzyko wystąpienia u swojego dziecka astmy, alergii, otyłości, depresji i innych uciążliwych, przewlekłych schorzeń.
Rodzicu - warto!

Bardzo wartościowa pozycja. Autorzy przytaczają masą badań (w tym swoich własnych), które dokumentują wpływ mikrobioty jelitowej na rozwój człowieka. Szczególnie dużo można znaleźć tu inspiracji dla rodziców małych dzieci. Niejednokrotnie z książki można się dowiedzieć, że kluczowe dla ryzyka rozwoju wielu chorób cywilizacyjnych są pierwsze lata a nawet pierwsze miesiące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Duża część książki to niezbyt ciekawe dla mnie, jako amatora filozofii, rozważania nad prawdą, językiem, rolą filozofii i związkiem między sensem życia jednostki a sensem istnienia wszechświata. Tematy te autor omawia językiem pełnym naukowej logiki. Dla mnie trudnym do zrozumienia. Tytuł mógłby sugerować, że książka próbuje wyjaśnić sens istnienia w ujęciu chrześcijańskiej wizji świata. Jednak tak nie jest. Heller nie próbuje tu wyjaśniać sensu a jedynie przedstawia hipotezy istniejące w świecie naukowym, wedle których sens życia jest zbieżny do sensu istnienia wszechświata. Ale nie próbuje nawet rozważać co jest tym sensem.
Dla mnie niezwykle ciekawa była za to część trzecia (z czterech) książki, gdzie przedstawione zostały najważniejsze współczesne stanowiska teologiczne poważnie traktujące naturalizm i ewolucję. Sam autor będąc katolickim księdzem stoi jednocześnie twardo na gruncie najnowszych odkryć naukowych i reprezentuje naturalizm metodologiczny. Czyli, w odniesieniu do Boga, wierzy, że Bóg istnieje i ingeruje w świat materialny ale robiąc to nie przeczy ustanowionym przez Siebie prawom fizyki. Odkąd dowiedziałem się, że ks. Heller reprezentuje takie stanowisko teologiczno-filozoficzne ciężko było mi pojąć jak pogodzić to z wiarą chrześcijańską. Część trzecia książki przedstawia współczesne teorie filozoficzne, które pozwalają pogodzć te pozornie sprzeczne światopoglądy. Mój wewnętrzny zgrzyt intelektualny został dzięki tej lekturze całkowicie zlikwidowany. Dodam, że każdą część tej książki można czytać niezależnie od pozostałych. Jeśli więc kogoś nurtuje jak pogodzić naturalizm metodologiczny z wiarą, to zachęcam do przeczytania części trzeciej. Pozostałe części, sądzę, że zainteresują głównie filozofów i logików.

Duża część książki to niezbyt ciekawe dla mnie, jako amatora filozofii, rozważania nad prawdą, językiem, rolą filozofii i związkiem między sensem życia jednostki a sensem istnienia wszechświata. Tematy te autor omawia językiem pełnym naukowej logiki. Dla mnie trudnym do zrozumienia. Tytuł mógłby sugerować, że książka próbuje wyjaśnić sens istnienia w ujęciu chrześcijańskiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bogaty ojciec, biedny ojciec Robert Toru Kiyosaki, Sharon L. Lechter
Ocena 7,1
Bogaty ojciec,... Robert Toru Kiyosak...

Na półkach:

Autor na kanwie swoich przeżyć z dzieciństwa opisuje jak warto inwestować swój czas i pieniądze. Na nawyki finansowe Roberta Kiyosaki duży wpływ miał ojciec jego kolegi, który to ojciec był przedsiębiorczy, sprytny i odważny. W kontrze do tego tytułowego bogatego ojca stoi ojciec autora, który przez większość życia klepał biedę obierając drogę stabilności finansowej. Książka zachęca do odważnego inwestowania i podejmowania ryzyka. Radzi by inwestować najpierw w to, co przynosi zyski (aktywa) a nie w dobra umilające życie, które nie dają zysku w przyszłości (pasywa).
Przyznam, że choć wizja bogactwa jest kusząca, to lektura raczej zniechęciła mnie do obrania drogi pana Roberta Kiyosaki. Powodem tego zniechęcenia jest pogarda dla ludzi, jaka bije ze słów autora. Ksiązka obfituje w porównania obu ojców i każde z tych porównań jest okraszone pogardą dla biednago ojca, który choć żadnego zła swemu synowi nie wyrządził, to nie zasłuzył najwyraźniej na jego szacunek. W książce pojawiają się też opowieści o różnych okazjach inwestycyjnych, z których autor skorzystał by się wzbogacić. W każdej z nich wyczuwam politowanie dla ludzi, którzy z tych okazji nie skorzystali. Autor dzieli ludzi na dwie kategorie: bogaci (odważni, godni podziwu i naśladowania) i biedni (bojaźliwi, godni pogardy i wykorzystania). Nie ma nikogo pomiędzy. Nie ma żadnej innej kategorii, wedle której ludzi można rozróżnić. Jeśli bogactwo prowadzi do takiego postrzegania świata, to własnie zostałem ostatecznie zniechęcony do starania się o nie.
Być może porady finansowe zawarte w książce są wartościowe (choć czasem są dość ogólne lub nieadekwatne do polskiej rzeczywistości) ale wizja wyniosłego i pogardliwego człowieka, jakim zdaje się być autor przyćmiła mi wszelkie korzyści jakie mógłbym wynieść z tej lektury.

Autor na kanwie swoich przeżyć z dzieciństwa opisuje jak warto inwestować swój czas i pieniądze. Na nawyki finansowe Roberta Kiyosaki duży wpływ miał ojciec jego kolegi, który to ojciec był przedsiębiorczy, sprytny i odważny. W kontrze do tego tytułowego bogatego ojca stoi ojciec autora, który przez większość życia klepał biedę obierając drogę stabilności finansowej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnąłem chcąc zgłębić tajniki "rodzicielstwa bliskości". I co? Zgłębiłem? Raczej liznąłem.
Bliskość w relacji z dzieckiem wydawała mi się od początku mojego ojcostwa dosyć naturalna. Pani Stein utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto odrzucić wiele metod wychowawczych, które z powodzeniem stosowało pokolenie moich rodziców. Czy, na przykład, zostawienie płaczącego dziecka aby się "wypłakało" jest dobrą metodą, by nauczyć je zasypiania samemu? Podobno skuteczną. Ale skuteczność ta nie bierze się oczywiście z faktu, że dziecko nagle zaczyna rozumieć dobre intencje rodzica i pokornie przyznaje się do celowego wymuszania zbędnej przyjemności. Dziecko mając poczucie bycia porzuconym w potrzebie poddaje się z bezsilności, co odbija się potem na jego relacji z rodzicem oraz na poczuciu bezpieczeństwa. Bardzo ważną konkluzją, jaką wyciągnąłem z książki jest też, że bliska relacja i reagowanie na porzeby dziecka wcale nie prowadzi do wychowania rozkapryszonego maminsynka. Dziecko zyskuje odwagę w wychodzeniu do świata właśnie dzięki temu, że czuje w rodzicach oparcie, bezpieczny port, w którym zawsze można zacumować, jeśli rozpęta się sztorm.

Pani Agnieszka ze swoim podejściem do relacji wpisuje się w coraz bardziej popularny nurt powrotu do natury. Nasza cywilizacja utworzyła przez tysiące lat wiele konwencji, które niekoniecznie są dla nas dobre. Ludzie, jakimi dzisiaj jesteśmy, zostali ukształtowani przez miliony lat ewolucji, w których nie obowiązywały cywilizacyjne konwenanse. Wiele z tych norm próbujemy sztucznie stosować pomimo, że są sprzeczne z naturą człowieka. "Dziecko z bliska" stara się dostrzec to, co w człowieku naturalne.

Merytorycznie książka jest spójna. Moje krytyczne uwagi mogę skierować na brak poparcia naukowego oraz na małą liczbę przykładów z życia wziętych. Autorka przytacza jedynie kilka badań opisując je bardzo pobieżnie. Dlatego często nie wiadomo czy głoszone tezy są wynikiem własnych doświadczeń czy poparte są twardymi dowodami naukowymi. Powiedziałbym też, że za dużo tu teorii. Pojawiają się aranżowane dialogi mające zobrazować proponowane podejście do dzieci, ale jest tego zdecydowanie za mało.

"Dziecko z bliska" to dobra lektura na początek przygody z rodzicielstwem bliskości. Sądzę, że każdy, kto zgłębiał już temat, poczułby się tą pozycją znudzony. Może jednak mnogość słów podkreślających wagę bliskiej relacji w rozwoju dziecka jest potrzebna, aby dotarło to do człowieka głębiej. Książkę odbieram raczej jako zbiór przemyśleń niż poradnik. Przemyśleń bardzo ważnych i pouczających. Z pewnością poszukam jeszcze czegoś bardziej konkretnego, ale nie uważam czasu lektury za zmarnowany.

Po książkę sięgnąłem chcąc zgłębić tajniki "rodzicielstwa bliskości". I co? Zgłębiłem? Raczej liznąłem.
Bliskość w relacji z dzieckiem wydawała mi się od początku mojego ojcostwa dosyć naturalna. Pani Stein utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto odrzucić wiele metod wychowawczych, które z powodzeniem stosowało pokolenie moich rodziców. Czy, na przykład, zostawienie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wysłuchałem niedawno jednego z najbardziej inspirującyh wykładów w życiu. Nigdy bym się tego nie spodziewał, ale był to wykład o współczesnej fizyce (nawiasem mówiąc, polecam posłuchać na youtube - "Granice poznania" Krzysztof Meissner) . Zachęcony do zgłębienia tematu sięgnąłem po niniejszą książkę.

Narracja jest niezwykle wciągająca. To jedna z najszybciej przeczytanych przeze mnie książek. Całość jest czymś w rodzaju przeglądu większości koncepcji podróżowania w czasie, jakie powstały w środowiskach naukowych przez ostatnie stulecie. W ów przegląd bardzo zgrabnie wplecione zostały fragmenty biografii fizyków, którzy wywarli największy wpływ na fizykę XX wieku. Autor stara się tłumaczyć koncepcje naukowe w sposób zrozumiały nawet dla laika. Jako informatyk z wykształcenia przez większość lektury nie czułem się ani znużony tłumaczeniem zbyt podstawowych pojęć ani traktowany zbyt specjalistycznym słownictwem. Zdarzały się jednak fragmenty, gdzie autor nagromadził zbyt wiele koncepcji w zbyt krótkich rozdziałach. W tych fragmentach nie silił się nawet na stosowanie pewnych uproszczeń pomagających zrozumieć temat powierzchownie ani na tłumaczenie tak szczegółowe, żeby zrozumieć go dogłębnie. Niestety były to rozdziały, które przeczytałem nie mając pojęcia o czym autor pisze. Na szczęście stanowiły niewielki ułamek książki.

Całość była dla mnie ciekawa i inspirująca. Choć jest to oczywiście raczej powierzchowne liźnięcie tematu niż jego zgłębienie. Temat wciągnął mnie jeszcze bardziej niż po wykładzie prof. Meissnera, więc lekturę zaliczam do wartościowych. Jest we mnie głód pogłębienia wiedzy na poruszane tematy, zatem teraz sięgnę z pewnością już po trochę poważniejszą lekturę (być może Feynmana). Polecam jako zajawkę do wkręcenia się w temat lub jako zbiór ciekawostek bez zobowiązań do dalszych poszukiwań.

Wysłuchałem niedawno jednego z najbardziej inspirującyh wykładów w życiu. Nigdy bym się tego nie spodziewał, ale był to wykład o współczesnej fizyce (nawiasem mówiąc, polecam posłuchać na youtube - "Granice poznania" Krzysztof Meissner) . Zachęcony do zgłębienia tematu sięgnąłem po niniejszą książkę.

Narracja jest niezwykle wciągająca. To jedna z najszybciej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ku mojeju rozczarowaniu książka ta nie zostawia przestrzeni na interpretację. Właściwie wszystko jest w niej podane jest na tacy i do tego w sposób bezdyskusyjny. Autor nie próbuje wejść w czytelnikiem w dialog, a jedynie wykłada swoje spojrzenie na wiarę i sens życia. Dodatkowo na niewielu stronach nagromadzonych jest zbyt wiele tematów, z których żaden nie jest potraktowany dogłębnie. Korzyścią wyniesioną z tej książki mogą być refleksje nad własnym życiem w odniesieniu do problemów z jakimi boryka się główny bohater. Problemy te i ich wyjaśnienia są jednak potraktowane dość pobieżnie a nieraz infantylnie. Aby wynieść coś z tej lektury trzeba przeskoczyć nad jej naiwną warstwą intelektualną i podjąć próbę emocjonalnego zjednoczenia się z narratorem. Mnie się to udało jedynie w kilku krótkich fragmentach. Być może zabrakło mi otwartości.
Odradzam lekturę wszystkim, którzy oczekują pobudzenia intelektualnego. Zachęcam za to aby spojrzeć na tę historyjkę oczami dziecka. Wyobrazić sobie jak odebrałoby się te słowa słuchając ich jako pięciolatek.
„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3) Myślę, że takie właśnie podejście jest niezbędne, aby tę książkę zrozumieć. Mnie się nie udało.

Ku mojeju rozczarowaniu książka ta nie zostawia przestrzeni na interpretację. Właściwie wszystko jest w niej podane jest na tacy i do tego w sposób bezdyskusyjny. Autor nie próbuje wejść w czytelnikiem w dialog, a jedynie wykłada swoje spojrzenie na wiarę i sens życia. Dodatkowo na niewielu stronach nagromadzonych jest zbyt wiele tematów, z których żaden nie jest...

więcej Pokaż mimo to