-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-02-26
2023-03-22
2022-09-20
2022-08-31
2020-03-01
2020-07-13
„Cztery” to wśród współczesnej poezji całkiem przyjemny tomik. Cechujący się dojrzałym spojrzeniem i próbą zrozumienie tego co siedzi w głębi człowieka. Intymny, ale i uniwersalny, gdyż trudno znaleźć osobę, która nie borykałaby się z emocjami i próbą poradzenia sobie z nimi. I choć staram się unikać przypisywania płci do książek, to tu jednoznacznie mogę stwierdzić, że jest to zbiór bardzo kobiecy. Prezentujący kobiecy punkt widzenia na to co dzieje się w duszy kobiety. Jest to również zbiór, który śmiało mogę polecić tym, którzy nie stronią od współczesnej poezji, gdyż przyjemnie zaskakuje sposobem ujęcia tematu, idealnie trafiającym w moją poetycką wrażliwość.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/01/cztery.html
„Cztery” to wśród współczesnej poezji całkiem przyjemny tomik. Cechujący się dojrzałym spojrzeniem i próbą zrozumienie tego co siedzi w głębi człowieka. Intymny, ale i uniwersalny, gdyż trudno znaleźć osobę, która nie borykałaby się z emocjami i próbą poradzenia sobie z nimi. I choć staram się unikać przypisywania płci do książek, to tu jednoznacznie mogę stwierdzić, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-23
Sięgając po tomik poezji Wiesława Błacha nie wiedziałam czego się spodziewać. Zaintrygował mnie jego tytuł mówiący, że „Rzeczy mówią do rzeczy, a nie od rzeczy” oraz kolorowa oprawa sugerująca pozycję przeznaczoną raczej dla młodszego czytelnika. Jest to pierwszy tomik autora, a i o nim samym niewiele można znaleźć informacji. Jest jednym z tych, wcale nie tak licznych, twórców pozwalających, by przemawiała z nich ich poezja, usuwając się niejako w jej cień.
„Rzeczy mówią do rzeczy, a nie od rzeczy” to tomik zabawny i kolorowy. Spora w tym zasługa ilustratorki Joanny Rosy, której rysunki są przyjemne dla oka. Wyraziste i utrzymane w ciepłych, radosnych kolorach idealnie prezentują rzeczy o jakich pisze autor, podkreślając ich nadrzędne znaczenie w wierszach. Dobór ilustracji harmonijnie współgra z klimatem tomiku, budząc apetyt na więcej, skłaniając, by sięgnąć po kolejny utwór, by przewrócić kartkę, aby zobaczyć kolejny, przyjemny dla oka obrazek.
Utwory Wiesława Błach są poświęcone rzeczom, tym najzwyklejszym, codziennym, tym małym i tym całkiem sporym. To właśnie one zostały wybrane na bohaterów poezji i to o nich jest każdy zamieszczony w tym tomiku wiersz. Czy będzie to samolot, czy ogórek szklarniowy, łyżeczka, czy też może balkon – każdy z tych przedmiotów ma swoje krótkie wejście. Opisane zostały w sposób prosty i zabawny, z wykorzystaniem związków frazeologicznych ich dotyczących. Lekkość i nienachalny humor sprawiają, że lektura jest przyjemnością i budzi uśmiech na twarzy czytelnika.
Kompozycyjnie wszystkie zamieszczone w tomiku wiersze są spójne. Zawsze złożone są z dziesięciu wersów i prawie zawsze zawierające parzyste rymy. Dzięki temu lektura tomiku jest bardzo płynna, tym bardziej, że w prawie każdym utworze ostatnie wersy składają się w jakąś puentę. Zawsze też opowiadają o rzeczach w analogiczny sposób. Najpierw przedstawienie przedmiotu, następnie krótki opis i uwagi na jego temat, a całość zamknięta zostaje, w mniej lub bardziej, zabawnym finale. To nadaje książce wręcz sinusoidalny rytm, który w pewien sposób stwarza napięcie. O ile można w ogóle mówić o napięciu w trakcie lektury wierszy dotyczących przedmiotów.
Wiesław Błach posługuje się dość bogatym słownictwem, by w jak najlepszy sposób mówić o rzeczach. Używa przenośni i synonimów, posługuje się związkami frazeologicznymi, które często dzięki swej wieloznaczności nadają utworom komiczny charakter. Rymy choć, są stosunkowo proste, nie rażą, zostały dobrane na tyle starannie, że udało się autorowi uniknąć tej sztuczności, która pojawia się zawsze, gdy poeta nadużywa najprostszych rymowanych skojarzeń.
„Rzeczy mówią do rzeczy, a nie od rzeczy” to zabawna, kolorowa książeczka, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. To tomik, który sprawia wrażenie napisanego z przyjemnością i dla przyjemności. Wiersze w nim zawarte nie są skutkiem głębokich przemyśleń o naturze świata i meandrach osobowości. To celne spostrzeżenia o tym, co nas otacza, co może się kryć w przedmiotach codziennego użytku mijanych praktycznie każdego dnia. To w końcu próba pochylenia się nad nimi i oddania im hołdu, docenienia ich w jakiś sposób. Czytelnik może uświadomić sobie, jak bardzo wrósł z rzeczy, jak nieodłącznym elementem jego istoty, są właśnie te ignorowane, niezauważane przedmioty, którym nie poświęca się ani odrobiny uwagi.
Sięgając po tomik poezji Wiesława Błacha nie wiedziałam czego się spodziewać. Zaintrygował mnie jego tytuł mówiący, że „Rzeczy mówią do rzeczy, a nie od rzeczy” oraz kolorowa oprawa sugerująca pozycję przeznaczoną raczej dla młodszego czytelnika. Jest to pierwszy tomik autora, a i o nim samym niewiele można znaleźć informacji. Jest jednym z tych, wcale nie tak licznych,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-08
„Łechtanie pokrzyw” to trzeci po „Pęku ostów” i „Czarze kąkoli” tomik fraszek Janusza Sipkowskiego. Bardzo miło wspominam lekturę poprzednich dwóch, więc gdy, z zupełnym zaskoczeniem, otrzymałam egzemplarz najnowszego zbioru niezmiernie się ucieszyłam. Przystąpiłam do lektury pozytywnie nastawiona licząc na solidną porcję fraszek, dokładnie takich jakie lubię – zabawnych, czasem przewrotnych, często opartych o zabawę słowem. Nie zawiodłam się ani trochę, a autor po raz kolejny udowodnił, że w króciutkiej, a przez to wymagającej formie jaką jest fraszka radzi sobie wyśmienicie.
„Łechtanie pokrzyw” to tytuł nieco przewrotny. Jest to uzupełnienie „chwastowej” trylogii, o ile jednak nie trudno wypatrzyć na łące „Pęk ostów”, czy nie sposób nie zachwycić się czasem, wyjątkowo wdzięcznym „Czarem kąkoli” o tyle już zestawienie słów w tym tytule przywodzi na myśl raczej mniej przyjemne skojarzenia. Kojarzy się z bólem, dreszczem i swędzeniem, jakie wywołuje przypadkowe otarcie o się o liście pokrzywy. Fraszki z tego tomiku, choć czasem wręcz boleśnie trafne, nie wywołują nieprzyjemnych wrażeń. Wręcz przeciwnie.
Autor podzielił swoje utwory na dziewięć tematycznych rozdziałów obrazujących codzienność ludzkiego życia. Jest więc tu szał namiętności, jest pierwsza młodzieńcza miłość, jest i dojrzała rutyna małżeńskiego pożycia. Ale stosunki damsko-męskie to jedynie jeden z wielu poruszanych tematów. Ambicja, kariera, polityka, a w końcu śmierć, w ostatnim pełnym epitafiów rozdziale – każde z nich ma tu swoje miejsce i wszystkie zostały skomentowane trafie. Często przewrotnie, czasem zaskakująco, zawsze jednak ze sporą dozą humoru.
Technicznie nie można się do utworów przyczepić właściwie w niczym. W większości dwuwierszowe i rymowane, pozbawione są jednak najbardziej banalnych rymów. Rytmika poszczególnych wierszy idealnie podkreśla puentę zawartą w utworach. Tytuły są oczywiste i często uzupełniają znaczenie fraszki, co najbardziej widoczne jest w przypadku epitafiów.
Kolejnym plusem fraszek Janusza Sipkowskiego jest język, w którym sporo jest wieloznaczności. Bogate słownictwo i wykorzystanie synonimów nadają utworom tak ważną rytmikę i płynność. Dzięki nim czyta się je bardzo dobrze. Co niezmiernie ważne, przy fraszkach złożonych często raptem z kilku, lub kilkunastu słów, każde z nich ma swoje miejsce. Żadne nie zdaje się być wrzuconym w treść tylko po to, by zgadzała się liczba sylab, lub by nie została zaburzona harmonijność utworu.
Trzecie spotkanie z utworami Janusza Sipkowskiego uważam za bardzo udane. Jego fraszki przywodzą na myśl najlepszych współczesnych fraszkopisarzy i w niczym nie ustępują ich utworom. Niezwykle cieszy mnie, że w drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, u progu świata po piśmiennego, wciąż powstają utwory, w których zabawa słowem, jego brzmieniem i znaczeniem ma tak wielką rolę.
„Łechtanie pokrzyw” to niewielka objętościowo lektura, przyjemna i zabawna, ale potrafiąca zbudzić też nieco refleksji. Humor w niej zawarty jest silnie oparty na trafnych spostrzeżeniach dotyczących rzeczywistości, dzięki czemu jest nieco złośliwy, odrobinę szyderczy, ale jednocześnie bardzo trafny. Dzięki temu fraszki trafiają do czytelnika nie tylko jako śmieszny dwuwiersz, budzący w czytelniku uśmiech, ale też jako niewielki i nienachalny bodziec do refleksji na temat otaczającego nas świata. Można by powiedzieć, że utwory te są nieco niedzisiejsze, staromodne wręcz, ale to również stanowi o sile ich uroku.
„Łechtanie pokrzyw” to trzeci po „Pęku ostów” i „Czarze kąkoli” tomik fraszek Janusza Sipkowskiego. Bardzo miło wspominam lekturę poprzednich dwóch, więc gdy, z zupełnym zaskoczeniem, otrzymałam egzemplarz najnowszego zbioru niezmiernie się ucieszyłam. Przystąpiłam do lektury pozytywnie nastawiona licząc na solidną porcję fraszek, dokładnie takich jakie lubię – zabawnych,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-30
2020-11-05
Dość często sięgam po współczesną polską poezję, najczęściej jednak wybieram artystów o niezbyt wielkim doświadczeniu, o nieznanych szerzej nazwiskach. W związku z tym ich zbiory poezji, to albo literackie debiuty, albo tomiki opublikowane w niewielkim odstępie czasu od tych pierwszych. Tym razem wyjątkowo sięgnęłam po książkę poety doświadczonego, laureata wielu nagród w konkursach poetyckich. „Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego to kolejny z kilkunastu tomów jego poezji, po który sięgnęłam i było to dla mnie pierwsze spotkanie z tym autorem.
Jarosław Mikołajewski w „Głupich łzach” posługuje się wierszem białym. Brak interpunkcji, nawet w miejscach aż nazbyt oczywistych, brak rymów i zmienna rytmika wierszy sprawiają, że każdy z nich jest wyjątkowy. Długość wierszy jest różna, od utworów składających się raptem z pięciu wersów budujących jedno zdanie, po opowieść ciągnącą się przez kilka stron.
Tematyka wierszy jest równie różnorodna co ich forma. Są tu tematy oscylujące wokół polityki, są te znacznie bardziej intymne, dotyczące uczuć i wrażeń. W wielu wierszach jednak przewija się śmierć, nie tylko znajdziemy tu niejedno epitafium (między innymi dla Stephena Hawkinga), ale też pełne refleksji wycieczki na cmentarz. Niejeden utwór poświęcono także konieczności śmierci, nieuchronności zbliżającego się końca, pogodzenia się, lub oporowi przed nim.
Wiersze nie należą do najłatwiejszych w odbiorze. Niewiele rzeczy podanych zostało w nich wprost, znacznie więcej wyczytać można pomiędzy wersami, niż z nich samych. Taki sposób ujęcia poruszanych tematów wymaga od odbiorcy ogromnej wrażliwości, zbliżonej do tej, jaką posiada twórca. To nie jest łatwe i nie jest częste, nie zawsze trafi się czytelnik, który czytając napisaną frazę, byłby w stanie sam podpisać się pod danymi słowami. Taki sposób pisania zmusza też czytelnika do refleksji, do zastanowienia się nad wierszem, tak by w pełni go zrozumieć. Pozostawia to też spore pole do interpretacji, a nawet dodania utworowi znaczenia, zrozumiałego tylko dla niego samego. Czytanie poezji zawsze jest w jakimś sensie związane z dodawaniem do niej własnych emocji i nastrojów. W przypadku wierszy ze zbioru „Głupie łzy” jest to aż nadto wyraźne.
Jarosław Mikołajewski posługuje się bardzo bogatym językiem. Nie znajdziemy tu nadmiernych powtórzeń, czy zbytniego uproszczenia słownictwa. Jeśli w danym miejscu bardziej pasuje wyraz powszechnie używany rzadziej to on właśnie został użyty. Niezwykła dbałość o nadanie każdemu utworowi właściwego wydźwięku i płynności robi bardzo dobre wrażenie. Dzięki temu, pomimo braku rymów, różnej ilości sylab i słów w wersach utwory charakteryzują się przyjemną dla odbiorcy rytmiką.
„Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego to dobry kawałek współczesnej poezji. To lektura wymagająca, nie tylko odpowiedniego nastroju i wrażliwości, ale też zmuszająca do refleksji, do przeczytania danego wiersza po raz kolejny, by w pełni pojąć wszystkie konotacje znaczeń. Nie jest to lektura dla każdego, choć wychodzę z założenia, że w przypadku poezji zawsze warto spróbować zbliżyć się do wcześniej nieznanego nam twórcy. A nuż okaże się, że posiada na tyle zbliżoną do naszej wrażliwość, iż z zapamiętaniem będziemy śledzić każdy kolejny wers podpisując się pod nim obiema rękoma? „Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego mają taki potencjał i dla każdego, kto lubi czasem poetyckie wyzwania jest to dobry wybór.
Dość często sięgam po współczesną polską poezję, najczęściej jednak wybieram artystów o niezbyt wielkim doświadczeniu, o nieznanych szerzej nazwiskach. W związku z tym ich zbiory poezji, to albo literackie debiuty, albo tomiki opublikowane w niewielkim odstępie czasu od tych pierwszych. Tym razem wyjątkowo sięgnęłam po książkę poety doświadczonego, laureata wielu nagród w...
więcej Pokaż mimo to