Susanne2000

Profil użytkownika: Susanne2000

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
34
Przeczytanych
książek
62
Książek
w biblioteczce
10
Opinii
37
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Jestem uczennicą klasy humanistyczno-lingwistycznej :) Moją pasją jest czytanie książek, interesuję się również teatrem i aktorstwem. Przyjemność sprawia mi pisanie. Piszę felietony, opowiadania, wiersze, a także (głównie) RECENZJE książek oraz filmów, które możecie znaleźć na mojej stronie www.czytaczek.pl =) Zapraszam tych, którzy lubią i tych, którzy nie znoszą czytać :D Jestem otwarta na współpracę i bardzo zależy mi na Waszych opiniach dotyczących moich recenzji :) dlatego piszcie... Tutaj lub na mojego maila czytaczek@onet.pl

Opinie


Na półkach:

Recenzja pochodzi ze stronki www.czytaczek.pl :)

Była to pierwsza zrecenzowana przeze mnie książka (więc proszę o wyrozumiałość :) ) i podkreślam, że do tej pory mam do niej ogromny sentyment! <3 :)

„Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.”

Hopeless

Hopeless Colleen Hoover to przykład literatury New Adult napisana w formie pamiętnika siedemnastoletniej Sky, której życie zmienia się pod wpływem nieoczekiwanego uczucia. Dziewczyna wychowywana przez przybraną, pełną sprzeczności, tajemniczą matkę, wiodąca względnie spokojne, poukładane życie i podejmująca w większości rozsądne decyzje. Historia z początku zwyczajna, potem z każdym następnym rozdziałem zapierająca dech w piersiach. Cały świat dziewczyny zawala się i rozmazuje, a wszystko dzieje się zupełnie niespodziewanie, kiedy w jej życiu pojawia się fascynujący, a jednocześnie budzący strach chłopak. Dziewczyna mimowolnie wpuszcza go do swojego życia, orientując się, że wie on o niej więcej niż jej się wydaje oraz zaczyna rozumieć, że robi mu dokładnie to, czego sama nienawidzi: wierzy we wszystko, co mówią inni. Wraz z Deanem do jej życia powoli zakrada się coś, co na zawsze odmieni jej świat, rozsypując, a potem odkrywając przed nią nowe karty.

Wzruszająca, momentami gorzka historia ukazująca siłę nadziei i przyjaźni oraz próbę czasu, jaką pokonują. Książka przede wszystkim o miłości, wyborach i losie, który traktuje nas jak białe piórka na wietrze- próbie pogodzenia się z nim, a także zjednoczenia się z przeszłością, aby móc ruszyć dalej. Powieść pokazuje, jak przeszłość, dzieciństwo i otaczający nas ludzie potrafią wpłynąć na to, co będzie potem. Książka opowiada o odzyskiwaniu nadziei i zaufania oraz trudzie, z jakim przychodzi to zranionemu człowiekowi. O łatwości z jaką próbuje uleczyć się poprzez niepamięć. O głębokości skrywanych w sercu ran, a jednocześnie tak niezbędnym wsparciu, jakie można otrzymać tylko od drugiego człowieka- światełku w tunelu. O kwiecie, który potrafi wyrosnąć nawet na najtwardszym kamieniu czy żelazie.

Hopeless to różne odsłony miłości. Nie tylko tej idealnej. Miłości, która może być pusta i nic nieznacząca. Miłości, która może być piękna i pełna emocji, ale okupionej poczuciem winy, samotnością i cierpieniem. O miłości, którą trzeba poczuć. O paskudztwie, które bezpowrotnie krzywdzi i odbija piętno na całym życiu naznaczając je bólem odbierając nadzieję i szanse na normalne życie- które miłość udaje, którego się nienawidzi, a mimo wszystko kocha jego lepszą, dawno zaginioną, straconą stronę. O miłości, która trwa mimo śmierci. O miłości, która wymaga poświęcenia i niejednokrotnie kłamstwa dla dobra drugiego człowieka. Hopeless jest pełne miłości i jej najróżniejszych barw. To kalejdoskop, który rozszczepia ją na tysiące odcieni. Rozbijając najpierw serce i wyobraźnię na kawałeczki podarowuje wiarę w prawdziwą miłość.

Posiadająca najróżniejsze odsłony. Życiowa i prawdziwa, a jednocześnie z humorem. Książka o sile tkwiącej w człowieku i zarazem o jego słabości oraz kruchości. O uczuciach, którym trzeba dać czas i nauczeniu się na nowo, co to znaczy coś poczuć. O krzywdzie, jaka spotyka niewinne dziecko. O wybaczaniu. O życiu, którego nie da się podzielić na rozdziały. Pokazująca różne rodzaje łez. Od tych łaskoczących nasze policzki, przez te wypalające w duszy gorące ślady i oczyszczające serce robiąc miejsce na kolejną porcję, po te, których wcale nie chcemy. Ukazująca wagę słów. Ucząca patrzeć w niebo.

Hopeless to książka, po otwarciu której na następne kilkanaście godzin można zaszyć się w pokoju kompletnie odcinając się od rzeczywistości i stając się najzwyczajniej Sky żyjącą w jej świecie, ocierającą z policzków jej łzy, trzęsącą się ze strachu wraz z nią, starającą się powstrzymać śmiech wydobywający się z jej ust i widzącą wszystko jej oczami. Dzięki świetnemu opisowi uczuć dziewczyny, jaki funduje nam bezlitośnie Colleen Hoover można poczuć się tak, jakby znało się bohaterkę od lat, jakby się nią było, weszło w jej skórę i, co gorsza, nie mogło się stamtąd wydostać. Autorka po prostu zamyka czytelnika w głowie dziewczyny podsuwając miliony sprzecznych impulsów zmuszających, prowokujących wręcz do analizowania wszystkiego wraz ze Sky: każdego uczucia, jego znaczenia i siły. W niektórych momentach jedynie podnosi się twarz w kierunku okna, aby wziąć głębszy wdech i przemyśleć wszystko jeszcze raz, po czym nagle zorientować się (lub nie), że jest już prawie północ, a kartki, słowa, litery kończą się bezlitośnie. Książkę czyta się bardzo dobrze, styl jest ciekawy, powieść połyka się dosłownie na jednym tchu, czując się bogatszym o wszystko, co przeżyło się razem ze Sky.

Hopeless jest jedną z tych książek, do których się z pewnością powraca. Książek takich jak ta po prostu się nie zapomina. One zostają, a kiedy do nich powracamy, na nowo odżywają i na nowo zmuszają nasze serce do przypominania nam o tym, że bije. Książka w której trzeba się zatracić, pogrążyć, zamieszkać w niej, cierpieć przez nią, odzyskiwać nadzieję, uczyć się czegoś na nowo. Trzeba ją po prostu poczuć. Lektura na pewno dla tych, którzy nie chcą żyć pod kloszem. Poruszająca ważne choć niekoniecznie łatwe tematy. Hopeless z pewnością zasługuje na polecenie. To bardzo dobrze napisana książka, która przekazuje wiele mądrych rad czytelnikowi. Między innymi to, że warto być po prostu sobą i nie dać się zmienić otaczającemu nas światu. Warto kogoś zrozumieć, zanim się go osądzi.

Książka jest wypełniona po brzegi uczuciami rozdzierającymi, a nawet rozbijającymi serce każdej wrażliwej osoby na drobny mak. Przyjaźń. Zaufanie. Miłość. Przeszłość i zjednoczenie się z samym sobą. Ktoś, kto pojawia się nagle w ciemnym tunelu otulając Sky i Deana swoimi wątłymi ramionami, czyli Hope, zagubiona i zapomniana, osamotniona i przerażona wśród rozmazanych ludzkich wspomnień. Spotkanie i zderzenie wystraszonej dziewczynki z młodą kobietą w jednym ciele. Próba ratunku. Wspomnienia, które wracają i budzą sprzeczne emocje. Zachwianie poczucia „ja”, wszystkiego, co do tej pory było stałym gruntem pod nogami i potrzeba posiadania u swojego boku kogoś, kto będzie z nami. Siła nieznanego, nieproszonego uczucia. Teraźniejszość, z którą mimowolnie trzeba się zmagać i wreszcie przyszłość, z którą będzie trzeba się zmierzyć. Decyzje, często bardzo trudne i bardzo bolesne. Pogodzenie się z tym, co niesie los. Nadzieja i jej brak. Prawda i plotka. Niedopowiedzenie. Szczerość. Poświęcenie i bezinteresowność. Oto, co wypełnia tę książkę po brzegi. Wszystko to z czasem splata się w jedną, przepiękną i dającą nadzieję opowieść. Autorka sprawia, że trudno jest się oderwać od książki w trakcie czytania, a jeszcze trudniej po. Książkowy kac po Hopeless jest najzwyczajniej w świecie nie do zniesienia.

Kuszący tytuł, jednocześnie tak mocno związany z całą historią, a tak od niej oderwany, pięknie, w symboliczny sposób oddaje jeden z morałów zawartych w książce. Łatwiej nam przecież uwierzyć w coś, co widzimy już na pierwszy rzut oka. Dopiero potem zadajemy pytania. Podczas czytania tytuł zaczyna nabierać sensu, staje się przepięknym symbolem tego, co znajduje się dalej. Tytuł dodaje jeszcze więcej uroku i tajemnicy tej niezwykłej, dobrze przemyślanej przez autorkę historii. Nie sposób również nie zwrócić uwagi na okładkę projektu Elizy Luty, która w swojej opinii o książce pisze „Bo gdy spotyka nas w życiu najgorsze, wtedy zostaje tylko jeden ratunek- mocne ramię drugiego człowieka i bezwarunkowa miłość, która nas w ciemności otuli”. Okładka świetnie nawiązuje do istoty powieści Colleen Hoover. Można stwierdzić, iż jest to sama wisienka na torcie.

Wszystkie te aspekty składają się w ciekawą, wciągającą i wzruszającą, zasługującą na uwagę powieść skierowaną do tych, którzy nie dadzą się zaślepić jedynie historią miłosną, ale także zwrócą uwagę na to, co ją otacza, na czym wyrosła. To, co robi z sercem i wyobraźnią Colleen Hoover w książce Hopeless to jest na pewno otworzenie oczu na nowo. I za to już należą jej się brawa, jest się w stanie nawet wybaczyć gmatwaninę uczuć, w jaką zaplątuje autorka. Bo przecież o to chodzi w czytaniu książek!

Recenzja pochodzi ze stronki www.czytaczek.pl :)

Była to pierwsza zrecenzowana przeze mnie książka (więc proszę o wyrozumiałość :) ) i podkreślam, że do tej pory mam do niej ogromny sentyment! <3 :)

„Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.”

Hopeless

Hopeless Colleen Hoover to przykład literatury New Adult napisana w formie pamiętnika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja pochodzi ze strony www.czytaczek.pl :)

„Zostań, jeśli kochasz” to książka, która została przetłumaczona na ponad 30 języków. Na jej podstawie powstał także film. Jest to moje pierwsze spotkanie z Gayle Forman.

Wszystko zaczyna się zwyczajnie. 7.09. Normalna rodzina. Zwykły dom. Żarciki. Rodzinna atmosfera. Za oknem śnieg, a przewrażliwione władze decydują o zamknięciu szkół. I wtedy stało się coś, czego nikt by nie podejrzewał. Bo kto by pomyślał, że coś takiego może spotkać normalnych ludzi? To zdarza się tylko w telewizji.

A jednak.

Życie Mii zamienia się w koszmar. Traci wszystko. Zastanawia się, co się z nią stało. Dziewczyna opuszcza swoje ciało i obserwuje z zewnątrz to, co się dzieje. W dodatku nie ma pojęcia, jak wrócić do swojego ciała. Nie wie nawet, czy tego chce. Co zrobić, kiedy straci się wszystko? Czy warto żyć, a jeśli tak, to dlaczego? Mia wspomina swoje życie. Historia powoli składa się w całość. Czy można się poddać, raniąc wszystkich wokół? A może zbyt trudne jest obudzenie się w samotności? Czy to oznacza koniec? Wybrać życie, czy śmierć? Co będzie gorsze? Czy poddanie się to wstyd? Czy warto walczyć, gdy wszystko wokół się wali?

Co, jeżeli zostanę?!

„Zostań, jeśli kochasz”, a tak naprawdę „If I stay” to nie jest kolejna opowieść o tragicznej miłości. Choć w pewnym sensie tak. Książka mówi o tym, że warto mieć coś, dla czego chce się walczyć. Warto mieć przyjaciół, bo oni, choć nie spokrewnieni z nami więzami krwi, mają podobne do nas dusze i są naszą rodziną. Jest to także historia o tym, że dla kogoś trzeba się umieć wyrzec. Wyrzec własnej wygody. Bo jest to także opowieść o dorastaniu i odpowiedzialności.

„If I stay” to ciekawa wizja na temat człowieka będącego w śpiączce. Gayle Forman przedstawiła swoje wyobrażenie na ten temat. Wiele się słyszy, że ludzie będący w śpiączce czują i słyszą. Ale tu pojawia się coś jeszcze, co czyni tę wizję ciekawszą…

Mia zastanawia się, czy warto stanąć twarzą w twarz z tym, co czeka ją, jeśli się obudzi: samotnością. Dodatkowo boi się reakcji rodziny na jej decyzję. To ciekawe, co czują ludzie w takim stanie. Co im przeszkadza się obudzić? Ten problem pogłębia w swojej książce Gayle Forman w bardzo wzruszający sposób. Rodzina próbuje przekonać Mię, by została. Ale dla niej najlepszą rzeczą jest pozwolenie na samotny wybór. Chce dokonać go sama…

Wraz z poznawaniem życia dziewczyny, poznajemy jej życiową pasję: wiolonczelę, w którą Mia wlewa swoje uczucia. Jest przedłużeniem jej ręki. Razem z nią Mia poznaje, że nie jest to tak samotny instrument, jak by się mogło zdawać. Może zagrać w towarzystwie gitar i brzmi bardzo dobrze. To być może pomaga jej zrozumieć, że ona też nie zostanie sama, pośród ludzi, którzy jej pozostali, jako odmieniec. My, ludzie umiemy się przystosowywać. Oczywiście, że każda strata powoduje pustkę. Jest nie do zniesienia, odbiera nadzieję. Rozbija serce na tysiące kawałeczków, których nie da się do końca posklejać. Ale to czyni człowieka silniejszym. To czyni nas wyjątkowymi. Że mimo tak wielu ran, potrafimy wstać i znajdujemy siłę, by iść dalej.

Człowiek to stworzenie najkruchsze i jednocześnie najtwardsze. Najmądrzejsze i jednocześnie tak głupie. Bo Ktoś obdarzył nas, Ziemskie stworzenia, zdolnością kochania. I to miłość trzyma nas przy życiu, które nie jest sprawiedliwe. Miłość i samotność, która tę miłość w nas budzi. Nasza siła tkwi w tym, że to, co mamy oraz to, co tracimy, wkładamy do plecaka i idziemy, potykając się, dalej. By później wrzucić do plecaka to, co przyniesie nam życie. Warto żyć, choćby dlatego, że czeka nas wielka tajemnica, niewiadoma. Warto żyć dla tego, co jeszcze będzie, co może się zdarzyć. Trzeba zebrać siły, pogodzić się z nieuleczalną raną i iść, choć nie ma nic trudniejszego.

Muzyka pełni w tej książce bardzo ważną rolę. Łączy ludzi, choć jest tak różna. To jest ważne. Mimo różnic, jakie są między nami, nie jesteśmy sobie obcy. Nikt nie jest samotną wyspą.

Jest to opowieść o wyborach i o tym, że kochamy kogoś takiego, jakim jest i nie chcemy go zmieniać. Trzeba kochać ludzi za to, kim są…

Czasem to nie my dokonujemy wyborów życiowych. Wybór tworzy człowieka, jego życie, osobowość. Taki jest nasz los. Czasem nie o wszystkim wolno nam decydować. Nie każdy dostaje taką szansę, jak Mia, by wybrać. Wybór to przywilej, ale i największa kara, jaką zostaliśmy obarczeni.

Książka wzruszająca i życiowa, dobra dla tych, którzy szukają, dla tych, którzy nie wierzą w miłość oraz dla tych, którzy nie widzą powodu by zostać, lub nie wiedzą, czy chcą.

I wreszcie kolejna rzecz, której nauczyła mnie ta książka. By doceniać to, co się ma. Czerpać z każdego dnia tyle, ile można. Bo możemy to utracić. I utracimy. Dziś, jutro, nie ważne. „Żyj dla miłości”- nawołuje napis na okładce. Bo miłość to na pewno powód, dla którego warto żyć. Więc zostań, jeśli kochasz. Znajduj zawsze nowy powód. Bo warto żyć. O tym jest ta książka.

Recenzja pochodzi ze strony www.czytaczek.pl :)

„Zostań, jeśli kochasz” to książka, która została przetłumaczona na ponad 30 języków. Na jej podstawie powstał także film. Jest to moje pierwsze spotkanie z Gayle Forman.

Wszystko zaczyna się zwyczajnie. 7.09. Normalna rodzina. Zwykły dom. Żarciki. Rodzinna atmosfera. Za oknem śnieg, a przewrażliwione władze decydują o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja pochodzi ze strony www.czytaczek.pl :)

„Pięć osób, które spotykamy w niebie” to książka autorstwa Mitch’a Alboma, pisarza amerykańskiego oraz znanego felietonisty, dziennikarza i prezentera. To, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, to oczywiście intrygujący tytuł. Postanowiłam więc również posłuchać, co takiego ta, stosunkowo niewielka książka ma mi do powiedzenia.

Powieść zaczyna się dość ciekawie, bo… od końca- którym jest śmierć głównego bohatera. Książka przedstawia wzruszającą historię zwykłego człowieka o imieniu Eddie „NADZÓR TECHNICZNY”. Poznajemy go w dość smutnych okolicznościach, bo w ostatniej godzinie ziemskiego życia. Jego większą część spędził w Rubylandzie- wesołym miasteczku, które dla Eddiego wcale nie było aż takie wesołe. Wiele razy chciał stamtąd uciec, w czym przeszkodziła mu wojna i jego marzenia nigdy się nie spełniły. W dniu śmierci „karuzelnik z Rubylandu” miał osiemdziesiąte trzecie urodziny i dokuczało mu już wiele dolegliwości nabytych w ciągu długiego życia. Eddie zginął w tragicznym wypadku, próbując uratować małą dziewczynkę, na którą spadał urwany wagonik kolejki.

Po śmierci mężczyzna znajduje się w niebie, a otaczają go tylko kolory. Wszystko, co było, nagle staje się dla niego bardzo odległe. Wyobraża sobie to z dystansu, mając wrażenie, że było to wiele lat temu. Czuje tylko spokój, a wszelkie ziemskie emocje i uczucia oddalają się wraz z jego wspomnieniami. Eddie zaczyna z czasem rozumieć, że niebo jest po to, żeby odkryć sens życia na Ziemi oraz, żeby je zrozumieć.

Myślę, że podróż, jakiej doświadczył po śmierci Eddie można porównać do wiecznej tułaczki każdej ludzkiej duszy, ale nie tylko tej zmarłej. Ludzkie życie, istnienie przepełnione jest poszukiwaniem swojej drogi, przeznaczenia. Często zdaje nam się, że marnujemy swój czas i życie oraz, że wszystko jest bez sensu. Często myślimy, że jesteśmy nikomu niepotrzebni i że nasze życie idzie na marne do niczego się nie przyczyniając. Książka „Pięć osób, które spotykamy w niebie” zupełnie obala taki sposób myślenia. Najpiękniejsza w tej powieści jest właśnie prostota, z jaką autor przedstawia nam Eddiego „NADZÓR TECHNICZNY”, który jest zwyczajnym, można by powiedzieć- szarym człowiekiem, który tak jak wielu innych, uważa swoje życie za mało ważne. Autor traktuje tą postać z lekkim pobłażaniem, uświadamiając nam, jak naiwni jesteśmy, czując się niepotrzebni, niekochani. Mimo, że postać Eddiego zupełnie nie jest do mnie podobna pod właściwie żadnym względem, zadziwiło mnie, jak łatwo się z nią utożsamiłam i jak szybko skradła ona kawałeczek mojego serca. Może stało się tak dlatego, że Eddie nie jest człowiekiem wyidealizowanym- ale normalnym, który, jak każdy z nas ma swoje zalety i wady, a jednocześnie tak samo w tym wszystkim bezradnym i naiwnym.

Powieść o Eddiem jest niezwykłą i pozytywnie zaskakującą wizją nieba, w której na człowieka wcale nie czeka rajski ogród, ale jest to jakby kolejny etap, w którym mamy po prostu spotkać pięć osób. Oczywiście, nie są to osoby przypadkowe, ale takie, z którymi w mniejszym lub większym stopniu skrzyżowały się nasze drogi. Spotkane osoby dają Eddiemu lekcje przytaczając fragmenty z życia i pomagając mu zrozumieć, dlaczego żył właśnie w taki, a nie inny sposób. Równolegle poznajemy również, za pomocą retrospekcji do urodzin Eddiego na różnych etapach życia, jego historię i możemy lepiej zrozumieć to, co się dzieje. Widzimy też urywki zdarzeń rozgrywających się na ziemi.

Magia tej książki opiera się nie tylko na poruszającym obrazie nieba, jaki maluje nam pisarz, ale również na tej prostocie, o której już wspominałam i dzięki której ta opowieść jest bardzo ciepła i przyjemna do czytania, a jednocześnie porusza bardzo ważne dla każdego człowieka tematy. „Każdy ma swoją własną wizję nieba”- mówi autor już na początku książki, do czego z resztą nawiązuje w swojej powieści. Ale najważniejsze jest to, że te nasze odrębne nieba przenikają się wzajemnie tworząc drabinę do poznania własnego życia, po której czytając książkę, wspinamy się razem z Eddiem.

Kompozycja i konstrukcja powieści sprawia, że czyta się ją trochę jak przypowieść lub też przepiękną powiastkę. Czytając, czułam się tak, jakbym siedziała przy kominku i babcia opowiadała mi tajemnicze historie o duszach lub zaświatach. Myślę, że jest to spowodowane faktem, iż opowieść ta i w ogóle zagadnienie nieba czy ludzkiej duszy są od najdawniejszych czasów owiane pewnego rodzaju ludowością. Podczas lektury, z pewnością udzielił mi się ten niezwykły nastrój. Opowieści o duchach i tułaczce dusz są w końcu poruszane przez największe, zarówno polskie, jak i światowe dzieła literatury oraz przekazywane, czy to w formie ustnej, czy też pisemnej, z pokolenia na pokolenie. Ów ludowy akcent czyni powieść niepowtarzalną, a zarazem jakby naszą wspólną i sprawia, że czyta się ją na zapartym tchu.

Zakończenie książki jest nie tylko bardzo wzruszające, ale również genialnie pokazuje kolej ludzkich zdarzeń. Powieść ukazuje też, że to, co najpiękniejsze i najważniejsze w naszym życiu jest często niedostrzegalne lub na pierwszy rzut oka niepotrzebne…

Uważam, że pomysł pisarza na wizję nieba jest niezwykle piękny, ponieważ według niego każdy z nas poznaje swoje pięć osób, a następnie dostaje swoje własne niebo i stając się jego częścią, staje się również następcą tej niezwykłej tajemnicy. Kończąc własną tułaczkę, człowiek ma szanse pomóc innym w ich podróży. Książka tworzy więc bardzo rozbudowaną pajęczynę, pokazując, że tak naprawdę my, ludzie jesteśmy sobie tak naprawdę bardzo bliscy.

„Żadna historia nie jest oderwana od innych. Czasami historie splatają się ze sobą, a czasem pokrywają się wzajemnie, tak jak rzeka pokrywa kamienie”. Myślę, że ten krótki cytat bardzo dobrze oddaje sens tej, niezwykle pięknej dla mnie powieści. Otóż, wszyscy ludzie są ze sobą w pewien sposób powiązani. Żyjemy w jednej rzece i zderzamy się ze sobą niczym bezwładne kamienie kierowane przez silny i nieśmiertelny prąd bezlitosnego losu. Czasami wpadamy na siebie, a niekiedy tylko ocieramy, nic nie zauważając. Ale nasze historie łączą się ze sobą właśnie przez te zwykłe, niedostrzegalne na co dzień spotkania. A wszystko to zlewa się w końcu w dalece niezmierzony ocean pełen przedziwnych ludzkich historii…

Myślę, że książka „ Pięć osób, które spotykamy w niebie” jest naprawdę godna polecenia i jest jedną z nielicznych książek, po które na pewno chętnie sięgnę w przyszłości po raz drugi, bo to jedna z tych historii, które trzeba przeczytać dwa razy, by odkryć i zrozumieć je dokładniej. Podróż, na jaką zabrał mnie Eddie była z pewnością otwarciem oczu na nowo, a nawet otwarciem ich po raz pierwszy, ponieważ pomogła mi zwrócić uwagę na to, co na pozór niedostrzegalne.

Recenzja pochodzi ze strony www.czytaczek.pl :)

„Pięć osób, które spotykamy w niebie” to książka autorstwa Mitch’a Alboma, pisarza amerykańskiego oraz znanego felietonisty, dziennikarza i prezentera. To, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, to oczywiście intrygujący tytuł. Postanowiłam więc również posłuchać, co takiego ta, stosunkowo niewielka książka ma mi do...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Susanne2000

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
34
książki
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
37
razy
W sumie
wystawione
11
ocen ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
202
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]