-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-12-09
"Księga przejścia" -- jak pisze w posłowiu Marta Koronkiewicz. Przy czym "niepewność, kim się jest, nie stanowi w tej opowieści -- jak w setkach innych -- przeszkody czy kryzysu do przezwyciężenia. Jest wyzwoleniem, momentem otwarcia oczu, czymś, co należy odzyskać ". Bardzo otwierająca perspektywa; i migotliwa, niejednoznaczna, komplikująca sytuację liryczną poezja, w której za sam poemat "Fenomenologia gniewu" dałabym retroaktywnie Nobla -- tu pierwsza, maleńka cząstka utworu:
1. Wolność do cna szalonej
która pozwala jej kalać własne szaleństwo zabawiać się nim
pisać unurzanymi w nim palcami
po całym pokoju
nie jest oczywiście twoją wolnością
gdy idziesz Broadwayem
i możesz zatrzymać się zawrócić pójść dalej
dziesięć przecznic; dwadzieścia
wzbudza być może zawiść
u chorej
skulonej w łożysku realnego
które miało ją karmić, a które ją dusi.
"Księga przejścia" -- jak pisze w posłowiu Marta Koronkiewicz. Przy czym "niepewność, kim się jest, nie stanowi w tej opowieści -- jak w setkach innych -- przeszkody czy kryzysu do przezwyciężenia. Jest wyzwoleniem, momentem otwarcia oczu, czymś, co należy odzyskać ". Bardzo otwierająca perspektywa; i migotliwa, niejednoznaczna, komplikująca sytuację liryczną poezja, w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-10
2023-09-29
Zbiór krótkich scenko-obserwacjo-refleksji z psychiatryka, które jednak czyta się zdecydowanie lepiej niż wielotomowe, "panoramiczne" dzieła (no dobra: przynajmniej osobie uczulonej na tzw. przepastne narracje ;)
Do tego: kopie. Mocno. Gdy prawda wybrzmiewa wewnątrz obłędu, bo (przecież!) obłęd okazuje się prawdą.
Kopie. Kiedy (uwaga, spojler) na końcu i zupełnie jak gdyby od niechcenia narratorka ujawnia istnienie, przez czas trwania całej opisanej historii, damsko-męskiej relacji z własnym udziałem. Bo przecież oczekujemy (my, czytelnicy), że kobieta "wyspowiada się" przed nami przede wszystkim ze swojego życia intymnego, a szpitalny panoptikon gotowi jesteśmy pomylić z pragnieniem bigbrotherowej sławy. Kopie, bo (niespodzianka!) okazuje się, że nigdy nie dowiedzielibyśmy się o chłopaku narratorki, gdyby nie popełnił on samobójstwa. Zupełnie tak, jak w świecie pozaliterackim nie dowiadujemy się o istnieniu milionów anonimowych (także -- z powodu uprzedzeń społecznych -- na własne życzenie) pacjentek, które połyka szpitalny moloch.
Zbiór krótkich scenko-obserwacjo-refleksji z psychiatryka, które jednak czyta się zdecydowanie lepiej niż wielotomowe, "panoramiczne" dzieła (no dobra: przynajmniej osobie uczulonej na tzw. przepastne narracje ;)
Do tego: kopie. Mocno. Gdy prawda wybrzmiewa wewnątrz obłędu, bo (przecież!) obłęd okazuje się prawdą.
Kopie. Kiedy (uwaga, spojler) na końcu i zupełnie jak...
2023-07-01
Poetycka, wielowątkowa rozmowa Katarzyny Ewy Zdanowicz i Elżbiety Michalskiej. Dialog na wiele żakardów i wiele akordów. Szczególne to tkanie. Czujne, czułe, uważne i spójne, ale czy całkiem spoiste? Chyba nie do końca, skoro
„(...) cisza –
ciemna gwiazda pająka
wisi na futrynie”
i da się przez nią podejrzeć zarówno przeszłość, jak i przyszłość, a także ten niejasny stan między nimi, w którym porte parole jednej z poetek
„[b]iega od okna do okna
czarodziejską różdżką ściąga pajęczynę”.
Bo to jest tomik w moim odczuciu przede wszystkim o tym, jak przeżywają (w nas) małe dziewczynki, czego najpiękniejszy wyraz znalazłam w wierszu Katarzyny Ewy Zdanowicz:
***
znam takich
którzy utonęli
– ale z tego wyszli
i mają teraz
zadbane paznokcie
jasne twarze
i dzieci w przedszkolach
w ich domach
dywany są jak dno jeziora
pachnie krwią i miętą
(choć to nie jej pora)
kiedyś powiedziałam im że ja też...
i wtedy odcięli mnie
ze wszystkich wspólnych sieci jak zepsutą rybę
potem zadzwonił prawnik
zapytał skąd wiem
więc powiedziałam prawdę
– że piłam wodę która ich topiła
– płynęłam dalej gdy wszystko straciłam
Poetycka, wielowątkowa rozmowa Katarzyny Ewy Zdanowicz i Elżbiety Michalskiej. Dialog na wiele żakardów i wiele akordów. Szczególne to tkanie. Czujne, czułe, uważne i spójne, ale czy całkiem spoiste? Chyba nie do końca, skoro
„(...) cisza –
ciemna gwiazda pająka
wisi na futrynie”
i da się przez nią podejrzeć zarówno przeszłość, jak i przyszłość, a także ten niejasny...
2023-06-03
2023-01-06
O ile poszczególne stwierdzenia i wywody wydawały mi się punktowo (bo brak mi kompetencji do orzekania o prawidłowości całości ich myślowej drobiazgowości czy o ich naukowym podbudowaniu) prawdziwe, o tyle ostatni rozdział -- "Metafora zwana istnieniem" -- przynosi olśniewającą teorię łączącą to wszystko ze sobą. Powstaje wszechogarniająca teoria zestawiająca obiektywne z subiektywnym, jednostkowe ze zbiorowym, fizyczność z duchowością, mikroskalę ze skalą makro, przeszłość z przyszłością w taki sposób, że ich dualistyczny charakter zaciera się, okazują się one zjawiskami nie tylko komplementarnymi, ale przenikającymi się w stopniu najwyższym. To, co istnieje jest według Falkiewicza metaforą, tj. nieustannym procesem transgresji na styku odmiennych zjawisk, środowisk i istnień. I już wiadomo, po co było autorowi to posuwanie się w żółwim tempie od przesłanki przez lemat i dygresje do twierdzenia, zahaczające o wszystkie możliwe rodzaje wiedzy. Otóż -- do pokazania, na jakim to żółwiu długowiecznej, a arbitralnej (nie uniwersalnej) dychotomizującej decyzji językowej opiera się całość zachodniej nauki, kultury i cywilizacji. I w jak fascynującym morzu przeźroczystej dla nas jedności wszelkiego bytu ten przedawniony "gad" się unosi...
O ile poszczególne stwierdzenia i wywody wydawały mi się punktowo (bo brak mi kompetencji do orzekania o prawidłowości całości ich myślowej drobiazgowości czy o ich naukowym podbudowaniu) prawdziwe, o tyle ostatni rozdział -- "Metafora zwana istnieniem" -- przynosi olśniewającą teorię łączącą to wszystko ze sobą. Powstaje wszechogarniająca teoria zestawiająca obiektywne z...
więcej mniej Pokaż mimo toZgadzam się z opinią, że nieco za dużo tu jazdy na wk*rwie, a za mało -- wbrew deklaracjom -- "dystychów // krzywych / jak kręgosłup". Ale trochę jednak tych drugich się znajdzie. I chyba najlepiej wychodzą, kiedy wk*rw im towarzyszący okazuje się natury mniej indywidualnej, bardziej kolektywnej/społecznej.
Zgadzam się z opinią, że nieco za dużo tu jazdy na wk*rwie, a za mało -- wbrew deklaracjom -- "dystychów // krzywych / jak kręgosłup". Ale trochę jednak tych drugich się znajdzie. I chyba najlepiej wychodzą, kiedy wk*rw im towarzyszący okazuje się natury mniej indywidualnej, bardziej kolektywnej/społecznej.
Pokaż mimo to2023-02-25
To tom, w którym rządzi wszechobecna katechreza. Groteskowa ze swojej natury nie mniej niż pojawiająca się w jednym z wierszy katecheza, ale też i wyjątkowo celna. Łapanie za słówka jak za guzik na widok kominiarza -- na szczęście, gdy "gołosłowność napawa [...] wstydem". Inwencja, z jaką można pisać o pisaniu: "uparcie czekając na choćby diakrytyczny znak życia".
To tom, w którym rządzi wszechobecna katechreza. Groteskowa ze swojej natury nie mniej niż pojawiająca się w jednym z wierszy katecheza, ale też i wyjątkowo celna. Łapanie za słówka jak za guzik na widok kominiarza -- na szczęście, gdy "gołosłowność napawa [...] wstydem". Inwencja, z jaką można pisać o pisaniu: "uparcie czekając na choćby diakrytyczny znak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-04
Splot słów, życia i ciała -- bardzo sugestywny, jak w początku wiersza:
"spóźnia mi się debiut
oznajmiła z lękiem poetka"
Najmocniejsze okazały się dla mnie właśnie fragmenty zanurzone w seksualności i/lub fizyczności, jak choćby:
"zastałam go gdy pocierał
swe uniesienie klasowe"
Całość skupiona jest na detalu i kontestacji Wielkich Pojęć, w myśl wyrażonej wprost krytyki tych ostatnich:
"a jeśli wielkie idee
są śmiercią i dobro zabija
piękno nieludzko tężeje
a mowa umiera w prawdzie"
Z kolei we fragmencie:
"nie chcieliśmy wejść po raz drugi
do tej samej rzeki więc rzeki
przyszły do naszych miast same"
widać, jak przebijają się do tej "poezjowieści"* reminiscencje wielkiej powodzi z 1997 r. (ale też pierwszych pokomunistycznych wyborów prezydenckich czy debat nad wchodzeniem Polski do UE). Jednak te gazetowe "wersaliki" to jedynie punkty orientacyjne, będące tłem dla dwóch dominant tekstu: treściowej -- dotyczącej doświadczenia kobiecości, mającego miejsce w pewnych konkretnych okolicznościach społeczno-historycznych i poddającego dyskusji tak kobiece archetypy, jak i stereotypy; i kompozycyjnej, związanej z wykorzystaniem do maksimum wieloznaczności i pojemności słowa, a więc -- z dominacją funkcji poetyckiej. O ile zatem neologizm "poezjowieść" konotuje walor informatywny książki, o tyle, gdyby ktoś kazał mi doprecyzować gatunek, powiedziałabym raczej, że to "poezja autobiografki", wysuwając w ten sposób na pierwszy plan poetyckie ukształtowanie tekstu. Przez to ostatnie rozumiem za Adamem Kulawikiem takie funkcjonowanie tekstu, w którym nadrzędną rolę semantyczną odgrywa pauza międzywyrazowa. Szostak bowiem konsekwentnie i przemyślanie posługuje się pauzami realizowanymi poprzez przerzutnie i -- czasami nawet podwójne -- nawiasy.
Czym jednak "poezja autobiografki" różni się od "autobiografii poetki"? Przede wszystkim tym, że słówko "poezja" sugeruje fikcjonalność dzieła, zaś sama autobiografka też jest postacią fikcyjną, instancją wewnątrztekstową, wprowadzoną, tak jak zwykle w powieściach autor wprowadza narratora, i od tego autora różną. Jak jednak autor mógł się dopuścić tak poważnego zniekształcenia konwencji autobiografii na poziomie jej odniesienia do rzeczywistości pozatekstowej? Ano mógł, i nie jemu pierwszemu się ta sztuka udała -- wystarczy wspomnieć świetną awangardową "Autobiografię Alicji B. Toklas" Gertrudy Stein.
*Określenie Jarosława Borszewicza nieźle tu pasuje.
Splot słów, życia i ciała -- bardzo sugestywny, jak w początku wiersza:
"spóźnia mi się debiut
oznajmiła z lękiem poetka"
Najmocniejsze okazały się dla mnie właśnie fragmenty zanurzone w seksualności i/lub fizyczności, jak choćby:
"zastałam go gdy pocierał
swe uniesienie klasowe"
Całość skupiona jest na detalu i kontestacji Wielkich Pojęć, w myśl wyrażonej wprost...
Ileż pełni w pustostanach, zabawności w depresji, życia w martwocie! Jakby autorka weszła w szczeliny codzienności, znajdując w nich subwersywno-regresywne źródła wszelkiej kreatywności. Piękne, wzruszające zmurszałą ścianę naszych językowych i życiowych przyzwyczajeń, i przede wszystkim uspokajające - skoro, jak głosi okładkowy opis: "Można kupić i czytać zamiast żyć - świetny pomysł na każdą porę roku".
Ileż pełni w pustostanach, zabawności w depresji, życia w martwocie! Jakby autorka weszła w szczeliny codzienności, znajdując w nich subwersywno-regresywne źródła wszelkiej kreatywności. Piękne, wzruszające zmurszałą ścianę naszych językowych i życiowych przyzwyczajeń, i przede wszystkim uspokajające - skoro, jak głosi okładkowy opis: "Można kupić i czytać zamiast żyć -...
więcej Pokaż mimo to