-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński4
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-10-15
2020-10-02
2020-04-29
2020-04-20
2020-02-12
2019-07-19
2019-06-23
2017-12-07
2019-05-19
2019-05-16
2019-05-11
2018-12-12
2019-01-02
2018-10-07
2018-09-18
Kiedy natknęłam się na książkę Erin Hunter, w mgnieniu oka przypomniałam sobie opowieści, które pochłaniały mnie, gdy byłam dzieckiem. Z dużym entuzjazmem rozpoczęłam lekturę. Niestety, dobre nastawienie zniknęło bardzo szybko. Okazało się, że te ponoć "wstrzymujące oddech" przygody Fuksa są spisane w bardzo powtarzalnym schemacie i zwyczajnie nudzą. Miałam wrażenie, że kolejne rozdziały były pisane na siłę, a autorka w trakcie swojej pracy wymyślała dopiero, co może przydarzyć się głównemu bohaterowi i napotkanym w połowie książki przyjaciołom: miksowi owczarka niemieckiego Bruno, nowofundlandowi Marcie, buldogowi Alfiemu, maltańczykowi Słoneczko, mieszańcowi westiego Daisy oraz border collie Mickey. Postacie te są nakreślone bardzo zachowawczo, tak naprawdę nie poznajemy ich dobrze. Nie mogłam zrozumieć ich braku zaradności. Zdawać się mogło, że psy wychowywane przez człowieka zupełnie zatraciły psie instynkty i bez pomocy Fuksa zginęłyby w dziczy.
Poza standardowym polowaniem, powtarzały się też koncepty psich rozmów i dysputy o tym, dlaczego Fuks woli być psem wolnożyjącym, bez własnego stada.
"Opuszczone miasto" to bardzo długi wstęp do sagi i takie właśnie odnosiłam wrażenie czytając je. Poznajemy w nim otoczenie po, najprawdopodobniej, trzęsieniu ziemi zwanym Wielkim Warkotem, zasady i problemy rządzące psim światem bez obecności ludzi, którzy umarli bądź porzucili swoich pupili. Dziwi mnie to, dlaczego nikogo nie zainteresował los bezdomnych zwierząt. Zachowania po podobnych kataklizmach w realnym życiu, np. huraganie Katrina, pokazały już, że właściciele nie zapominają o swoich towarzyszach, traktując ich najczęściej jako członków rodziny i robiąc wszystko, by je odratować.
Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie do historii wątków niemal mitologicznych, opowieści o apokalipsie Psiej Burzy czy psich bóstw. Nie brakuje też opowieści o schronisku czy trudach życia na własną łapę. Podobało mi się zastosowane słowotwórstwo (a przynajmniej na mnie robiło wrażenie nazewnictwo francuskiego tłumacza) - mobilna puszka to auto, dwunodzy to ludzie, Dom Pułapka - schronisko.
Podsumowując, jest to książka źle napisana: ubogim językiem, z płytką warstwą psychologiczną, dziurami logicznymi i co najistotniejsze: z nijaką fabułą.
Kiedy natknęłam się na książkę Erin Hunter, w mgnieniu oka przypomniałam sobie opowieści, które pochłaniały mnie, gdy byłam dzieckiem. Z dużym entuzjazmem rozpoczęłam lekturę. Niestety, dobre nastawienie zniknęło bardzo szybko. Okazało się, że te ponoć "wstrzymujące oddech" przygody Fuksa są spisane w bardzo powtarzalnym schemacie i zwyczajnie nudzą. Miałam wrażenie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-11
Zachęcona zakręconym tytułem sięgnęłam po książkę nieznanego mi wcześniej autora. Okazała się to być lekka, stosunkowo krótka komedia pełna absurdalnych zwrotów akcji. Dużo tu gier słownych, czasem dosyć wymuszonych i infantylnych, choćby żarty z "niewymawialnego" nazwiska głównego bohatera, np. Ajatashatru Lavash czytane jako "J'attache ta charrue, la vache", czy La-chatte-à-trousse. Pomimo pięknych zapowiedzi na okładce, śmiechu w tej opowieści jest jak na lekarstwo, zdarza się jednak uśmiechnąć.
Trudno całkiem polubić Aję, jego postępowanie dalekie jest od ideału. W trakcie lektury zastanawiałam się czy mu kibicować, czy nie. Nadchodzi jednak czas refleksji i dojrzewania Hindusa. Ostatecznie jego historia staje się synonimem szczęścia od losu i optymizmu. Jest też miejsce na problemy współczesnego świata m.in. powszechny rasizm wobec Romów i egzotycznych narodowości, kryzys migracyjny (głównie z Sudanu, Libii) - poruszone jednak w książeczce ledwie w zarysie.
Mam mieszane uczucia. Choć drzemał w tej książce duży potencjał i początkowe karty obiecywały wiele, z biegiem czasu fabuła stawała się coraz bardziej naiwna. Nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić komuś "Niezwykłej podróży fakira...".
Zachęcona zakręconym tytułem sięgnęłam po książkę nieznanego mi wcześniej autora. Okazała się to być lekka, stosunkowo krótka komedia pełna absurdalnych zwrotów akcji. Dużo tu gier słownych, czasem dosyć wymuszonych i infantylnych, choćby żarty z "niewymawialnego" nazwiska głównego bohatera, np. Ajatashatru Lavash czytane jako "J'attache ta charrue, la vache", czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-24
Paul Hazard stworzył obraz Europy, głównie Francji i Anglii z przełomu XVII i XVIII wieku. Szybko przekonałam się, że nie jest to dzieło wyłącznie historyczne, ale to także praca filozoficzna. Wydaje mi się, że pewne kwestie zostały niepotrzebnie rozwleczone, przez co lektura czasami mi się dłużyła. Dużo w niej pytań retorycznych czy wykrzyknień pozostawiających czytelnikowi pole do refleksji.
Obowiązkowa pozycja dla filologów, pozwalająca dostrzec ewolucję i przede wszystkim dyskusyjny charakter myśli oświeceniowej, różne spojrzenia na problemy ówczesnego świata, m.in. migracje ludności, wzbogacenie się Północy a utratę znaczenia Południa Europy, heterodoksję, czy rozwój myśli racjonalistycznej. Stosując liczne przykłady i czasem własne argumenty autor wskazał, jak kryzys intelektualny podważył fundamenty tradycyjnych systemów politycznych i przekonań religijnych, ale też wpłynął na rozwój nauki i sztuki, a zarazem poprawę bytu niższych klas społecznych.
Paul Hazard stworzył obraz Europy, głównie Francji i Anglii z przełomu XVII i XVIII wieku. Szybko przekonałam się, że nie jest to dzieło wyłącznie historyczne, ale to także praca filozoficzna. Wydaje mi się, że pewne kwestie zostały niepotrzebnie rozwleczone, przez co lektura czasami mi się dłużyła. Dużo w niej pytań retorycznych czy wykrzyknień pozostawiających...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-09
Opowieść o realiach wojennych, braterstwie i humanitaryzmie, wierności, dostrzeżeniu drugiego człowieka w potencjalnym wrogu. Historia więźnia - bohatera wojennego i jego psa.
Osnuta tajemnicą do niemal ostatnich kart, cienka i przyjemna lekturka (nawet pomimo wojennej otoczki). Styl pisania, jak przystało na autora związanego z Akademią Francuską, bardzo klasyczny i staranny, poetycki i prosty jednocześnie. Wydaje się, że przedstawienie tła historycznego z roku 1919 jest wystarczająco dobrze odwzorowane. Autor nie unika swoich ciętych uwag na temat I Wojny Światowej, ale też wojny w ogóle. Historia wciąga i porusza, jest ciepła i "ludzka" a jednocześnie czasem szorstka i smutna.
Opowieść o realiach wojennych, braterstwie i humanitaryzmie, wierności, dostrzeżeniu drugiego człowieka w potencjalnym wrogu. Historia więźnia - bohatera wojennego i jego psa.
Osnuta tajemnicą do niemal ostatnich kart, cienka i przyjemna lekturka (nawet pomimo wojennej otoczki). Styl pisania, jak przystało na autora związanego z Akademią Francuską, bardzo klasyczny i...
La peau de l'ours Joy Sorman zabiera nas w podróż przez różne gatunki literackie. Opowieść zaczyna się opowiedzianą w trzeciej osobie, wciągającą i mrożącą krew w żyłach baśnią braci Grimm, sięgającą do tajemniczego oryginalnego paktu między ludźmi i zwierzętami, który ostatecznie zostanie złamany. W części właściwej przeistacza się w pierwszoosobową relację z życia hybrydy, pół-człowieka, pół-niedźwiedzia. Napotykamy wówczas na nieco żmudny, liniowy rozwój historii pozbawionej choćby szczypty humoru.
Protagonista posiada wygląd zwierzęcia, ale ludzki umysł. Jesteśmy świadkami wewnętrznego monologu pół-niedźwiedzia, nieobdarzonego umiejętnością mowy, ale zdolnego do wyrażania uczuć, spostrzeżeń i myśli, który dzieli się z nami, w założeniu, świeżym, czasem melancholijnym spojrzeniem na świat ludzi. Najpierw sprzedany treserowi zwierząt, następnie przekazywany z rąk do rąk, podróżuje z kraju do kraju, przemierza nawet ocean. Nieustannie odkrywa nowe światy, w tym środowisko cyrku i zoo. Nigdy nie triumfuje, spotyka go cierpienie, los zwierząt, bo nikt nie dostrzega jego ludzkiej strony.
Ostatnie 30 stron poprzedzające epilog spisane jest pięknym, poetyckim językiem pełnym metafor i porównań. To zdecydowanie moja ulubiona część La peau de l'ours, gdzie Joy Sorman pozwala czytelnikowi wejść w niemal metafizyczną relację stron z dwóch odmiennych światów. Oddaje swoistą samotność jednostki w obliczu bezosobowego tłumu innych, ciemną noc, która „nie jest czasem, ale przestrzenią, którą wypełniamy naszym krzykiem”, „akustyczną dżunglą”.
Autorka uczula nas na to, że nasze spojrzenie na inne żywe stworzenia, odmienne od nas, często jest powierzchowne, krytyczne, pozbawione empatii, która otwiera oczy i pozwala odkryć cudowną, niepowtarzalną naturę każdej istoty. Ta nietypowa powieść filozoficzna daje nam piękną lekcję etyki, ale mam nieodparte wrażenie, że potencjał tej historii nie został całkowicie wykorzystany.
La peau de l'ours Joy Sorman zabiera nas w podróż przez różne gatunki literackie. Opowieść zaczyna się opowiedzianą w trzeciej osobie, wciągającą i mrożącą krew w żyłach baśnią braci Grimm, sięgającą do tajemniczego oryginalnego paktu między ludźmi i zwierzętami, który ostatecznie zostanie złamany. W części właściwej przeistacza się w pierwszoosobową relację z życia...
więcej Pokaż mimo to