rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Prawo rzymskie. Instytucje Witold Wołodkiewicz, Maria Zabłocka
Ocena 6,7
Prawo rzymskie... Witold Wołodkiewicz...

Na półkach: ,

Nie to, że nie szanuję ogromnej ilości pracy jaką włożyli w napisanie podręcznika jego autorzy ani, że nie szanuję kunsztu naukowego czy klarowności wykładu.
Po prostu prawo rzymskie jest nudne.

Nie to, że nie szanuję ogromnej ilości pracy jaką włożyli w napisanie podręcznika jego autorzy ani, że nie szanuję kunsztu naukowego czy klarowności wykładu.
Po prostu prawo rzymskie jest nudne.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To samo, co "Słowiańscy królowie Lechii".

To samo, co "Słowiańscy królowie Lechii".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Stek bzudr, kłamstw i głupot, spisany w jednym miejscu w celu szerzenia mitu Wielkiej Polski. Na tym portalu powinna być co najwyżej w kategorii fantasy.

Stek bzudr, kłamstw i głupot, spisany w jednym miejscu w celu szerzenia mitu Wielkiej Polski. Na tym portalu powinna być co najwyżej w kategorii fantasy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo zwięźle i przejrzyście ujęte zagadnienia dotyczące procesów państwotwórczych i ustrojotwórczych państw z kręgu cywilizacji zachodniej. Jako, że książka jest spisanym wykładem, wszystkie zagadnienia są podzielone i szczegółowo omówione na wybranych przykładach, brak tu niestety dygresji (które przy tak szerokim temacie byłyby bardzo przydatne). Autor omówił najważniejsze państwa, który myśl ustrojowa była wzorcowa dla pozostałych państw świata. Mimo charakteru akademickiego, czyta się bardzo szybko i przyjemnie.

Bardzo zwięźle i przejrzyście ujęte zagadnienia dotyczące procesów państwotwórczych i ustrojotwórczych państw z kręgu cywilizacji zachodniej. Jako, że książka jest spisanym wykładem, wszystkie zagadnienia są podzielone i szczegółowo omówione na wybranych przykładach, brak tu niestety dygresji (które przy tak szerokim temacie byłyby bardzo przydatne). Autor omówił...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mam problem z oceną tej książki, bo z jednej strony to rozprawa naukowca z geopolityką, z drugiej strony bardzo dużo tam treści związanych z teorią państw i narodów. Nie to, że się rozczarowałem, wszak autor nie zdecydował się na skonkretyzowanie treści książki w formie rozprawy naukowej albo pójścia w stronę czegoś "luźniejszego", wręcz przeciwnie, sam stwierdza, że to prostu jego zebrane przemyślenia i informacje na temat z tytułu książki. Po prostu Moczulski stara się wytłumaczyć geopolitykę na tyle głęboko, że w pewnym momencie sięga nawet po teorię cywilizacji (co z geopolityką nie ma ścisłego związku) a nawet po historię gospodarczą, co w efekcie może wydać się brakiem konsekwencji w pisaniu na dany temat. Ja oceniam to na plus, bo daje szerokie pojęcie o z jaką siłą w danej części globu mamy bądź możemy mieć do czynienia. Zważywszy na stopniowo rosnące zainteresowanie geopolityką w naszym kraju (co raczej zawdzięczamy nie Moczulskiemu a słynnemu z internetu Bartosiakowi) "Geopolityka. Potęga..." zdaje się być bardzo odpowiednią lekturą dla kogoś, kto dopiero poznaje ten temat.

Mam problem z oceną tej książki, bo z jednej strony to rozprawa naukowca z geopolityką, z drugiej strony bardzo dużo tam treści związanych z teorią państw i narodów. Nie to, że się rozczarowałem, wszak autor nie zdecydował się na skonkretyzowanie treści książki w formie rozprawy naukowej albo pójścia w stronę czegoś "luźniejszego", wręcz przeciwnie, sam stwierdza, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciskać dzieciom. Każdemu dziecku które nauczyło się już myśleć.

Wciskać dzieciom. Każdemu dziecku które nauczyło się już myśleć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak na podręcznik do studiów prawniczych - czyta się nadzwyczajnie przyjemnie. Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć, jak wygląda ustrój Rzeczpospolitej od strony prawnej i faktycznej, nie tak jak jest to opisane w podręcznikach od WOSu, to polecam.

Jak na podręcznik do studiów prawniczych - czyta się nadzwyczajnie przyjemnie. Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć, jak wygląda ustrój Rzeczpospolitej od strony prawnej i faktycznej, nie tak jak jest to opisane w podręcznikach od WOSu, to polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie rozumiem, dlaczego dzieła Mickiewicza - między innymi Dziady - mają tak niską średnią ocen. Pod względem polotu i finezji przebija współczesną literaturę, tylko ten mesjanizm w oczy kole. Z całym szacunkiem do autora tychże dramatów oraz innych, jemu podobnych w kwestii poglądów, nie uważam, ażeby poświęcanie się dla abstrakcyjnej idei narodu i wszechobecny, narodowy altruizm miały racjonalne uzasadnienie i z tego powodu należy się Adamowi zasłużone oczko w dół.

Nie rozumiem, dlaczego dzieła Mickiewicza - między innymi Dziady - mają tak niską średnią ocen. Pod względem polotu i finezji przebija współczesną literaturę, tylko ten mesjanizm w oczy kole. Z całym szacunkiem do autora tychże dramatów oraz innych, jemu podobnych w kwestii poglądów, nie uważam, ażeby poświęcanie się dla abstrakcyjnej idei narodu i wszechobecny, narodowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem ją chyba w gimnazjum i muszę przyznać, że naprawdę doceniłem i zrozumiałem dopiero po latach. Plastyczny język i opisanie historii oczyma chłopca prawdopodobnie urzekło mnie w zamierzchłych czasach gimbazy, a i sama fabuła mi się spodobała - wszak byli kosmici, statki kosmiczne, gwiezdni piloci i cały ten shit żywcem wzięty z Gwiezdnych Wojen. Na głębszą, metaforyczną płaszczyznę ówcześnie nawet nie spojrzałem. Dorastając, doznając i analizując przypominałem sobie historię Endera i zacząłem dostrzegać w niej znacznie więcej. I w tej chwili muszę stwierdzić, że to naprawdę wartościowa powieść, stawiająca umysł dziecka w obliczu poważnych rozważań natury etycznej i podjęcia decyzji, od której zależy los wielu istnień. Jak to w dobrej science-fiction bywa, poważne zagadnienia są przemycane pomiędzy dźwiękami blasterów, tutaj jednak większość typowych elementów dla gatunku jest stonowana i w miarę sensownie wytłumaczone jest ich istnienie oraz działanie. Słowem podsumowania: kawał dobrej powieści.

Przeczytałem ją chyba w gimnazjum i muszę przyznać, że naprawdę doceniłem i zrozumiałem dopiero po latach. Plastyczny język i opisanie historii oczyma chłopca prawdopodobnie urzekło mnie w zamierzchłych czasach gimbazy, a i sama fabuła mi się spodobała - wszak byli kosmici, statki kosmiczne, gwiezdni piloci i cały ten shit żywcem wzięty z Gwiezdnych Wojen. Na głębszą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W książce poruszono zagadnienia dotyczące zasadności istnienia państwa z punktu wyjścia, jakim jest anarchia oraz zakresu funkcji, jakie to państwo miałoby sprawować. Autor określa swoje podejście do państwa jako libertariańskie i z tego punktu widzenia szuka odpowiedzi na pytania: jakie są źródła legitymizacji władzy państwowej? gdzie zarysowane są dopuszczalne granice ingerencji państwowej? w jaki sposób usprawiedliwić dany zakres władzy rządowej? Rozważając powyższe zagadnienia, Nozick oparł się na tezie głoszącej, że jednostki posiadają prawa i stąd istnieją rzeczy, których żadna osoba ani grupa osób nie może zrobić drugiej osobie lub grupie bez naruszenia tych praw oraz stwierdzeniu, że to, co ludziom wolno, a czego nie wolno robić sobie nawzajem implikuje ludzkie działania za pośrednictwem aparatu państwowego lub w celu jego tworzenia.
„Państwo minimalne jest najbardziej rozbudowanym państwem, jakie można usprawiedliwić. Każde bardziej rozbudowane państwo narusza ludzkie prawa.” – tym stwierdzeniem Nozick jasno zarysowuje zakres funkcji, jakie państwo ma sprawować, aby nie naruszało ono praw jednostek. W istocie, jedynym, moralnie uzasadnionym jego zadaniem jest ochrona jednostki przeciwko gwałtom, grabieżom, oszustwom i narzucaniu zobowiązań. Takie państwo uznaje on za słuszne. Swoją argumentację konfrontuje z teorią sprawiedliwości Johna Rawlsa, dopełniając ją krytyką modelu egalitarystycznego oraz demokratycznego schematu opierającego się na filozofii Jana Jakuba Rousseau.
Przedstawione przez Roberta Nozicka państwo minimalne jest złem koniecznym, acz wymaganym do zapewnienia należytej ochrony obywatelom przed pogwałceniem ich praw oraz wolności. Zapobiega kradzieżom, oszustwom i przemocy oraz czuwa nad wypłacaniem należnych rekompensat za niesprawiedliwości mające miejsce w przeszłości. Zasady te mają swój fundament w zasadzie samoposiadania, która piętnuje i czyni bezprawnymi działania ingerujące w życie i wolność jednostek. Państwo powstało w wyniku wolnorynkowej rywalizacji stowarzyszeń ochrony, w naturalny sposób zdobywając monopol na stosowanie przymusu wobec dobrowolnie przebywających na jej terytorium jednostek. Ma respektować ich prawa, pozwolić na swobodne dążenie do wyznaczonych celów, realizowanie ich w dowolny sposób, indywidualnie lub współdziałając z innymi. Jest moralnie uprawomocnione, nie istnieje rozleglejsza instytucja, którą można moralnie uprawomocnić, a do jego zadań nie może należeć redystrybucja dóbr lub działania paternalistyczne bez zgody ludności zamieszkującej to państwo. Może istnieć jedynie wtedy, gdy możliwe jest stwierdzenie, że stoi na straży uprawnień jednostek.
Państwo minimalne Roberta Nozicka jest z pewnością źródłem inspiracji i zachętą do polemiki z rozwiązaniami zaprezentowanymi przez niego w książce. Filozof Jonathan Wolff rzekł kiedyś: "pierwszy raz przeczytałem pracę Nozicka podczas studiów w 1980 r. W tamtym czasie studenci filozofii zazwyczaj reagowali na Anarchię, państwo i utopię na jeden z dwóch sposobów. Albo uznawali wnioski przedstawione przez Nozicka za tak odpychające, że nie powinno się uznawać jej za poważną pozycję filozofii politycznej, albo uznawali za konieczne (choć niezbyt trudne) ich obalenie." Obecnie Wolff przyznaje, że wzrasta liczba zwolenników trzeciej opcji – przyznania Nozickowi racji, co tylko świadczy o wysokiej wartości jego myśli.

W książce poruszono zagadnienia dotyczące zasadności istnienia państwa z punktu wyjścia, jakim jest anarchia oraz zakresu funkcji, jakie to państwo miałoby sprawować. Autor określa swoje podejście do państwa jako libertariańskie i z tego punktu widzenia szuka odpowiedzi na pytania: jakie są źródła legitymizacji władzy państwowej? gdzie zarysowane są dopuszczalne granice...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę mogę spokojnie zaliczyć do grona tych, które czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Choć trąci PRL-em, to system, relacje społeczne i morał są bardzo uniwersalne. I właśnie uniwersalizm jest dla mnie rzeczą najważniejszą w tego typu powieściach. Antyutopijna wizja świata, jaką wykreował Janusz Zajdel, ma wiele elementów wspólnych dla rzeczywistości XXI wieku, co pozwala wnioskować, że od tamtego czasu nie tylko za wiele się nie zmieniło, co raczej sposoby np. kontroli rozwinęły się. Wizja autora Limes Inferior jest aktualna, mimo, że celem było oczywiście obnażanie paradoksów systemu komunistycznego z drugiej połowy XX wieku, co z kolei świadczy o naprawdę tęgiej wyobraźni i swoistym wizjonerstwie, przepowiadaniu przyszłości, cesze, która jest wyznacznikiem dobrego pisarza lubującego się w pisaniu takiej literatury. Z całym szacunkiem do Aldousa Huxleya, Janusz Zajdel stworzył świat nie gorszy od tego z Nowego, Wspaniałego Świata.

Książkę mogę spokojnie zaliczyć do grona tych, które czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Choć trąci PRL-em, to system, relacje społeczne i morał są bardzo uniwersalne. I właśnie uniwersalizm jest dla mnie rzeczą najważniejszą w tego typu powieściach. Antyutopijna wizja świata, jaką wykreował Janusz Zajdel, ma wiele elementów wspólnych dla rzeczywistości XXI wieku, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli ktoś nie wie, jak pisać książki w celach stricte zarobkowych, niech przeczyta tą książkę. Albo i pewnie inną, dowolną książkęDana Browna. Idealny przykład, jak napisać powieść bazując na szczątkowej wiedzy, zaciągniętej zapewne z internetu, powszechnej i nie skrywającej tajemnic. Wystarczy użyć kilku chwytów, podzielić tekst krótkimi rozdziałami, utrzymać czytelnika w napięciu (choć i to się nie udaje, bo fabuła jest przewidywalna jak w filmach ze Stevenem Seagalem) i gotowe - mamy maszynkę do robienia pieniędzy. Na plus mogę zaliczyć to, że autor nie szkaluje masonerii i nie cierpi na illuminati-phobię, ale to nie ratuje. Mimo to, ciężko się od niej oderwać, po prostu nie przewidziano w niej miejsca na nudę, więc czytelnik przestanie ją czytać w dwóch momentach: kiedy do reszty poirytuje go fabuła albo kiedy przeczyta całość.

Jeżeli ktoś nie wie, jak pisać książki w celach stricte zarobkowych, niech przeczyta tą książkę. Albo i pewnie inną, dowolną książkęDana Browna. Idealny przykład, jak napisać powieść bazując na szczątkowej wiedzy, zaciągniętej zapewne z internetu, powszechnej i nie skrywającej tajemnic. Wystarczy użyć kilku chwytów, podzielić tekst krótkimi rozdziałami, utrzymać czytelnika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie da się tego czytać.

Nie da się tego czytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kupiłem tą książkę sugerując się ocenami na tym portalu. Tak, naprawdę. Wydałem ponad 30 złotych na coś, czym ludzie zachwycają się w internecie. Przez moment czułem dumę z dokonanego wyboru, równie dobrze mógłbym iść do sklepu obok i kupić flaszkę, i to niezgorszego sortu, lecz zaraz potem przypomniałem sobie, że internet pełen jest głupich ludzi i głupot przez nich wypisywanych. W najgorszym wypadku, osiągnięty przeze mnie efekt byłby podobny do wrzucenia tych 30 złotych prosto w środek muszli klozetowej.

Nie, po lekturze nie zmieniłem przeświadczenia, że internet pełen jest głupot. Choć przyznaję, poczułem coś w rodzaju pozytywnego zaskoczenia. To mocna i brutalna opowieść, trzymająca w napięciu, może nie do samego końca, bo sporo można przewidzieć, ale przez dłuższy czas. Zresztą, klimat wszystko wynagradza. Jest brudno. Absolutnie wszędzie, gdzie nie ruszy się bohater, jest brudno. Ze ścian odpadają tynki, wszędzie leżą gówna, śmierdzi szczynami, ktoś wciągnął o jedną kreskę za dużo, kogoś zmasakrowano na osiedlu i leży w szpitalu. Rzeczy, które są na co dzień obok nas, lecz dzieją się za naszymi plecami, tutaj występują znacznie częściej, ze wszystkimi ich konsekwencjami, o których nie usłyszymy w telewizji. Ten świat opisany jest trzeźwo, chłodnym okiem. Jakub Żulczyk trafił w mój czuły punkt. Lubię czytać o tym, jaki świat jest naprawdę. Że wszystko, co zwykło nazywać się "złem" tak naprawdę nie istnieje. Są tylko decyzje i skutki, efekty podejmowanych działań i - paradoksalnie - odniosłem wrażenie, że to jest najpiękniejsze w całym życiu. Nic nie jest z góry zaplanowane, sami kreujemy nas samych i sytuacje w jakich się znajdujemy.
Kilka osobnych zdań należy się sposobowi w jaki główny bohater postrzega świat. Bardzo ładnie zarysowana granica pomiędzy snem a rzeczywistością, w których żyje bohater. Płynne przejścia, szybkie. Motyw z wywiadem w telewizji czy w radiu bardzo cacy.
W jednym momencie jednak autor kompletnie mnie rozwalił. Wybił mnie z wczuwania się w klimat, na tyle, że wybuchłem śmiechem. Rozładował napięcie opowieścią o pewnym adwokacie, który układał fraktalne wzory w hotelowym pokoju. Więcej nie piszę, co by nie zdradzać za wiele tym, co nie czytali ;).
Dobrze się czyta w nocy. Jak ogólnie wolę czytać za dnia, albo w godzinach wieczornych, nie później niż do 24, tak tą książkę potrafiłem zacząć czytać o 1 a skończyć skoro świt. Może to zasługa klimatu. Albo tego, że miałem rozregulowany rytm snu. Tak czy siak - warto.

Kupiłem tą książkę sugerując się ocenami na tym portalu. Tak, naprawdę. Wydałem ponad 30 złotych na coś, czym ludzie zachwycają się w internecie. Przez moment czułem dumę z dokonanego wyboru, równie dobrze mógłbym iść do sklepu obok i kupić flaszkę, i to niezgorszego sortu, lecz zaraz potem przypomniałem sobie, że internet pełen jest głupich ludzi i głupot przez nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czytałem poprzednich "dzieł" pana Sumlińskiego, więc nie jest to dla mnie powtórka, ale spotkałem się z wieloma opiniami sugerującymi, że to po prostu odgrzewany kotlet poprzednich książek jego autorstwa. Propsy za wyczucie momentu wydania książki.

Nie czytałem poprzednich "dzieł" pana Sumlińskiego, więc nie jest to dla mnie powtórka, ale spotkałem się z wieloma opiniami sugerującymi, że to po prostu odgrzewany kotlet poprzednich książek jego autorstwa. Propsy za wyczucie momentu wydania książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetna. Z tego prostego względu, że jest realistyczna. Autor nie pierniczy, jakie to ćpanie jest złe, że nununu i nie wolno, małe dzieciaczki, bo wylądujecie na odwyku albo w drewnianym pudełeczku 6 stóp pod ziemią. Przedstawia życie ćpunów takie, jakim jest z ich punktu widzenia i za to należą mu się wielkie brawa.
Tłumaczenie zaliczam na wielki plus książki, bo przeciętny, polski czytelnik nie zrozumiałby ani słowa gdyby tłumacz pokusił się o w miarę dosłowne przetłumaczenie gwary rodem z Edynbourgha. W zamian za to, mamy masę błędów ortograficznych, składniowych, które są bardzo mądrze użyte i tylko w kilku momentach miałem problem ze zrozumieniem, co bohater miał na myśli.

Świetna. Z tego prostego względu, że jest realistyczna. Autor nie pierniczy, jakie to ćpanie jest złe, że nununu i nie wolno, małe dzieciaczki, bo wylądujecie na odwyku albo w drewnianym pudełeczku 6 stóp pod ziemią. Przedstawia życie ćpunów takie, jakim jest z ich punktu widzenia i za to należą mu się wielkie brawa.
Tłumaczenie zaliczam na wielki plus książki, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Leksykon jak to leksykon, nie oczekujmy po nim sztucznych ogni, fajerwerek i nagich tancerek. Ten ma fajne zdjęcia, a informacje są napisane w taki sposób, że człowiek nie usypia przy czytaniu.

Leksykon jak to leksykon, nie oczekujmy po nim sztucznych ogni, fajerwerek i nagich tancerek. Ten ma fajne zdjęcia, a informacje są napisane w taki sposób, że człowiek nie usypia przy czytaniu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ładne, składne i dopracowane, choć według mnie brakuje kilku najważniejszych starć w historii, a to wada w tym wypadku ze względu na teoretycznie mały margines subiektywizmu książki.

Ładne, składne i dopracowane, choć według mnie brakuje kilku najważniejszych starć w historii, a to wada w tym wypadku ze względu na teoretycznie mały margines subiektywizmu książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Taki sobie ten leksykonik....

Taki sobie ten leksykonik....

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry zamiennik dla "Zmierzchu", "Pięćdziesięciu Twarz Greya" czy czegoś w tym rodzaju, doskonale spisałby się w roli popularnej książki dla nastolatek. Mnie nie porwał, bo miałem już troszeczkę inny sposób patrzenia na narkotyki wszelakie kiedy dostałem w swe łapska książkę. Nie jest to kawał dobrej literatury, od takie tam coś do poczytania. O ile nie jest się zbyt wrażliwym na niesamowity ból dupy, który wylewa się hektolitrami z książki - ewidentnie nie jest to dorosłe spojrzenie na świat narkotyków, ćpunów i klimatu z tym związanego, ba, nie jest do dorosłe spojrzenie na świat w ogóle.

Bardzo dobry zamiennik dla "Zmierzchu", "Pięćdziesięciu Twarz Greya" czy czegoś w tym rodzaju, doskonale spisałby się w roli popularnej książki dla nastolatek. Mnie nie porwał, bo miałem już troszeczkę inny sposób patrzenia na narkotyki wszelakie kiedy dostałem w swe łapska książkę. Nie jest to kawał dobrej literatury, od takie tam coś do poczytania. O ile nie jest się zbyt...

więcej Pokaż mimo to