rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Wściekłość, wstręt i pogarda, jakie wzbudzał we mnie główny bohater zaniżają mi ocenę - choć to przecież nie wina książki i autora. Można wręcz powiedzieć, że to zaleta! Jednak na tym etapie czytelniczym oczekuję od lektury minimum przyjemności płynącej z możliwości sympatyzowania z bohaterem.

Wściekłość, wstręt i pogarda, jakie wzbudzał we mnie główny bohater zaniżają mi ocenę - choć to przecież nie wina książki i autora. Można wręcz powiedzieć, że to zaleta! Jednak na tym etapie czytelniczym oczekuję od lektury minimum przyjemności płynącej z możliwości sympatyzowania z bohaterem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Koncepcja znakomita, ale stylistycznie bardzo mi się nie podobało.
Za dużo słów, kwiecisto-przyciężkie, żenująco satyryczne neologizmy, całe akapity bez sensu. Paplanina. Językowo przemęczone; z dystansu i jako całość ciekawe.

Koncepcja znakomita, ale stylistycznie bardzo mi się nie podobało.
Za dużo słów, kwiecisto-przyciężkie, żenująco satyryczne neologizmy, całe akapity bez sensu. Paplanina. Językowo przemęczone; z dystansu i jako całość ciekawe.

Pokaż mimo to

Okładka książki Owwa! Ukraina dla dociekliwych Żanna Słoniowska, Ołeksandr Szatochin
Ocena 7,2
Owwa! Ukraina ... Żanna Słoniowska,&n...

Na półkach: , ,

Super! Sama dużo się dowiedziałam.

Minus - o wojnie pisze się w trybie bieżąco-teraźniejszym. "Dziś, gdy trwa wojna...", "Teraz, podczas wojny...". Tak, jakby intencją było czytanie jej wyłącznie w roku 2022/2023.
Tymczasem jeśli przykładowo Aurelia miałaby czytać tę książkę, to zapewne najwcześniej za jakieś 5 lat, w perspektywie wycieczki do Ukrainy lub znajdując się w klasie z mniejszością ukraińską. Zatem wobec tego:
(1) Oczekujemy od dziecka, że na widok tych określeń będzie kartkować przód i tył książki w poszukiwaniu informacji wydawniczych, w którym roku wyszła;
(2) Zakładamy, że wojna będzie trwać jeszcze nieskończoną ilość lat;
(3) Po wojnie zrobi się wydanie drugie zmienione, a cały nakład pierwszego powinien iść na przemiał.
Żadna z tych opcji niespecjalnie mi się podoba. A wystarczyłoby pisać uniwersalnymi "W 2022 roku..." itd..

Super! Sama dużo się dowiedziałam.

Minus - o wojnie pisze się w trybie bieżąco-teraźniejszym. "Dziś, gdy trwa wojna...", "Teraz, podczas wojny...". Tak, jakby intencją było czytanie jej wyłącznie w roku 2022/2023.
Tymczasem jeśli przykładowo Aurelia miałaby czytać tę książkę, to zapewne najwcześniej za jakieś 5 lat, w perspektywie wycieczki do Ukrainy lub znajdując się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tytuł niestety zapowiada panującą w książce atmosferę.

Książka bardzo protekcjonalna i męskocentryczna. Kobiety - egzotyczne rarogi, które Pan Reporter raczył podnieść do godności salonowej anegdoty opowiadanej niby to z zadziwieniem, ale przecież z ironicznym uśmieszkiem czającym się w kąciku ust.

Kobiety ze znalezionej listy - oczywiście musiały być w oczach autora "listą kobiet, które ktoś miał" (co to za słownictwo?!). Historia rektora AGH, który postawił rzeźbę swojej żonie jest historią rektora AGH, a nie żadnej kobiety. Niesamowitości historii Janiny Turek autor kompletnie nie wyczuł, nie był w stanie w żaden sposób zinterpretować.

Książka dostaje ode mnie aż 5 gwiazdek ze względu na faktografię i fragmenty z dzienników Janiny Turek (dla której znalazłam i przeczytałam tę książkę) oraz za ostatnią historię, gdzie temat - wypędzenie Żydów z Polski - wymusił poważne traktowanie przez autora.

Tytuł niestety zapowiada panującą w książce atmosferę.

Książka bardzo protekcjonalna i męskocentryczna. Kobiety - egzotyczne rarogi, które Pan Reporter raczył podnieść do godności salonowej anegdoty opowiadanej niby to z zadziwieniem, ale przecież z ironicznym uśmieszkiem czającym się w kąciku ust.

Kobiety ze znalezionej listy - oczywiście musiały być w oczach autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Żal i smutek bez agresji i szantażowania poczuciem winy. Nadzieja bez hurraoptymizmu ani arogancji. Idealny balans tonu.

Żal i smutek bez agresji i szantażowania poczuciem winy. Nadzieja bez hurraoptymizmu ani arogancji. Idealny balans tonu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ciekawe doświadczenie ze względu na system wartości, na jakim oparte są czytanki. Bardzo przejmujące, że ten świat i ta etyka już przeminęły. Nostalgiczne, wzruszające, czuję szacunek.

Ciekawe doświadczenie ze względu na system wartości, na jakim oparte są czytanki. Bardzo przejmujące, że ten świat i ta etyka już przeminęły. Nostalgiczne, wzruszające, czuję szacunek.

Pokaż mimo to

Okładka książki Osiem małych planet Lizzy Doyle, Chris Ferrie
Ocena 8,1
Osiem małych p... Lizzy Doyle, Chris ...

Na półkach: , ,

Dzięki tej książce zyskaliśmy zawołanie rodowe:
Hasło: Każdy jest super
Odzew: Wszyscy są szczęśliwi

Dzięki tej książce zyskaliśmy zawołanie rodowe:
Hasło: Każdy jest super
Odzew: Wszyscy są szczęśliwi

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Czego w tej książce nie ma! Przyjaźń na śmierć i życie, rozdzierająca serce miłość, szlachetni biedacy, odrażający bandyci, przygoda goni przygodę, tajemnice, zaułki, dysputy filozoficzne, pociągi, plaże i Protagonista - dręczony demonami seksi bud guy o wrażliwym sumieniu. Wszystko z grepsami albo zachodami słońca pomiędzy. Brzmi jakbym śmieszkowała? Bo faktycznie podchodziłam do książki z ironicznym uśmiechem, bo przecież "kultowa", więc na pewno kolonialna chała. No, otóż nie. Nastąpiło z mojej strony klasyczne wciągnięcie się oraz zwrócenie honoru. Olbrzymia przyjemność lektury.

Najsłabsza dla mnie ta połać gangstersko-wojenna. Mordobicia, strzelaniny i honor mafiosa to nie są rzeczy, które mnie szczególnie interesują. Zwłaszcza, że gubiłam się w arabskich imionach nowego zestawu bohaterów :( Ale rozumiem, że były potrzebne dla podbicia stawki i plot twistu. Natomiast: egzotyczne przygody, podróże fizyczne/metafizyczne, przekraczanie siebie i droga bohatera, koloryt lokalny i panoramiczne spojrzenie - to zdecydowanie bardziej. Szczęśliwie 2/3 książki jest właśnie taka.

Dla (podobnych mi) marud, którzy muszą mieć więcej niż przyjemność: konstrukcja też dobra, przemyślana, epizody pasują do siebie i sensownie się układają. Jedynie ostatnia część przeładowana, jakby rozciągnięty epilog z dopinaniem wszystkich wątków. Ale nie szkodzi. Na tym etapie już będziecie tak kochać Lina, że przeczytalibyście 10 epilogów, byle pobyć z nim dłużej.

I polecam szczególnej uwadze opisy jedzenia. Za te wszystkie pieniądze ze sprzedaży książki (oraz z przestępczego życia...) autor powinien wysłać każdemu czytelnikowi przynajmniej jeden z opisanych posiłków. Tzn., wyjąwszy zupę z gnijącego mięsa.

Czego w tej książce nie ma! Przyjaźń na śmierć i życie, rozdzierająca serce miłość, szlachetni biedacy, odrażający bandyci, przygoda goni przygodę, tajemnice, zaułki, dysputy filozoficzne, pociągi, plaże i Protagonista - dręczony demonami seksi bud guy o wrażliwym sumieniu. Wszystko z grepsami albo zachodami słońca pomiędzy. Brzmi jakbym śmieszkowała? Bo faktycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od miesięcy niekwestionowany faworyt książkowy córki <3

Od miesięcy niekwestionowany faworyt książkowy córki <3

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wymysły typu "przeczytam wszystkie książki danego autora" - zwłaszcza, jeśli chodzi o pisarza gatunkowego - mogą być bardzo zgubne, bo marnuje się przez nie życie na takie chałki.

Na tym etapie mojej dymitriady mogę chyba postawić tezę o stałych cechach pisarstwa Głuchowskiego:
1. gadulstwo
2. ciekawe koncepty finałowe.
Pierwsze psuje drugie; dziesięć razy chce się porzucić lekturę (i tylko głupie postanowienie trzyma) i nawet bardzo ciekawa końcówka wlecze się na kilkudziesięciu stronach. W efekcie poczucie, że ktoś miał dobry pomysł, który zmarnował, ale już nie będzie można go ponownie wykorzystać w lepszej realizacji.

Wymysły typu "przeczytam wszystkie książki danego autora" - zwłaszcza, jeśli chodzi o pisarza gatunkowego - mogą być bardzo zgubne, bo marnuje się przez nie życie na takie chałki.

Na tym etapie mojej dymitriady mogę chyba postawić tezę o stałych cechach pisarstwa Głuchowskiego:
1. gadulstwo
2. ciekawe koncepty finałowe.
Pierwsze psuje drugie; dziesięć razy chce się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzeci tom niestety znacząco słabszy, ale ogólnie spoko książka. Wbrew obiegowym opiniom nie składa się w całości z opisów przyrody (a te są w istocie malownicze).

Trzeci tom niestety znacząco słabszy, ale ogólnie spoko książka. Wbrew obiegowym opiniom nie składa się w całości z opisów przyrody (a te są w istocie malownicze).

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zabawne, irytujące i niedorzeczne, że co kilka strof autor opracowania wtrąca przypis potępiający jakość tłumaczenia Tuwima

Zabawne, irytujące i niedorzeczne, że co kilka strof autor opracowania wtrąca przypis potępiający jakość tłumaczenia Tuwima

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze wrażenie: ze względu na hype wokół Saundersa miałam nadzieję, że ta książka będzie bardziej. To jednak nie jest jeszcze ta dekonstrukcja liberalnego języka sukcesu i coachingu, na którą czekam, a nadal (jedynie) satyra.

Z drugiej strony. To nie jest książka tylko o tym języku; raczej o niskiej klasie społecznej, co doskonale widać w kompozycji zbioru. Kolejność opowiadań jest bardzo dobra. Perspektywa przekręca się dokładnie pośrodku (opowiadanie "Morszczyn") z tego fałszywego, infekującego, cudzego języka na jego bezwolne ofiary, tych obrzydłych, odpychających, głupich biedaków. Zasłona zrzucona na nich z góry odkrywa się i zaczynamy bardziej widzieć ich samych; podoba mi się, że od tego momentu akcja w coraz większej mierze dzieje się w marzeniach (głupich, płytkich marzeniach, też zrobionych z najtańszej popkultury - ale będących o wiele bardziej emanacją ich wnętrza i potrzeb niż frazesy samorozwoju). No i kiedy są już bardziej widoczni, osamotnieni, bardziej i wstydliwiej sobą, to koniec końców Saunders ich ocala. Dobrze.

Pierwsze wrażenie: ze względu na hype wokół Saundersa miałam nadzieję, że ta książka będzie bardziej. To jednak nie jest jeszcze ta dekonstrukcja liberalnego języka sukcesu i coachingu, na którą czekam, a nadal (jedynie) satyra.

Z drugiej strony. To nie jest książka tylko o tym języku; raczej o niskiej klasie społecznej, co doskonale widać w kompozycji zbioru. Kolejność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Żarty z pierdzenia i "wiejskich" pseudoarchaizmów, no, owszem, tak się pisze w Polsce fantasy po Sapkowskim. Kontekst/koloryt lokalny (rekonstrukcja epoki) powierzchowne, jakby co chwila ktoś do mnie ostentacyjnie zaciskał jedną powiekę w POROZUMIEWAWCZYM mrugnięciu. Może później jest lepiej, ale nie mam czasu sprawdzać - odłożyłam po pierwszym rozdziale.

Żarty z pierdzenia i "wiejskich" pseudoarchaizmów, no, owszem, tak się pisze w Polsce fantasy po Sapkowskim. Kontekst/koloryt lokalny (rekonstrukcja epoki) powierzchowne, jakby co chwila ktoś do mnie ostentacyjnie zaciskał jedną powiekę w POROZUMIEWAWCZYM mrugnięciu. Może później jest lepiej, ale nie mam czasu sprawdzać - odłożyłam po pierwszym rozdziale.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobre tłumaczenie; aż ciekawe, czy oryginał jest tak pełen werwy i kolorytu poszczególnych bohaterów

Bardzo dobre tłumaczenie; aż ciekawe, czy oryginał jest tak pełen werwy i kolorytu poszczególnych bohaterów

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myślałam, że to prawdziwa książka, a okazało się, że pastelowy, pseudohistoryczny landszaft. Bolszewicka Rosja złożona z trzech podstawowych komponentów, jakie mógł sobie wyobrazić przeciętny Amerykanin: żyrandole + bizantyjsko-międzywojenna pozłota + hasłowo rozumiana dystopia jako kolor tła, zaludniona slapstickowymi aparatczykami. Książka stoi wyłącznie na bajkowo-śmietankowym głównym bohaterze i wytwarzanym ciepełku typu dosłownie: kapcie, szarlotka, herbatka z pomarańczą, długie jesienne wieczory. Szacuję (nie mając doświadczenia w tej dziedzinie), że jest to powieść o klasę-dwie lepsza od czegoś w rodzaju "Dziewczyny z II RP", "Willa nad starym rozlewiskiem" itp..

Myślałam, że to prawdziwa książka, a okazało się, że pastelowy, pseudohistoryczny landszaft. Bolszewicka Rosja złożona z trzech podstawowych komponentów, jakie mógł sobie wyobrazić przeciętny Amerykanin: żyrandole + bizantyjsko-międzywojenna pozłota + hasłowo rozumiana dystopia jako kolor tła, zaludniona slapstickowymi aparatczykami. Książka stoi wyłącznie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Reportaż ok; konstrukcja i styl dość uproszczone, raczej gazetowe niż książkowe (i rzeczywiście, w podziękowaniach info o tym, że najpierw był to artykuł w "New Yorkerze"), ale przez to całość jest bardzo klarowna, ciężko mieć co zarzucić. Ocenę zaniżam, bo sama historia jest wkurzająca - rozbicie prawdopodobnie fajnej rodziny i niszczenie ludziom życia po nic, przez wmawianie i zbiorowe podżeganie do psychotycznego zmyślania, nie lubię takich rzeczy.

Reportaż ok; konstrukcja i styl dość uproszczone, raczej gazetowe niż książkowe (i rzeczywiście, w podziękowaniach info o tym, że najpierw był to artykuł w "New Yorkerze"), ale przez to całość jest bardzo klarowna, ciężko mieć co zarzucić. Ocenę zaniżam, bo sama historia jest wkurzająca - rozbicie prawdopodobnie fajnej rodziny i niszczenie ludziom życia po nic, przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy ktoś określa książkę jako "O MIŁOŚCI", to ja już wiem, że nie chcę tego czytać: historie miłosne są zawsze źle zrobione, a jeśli jest to tzw. literatura wysoka, to taka etykieta eufemizuje raczej opowiadania erotyczne.

Z niekłamanym i radosnym zaskoczeniem przyjęłam więc pierwsze opowiadania, kompletnie inne od ugruntowanej konwencji pisania "o miłości". Z dobrze wyważoną emocją, poskładane z przypadków - 'dziwaczne nic nadzwyczajnego'. Dodatkowo - świetny zabieg z tym, że religia i polityka były bladym, ale znaczącym tłem, drugoplanowymi elementami wpływu na życie bohaterów w ich najbardziej prywatnych wymiarach. Bardzo mi się podobało.

Ale im dalej, tym gorzej. Stopniowo opowiadania zaczęły wpadać w koleiny, następowało zagęszczenie standaryzowanych, beznamiętnych passusów na temat różnorodnych seksualnych epizodów, generyczna "proza współczesna o związkach". Ale co gorsza: zaczęło się to odbywać z jednoczesnym powielaniem obraźliwych stereotypów: kobiety muszą być buntownicze i przebojowe, żeby je szanować i uznać za godne uwagi; w świecie związków w kobiecie najważniejszy jest wygląd itd.. Jeszcze w "Pionku" to było fajnie zdekonstruowane - te stereotypy obróciły się na element walki o władzę w świecie własnej płci. Później występowały już tylko jako bezrefleksyjna wsadowa.

Po początkowym zachwycie została głównie obojętna konstatacja, jak konsekwentnie ułożył się spadek jakości opowiadań - równiutka krzywa.

Kiedy ktoś określa książkę jako "O MIŁOŚCI", to ja już wiem, że nie chcę tego czytać: historie miłosne są zawsze źle zrobione, a jeśli jest to tzw. literatura wysoka, to taka etykieta eufemizuje raczej opowiadania erotyczne.

Z niekłamanym i radosnym zaskoczeniem przyjęłam więc pierwsze opowiadania, kompletnie inne od ugruntowanej konwencji pisania "o miłości". Z dobrze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka, której nigdy nie wybrałabym z własnej woli - niedorzeczne tytuł i okładka sugerują jakiś tandetny thriller. Przeczytałam ze względu na polecenie Katarzyny Surmiak-Domańskiej i była to zasłużona rekomendacja. Wciągający reportaż o bardzo literackiej konstrukcji - co może być wadą dla non-fiction, ale autorowi udało się przeprowadzić te zabiegi z sukcesem. Całość ma świetny (przepraszam za wyrażenie) "klimat" - mroczny i staroświecki, świetnie oddany bezbłędną korespondencją detali opisowych i zdjęć. Stany Zjednoczone z przełomu wieków, ale nie w westernowy sposób.

Książka, której nigdy nie wybrałabym z własnej woli - niedorzeczne tytuł i okładka sugerują jakiś tandetny thriller. Przeczytałam ze względu na polecenie Katarzyny Surmiak-Domańskiej i była to zasłużona rekomendacja. Wciągający reportaż o bardzo literackiej konstrukcji - co może być wadą dla non-fiction, ale autorowi udało się przeprowadzić te zabiegi z sukcesem. Całość ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza część znakomita.

Niestety druga, zgodnie z danymi ze wstępu, to ewidentnie falsyfikat, czy też po prostu autorem jest osoba o dużo słabszych talentach literackich i, cóż, chyba również rejestrach duchowych.

Pierwsza część znakomita.

Niestety druga, zgodnie z danymi ze wstępu, to ewidentnie falsyfikat, czy też po prostu autorem jest osoba o dużo słabszych talentach literackich i, cóż, chyba również rejestrach duchowych.

Pokaż mimo to