Aleksandra

Profil użytkownika: Aleksandra

Stargard Szczeciński Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 9 lata temu
12
Przeczytanych
książek
12
Książek
w biblioteczce
12
Opinii
79
Polubień
opinii
Stargard Szczeciński Kobieta
Dodane| Nie dodano
Indywidualistka lubiąca postawić na swoim.

Opinie

Okładka książki Wszystkie moje mamy Renata Piątkowska, Maciej Szymanowicz
Ocena 8,4
Wszystkie moje... Renata Piątkowska,&...

Na półkach:

Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów na opisanie uczuć, które towarzyszyły mi podczas czytania tej niepozornej książeczki. Nie ukrywam, że sama mocno zdziwiłam się jej niewielkimi gabarytami, jednak bardzo szybko przekonałam się o tym, iż została ona przeze mnie niesłusznie oceniona. Nie sztuką jest bowiem stworzyć trzystustronicową powieść o niczym, ponieważ taką z całą pewnością może napisać każdy z nas. Mistrzostwem jest natomiast zawarcie mocnego przesłania na o wiele mniejszej powierzchni i zrobienie tego w taki sposób, by było one zrozumiałe nawet dla najmłodszych czytelników.

Szymek Bauman to kilkuletni chłopiec, który wraz z członkami najbliższej rodziny zmuszony został do zamieszkania w warszawskim getcie. Bohater zupełnie inaczej wyobrażał sobie wojnę, a już na pewno nie był przygotowany na to, że tak szybko straci ukochanego ojca, matkę i siostrę. W wyobraźni tego dziecka wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. On i jego najlepszy przyjaciel Dawid mieli szybko i bezboleśnie pokonać Niemców, a na ich ziemiach znów miał zapanować pokój. Z biegiem czasu Szymek staje się świadkiem coraz to większych okrucieństw, a z jego życia zaczyna znikać coraz więcej osób...

Renata Piątkowska stworzyła niezwykłą historyjkę i rzecz jasna oparta ona została na faktach autentycznych. Przeczytałam w swoim życiu wiele książek poświęconych II Wojnie Światowej i związanych z nią zniszczeń, ale chyba po raz pierwszym zostałam wstrząśnięta na tyle, że przez dłuższy czas nie byłam w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa na jej temat. Potrzebowałam czasu, by poukładać sobie w głowie pewne rzeczy, a już w trakcie zapoznawania się z lekturą tej książki wiedziałam, że zadanie to nie będzie należeć do najłatwiejszych. Do tej pory wydawało mi się, że jedynie bezpośrednie opisy zbrodni są w stanie wstrząsnąć człowiekiem i otworzyć mu oczy na tragedie, które miały miejsce przed laty. Spotkanie z powieścią "Wszystkie moje mamy" pozwoliło mi spojrzeć na Holocaust z zupełnie innej strony. Miałam do czynienia z kilkoma pozycjami literackimi, napisanymi z perspektywy dziecka i choć niemalże każda z nich wzbudziła we mnie wiele emocji to po czasie, niemalże zawsze stwierdzałam, że nie posiadały elementu utwierdzającego moli książkowych, iż to właśnie oni byli świadkami tego wszystkiego. Zdaje sobie sprawę, że większość z nich została spisana rękoma dorosłych już ludzi, więc nie powinnam być zdziwiona stylem utrzymującym się w całości dzieła. Zaczęłam się natomiast zastanawiać nad tym, jakim sposobem dziecko byłyby w stanie zapamiętać tak wiele szczegółów z tamtego okresu. W żadnym wypadku nie wątpię w zdolności maluchów do tego typu rzeczy, ale nie o wszystkim było im dane wiedzieć, więc jakim sposobem w książkach będących autobiografią pojawiają się aż tak szczegółowe opisy? Muszę przyznać, że dopiero Renata Piątkowska skłoniła mnie do przemyśleń na temat i choć posiadam kilka różnych koncepcji, by zabrać się za jego rozwinięcie, każdy z nas posiada swoje własne poglądy w tym zakresie i mogłaby z tego wyniknąć o wiele dłuższa dyskusja.

Bardzo się cieszę, że na polskim rynku wydawniczym pojawiają się tego typu książki. Moim zdaniem już od najmłodszych lat powinniśmy dać o edukację naszych pociech, a opowiadanie im o historii naszego państwa jest dla mnie sprawą pierwszorzędną. Tym bardziej jestem zadowolona ze spotkania z utworem "Wszystkie moje mamy", ponieważ w moim odczuciu posiada on wszystkie te cechy, które powinna posiadać idealna powieść dla najmłodszych czytelników. Posiada ona wiele ciekawych informacji na temat sytuacji Żydów w Polsce za czasów II Wojny Światowej i faktycznie została ona napisana w taki sposób, w jaki tę historię opowiedziałoby nam kilkuletni maluch, mogący być świadkiem tych wielu okropieństw. Całość utworu w perfekcyjny sposób została dostosowana do odbiorców i nie uważam, by znalazły się w niej treści, uznawane powszechnie za niestosowne i zbyt brutalne. Ponadto bardzo się cieszę, że autorka zdecydowała się na przedstawienie nam wielkiej postaci jaką niewątpliwie jest Irena Sendlerowa. Nazwisko to powinno być znane wszystkim, ponieważ to właśnie narażając własne życie, uratowała z otchłani getta warszawskiego 2500 dzieci. Wydaje mi się, że nie wielu z nas na jej miejscu zachowałoby się podobnym sposób, więc tym bardziej jestem zadowolona z tego, że dzięki Renacie Piątkowskiej spora część dzieci będzie miało okazję poznać tak wybitną osobę.

Na koniec chciałabym napisać jeszcze kilka słów na temat ilustracji, których autorem jest Maciej Szymanowicz. W tym przypadku nie znajdują się one na wszystkich stronach książki, jednak obrazują wszystkie najważniejsze momenty opowieści. Mi osobiście przypadły one do gustu, choć uważam, że zupełnie niepotrzebne zostały na nich zamieszczone napisy. Oczywiście nie pojawiły się one na wszystkich z nich, ale uważam, że spokojnie mogłyby zostać pominięte i nic wielkiego by się nie stało. Tak, czy inaczej całość utworu, chciałabym polecić rodzicom dzieci w różnym wieku. Osobiście byłabym skłonna do czytania tej książeczki dzieciom od czwartego roku życia. Wydaje mi się, że jest to już ten wiek, w którym po rozmowie z rodzicami, maluszek spokojnie będzie w stanie zrozumieć wydarzenia mające miejsce w utworze, a i sam będzie skłonny do zadawania pytań na jej temat. Co prawda córka mojego brata będzie zmuszona poczekać z poznaniem tej historii jeszcze wiele miesięcy, jednak jestem niemalże pewna, że jej Tata z zafascynowaniem przeczyta ją dużo wcześniej. W końcu w naszej kulturze przyjęło się przekonanie, że faceci są niczym duże dzieci, więc nic dziwnego, że ciągnie ich do sięgania po książki przeznaczone dla najmłodszych czytelników.

[http://recenzje-leny.blogspot.com/2014/05/lena-czyta-dzieciom-wszystkie-moje-mamy.html]

Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów na opisanie uczuć, które towarzyszyły mi podczas czytania tej niepozornej książeczki. Nie ukrywam, że sama mocno zdziwiłam się jej niewielkimi gabarytami, jednak bardzo szybko przekonałam się o tym, iż została ona przeze mnie niesłusznie oceniona. Nie sztuką jest bowiem stworzyć trzystustronicową powieść o niczym, ponieważ taką z całą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikogo chyba nie muszę przekonywać, że książki stanowią nieodłączny element mojego życia. Mam na ich punkcie niezłego bzika, a w poszukiwaniu tych najpiękniejszych, udałabym się nawet na koniec świata. Literatura towarzyszyła mi od najwcześniejszych lat, ale tak naprawdę nikt nie zaszczepił we mnie miłości do tego rodzaju rozrywki i z biegiem czasu zaczęłam ją traktować jako przykry obowiązek. Dopiero z wiekiem zaczęłam doceniać słowo pisane i mam nadzieję, że już nigdy nie zwątpię w magię, która związana jest z poznawaniem coraz to nowych historii.

"Lena czyta dzieciom" to cykl stworzony z myślą o najmłodszych czytelnikach. Dlaczego zdecydowałam się na jego stworzenie? Zdaję sobie sprawę z tego, że niewielu rodziców decyduje się na zapoznawanie swoich pociech z różnego rodzaju pozycjami literackimi. Nie mówię tu oczywiście o osobach, które same pałają miłością do tego rodzaju form aktywności. Mam tu raczej na myśli ludzi preferujących siedzenie przed telewizorem, bo choć mają do tego pełne prawo to powinni również pomyśleć o rozwoju swojego dziecka i poświęcić na to choć kilkanaście minut dziennie. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach jest tyle fantastycznych książeczek, które z całą pewnością zachwycą nie tylko najmłodszych odbiorców, ale i wielu przypadkach zaskoczą niejednego z rodziców.

W dniu dzisiejszym chciałabym się skupić na dwóch fenomenalnych książkach autorstwa Grzegorza Kasdepke, które przeczytałam z myślą o swojej czternastomiesięcznej bratanicy Kalinie. Przedstawiają one po kilkanaście ciekawych historii z życia tytułowego detektywa Pozytywki. Nie chciałabym czynić tutaj spojlerów, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi jeśli odpuszczę sobie opisywanie zawartych w tej pozycji literackiej zagadek. Każda z przygód naszego głównego bohatera to około dziesięć stron przedniej zabawy, którą bez zbędnych przeszkód możemy sobie dawkować przez kolejnych kilka dni. Muszę przyznać, że jest to naprawdę fajne rozwiązanie dla rodziców czytających "Detektywa Pozytywkę" i "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki" nieco młodszym dzieciom. Z doświadczenia wiem, że wiele maluszków nie jest w stanie wysłuchać do końca dłuższych historii, więc opiekunowie zmuszeni są im je opowiadać na raty, albo co rusz zaczynają to robić od nowa. W przypadku tego typu książek problem ten wydaje się być w jakimś stopniu zażegnany i każda ze stron powinna być zadowolona. Wszystko zależy od wytrzymałości dzieci i ich chęci do zapoznawania się z kolejnymi przygodami detektywa Pozytywki. Wiadomo przecież, że starsze pociechy mogą poprosić swoich rodziców, by przeczytali im nieco więcej historyjek danego wieczoru i przy tym będą się naprawdę fajnie bawić. Dorośli zresztą też!



Co jest największym fenomenem tych pozycji literackich? Na pewno fakt, że nadają się one do czytania w różnym wieku i nie chodzi mi tu jedynie o długość poszczególnych historyjek, ale i również o zagadki, które zostały umieszczone przez autora pod każdą z nich. Wiadomo, że te najmłodsze dzieci nie będą jeszcze w stanie odpowiedzieć na pytania zadawane Grzegorza Kasdepke, jednak dla tych już nieco starszych stanowić one będą doskonałą rozrywkę. Dzięki nim sami będą mogli poczuć się niczym mali detektywi i rozwiążą niejedną tajemnicę, które zostały przed nimi skryty we wnętrzu tych niepozornych utworów. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że omawiane w dniu dzisiejszym pozycje, rosną w siłę wraz ze swoimi odbiorcami i co rusz odkrywają przed nimi coraz to nowe tajemnice i możliwości do dalszego rozwoju. Tym bardziej, że mają one za zadanie uczyć dzieci logicznego myślenia, a nawet zachęcać je do tworzenia łańcuchów przyczynowo-skutkowych. Dlatego też uważam, że póki co jest to najlepsza z najlepszych propozycji dla młodszych czytelników, które miałam okazję przeczytać i gorąco zachęcam wszystkich rodziców (ale i nie tylko), by zamiast sadzać swoje pociechy przed telewizorem, albo dawać im do zabawy nic niewnoszące publikacje, zainwestowali nieco swojego wolnego czasu w dobór naprawdę wartościowych pozycji, które nie tylko bawią, ale i uczą.


Jeśli chodzi o sam sposób wydania tych książeczek to powiem tylko tyle, że jestem nimi naprawdę zachwycona. Wielkie ukłony w tej kwestii należą panu Piotrowi Rychel, który na potrzeby detektywa Pozytywki, wykonał naprawdę przepiękne ilustracje. Jestem pewna, że zwróciło na nie uwagę nie jedno dziecko i w sumie nie ma co się dziwić! Osobiście już dawno nie miałam do czynienia z obrazkami, które równie trafnie przedstawiałyby wydarzenia mające miejsce w poznawanej przeze mnie historii, a dla maluszków ma to przecież niemałe znaczenie. Ważne również jest to, że twórcy tej pozycji zdecydowali się na minimalizm. Zbyt wiele ilustracji mogłoby przeszkodzić w odbiorze tekstu, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego też uważam, że będzie musiało minąć naprawdę wiele czasu, aż znajdę godnego przeciwka, który swym całokształtem mógłby konkurować z tymi pozycjami literackimi, a uwierzcie mi, należę do osób nadzwyczaj wybrednych i rzadko co jest w stanie mnie oczarować aż do tego stopnia. Zapomniałam jeszcze wspomnieć o samej kolorystyce tych książeczek, która podobnie jak cała reszta zostały wybrane przez wydawcę w sposób mistrzowski. Jest ona naprawdę miła dla oka i jednocześnie tak pasująca do siebie, że mogłaby jej pozazdrościć niejedna powieść dla małych i dla dużych. Muszę przyznać, że osobiście jestem bardzo ciekawa kolejnych tomów tej serii, a także innych historii, które do tej pory wypłynęły spod pióra Grzegorza Kasdepke. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz będę miała okazję się z nimi zapoznać, a już na pewno będą przeze mnie kupowane jako prezent dla dzieci w różnym wieku. Nie mogę się już doczekać chwili, w której "Detektyw Pozytywka" i "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki" zostaną przedstawione córeczce mojego Brata. Mam nadzieję, że Kalina i jej rodzice podzielą mój entuzjazm i będą nią zauroczeni.

[http://recenzje-leny.blogspot.com/2014/05/lena-czyta-dzieciom-detektyw-pozytywka.html#more]

Nikogo chyba nie muszę przekonywać, że książki stanowią nieodłączny element mojego życia. Mam na ich punkcie niezłego bzika, a w poszukiwaniu tych najpiękniejszych, udałabym się nawet na koniec świata. Literatura towarzyszyła mi od najwcześniejszych lat, ale tak naprawdę nikt nie zaszczepił we mnie miłości do tego rodzaju rozrywki i z biegiem czasu zaczęłam ją traktować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikogo chyba nie muszę przekonywać, że książki stanowią nieodłączny element mojego życia. Mam na ich punkcie niezłego bzika, a w poszukiwaniu tych najpiękniejszych, udałabym się nawet na koniec świata. Literatura towarzyszyła mi od najwcześniejszych lat, ale tak naprawdę nikt nie zaszczepił we mnie miłości do tego rodzaju rozrywki i z biegiem czasu zaczęłam ją traktować jako przykry obowiązek. Dopiero z wiekiem zaczęłam doceniać słowo pisane i mam nadzieję, że już nigdy nie zwątpię w magię, która związana jest z poznawaniem coraz to nowych historii.

"Lena czyta dzieciom" to cykl stworzony z myślą o najmłodszych czytelnikach. Dlaczego zdecydowałam się na jego stworzenie? Zdaję sobie sprawę z tego, że niewielu rodziców decyduje się na zapoznawanie swoich pociech z różnego rodzaju pozycjami literackimi. Nie mówię tu oczywiście o osobach, które same pałają miłością do tego rodzaju form aktywności. Mam tu raczej na myśli ludzi preferujących siedzenie przed telewizorem, bo choć mają do tego pełne prawo to powinni również pomyśleć o rozwoju swojego dziecka i poświęcić na to choć kilkanaście minut dziennie. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach jest tyle fantastycznych książeczek, które z całą pewnością zachwycą nie tylko najmłodszych odbiorców, ale i wielu przypadkach zaskoczą niejednego z rodziców.

W dniu dzisiejszym chciałabym się skupić na dwóch fenomenalnych książkach autorstwa Grzegorza Kasdepke, które przeczytałam z myślą o swojej czternastomiesięcznej bratanicy Kalinie. Przedstawiają one po kilkanaście ciekawych historii z życia tytułowego detektywa Pozytywki. Nie chciałabym czynić tutaj spojlerów, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi jeśli odpuszczę sobie opisywanie zawartych w tej pozycji literackiej zagadek. Każda z przygód naszego głównego bohatera to około dziesięć stron przedniej zabawy, którą bez zbędnych przeszkód możemy sobie dawkować przez kolejnych kilka dni. Muszę przyznać, że jest to naprawdę fajne rozwiązanie dla rodziców czytających "Detektywa Pozytywkę" i "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki" nieco młodszym dzieciom. Z doświadczenia wiem, że wiele maluszków nie jest w stanie wysłuchać do końca dłuższych historii, więc opiekunowie zmuszeni są im je opowiadać na raty, albo co rusz zaczynają to robić od nowa. W przypadku tego typu książek problem ten wydaje się być w jakimś stopniu zażegnany i każda ze stron powinna być zadowolona. Wszystko zależy od wytrzymałości dzieci i ich chęci do zapoznawania się z kolejnymi przygodami detektywa Pozytywki. Wiadomo przecież, że starsze pociechy mogą poprosić swoich rodziców, by przeczytali im nieco więcej historyjek danego wieczoru i przy tym będą się naprawdę fajnie bawić. Dorośli zresztą też!



Co jest największym fenomenem tych pozycji literackich? Na pewno fakt, że nadają się one do czytania w różnym wieku i nie chodzi mi tu jedynie o długość poszczególnych historyjek, ale i również o zagadki, które zostały umieszczone przez autora pod każdą z nich. Wiadomo, że te najmłodsze dzieci nie będą jeszcze w stanie odpowiedzieć na pytania zadawane Grzegorza Kasdepke, jednak dla tych już nieco starszych stanowić one będą doskonałą rozrywkę. Dzięki nim sami będą mogli poczuć się niczym mali detektywi i rozwiążą niejedną tajemnicę, które zostały przed nimi skryty we wnętrzu tych niepozornych utworów. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że omawiane w dniu dzisiejszym pozycje, rosną w siłę wraz ze swoimi odbiorcami i co rusz odkrywają przed nimi coraz to nowe tajemnice i możliwości do dalszego rozwoju. Tym bardziej, że mają one za zadanie uczyć dzieci logicznego myślenia, a nawet zachęcać je do tworzenia łańcuchów przyczynowo-skutkowych. Dlatego też uważam, że póki co jest to najlepsza z najlepszych propozycji dla młodszych czytelników, które miałam okazję przeczytać i gorąco zachęcam wszystkich rodziców (ale i nie tylko), by zamiast sadzać swoje pociechy przed telewizorem, albo dawać im do zabawy nic niewnoszące publikacje, zainwestowali nieco swojego wolnego czasu w dobór naprawdę wartościowych pozycji, które nie tylko bawią, ale i uczą.


Jeśli chodzi o sam sposób wydania tych książeczek to powiem tylko tyle, że jestem nimi naprawdę zachwycona. Wielkie ukłony w tej kwestii należą panu Piotrowi Rychel, który na potrzeby detektywa Pozytywki, wykonał naprawdę przepiękne ilustracje. Jestem pewna, że zwróciło na nie uwagę nie jedno dziecko i w sumie nie ma co się dziwić! Osobiście już dawno nie miałam do czynienia z obrazkami, które równie trafnie przedstawiałyby wydarzenia mające miejsce w poznawanej przeze mnie historii, a dla maluszków ma to przecież niemałe znaczenie. Ważne również jest to, że twórcy tej pozycji zdecydowali się na minimalizm. Zbyt wiele ilustracji mogłoby przeszkodzić w odbiorze tekstu, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego też uważam, że będzie musiało minąć naprawdę wiele czasu, aż znajdę godnego przeciwka, który swym całokształtem mógłby konkurować z tymi pozycjami literackimi, a uwierzcie mi, należę do osób nadzwyczaj wybrednych i rzadko co jest w stanie mnie oczarować aż do tego stopnia. Zapomniałam jeszcze wspomnieć o samej kolorystyce tych książeczek, która podobnie jak cała reszta zostały wybrane przez wydawcę w sposób mistrzowski. Jest ona naprawdę miła dla oka i jednocześnie tak pasująca do siebie, że mogłaby jej pozazdrościć niejedna powieść dla małych i dla dużych. Muszę przyznać, że osobiście jestem bardzo ciekawa kolejnych tomów tej serii, a także innych historii, które do tej pory wypłynęły spod pióra Grzegorza Kasdepke. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz będę miała okazję się z nimi zapoznać, a już na pewno będą przeze mnie kupowane jako prezent dla dzieci w różnym wieku. Nie mogę się już doczekać chwili, w której "Detektyw Pozytywka" i "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki" zostaną przedstawione córeczce mojego Brata. Mam nadzieję, że Kalina i jej rodzice podzielą mój entuzjazm i będą nią zauroczeni.

[http://recenzje-leny.blogspot.com/2014/05/lena-czyta-dzieciom-detektyw-pozytywka.html#more]

Nikogo chyba nie muszę przekonywać, że książki stanowią nieodłączny element mojego życia. Mam na ich punkcie niezłego bzika, a w poszukiwaniu tych najpiękniejszych, udałabym się nawet na koniec świata. Literatura towarzyszyła mi od najwcześniejszych lat, ale tak naprawdę nikt nie zaszczepił we mnie miłości do tego rodzaju rozrywki i z biegiem czasu zaczęłam ją traktować...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Aleksandra Świerczek

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
12
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
79
razy
W sumie
wystawione
11
ocen ze średnią 6,7

Spędzone
na czytaniu
50
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]