-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-01-27
2021-07-23
2015-06-07
2018-11-12
Sparks znany jest między innymi z tego, że przemyca do swoich powieści elementy autobiograficzne. Odkąd się rozwiódł w jego powieściach też zaroiło się od rozwodników. I to takich wybitnie kulturalnych.
Fabularnie ta powieść przypomina mi trochę „Wybór” i „Dla ciebie wszystko”. Dwoje ludzi poznaje się na plaży. Oboje samotnie spędzają urlop (ona przyjechała na ślub przyjaciółki, on w wieku czterdziestu dwóch lat ma poznać swojego biologicznego ojca). Oczywiście zakochują się w sobie. Jest pięknie, ale krótko. Hope ma trzydzieści sześć lat, swoje życie, zobowiązania, plany i cele, których nie może zrealizować z Tru. Nie tylko miłością człowiek żyje… Ale czy na pewno?
Opis na tylnej okładce jest bardzo obiecujący, ale mam wrażenie, że Sparks nie wykorzystał potencjału tej historii. Albo to ja z wiekiem staję się cyniczna, albo jemu idzie coraz gorzej. Nie uroniłam ani jednej łzy.
Sparks znany jest między innymi z tego, że przemyca do swoich powieści elementy autobiograficzne. Odkąd się rozwiódł w jego powieściach też zaroiło się od rozwodników. I to takich wybitnie kulturalnych.
Fabularnie ta powieść przypomina mi trochę „Wybór” i „Dla ciebie wszystko”. Dwoje ludzi poznaje się na plaży. Oboje samotnie spędzają urlop (ona przyjechała na ślub...
2014-08
Zarówno Travis jak i Gabby musieli dokonać trudnego wyboru. Oboje zdecydowali się podążyć za głosem serca, łamiąc dane wcześniej słowo. Na szczęście oboje się nie pomylili.
Lubię powieści, które kończą się pozytywnie. Świat jest wystarczająco paskudny. W literaturze szukam nadziei, że nawet w najgorszej sytuacji można liczyć na uśmiech losu.
Za każdym razem, gdy sięgam po jakąś powieść Sparksa, zastanawiam się skąd bierze się ta jego umiejętność tworzenia idealnych mężczyzn. Bo szczerze mówiąc, nawet ich wady mają w sobie coś, co nie pozwala myśleć o nich negatywnie.
Zarówno Travis jak i Gabby musieli dokonać trudnego wyboru. Oboje zdecydowali się podążyć za głosem serca, łamiąc dane wcześniej słowo. Na szczęście oboje się nie pomylili.
Lubię powieści, które kończą się pozytywnie. Świat jest wystarczająco paskudny. W literaturze szukam nadziei, że nawet w najgorszej sytuacji można liczyć na uśmiech losu.
Za każdym razem, gdy sięgam po...
2017-11-19
Nicholas Sparks jest jednym z tych autorów, na których kolejne powieści czeka się z zapartym tchem. Autor dozuje czytelnikom swoją twórczość w regularnych odstępach. Mniej więcej co roku otrzymujemy kolejną wzruszającą historię, która raz łamie nam serce, raz podnosi na duchu.
Po krótkim flircie z wątkiem kryminalnym w „Spójrz na mnie”, Sparks wraca na dobrze znany nam obszar obyczajowy. Wkraczamy do życia bohaterów w momencie, gdy wszystko wywraca się do góry nogami. Sparks często odwołuje się w swoich powieściach do własnych doświadczeń lub doświadczeń swojej rodziny. Tak było w „Na ratunek”, „Jesiennej miłości” czy „Pamiętniku”. Czy i tym razem było podobnie? Czy to przypadek, że napisał powieść o rozwodniku, gdy sam się rozwodził? Możemy się tylko domyślać.
Russ z zapracowanego, nieobecnego ojca, staje się początkującym przedsiębiorcą i uczy się roli pełnoetatowego opiekuna pięcioletniej London. Tymczasem jego żona pnie się po szczeblach kariery zawodowej, co jest pierwszym krokiem oddalającym ją od rodziny. Opis relacji między Russem a Vivian był mało przekonujący. Wydaje mi się, że autor lekko demonizował panią Green, podczas gdy pan Green na jej tle wydawał się zbyt opanowany i taktowny. Nie wyobrażam sobie mężczyzny, który nie zrobiłby dzikiej awantury w chwili, gdy dowiaduje się, że żona go zdradza. Autor przedstawił Vivian jako chłodną manipulantkę, choć trzeba przyznać, że wyposażył ją też w kilka ludzkich cech.
Ta książka jest dobra. Przede wszystkim bardzo „sparksowa”. Powieści tego autora są jak życie: zwykle słodko gorzkie. Sukcesy przeplatają się z niepowodzeniami. Nawet, gdy historia kończy się szczęśliwie, bohaterowie nigdy nie są całkowicie wygrani. Zwykle muszą coś poświęcić. Russ Green w ciągu jednego roku stracił wszystko, ale zyskał drugi tyle. I to daje nam nadzieję, że nawet jeżeli wszystko idzie źle, to nie znaczy, że zawsze tak będzie.
Nicholas Sparks jest jednym z tych autorów, na których kolejne powieści czeka się z zapartym tchem. Autor dozuje czytelnikom swoją twórczość w regularnych odstępach. Mniej więcej co roku otrzymujemy kolejną wzruszającą historię, która raz łamie nam serce, raz podnosi na duchu.
Po krótkim flircie z wątkiem kryminalnym w „Spójrz na mnie”, Sparks wraca na dobrze znany nam ...
2016-10-23
2016-10-06
Wydaje mi się, że na najnowszą powieść Nicholasa Sparksa czekałam całe wieki. Od publikacji „Najdłuższej podróży” minęły tylko dwa lata. Od tej pory były jeszcze dwa filmy, ale nikomu z tu obecnych chyba nie muszę tłumaczyć, że ekranizacja to nie to samo, co powieść. Kiedy w końcu dostałam w swoje ręce „Spójrz na mnie”, cieszyłam się jak dziecko.
Powieść zaczyna się spokojnie, tak jak zwykle. Zwyczajna dziewczyna i zwyczajny facet. Ciekawie robi się dopiero, gdy zajrzymy głębiej. Kolejny raz Nicholas Sparks postanowił połączyć ze sobą ludzi z dwóch różnych światów.
Maria pochodzi z rodziny meksykańskich imigrantów. Pracuje w dużej kancelarii, gdzie zajmuje się prawem ubezpieczeniowym. Jest bardzo ambitna, co przekłada się na jakość jej pracy, jednak zdaje się, że nikt tego nie docenia. Jej przełożony zawala ją robotą, a sam spija całą śmietankę. W dodatku dziewczyna wpadła w oko jednemu ze wspólników. Facet ma żonę i dzieci, ale to nie przeszkadza mu w ciągłym nawiązywaniu romansów w biurze. Najprostszym wyjściem byłoby złożenie wypowiedzenia, ale w małym miasteczku nie łatwo o pracę, a Maria spłaca kredyt studencki, więc jedynym wyjściem jest zacisnąć zęby.
Collin jest dwudziestoośmioletnim studentem. Zaczął myśleć o swojej przyszłości na poważnie nieco później niż jego rówieśnicy. Kiedy oni się uczyli, walczyli o staże i pierwsze posady, Collin brał narkotyki, wdawał się w bójki i regularnie trafiał do aresztu. Na szczęście jednak w porę się ocknął. Dzięki przyjaciołom wyznaczył sobie cele i konsekwentnie do nich dążył. Stał się innym człowiekiem. Dzięki treningom i amatorskim walkom MMA nauczył się kontrolować agresję. Poszedł na studia, żeby móc zostać nauczycielem i w przyszłości pomóc jakiemuś pokręconemu dzieciakowi, jakim sam kiedyś był.
Czy ludzie naprawdę mogą się zmienić o 180 stopni? Wiele dziewczyn spotykając faceta z problemami naiwnie wierzy, że może go naprawić. Ile z nich ma rację? Maria pracując po studiach w prokuraturze widziała niejedno, a jednak zaufała Collinowi. Uwierzyła, że czasy podejmowania złych decyzji ma już za sobą.
Nietypowy dla Sparksa jest wątek kryminalny. Nie był to jego debiut w na tym terytorium (np. „Anioł stróż”, „Na zakręcie”), ale zagadek kryminalnych w jego twórczości rzeczywiście jest jak na lekarstwo. Choć jak na mnie bardzo szybko połapałam się, kto jest tym „złym gościem”, do końca nie wiedziałam czy autor oszczędzi wszystkich bohaterów. Dobrze wiemy, że od czasu do czasu lubi zafundować nam jakąś nieprzyjemną niespodziankę.
Wydaje mi się, że na najnowszą powieść Nicholasa Sparksa czekałam całe wieki. Od publikacji „Najdłuższej podróży” minęły tylko dwa lata. Od tej pory były jeszcze dwa filmy, ale nikomu z tu obecnych chyba nie muszę tłumaczyć, że ekranizacja to nie to samo, co powieść. Kiedy w końcu dostałam w swoje ręce „Spójrz na mnie”, cieszyłam się jak dziecko.
Powieść zaczyna się...
2014-07-19
Nigdy więcej nie będę oglądała filmu przed przeczytaniem książki! Zawsze to sobie powtarzam, ale moja wola jest niestety słabiutka.
Bardzo podobała mi się narracja. Autor wczuwa się w każdego z trzech bohaterów: Claytona, Beth i Thiaulta. Narracja w każdym z rozdziałów jest świetnie dopasowana do charakteru postaci. Widać kontrast między przygłupim (wiem, że to kolokwializm, ale nie potrafię znaleźć innego słowa, żeby go opisać) Keithem a wrażliwym i inteligentnym Loganem.
Mimo, że znałam zakończenie z filmu, to na początku epilogu zaczęłam mieć takie przeczucie, że może jednak Logan zginął. Sparks potrafi sprawnie wywieść czytelnika w pole.
Poza tym, autor porusza bardzo ważny problem społeczny, a mianowicie stres pourazowy dotykający żołnierzy, którym udało się przeżyć wojnę. Nikt z nas nie wie tak naprawdę, co ci ludzie tam przeszli, ile musieli poświęcić dla bezpieczeństwa swoich rodaków i jak te doświadczenia ich ukształtowały.
"Szczęściarz" to pierwsza powieść Sparksa, jaką przeczytałam, ale wiem na pewno, że nie ostatnia. Jest wyjątkowym pisarzem potrafiącym w niewiarygodny sposób opisywać ludzkie emocje.
Nigdy więcej nie będę oglądała filmu przed przeczytaniem książki! Zawsze to sobie powtarzam, ale moja wola jest niestety słabiutka.
Bardzo podobała mi się narracja. Autor wczuwa się w każdego z trzech bohaterów: Claytona, Beth i Thiaulta. Narracja w każdym z rozdziałów jest świetnie dopasowana do charakteru postaci. Widać kontrast między przygłupim (wiem, że to...
2014-08-09
Jestem rozdarta. Z jednej strony uwielbiam tą historię – dwoje ludzi spotyka się po ponad dwudziestu latach rozłąki, a ich uczucie jest tak samo silne jak wtedy, gdy się rozstawali. Z drugiej jednak strony NIENAWIDZĘ GDY DOBRZY LUDZIE UMIERAJĄ!!! Jedno jest pewne – ta powieść naprawdę poruszyła moje serce.
W powieściach Spraksa podoba mi się to, że nie wszyscy bohaterowie są bogaci i świetnie wykształceni. Są zwykłymi ludźmi. Można spotkać wśród nich kelnerki, byłych żołnierzy, ujeżdżaczy byków, studentów nie przyszłościowych kierunków małomiasteczkowe bibliotekarki i pomocników wiertaczy na platformach wiertniczych.
Wszystko to, co spotkało Dawsona Cole’a od samego momentu jego poczęcia było podłe i niesprawiedliwe. Był członkiem rodziny, z którą się nie utożsamiał, ale mimo to przylepiono mu łatkę wyrzutka. Matka go porzuciła, ale nie miał jej tego za złe, bo był dobrym i wyrozumiałym człowiekiem. Oddawał rodzinie pieniądze, które zarabiał, bo nie chciał kłopotów. Porzucił Amandę, żeby dać jej szansę na lepsze życie. Poszedł do więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci, bo czuł się winny, a poza tym był Cole’em. Pozwolił Amandzie wrócić do rodziny, mimo, że wiedział, iż zawsze będzie cierpiał bez niej. A na koniec zginął z ręki tego kretyna, Szalonego Teda, żeby spłacić dług wobec rodziny doktora Bonnera. „Miłość zawsze mówi więcej o tych, którzy ją odczuwają niż o tych, którzy są jej obiektem.”
Trudno wyobrazić sobie to, co po tym wszystkim czuła Amanda. Śmierć miłości jej życia oznaczała życie jej syna. Cieszę się jednak, że cząstka Dawsona pozostała przy niej. „Dałem ci to co miałem najlepszego, powiedział jej kiedyś i każde uderzenie serca w piersi jej syna potwierdzało to z całą mocą.”
„… nagle ogarnęło ją dziwne wrażenie, że wszystko, co przeżyli razem w przeszłości, stanowiło pierwsze rozdziały książki, której zakończenie nie zostało jeszcze napisane.” To zakończenie było do bani. Po ostatnim rozdziale wybuchnęłam takim płaczem, że sama siebie nie rozumiałam. Przecież to tylko książka. Okazuje się, że nawet w książkach życie potrafi być podłe. I nawet na Sparksa nie zawsze można w tej kwestii liczyć.
Jestem rozdarta. Z jednej strony uwielbiam tą historię – dwoje ludzi spotyka się po ponad dwudziestu latach rozłąki, a ich uczucie jest tak samo silne jak wtedy, gdy się rozstawali. Z drugiej jednak strony NIENAWIDZĘ GDY DOBRZY LUDZIE UMIERAJĄ!!! Jedno jest pewne – ta powieść naprawdę poruszyła moje serce.
W powieściach Spraksa podoba mi się to, że nie wszyscy bohaterowie...
2015-08-15
Powieść czyta się bardzo dobrze. W końcu to Sparks. Czytałam wszystkie jego książki i czasem wydaje mi się, że nawet gdyby napisał kompletnego gniota, to i tak byłoby to lepsze od większości pozycji ze szczytów list tzw bestsellerów.
Myślę, że historia Wilsona i Jane jest często spotykana. Wiele małżeństw po pewnym czasie wygląda właśnie w ten sposób. Ludzie żyją razem, ale jednak jakby obok siebie. Każdy ma swoje sprawy, swoje poglądy i swoje własne marzenia. Coraz mniej jest tych rzeczy wspólnych i nawet jeżeli miłość między nimi wciąż jeszcze nie wygasła, to trudno jest się przemóc i okazać to sobie nawzajem. Takie pary albo się rozwodzą, albo z braku chęci czy możliwości decydują trwać tak obok siebie i czekać aż coś się zmieni. Problem w tym, że SAMO nic się nie zmieni. Trzeba chcieć i przede wszystkim działać. I Wilson właśnie wziął sprawy w swoje ręce.
Muszę przyznać, że choć powieść czyta się bardzo dobrze, czułam takie rozczarowanie przewidywalnością tej historii. Żadnych zwrotów akcji, niespodzianek. Aż do ostatnich stron, gdy okazuje się, że główny bohater od samego początku ukrywał taką hecę nie tylko przed żoną, ale przed nami wszystkimi. To dopiero zakończenie!
Powieść czyta się bardzo dobrze. W końcu to Sparks. Czytałam wszystkie jego książki i czasem wydaje mi się, że nawet gdyby napisał kompletnego gniota, to i tak byłoby to lepsze od większości pozycji ze szczytów list tzw bestsellerów.
Myślę, że historia Wilsona i Jane jest często spotykana. Wiele małżeństw po pewnym czasie wygląda właśnie w ten sposób. Ludzie żyją razem,...
2015-04-13
"Prawdziwy cud" zakończył się pozytywnie. Naiwnie, ale pozytywnie. Wszystkie naiwności stanęły pod znakiem zapytania w "Od pierwszego wejrzenia". Z zainteresowaniem śledziłam komplikacje w związku bohaterów. Były to takie zwykłe ludzkie sprawy: zazdrość, niedomówienia, brak zaufania, problemy finansowe i wiele innych. Miałam wrażenie, że Sparks chciał zrehabilitować się po lekko bajkowej pierwszej części i w kolejnej uczynił życie bohaterów dużo trudniejszym i wreszcie uśmiercił Lexie. Naprawdę nie lubię, gdy dobrzy bohaterowie umierają. Może i Jeremy nieźle sobie radzi, a Clare nie cierpi, bo nie pamięta matki, którą straciła. Jednak to zakończenie było paskudne i bardzo rzutowało na moją ocenę. Powieść jest naprawdę świetna, ale odbieranie dziecku matki było podłe. Chociaż w zmyślonym świcie literatury można spróbować uczynić życie lepszym.
"Prawdziwy cud" zakończył się pozytywnie. Naiwnie, ale pozytywnie. Wszystkie naiwności stanęły pod znakiem zapytania w "Od pierwszego wejrzenia". Z zainteresowaniem śledziłam komplikacje w związku bohaterów. Były to takie zwykłe ludzkie sprawy: zazdrość, niedomówienia, brak zaufania, problemy finansowe i wiele innych. Miałam wrażenie, że Sparks chciał zrehabilitować się po...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-01-03
Zaczęłam czytać tę powieść w wersji papierowej, ale zachorowałam i oczy bolały mnie tak bardzo, że skończyłam słuchając audiobooka. Historia wciągnęła mnie zbyt mocno by poczekać.
Co do jakości, nie będę piała z zachwytu, bo wszyscy, którzy zaznajomili się już z prozą Sparksa, wiedzą, jakiego poziomu literatury mogą oczekiwać.
Historia Richarda/Roberta bardzo przypomina historię Kate/Erin z "Bezpiecznej przystani". Sparks ukazał sprzeczne uczucia bohatera. Richard był zadurzony w Julie. Zachwycał się jej wyglądem, gestami i zachowaniem. Był nawet gotów pójść na kompromis w kilku sprawach aby uczynić ją szczęśliwą. Cieszył się, że jest silna i z nim walczy, a z drugiej strony nienawidził tego, że mu się sprzeciwia.
Trudno jest mi wyobrazić sobie uczucie między Mike'iem i Julie. Mogę powiedzieć, że rozumiem ich obawy przed zrobieniem kolejnego kroku, ale tak na prawdę nic o tym nie wiem. To niecodzienna sytuacja. Chyba zdziwiło mnie to, że Julie, spotykając się z najlepszym przyjacielem zmarłego męża tak rzadko o nim myślała.
Dałabym "Aniołowi stróżowi" 8 gwiazdek, ale moim zdaniem akcja w niektórych miejscach się ciągnęła.
Zaczęłam czytać tę powieść w wersji papierowej, ale zachorowałam i oczy bolały mnie tak bardzo, że skończyłam słuchając audiobooka. Historia wciągnęła mnie zbyt mocno by poczekać.
Co do jakości, nie będę piała z zachwytu, bo wszyscy, którzy zaznajomili się już z prozą Sparksa, wiedzą, jakiego poziomu literatury mogą oczekiwać.
Historia Richarda/Roberta bardzo przypomina...
2014-08-07
Kolejny raz trudno jest mi ocenić powieść, ponieważ popełniłam tą straszliwą zbrodnię i wcześniej obejrzałam film. Sama siebie pozbawiłam elementu zaskoczenia. Od samego początku wiedziałam, że Jo jest wytworem wyobraźni Katie/Erin, Kevin ją znajdzie i cała historia skończy się tak jak lubię najbardziej – pozytywnie.
Przede wszystkim jestem pod wrażeniem pomysłowości Katie/Erin. Może i była lepiej poinformowana niż postronna osoba przez to, że była żoną detektywa, ale mimo wszystko zaplanowała swoją ucieczkę wprost idealnie. Gdyby nie prawo jazdy nigdy by nie wpadła. Myślę jednak, że nie dała się wyśledzić, bo stała się mniej czujna i popełniła błąd. Po prostu zyskała siłę i pewność siebie, które sprawiły, że przestała drżeć przed mężem sadystą. Może podświadomie pragnęła konfrontacji, żeby na dobre móc odciąć się od przeszłości i zacząć prawdziwe życie z nową rodziną.
Zastanawia mnie śmierć Jo. Jej przypadek do złudzenia przypomina to, co spotkało Danę, siostrę Nicholasa Sparksa. Autor opowiada o jej chorobie w powieści „Trzy tygodnie z moim bratem”.
Jestem pod wrażeniem postaci Kevina. Bez wątpienia cierpi na zaburzenia psychiczne i fascynuje mnie to, jak Sparks potrafi wczuć się w jego umysł. Kevin rozdarty jest między dwoma skrajnymi uczuciami, które żywi do żony „Zabierze ją do domu, bo ją kocha, a potem ją zastrzeli, bo jej nienawidzi.” Nic dodać, nic ująć.
Kolejny raz trudno jest mi ocenić powieść, ponieważ popełniłam tą straszliwą zbrodnię i wcześniej obejrzałam film. Sama siebie pozbawiłam elementu zaskoczenia. Od samego początku wiedziałam, że Jo jest wytworem wyobraźni Katie/Erin, Kevin ją znajdzie i cała historia skończy się tak jak lubię najbardziej – pozytywnie.
Przede wszystkim jestem pod wrażeniem pomysłowości...
2014-12-05
Historia Willa i Ronnie była... Nie mogę znaleźć słowa. Nie przesłodzona, bo nie ma nic słodkiego w tajemnicach, kradzieżach i podpaleniach. Nie była oklepana, bo poza powieściami chłopak taki jak Will nie zakochuje się tak szybko i tak głęboko w zbuntowanych dziewczynach takich jak Ronnie. Sama nie wiem jak opisać, moje uczucie względem tej dwójki.
Moją uwagę zwrócił jednak inny wątek. Śmierć Steve'a bardzo mnie poruszyła. Trudno było mi powstrzymać łzy, gdy Ronnie myślała o tych wszystkich rzeczach, które zdarzą się w przyszłości i, których nie będzie dzieliła ze swoim tatą. Nie zatańczy z nią na jej ślubie. Nigdy nie weźmie na ręce wnuków. Jej uczucia wydały mi się bardzo prawdziwe, bo gdy odchodził mój tata, byłam niewiele starsza od niej i myślałam dokładnie o tym samym.
"Ostatnia piosenka" to nie tylko opowieść o zaskakującej, głębokiej miłości dwojga młodych ludzi. Dla mnie to przede wszystkim przypomnienie o tym, że powinniśmy cieszyć się obecnością rodziców w naszym życiu, bo kiedyś przyjdzie dzień, gdy przestaniemy być czyimiś córkami czy synami.
Historia Willa i Ronnie była... Nie mogę znaleźć słowa. Nie przesłodzona, bo nie ma nic słodkiego w tajemnicach, kradzieżach i podpaleniach. Nie była oklepana, bo poza powieściami chłopak taki jak Will nie zakochuje się tak szybko i tak głęboko w zbuntowanych dziewczynach takich jak Ronnie. Sama nie wiem jak opisać, moje uczucie względem tej dwójki.
Moją uwagę zwrócił...
2014-11-17
Nie wiem czy to ja nagle stałam się taka genialna, czy ta historia była tak przewidywalna, ale niemal od początku wiedziałam, kto potrącił Missy. Co prawda pierwsza myśl, jaka się nasuwa, to że Otis chciał się zemścić, ale coś mnie tknęło, kiedy Miles poznał Briana. Nie byłam jednak pewna czy Miles zdoła być z Sarą, nie myśląc bez przerwy o tym, że jej młodszy brat przyczynił się do śmierci jego ukochanej żony.
Czytając tę powieść zadawałam sobie pytanie: Ile trwa żałoba? Ile czasu mija, zanim możemy sobie odpuścić? Kiedy z czystym sumieniem możemy ruszyć dalej ze swoim życiem? Missy była pierwszą i jedyną miłością Milesa. Była jego żoną i matką jego syna. Gdy ją stracił, był jeszcze zbyt młody by skazywać siebie na samotność do końca życia. Szczególnie, że miał charakter domatora, głowy rodziny.
"Na zakręcie" nie jest najlepszą powieścią Sparksa. Po przeczytaniu 13 tytułów jego autorstwa, mogę chyba się na ten temat wypowiadać. Warto jednak przeczytać, bo mimo wszystko, to wciąż jest Nicholas Sparks:)
Nie wiem czy to ja nagle stałam się taka genialna, czy ta historia była tak przewidywalna, ale niemal od początku wiedziałam, kto potrącił Missy. Co prawda pierwsza myśl, jaka się nasuwa, to że Otis chciał się zemścić, ale coś mnie tknęło, kiedy Miles poznał Briana. Nie byłam jednak pewna czy Miles zdoła być z Sarą, nie myśląc bez przerwy o tym, że jej młodszy brat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-03
Powieść jest naprawdę dobra, ale odebrałam sobie przyjemność czytania, oglądając kilka lat temu film. Znałam zakończenie i wcale nie spieszyłam się, żeby przeczytać, że Adrianne spędzi resztę życia wspominając miłość, którą cieszyła się o wiele krócej niż ją opłakiwała. "Zakochała się w nieznajomym podczas weekendu i nigdy więcej już nikogo nie pokocha. Pragnienie miłości umarło na górskiej przełęczy w Ekwadorze wraz z Paulem, który oddał życie, spiesząc na pomoc swojemu synowi, i w tej samej chwili umarła tez cząstka jej."
Takie rzeczy się nie zdarzają. Czterdziestopięcioletnie zdradzane byłe żony, wychowujące samotnie trójkę nastoletnich dzieci nie zakochują się z wzajemnością w przystojnych lekarzach. Nie tylko ja jestem tego zdania. Adrianne też tak myślała. A jednak. "Piękno świata tkwi w błędzie statystycznym".
Przestrzegam przed oglądaniem ekranizacji przed przeczytaniem powieści! I jednocześnie gorąco polecam "Noce w Rodanthe".
Powieść jest naprawdę dobra, ale odebrałam sobie przyjemność czytania, oglądając kilka lat temu film. Znałam zakończenie i wcale nie spieszyłam się, żeby przeczytać, że Adrianne spędzi resztę życia wspominając miłość, którą cieszyła się o wiele krócej niż ją opłakiwała. "Zakochała się w nieznajomym podczas weekendu i nigdy więcej już nikogo nie pokocha. Pragnienie miłości...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-30
Znów zaczęłam od filmu. Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać jednak, że to było jakieś 100 lat temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu Nicholasa Sparksa.
Oczywiście jest to jedna z tych historii, przy których płaczemy jak bobry i wstydzimy się do tego przyznać. Nie polecam więc czytania w autobusie lub innych publicznych miejscach.
Ja jednak nie uroniłam ani jednej łzy. Pewnie przez film. Za to zdarzyło mi się kilka razy roześmiać, np. gdy Landon siedział z przyjaciółmi, a Jamie podeszła do nich i podziękowała mu, że wspaniałomyślnie zgłosił się na ochotnika do zagrania głównej roli w przedstawieniu.
Sparks napisał tę powieść z punktu widzenia nastolatka i takim właśnie językiem się posługiwał. Nie stronił od sarkazmu i złośliwości, jednak Landon i jego przyjaciele nie byli aż tak podli jak ich filmowe odpowiedniki.
Jeżeli chodzi o Jamie Sullivan, to sprytna z niej bestyjka. Po prostu zagięła na Landona parol od samego początku. Podobno, gdy ktoś usłyszy tekst typu "Tylko się we mnie nie zakochaj", jest na miejscu stracony. Oczywiście Jamie jest wcielonym aniołem, ale ze zdobyciem uczuć Landona poszło jej jak po maśle. Jakby nic innego w życiu nie robiła. Może to przez te "oczy cocker spaniela, który właśnie zsikał się na dywanik." A może dlatego, że "Te jej kręcone piłki trafiały czasem człowieka prosto między oczy." Ale najprawdopodobniej miało to związek z tym, że po prostu "Jamie była osobą, która oddałaby własną nerkę spotkanemu na ulicy nieznajomemu, gdyby naprawdę jej potrzebował."
Landon uważał, że miłość go zmieniła. Wydawało mu się, że nakierowała jego życie na odpowiednie tory. "Jamie była dla mnie czymś więcej niż kobietą, którą kochałem. W tym roku Jamie pomogła mi stać się człowiekiem, jakim jestem teraz." A mnie się wydaje, że gdyby w głębi serca nie był dobry, nawet Jamie nie zdołałaby nic na to poradzić.
W "Trzy tygodnie z moim bratem" Sparks wspomina, że inspiracją do napisania tej powieści była dla niego jego młodsza siostra, Dana. Danielle Sparks Lewis miała tego niewiarygodnego pecha zachorować na trzy bardzo złośliwe nowotwory mózgu jednocześnie. Zmarła w młodym wieku, zdaje się, że jeszcze przed trzydziestką. Osierociła dwoje dzieci.
Znów zaczęłam od filmu. Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać jednak, że to było jakieś 100 lat temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu Nicholasa Sparksa.
Oczywiście jest to jedna z tych historii, przy których płaczemy jak bobry i wstydzimy się do tego przyznać. Nie polecam więc czytania w autobusie lub innych publicznych miejscach.
Ja jednak nie uroniłam ani...
2014-07-22
Byłam całkowicie oczarowana tą powieścią, choć po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że nie było w niej nic nadzwyczajnego. To raczej sposób, w jaki ta historia (właściwie dwie historie)została opowiedziana. O talencie Sparksa nie muszę wspominać, bo to oczywista oczywistość.
Historia stara jak świat: dwoje ludzi pochodzących z kompletnie różnych światów - ujeżdżacz byków Luke i studentka historii sztuki Sophia. W normalnym życiu ich związek nie miałby racji bytu, ale od tego właśnie są powieści. W nich nawet tak niedobrana para dostaje swoje zasłużone długo i szczęśliwie.
Natomiast historia życia Iry i Ruth jest tak niesamowicie wzruszająca, że łzy same spływają po policzkach. To, co staruszek zrobił z kolekcją obrazów było piękne i doskonale zaplanowane. Zupełnie nieświadomie umożliwił dwojgu zakochanych ludzi doświadczyć podobnego szczęścia, jakiego zaznał z żoną.
Podczas czytania rozdziałów Luke'a nie mogłam pozbyć się z głowy teledysku do "Beautiful War" Kings Of Leon.
Byłam całkowicie oczarowana tą powieścią, choć po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że nie było w niej nic nadzwyczajnego. To raczej sposób, w jaki ta historia (właściwie dwie historie)została opowiedziana. O talencie Sparksa nie muszę wspominać, bo to oczywista oczywistość.
Historia stara jak świat: dwoje ludzi pochodzących z kompletnie różnych światów - ujeżdżacz...
2014-08-05
Zdziwiło mnie to, że Jeremy tak szybko przywykł do małomiasteczkowego porządku życia i zaledwie po kilku dniach Nowy Jork, który był dla niego domem przez blisko czterdzieści lat, stał się niemal obcym miejscem. Mogę wysnuć z tego jeden wniosek: dom to ludzie a nie budynki i ulice. Tam dom mój, gdzie serce moje itd.
Kolejny raz miłość trafia głównych bohaterów niczym grom z jasnego nieba i w przeciągu zaledwie kilku dni uświadamiają sobie, że nie mogą bez siebie żyć. Historia piękna, choć w oczach realisty mocno naciągana. Ale to w końcu beletrystyka, a nie literatura faktu, więc wszystkie chwyty dozwolone.
Sparks wciąż flirtuje z czytelniczkami stwierdzeniami takimi jak: „Bycie kobietą stanowi czasem duże wyzwanie…”. Nie oszukujmy się, trudno nie zakochać się w historii z happy endem, w której nie do końca idealni bohaterowie walczący z dramatami własnej przeszłości w końcu odnajdują szczęście. Każdy by tak chciał. Miło było choć przez chwilę pożyć w świecie Lexie i Jeremiego.
Co prawda zakończenie było przewidywalne, ale nie wyobrażam sobie innego.
Zdziwiło mnie to, że Jeremy tak szybko przywykł do małomiasteczkowego porządku życia i zaledwie po kilku dniach Nowy Jork, który był dla niego domem przez blisko czterdzieści lat, stał się niemal obcym miejscem. Mogę wysnuć z tego jeden wniosek: dom to ludzie a nie budynki i ulice. Tam dom mój, gdzie serce moje itd.
Kolejny raz miłość trafia głównych bohaterów niczym grom z...
Oczywiście wcześniej oglądałam film, ale tym razem jakoś nieszczególnie mi to przeszkadzało. Ekranizacja była bardzo okrojona.
Jak podłym trzeba być człowiekiem żeby odbić dziewczynę żołnierzowi, który codziennie ryzykuje własne życie za swój kraj i nawet nie ma okazji się obronić. No właśnie. Czy Tim naprawdę jest taką paskudą? Pewnie niewielu czytelnikom przyszło to do głowy przez jego łagodne usposobienie i trudną sytuację życiową. Kiedy John dowiedział się o wszystkim, nawet nie mógł porządnie się na niego wściec, bo nie wypadało. Tim odebrał mu nawet to.
Podziwiam ojca Johna. Może i jego choroba miała łagodny przebieg, ale musiała bardzo utrudniać mu życie. Najprostsze czynności, jak pójście do sklepu czy załatwienie urzędowej sprawy, musiały być dla niego torturą. Jednak świetnie dał sobie radę i udało mu się samotnie wychować dziecko.
W tej powieści Sparks poruszył nie tylko tradycyjnie temat miłości, ale też wojny i choroby. Jego bohaterowie są honorowi, dzielni i gotowi do poświęceń. Nie jest to tylko jakaś tam infantylna historyjka.
Autor dedykuje powieść swojemu bratu i jego żonie. Czy on też był żołnierzem? Wiele razy zdarzało się, że Sparks szuka inspiracji wśród najbliższych.
Oczywiście wcześniej oglądałam film, ale tym razem jakoś nieszczególnie mi to przeszkadzało. Ekranizacja była bardzo okrojona.
więcej Pokaż mimo toJak podłym trzeba być człowiekiem żeby odbić dziewczynę żołnierzowi, który codziennie ryzykuje własne życie za swój kraj i nawet nie ma okazji się obronić. No właśnie. Czy Tim naprawdę jest taką paskudą? Pewnie niewielu czytelnikom przyszło to do...